Archiwum 11 maja 2004


maj 11 2004 Pełna obaw...
Komentarze: 1
Dzień dobry Eljot – Mój Aniele!!! Zaraz przyniosę Ci kawy i postaram się dokładnie zrelacjonować wczorajszy dzień. A działo się, oj działo. Po pierwsze wstałam w takim nastroju, że miałam ochotę tupać, wierzgać nogami, krzyczeć. Z tej bezsilnej tęsknoty. Pogoda jeszcze bardziej mnie nastrajała ku takim działaniom. No, ostatecznie obyło się bez pokazywania jak mi źle. Włączyłam radio – same smęty i od razu gula w gardle. Pojechałam na zajęcia, a tam pani N. od słownictwa od razu zapowiedziała, że za tydzień piszemy test. Przekrojowość i ogrom materiału mnie przeraża. No bo napisz sobie test, ale najpierw się naucz, ze słówek opisujących dźwięki, budowę teatru, rodzaje rozrywek, imprezy sportowe, sprzęt sportowy, instrumenty muzyczne itp. Przecież to się kupy nie trzyma Aniele. Konwersacji z B. nie było, wobec czego gramatyka zaczęła się wcześniej. Pani Cz. też zaczęła uprawiać wyścig z czasem – nie było jej sporo czasu i straciliśmy dużo zajęć. Dwa tygodnie do końca szkoły w ogóle, a my mamy dużo do przerobienia. Chociaż jeśli mam być szczera to gramatykę wolę robić sama, choć nie powiem aby na zajęciach u pani Cz. nie rozjaśniło mi się w głowie jeśli chodzi o pewne sprawy. Bo rozjaśniło i to sporo. W dodatku mamy do odrobienia trochę zajęć z gramatyki. I pani Cz. wymyśliła, że zrobimy to na początku czerwca. A niech się ugryzie. Ja jadę do rodziców – nie zrezygnuję z wyjazdu tylko dlatego, że pani profesor była chora i nie mogła przyjść do pracy. Potem uzupełnię wszystko od E.

Po zajęciach pojechałam do babci na odkarmianie. No, to pewnie się odkarmię jak będę jeździć częściej. Rosołek, moja ulubiona potrawka z kurczaka, keks na deser. Tyle, że nie obyło się bez małej scysji. Bo babcia zaczęła coś mówić na temat wyjazdu S., a mi zrobiło się smutno, nawet trochę pochlipałam. No, ale na szczęście konflikt został zażegnany dość szybko. Tyle, że z babcią na temat chłopaka, w dodatku chłopaka, który wyjechał nie będę rozmawiać. Szkoda nerwów. Tylko jakieś wątpliwości się zasiewają. A ja Wierzę, że będzie dobrze. I zupełnie „nie wiem skąd to wiem, ale taką pewność mam”. Wyszłam od babci i poszłam do Centrum Handlowego Borek. Chciałam kupić sobie coś na pocieszenie. No widzisz Aniele, czyli jednak jestem typową kobietą – jak jest źle,  czy zły nastrój to na zakupy. Ale S. by się śmiał, zresztą już mu napisałam o tym. Hm, nic ciekawego nie znalazłam dla siebie. Kupiłam tylko kartę do telefonu, szampon i odżywkę do włosów, 5 czystych płyt CD, 2 pary skarpetek (żółte i niebieskie), siateczkowe podkolanówki, gumę do żucia i kubek. Wydałam 50 zł. To straszne jest! Przecież nic takiego nie kupiłam. Hm. Po zakupach pojechałam do Rynku żeby książki w bibliotece oddać, a potem zaszłam jeszcze do Galerii Dominikańskiej żeby w Media Markt zorientować się co do discmanów. Ale nic ciekawego nie znalazłam, a w sumie to i tak nie jest on mi niezbędny. Hm, no ale płyt mam dość sporo i czasem w podróż lepiej zabrać discmana niż przed wyjazdem przegrywać na kasety. Kupiłam sobie płytkę „feat. Novika”. Bardzo fajna i klimatyczna. Ja przynajmniej takie klimaty lubię. Wróciłam do domku i musiałam zadzwonić do przyjaciela S., który powiedział, że postara się załatwić mi opracowane pytania z polskiego do egzaminu na filologię. A potem zrobiło mi się rzewnie. Przeczytałam przedwczorajszego e-maila od S., zobaczyłam jego opis na gadu no i zatęskniłam. Strasznie. Ale zaraz poczułam w sobie siłę.

