Archiwum 26 maja 2004


maj 26 2004 Three o'clock blues...
Komentarze: 1

...ale najpierw kadr z pewnego filmu...

„- pani od etyki powiedziała, że powołaniem człowieka jest bycie nieszczęśliwym. Na to ja powiedziałam, że osobiście zamierzam być szczęśliwa. Na to ona, że jeszcze kiedyś zobaczę jakie życie jest brutalne. Na to ja, że sposób postrzegania świata jest odbiciem stanu naszego umysłu i że bardzo jej współczuję(...)”.

...naprawdę jest trzecia nad ranem. Obudziłam się przed chwilą z jakimś dziwnym uczuciem, że może coś się stało. Jedynym wyjściem żeby zająć myśli było uruchomienie komputera i stukanie na klawiaturze. Szkoda tylko, że jestem odłączona od Sieci (współlokator Ł. razem z wyłączeniem swojego komputera odłączył mnie od świata), ale ma to też swoje dobre strony – mogę spokojnie pisać... Hm, tylko ta notka znajdzie się na blogu z kilkugodzinnym opóźnieniem. Ale co tam... Wczoraj zrobiłyśmy sobie z E. wolne od zajęć z panią B. Uznałyśmy wyższość czekoladowego budyniu z orzechami nad zajęciami ze słuchania po prostu. Ale też załatwiłyśmy wszystko, co chciałyśmy. Po południu przyszła jeszcze S. i obejrzałyśmy to bzdurne „Życie seksualne ziemian”, ale najpierw spaliłyśmy popcorn, a w międzyczasie (oglądania filmu) wypiłyśmy po 2 piwa. No i trochę mi zaszumiało w głowie. Wstyd – po 2 piwach!!! No, ale nieważne. W żartach powiedziałam, że język mi się plącze i jak znam życie to zaraz telefony do mnie się rozdzwonią. I tak też było. Najpierw zadzwoniła mama, żebym jej jakąś książkę kupiła bo ona do tych swoich studiów potrzebuje – tylko nie bardzo widzę w tym sens, bo ja do B-stoku pojadę za 2 tygodnie, szybciej by było zamówić przez Internet, ale mama nie bardzo jest do tego przekonana. To niech, swoją drogą decyduje się, czy książka jest jej potrzebna w zasadzie „na już” czy może jeszcze trochę poczekać. Trochę po 22, kiedy dziewczyny już poszły zadzwonił S. zaśmiał się, kiedy mu powiedziałam, że te 2 piwa i tak dalej... (oj Misiek, Misiek ty pijana jesteś. Język ci się plącze hehehe...). Powiedział, że fajnie się mieszka w nowym mieszkanku, i że już ma jako taki stały adres to mogę mu jakąś kartkę wysłać czy coś. Zdjęcia mu wyślę – kiedy już wywołam kliszę. A wiesz, im dłużej z nim rozmawiam, tym bardziej wydaje mi się, że on nie jest Prawdziwy, że tylko mi się Śnił, a teraz tylko przypomina o sobie dzwoniąc właśnie. (Nie jest to trochę bez sensu??? Znaczy w sensie, że te dwie rzeczy mogą się wzajemnie wykluczać – bo czy sen może o sobie przypominać???) A poza tym to jeszcze dość często używał takich zwrotów, jak:  Kochanie i Misia. Tylko czy to było z rozpędu, bezwarunkowe, czy on tak naprawdę... Nie mniej dziwnie się poczułam po tej rozmowie, szczególnie, że mi szumiało i w ogóle. Ale jakoś dziwnie szybko wróciłam do normalnego stanu. Wysłałam mu e-maila to sobie jutro przeczyta – ma dzień wolny i będzie jutro on-line. Szkoda, że ja akurat wtedy będę na zajęciach. Powiedział też, że ma darmowy Internet w komórce i będzie mógł do mnie częściej pisać. JEZU! JAK JA TĘSKNIĘ!!! Czasem tego nie czuję, ale ostatnio coś mi się uruchamia i jest nienajlepiej. Wydaje mi się, że go nie ma, że go nie było... A potem nagle jedno zerknięcie na zdjęcie, przypomnienie sobie czegoś i fontanna się uruchamia. BĘDĘ SZCZĘŚLIWA!!! – te słowa to od wczoraj moja mantra. I kiedy czuję, że łzy są blisko to je sobie powtarzam – z różnym skutkiem, ale przynajmniej próbuję. Przedwczoraj to coś takiego mi się włączyło, że leżałam w łóżku i gadałam do siebie po angielsku. A przy okazji ryczałam. Bo coś sobie wyobraziłam. Bo generalnie nie dopuszczam myśli, że kiedy S. wróci to może być coś nie tak. Po prostu CZUJĘ, że wrócimy oboje do przerwanego snu. Że znowu będzie dobrze. (Tak będzie, ja to WIEM!!!) tylko, że wyobraziłam sobie pewną scenkę:

