Archiwum 09 maja 2004


maj 09 2004 Wizja Przyszłości...
Komentarze: 0

Aniele, nawet sobie nie wyobrażasz jak dobrze było usłyszeć głos S.!!! Zadzwonił wczoraj późno dość. Było około północy, to znaczy w Polsce, w Londynie było o godzinę wcześniej. Leżałam już w łóżeczku, cieplutko mi było, myśli nawet przyjemne miałam kiedy nagle komórka zaczęła mi tarabanić. Myślę sobie: „co to się dzieje”. A ta dalej jak nakręcona wygrywa motyw z „Deszczowej piosenki”, co to mój wspaniały brat mi wgrał, co by mi się dzwonek wyróżniał od innych dzwonków. Zanim do mnie dotarło, co i gdzie dzwoni było już cicho. Ale podeszłam do telefonu i sprawdziłam kto chce tak pilnie o tak dziwnej porze koniecznie ze mną rozmawiać. I zobaczyłam jakiś dziwny numer. Dobrze, że chociaż kierunkowy mi się skojarzył, że to może Moje Kochanie dzwoniło. No i się nie pomyliłam Eljot. Ale ponieważ nie zdążyłam odebrać to wpadłam w panikę, że może on już nie zadzwoni. Próbowałam odesłać sygnał na ten numer, ale się nie udało. W międzyczasie przyszedł sms z poczty głosowej, że mam nową wiadomość. Odsłuchałam i aż zadrżałam: „Cześć kochanie. Szkoda, że ciebie nie ma. Pozdrowienia z Londynu, będę próbował jeszcze później. Buziaki. Pa”. W tej chwili przyszło mi do głowy, żeby może wysłać mu na komórkę sygnał. Ledwie to zrobiłam zaraz odezwała się moja "deszczowa piosenka". Kiedy rozmawialiśmy, krótko bo krótko – wiadomo międzynarodowa na komórkę trochę kosztuje, a coś nie mógł się S. połączyć ze stacjonarnym moim telefonem – trzymałam się, nawet się śmiałam. A potem, już „po wszystkim” myślałam o nim. Hm, ma taki miły głos...

A dzisiaj??? Dzisiaj to jest szaro i smutno Eljot. Nawet myślałam, żeby może do kina iść, ale zrezygnuję – nie mam ochoty z domu wychodzić. Po wczorajszej rozmowie z S. poczułam, że muszę iść TAM. I poszłam. Zaraz, jak tylko wstałam. I znowu poczułam w sobie siłę, determinację, że będzie dobrze. a potem wróciłam do domu i dokończyłam pranie. I napisałam e-maila do S. Już 3 mu wysłałam odkąd wyjechał. Ale tyle chciałabym mu powiedzieć, a tak ciężko jest zebrać to wszystko razem, żeby miało ręce i nogi. Jak mu wczoraj powiedziałam, że wysłałam już 2 e-maile to się bardzo ucieszył, powiedział, że dziś postara się odpisać i może uda mu się gg skądś wytrzasnąć. Hm, wiesz, kiedy wyszłam z kościoła świeciło słońce i zobaczyłam przed sobą zielone drzewa, i wtedy chyba tak naprawdę do mnie dotarło, że moje czekanie rozpoczęło się na dobre. I tylko, żebym znalazła w sobie siłę… Żebyśmy oboje ją w sobie znaleźli.

Bo zauważyłam, że moja Tęsknota przybiera z każdym dniem na sile. A wraz z nią pojawiają się MILIONY ZWĄTPIEŃ. I to jest najgorsze Aniele. Że zaczyna mi się czarnowidztwo włączać. Próbuję z nim walczyć, ale coraz częściej pojawiają się myśli typu: „on jest tak daleko. My tego nie wytrzymamy”. Hm, ale chcę Wierzyć. Chcę Ufać. Chcę Czekać i chcę Tęsknić.

Hm, i znowu to przeczucie, że będzie dobrze.

Wiesz, dziś mi się wyobraźnia włączyła. Zobaczyłam swoje i S. spotkanie po tych 4 miesiącach. Mam kilka jego wariantów.

1. Na dworcu PKS. On nie wie, że ja przyjdę. Nie spodziewa się mnie. A ja nic mu nie mówię, tylko staję gdzieś niewidoczna. Widzę jak wita się z siostrą i rodzicami. Potem odchodzą w kierunku parkingu. Nie widzą mnie. Choć może S. kątem oka zobaczył coś/kogoś znajomego. Odwrócił się w tą stronę, ale już go rodzina powiodła w kierunku samochodu. A ja zostałam na tym dworcu, postałam chwilę, westchnęłam i też pojechałam do domu.

2. Na tym samym dworcu PKS. Ponieważ dawno się nie widzieliśmy, nie wiem jak S. do mnie „podchodzi”. A jednak idę na ten dworzec. Staję niewidoczna, schowana. Nie mogą mnie zobaczyć. A mimo to S. mnie odnajduje gdzieś wśród tłumu. Podchodzi i pyta: „Misia, czemu się chowasz? Chodź do mnie!”. I jest dobrze. Jest znowu bezpiecznie i ciepło.

3. Nie spotykamy się na dworcu. Umawiamy się w mieście. W jednym z kawiarnianych ogródków gdzieś w Rynku. Przychodzę pierwsza. (Zresztą prawdę mówiąc to jeśli tak by wypadło, że spotkalibyśmy się w mieście to wolałabym być pierwsza.) Zamawiam colę z plasterkiem cytryny i czekam. Hm, zabawne, ale nawet widzę jak jestem ubrana, jak uczesana. Czekam. Po chwili przychodzi S. rozmawiamy. Na początku jest dziwnie, ale po chwili... Hm, aż uśmiecham się do tych myśli.

4. Ostatni scenariusz. Jak wyżej. Kawiarniany ogródek w Rynku. Ja przychodzę pierwsza i czekam. Kiedy przychodzi S. jest dziwnie. Jakbyśmy widzieli się po raz pierwszy. Jakbyśmy zapomnieli jak się rozmawia.  Hm, smutny scenariusz. Mam nadzieję, że nie będę musiała go odgrywać.

..........................................................

I już mamy wieczór Eljot. Hm, Czas mnie codziennie zadziwia swoją szybkością. Od rana tyle się wydarzyło!!! Dostałam e-maila od S. Takiego, że poczułam się połamana (w pozytywnym znaczeniu), rozczuliłam się i rozkleiłam też.  Zresztą sam to wiesz najlepiej. Nie będę tak na forum pisać, co wyczytałam, ale to MIŁE było bardzo. A na koniec jeszcze na swoim gg zostawił opis: „Tęsknię za Olą :)” I jak otwieram moją listę kontaktów to mi się rzewnie robi. Chwilę na gg porozmawialiśmy, za tydzień też się tu spotkamy. Rany! Aniele! Ja się zakochałam!!! Normalnie zakochałam się!!!  Ojej, tak się popłakałam, że aż mnie teraz oczy pieką i musiałam zjeść paczkę ciasteczek w czekoladzie. Hm, każdego dnia bardziej tęsknię, każdego dnia bardziej mi go brakuje, każdego dnia coraz większą mam ochotę obok niego zasnąć i obok niego się obudzić. Przytulić się...

 

alexbluessy : :