Archiwum 23 maja 2004


maj 23 2004 To był sen...
Komentarze: 2
To był tylko sen... Te dwa miesiące przyśniły mi się. On nie może istnieć. Nie było mnie, nie było jego. To znaczy był, ale był SNEM. Pojawił się nagle, wniósł radość, nadzieję, śmiech, łzy – ale te dobre, dał ciepło. A teraz tego nie ma. Odeszło razem z nim. Wyjechało. Skończyło się. I teraz przez to do mnie dociera, że TO BYŁ SEN. Piękny, ale sen.

Bo dziś w niczym nie widzę sensu, dziś nic się nie udaje, dzisiaj kiedy próbuję się uczyć wybucham płaczem, dzisiaj nie podobam się sobie, dzisiaj wszystko jest okropne. I co z tego do jasnej cholery, że mimo tych czarnych myśli jakaś iskierka się we mnie tli, co z tego, że jak zawsze coś mi mówi, że będzie dobrze. Co  z tego??? Dzisiaj nic nie ma sensu, dzisiaj wszystko jest bezbarwne, dzisiaj...

„Tęsknota to jest takie zło, co atakuje z czterech stron. Zabiera wszystko to, co mam, nie daje szans...”

Czekałam na ten dzień. Cały tydzień czekałam na niedzielę. Bo w niedziele on jest on-line. I dziś też był. Krótko. Nawet za krótko, nie mogliśmy porozmawiać bo nie miał listy kontaktów na swoim gg. E-maila też nie znalazłam żadnego. A tak bardzo czekałam, tak bardzo się cieszyłam... I nic. I co z tego, że on powiedział, że zadzwoni wieczorem, że jeśli nie będzie problemów z połączeniem to porozmawiamy. A jeśli się nie połączy to co wtedy??? Ja tak nie mogę, nie potrafię. Chciałabym mu powiedzieć, że... Ale nie mogę. Dopiero, kiedy wróci powiem. Powiem jak bardzo tęskniłam, i że ma już nie wyjeżdżać. Bo ogólnie to chce mi się chcieć, daję sobie radę, tęsknię, ale mam nadzieję i wierzę. Ale przychodzą czasem takie dni, jak dziś właśnie, kiedy wszystko jest o kant dupy rozbić. [Excuse my French]. I przyszła N. bardzo dobrze, że przyszła – na chwilę zajęłam się czymś innym. Obejrzałyśmy „Nigdy w życiu”, zjadłyśmy paczkę ciasteczek w czekoladzie. A ja nawet musiałam iść do Żabki po następną paczkę. No i ja się popłakałam na filmie bo przypomniałam sobie, jak go oglądaliśmy z S., jak potem gotowaliśmy razem spaghetti. Hm, teraz to wydaje się tak odległe, jak sen... zupełnie jak sen. I co z tego, że on pisze o sobie: „zakochany w Tobie i tęskniący Kropek”. Czy on tego nie mówi, żeby mi w jakiś sposób nastrój poprawić??? Czy on naprawdę tak czuje, tak myśli??? Do jasnej cholery co się ze mną dzieje??? Dlaczego ja mam takie paranoiczne myśli??? Dlaczego stwarzam sobie problemy tam, gdzie ich prawdopodobnie nie ma??? Odpowiedź jest prosta - teraz to wszystko, ten cały czas z S., wydaje mi się cudownym, kolorowym i intensywnym SNEM... A on... on wydaje mi się, jakby był Aniołem. A Anioły są Wirtualne...

I siedzę teraz w nowej koszulce i nowych jeansach – obie rzeczy dokładnie takie, jakie chciałam mieć – i myślę. Popijam wodę mineralną bez gazu, zjadam kolejne ciasteczko w czekoladzie, o kaloriach nawet nie myślę. Porozmawiałam chwilę z moim Bratem. Dobrze mieć kogoś takiego, jak on. Hm, ale on sam nie czuje się najlepiej – podobno jakiegoś potwornego uczulenia dostał na pyłki. Biedny...

Hm, chyba nie ma co rozpaczać. W końcu „Bóg gra z każdym z nas w szachy. Wykonuje ruch, a potem siedzi i obserwuje jak my zareagujemy na Jego wyzwania”. I nic nie dzieje się bez przyczyny. Wszystko ma swój cel, swój powód... A mój cel to SZCZĘŚCIE. Pod każdym względem. I tak będzie, tak czuję. Ja to wiem po prostu.

Ale pozwolę jeszcze moim łzom płynąć...

 

 

 

alexbluessy : :