Archiwum 05 września 2005


wrz 05 2005 Optymistycznie chyba.
Komentarze: 2

Postanowiłam zostać konsultantką AVONu. E. się kiedyś w to bawiła i chyba była zadowolona. Wysłałam mailem zgłoszenie i czekam co dalej. Nie mówię o zarabianiu kokosów, ale przynajmniej może chociaż trochę skorzystam dla siebie samej.

Poza tym wysłałam chyba ze dwadzieścia cefałek. I też czekam. Może ktoś się odezwie. A jeśli nie tym razem, to następnym się uda. Musi się udać.

Na razie to nawet z wycieczki do IKEI zrezygnowałam z braku środków na koncie, a jutro jeszcze idę z kocięciem na szczepienie. Poza tym, może lepiej – poczekam, aż przyjedzie Tata i razem przywieziemy co trzeba.

 

Już widzę te świeżo zielone ściany, nową kanapę, stolik, delikatnie mandarynkowe światło lampki, waniliowe świece... I moja głowa na kolanach Ukochanego. Być może Patricia Kaas w odtwarzaczu.

 

Dzisiaj na obiad mam w planie naleśniki z jabłkami i cynamonem. Babcia Eśka dała mi wór jabłek i muszę je jakoś spożytkować. Szarlotki, nadzienia i tym podobne są jak najmilej widziane. Może taka szarlotka do świec będzie pasować... Raczej powinna. Hmmm...

 

Powinnam zabrać się za pytania z rosyjskiego folkloru, ale coś mnie oczy bolą. Może to dlatego, że się nie wyspałam. Jakiś niespokojny miałam sen. Budziłam się – miałam wrażenie, że co chwilę. Raz nawet wstałam bo coś mi się przyśniło, że coś mam zrobić. To było, o ile dobrze pamiętam, jakby polecenie mojego kocięcia. Dziwny sen.

Chyba muszę odpocząć.

 

Hm, zadziwiająca jest ta pewność przyprawiająca o łzy. Pewność, że chcesz być z właśnie tym człowiekiem, że to z nim chce się dzielić radość, łzy, że on jest tą drugą połówką czerwonej pomarańczy. Chyba się rozmarzam znowu odrobinę za bardzo. Ale odrobinę tylko. Tak tyci, tyci.

Zadziwiające jest, że świat migocze codziennie tysiącem barw. A najbardziej wtedy, kiedy ten człowiek jest blisko. „I don’t know where life’s going”, ale wiem z kim chcę je dzielić. Przy kim chcę się budzić, zasypiać, na kogo czekać z obiadem i kogo wyciągać na weekendowe spacery i wciąż niezrealizowany rejs gondolą Mają. I wiem do kogo chcę żeby Mój Mały Mężczyzna był podobny. Bo, że pierwszy będzie chłopak to jakoś podświadomie czuję.

 

Więc blisko bądź... Choć czasem płaczę, przy Tobie jestem szczęśliwa. Cholernie szczęśliwa.

Chyba, po raz nie wiem już który, obejrzę „Nigdy w życiu”.

A na Dzień Chłopaka kupię Ukochanemu coś chłopaczkowego. Jakąś pierdołkowatą zabawkę. Np. samolocik do powieszenia pod sufitem, albo resoraczka z napędem... Koniecznie jego wymarzonej marki. I lody. Truskawkowo-waniliowe bo takie lubi najbardziej, choć malinowy chłopak z niego też jest.

 

 

 

 

alexbluessy : :