Wieczorem wpadła N. żeby pożyczyć długopis na dzisiejszą maturę. Pogadałyśmy chwilkę. Matura... Rany, jak to dawno!!! Hm, pamiętam, że do mnie dotarło, że naprawdę mam maturę, kiedy już siedziałam w auli mojego liceum i czekałam, aż komisja rozda kartki. N. poszła, a ja zjadłam pół czekolady. Z nawrotu tęsknoty i łakomstwa. Ale warta ona grzechu – mleczna z orzechami. Mniam. Wieczorkiem przygotowałam poprawkowy test dla K., mam nadzieję, że na dziś się przygotuje i postanowiłam obejrzeć film. Niezobowiązujący do myślenia wybrałam, czyli „Legalna Blondynka 2”. I włączyła mi się tęsknota na całego. Ale co mogłam zrobić. Nic więcej jak tylko przycisnąć zdjęcie S. do siebie i oglądać. I naprawdę ja nie wiem skąd to wiem Eljot, nie wiem skąd we mnie to przekonanie, że będzie dobrze. Czuję to jakoś intuicyjnie, że będzie dobrze, a nawet lepiej. Bo dziś już tydzień bez S. mija – zobacz jak szybko. No, jeszcze 15 razy tyle i Moje Kochanie będzie z powrotem.

Oj, dziś to plan dnia mam napięty. Najpierw muszę lecieć do biblioteki na Szewskiej, potem na anglistykę po zestawy pytań z polskiego – tak ustaliłam z Ł., kolegą S., potem zajęcia, korepetycje z K., potem jeszcze zostaję chwilę u B. i wreszcie do domu. A teraz, przed wyjściem jeszcze muszę się przygotować na zajęcia u pani B., dziś mamy dyskutować na temat AIDS i jedzenia. A jeszcze ja mam speecha wygłaszać na temat „Dicing with death”, bo tydzień temu o mnie zapomniała. Słucham Noviki, jem resztę czekolady popijając ją pyszną kawą z nowego kubka.

...............................................................

Ogarnęły mną wątpliwości Aniele. Czy to ma sens, jak to będzie, czy ja nie robię jakiegoś głupstwa. Wydaje mi się też, że nie dam rady, że nie wytrzymam. Że to tyle czasu, a to tyle czasu mnie zje. Dziś miałam olbrzymi atak Tęsknoty. Napisałam o tym S., ale zaraz potem zapytałam sama siebie czy ja robię dobrze. Bo w sumie to nie jest dobrze, jak kobieta daje poznać mężczyźnie, że jej na nim zależy, prawda??? W ogóle to dopiero tydzień nie ma S., a ja już mam takie paranoidalne stany. Boję się Eljot, bardzo się boję. Jest we mnie pozytywna energia, i czarne myśli prawie natychmiast są wypychane przez te pozytywne, a mimo to mam wątpliwości. Jak długo wytrzymam. Wiem, że warto, wiem, że chcę czekać, ale czy wytrzymam. Oto jest pytanie. Rozmawiałam dziś z A., wpadła w drodze powrotnej z zajęć. Ona kiedyś była w podobnej sytuacji i nie skończyło się to dobrze. Oj Aniele, ja wiem, że co ma być to będzie. Nic się nie dzieje bez przyczyny, wszystko się dzieje po coś, ale pytam dlaczego ja??? Przecież ja z każdym dniem uświadamiam sobie, że chciałabym obok S. zasypiać i obok niego się obudzić. Chciałabym żeby był, kiedy wracam do domu... Pierwszy raz czuję coś takiego. A z każdym dniem to uczucie, jeśli można to tak nazwać, jest silniejsze. I tylko mam nadzieję, że nie jestem w tym sama... No, chociaż S. napisał w niedzielę, że chciałby żebym była przy nim cały czas... Ale „słowa są największym oszustwem na jakie nas faceci nabierają”, a tu jest jeszcze olbrzymia odległość...

............................................................

No tak. Faceci zdecydowanie nawet na znaczną odległość są w stanie pokrzyżować „coś”. No bo włączyłam sobie film. Niesamowicie ponury i przygnębiający „21 gramów”. Nie mówię, że zły, ale przygnębiający. I nagle moje myśli odpłynęły w kierunku S. Niedługo potem dostałam smsa od niego, że tęskni, że brakuje mu mnie itd. Potem puścił sygnał. No, ja pomyślałam, że potem mu coś napiszę,  najpierw chciałam skończyć film. I tak sobie siedziałam i myślałam, a tu nagle słyszę, że telefon dzwoni i nikt się nie kwapi żeby go odebrać. To zatrzymałam film i poszłam odebrać przekonana, że to do którejś z dziewczyn. Mówię halo, a tam słyszę: „cześć tu.. (nie bardzo usłyszałam kto) czy jest Ola?”. To powiedziałam, że to ja właśnie stoję przy telefonie, a tam słyszę po drugiej stronie: „cześć skarbie!”. To się lekko zaskoczyłam bo się nie spodziewałam. Hm, bardzo miło było usłyszeć jego głos. I tylko czuję, że on tęskni, tyle, że jemu jest ciężej niż mi. Biedactwo. No, ale ostatecznie to facet, musi być silny. Co oczywiście nie znaczy, że nie może się rozklejać. Bo może, a nawet powinien czasem. A mi serce do góry podskoczyło kiedy on powiedział, że teraz to najchętniej by się do nie przytulił i ze mną film obejrzał. A ja płakałam, że on nie myśli o mnie...

 

alexbluessy : :