S wrócił, jest już we Wrocławiu i przyszedł na kawę. (A tak naprawdę to mnie zobaczyć i uściskać, jak to on zawsze nazywał właściwy cel swojej wizyty) No i ja chciałam mu tą kawę przygotować, ale nie mogłam bo ręce mi się strasznie trzęsły. I się rozpłakałam, odwróciłam się i poszłam do pokoju zostawiwszy go z tą niedokończoną kawą w kuchni. Przyszedł za mną i tym swoim ciepłym, w takich sytuacjach zaniepokojonym, głosem zapytał „ co się dzieje Misiek, hm????”. A ja mu na to: „bo ja nie wiem. Bo ja się pogubiłam, już nie wiem co jest naprawdę, a co nie. Kto jest prawdziwy, a kto nie. Byłeś, byłeś przez 2 miesiące, potem cię nie było, teraz znowu jesteś. I ja się czuję jak we śnie. Chociaż nie, ja już nie wiem jak się czuję. Nie wiem co było snem, co nie. Może nic nie było snem, ale równie dobrze snem mogło być wszystko. Przecież teraz mogliśmy wrócić do przerwanego snu, a te 4 miesiące to krótka przerwa była, chwilowe przebudzenie...” Bo może ja jestem głupia, że takie myśli chodzą mi po głowie, ale nawet kiedy teraz, wydawałoby się na spokojnie i bez emocji, to piszę, to mam ochotę płakać. I już naprawdę nie wiem co się ze mną dzieje. Może ktoś może mi to wyjaśnić??? Bo przecież jak to jest możliwe, że wiedząc, że on jest w tym cholernym Londynie ja czuję jakby był blisko mnie, czuję, że będzie wszystko dobrze, że czas szybko przeleci. Jak to jest możliwe. Tak w ogóle można??? Można czuć przy sobie czyjąś obecność wiedząc, że ta osoba jest tysiące kilometrów oddalona??? To chyba tylko z Aniołami tak można...

Hm, i już prawie czwarta się zrobiła. Za oknem ciemno, w radiu nawet przyjemna muzyka. A ja znowu zaczynam tęsknić... I boję się, że kiedyś, pewnego dnia wcale tego nie chcąc, napiszę coś z tej tęsknoty. Napiszę coś, czego mogłabym potem żałować. Nie w sensie, że to mogłoby być nieszczere, tylko że raptowne. Najprościej mówiąc confused, albo coś w tym rodzaju.

....................................................................

I już jest prawie 9, sześć godzin minęło. No, teraz wypada zjeść jakieś śniadanko, zrobić zadania dla pani B., przygotować speecha (tak, w końcu dziś nadszedł ten  dzień – sama się zgłosiłam), wysuszyć głowę i można iść.

A dziś rano czekała na mnie niespodzianka. S. napisał mi e-maila, z komórki. Niech Dido jeszcze trochę mnie pokołysze, a potem zaraz wracam do świata...

“(…)And you probably don't want to hear tomorrow's another day Well I promise you you'll see the sun again And you're asking me why pain's the only way to happiness And I promise you you'll see the sun again And I promise you you'll see the sun again
And I promise you you'll see the sun again And I promise you you'll see the sun again
I promise you you'll see the sun again(…)” [Dido – “See the sun”]

alexbluessy : :