Archiwum 09 marca 2005


mar 09 2005 Różowo. Let's say.
Komentarze: 11

Słucham piosenki „Za mało” i czuję się, jakby Ukochany wyszedł i po pracy miał wrócić. Prawda jest taka, że przyjedzie dopiero w piątek albo sobotę.

Na monitorze stoi słonik od Esia mamy, na parapecie różowy fiołek od Ukochanego. (Jak zobaczył moją różową „syjamską” różę to najpierw zapytał skąd taki kwiat mam okazały, a zaraz po mojej odpowiedzi stwierdził, że nie wie jak można sobie samemu kwiata kupić. A jednak można, szczególnie baby mogą, nie???)

 

Zaskoczył mnie wczoraj. Podjechał pod uczelnię, wręczył kwiatka ze słonikiem i czekoladkami. Potem zawiózł do PIRAMIDY.

 

Podczas kolacji kolejny raz poczułam, że nie chcę go stracić... I chciałabym, żeby on poczuł to samo. Jakiś spokój na mnie spłynął...

 

A w domu... miał być rum z sokiem i lodem, ale nam się zasnęło i skończyło się na curacao blue. I ten zapach Chrome de Azurro na jego skórze... I ten ciepły oddech.... I ta bliskość... (najbardziej roztkliwił mnie całusek w brzuszek, a przy okazji dowiedziałam się, że jestem apetyczna. Hmmm...)

 

YKHM... YKHM...

 

W niedzielę mama Esia ma imieniny i robi rodzinne spotkanie, tak Ukochany wczoraj powiedział. Nie zareagowałam bo jak rodzina, to rodzina – ja przecież rodziną nie jestem. A Esio mówi, że mama chce żebyśmy przyszli oboje. Czyli, że będzie coś w rodzaju „egzaminu”??? Czyli, że trzeba się bardziej odświętnie niż zwykle ubrać (czyli, że trzeba iść na zakupy, ale te i tak miałam w planach bo „zachorowałam" na różową koszulową bluzeczkę ...)

 

Dla solenizantki kupię bukiet różowych tulipanów. Są wiosennie śliczne...

 

 

alexbluessy : :