Archiwum 03 lipca 2004


lip 03 2004 Dwa razy pod obojczyk...
Komentarze: 0

To takie proste. Dwa razy pod obojczyk, dwa razy w kierunku rozmówcy.

Kocham cię...

Te dwa słowa chcą, czuję, że chcą, być powiedziane głośno. Nie, one chcą być wykrzyczane. Już nie mam siły, za bardzo, za mocno tęsknię. Każdego dnia bardziej tęsknię, mocniej kocham, bardziej potrzebuję. Jednocześnie każdy dzień przybliża mnie do Tego Dnia. Wtedy znowu będzie CIEPŁO. Wiecie? Każdego dnia przekonuję się o prawdziwości wyczytanych jakiś czas temu słów, że „tęsknić i czekać to prawie to samo, pod warunkiem, że tęskniąc się czeka, a czekając tęskni”. Hm, ja nigdy nie myślałam, że możliwe jest „robienie”/czucie obu tych „rzeczy” jednocześnie. A jednak można. I ja czekam. I tęsknię, a tęsknota każdego dnia boli mocniej, mimo, że paradoksalnie każdego dnia jest bliżej do końca.

Osłabienie, zmęczenie i tym podobne dają o sobie znać w krwotokach z nosa, ustawicznej senności, braku apetytu. Wyglądam jak postępująca anoreksja, ale nie mogę się przemóc i zacząć normalnie jeść. Chyba muszę przeczekać aż stres ostatnich tygodni ze mnie zejdzie. Wtedy zacznę robić coś dla siebie. Po całym roku ciężkiej nauki, użerania się z cudzymi dziećmi, w całym tym pędzie trochę zapomniałam o sobie. Dlatego od kiedy zostanę wreszcie sama (czekam aż współlokatorzy wyjadą na wakacje) zacznę celebrować poranki i wieczory. Rano kawa, zaległe filmy i książki, a wieczorem wylegiwanie się w pachnącej pianie. Ale wcześniej dla relaksu posprzątam całe mieszkanie. Tylko niech już zostanę sama. Nie mogę zapomnieć o generalnym posprzątaniu balkonu bo: „(...)siądziemy sobie na czyściutkich krzesełkach popijając piwko albo winko i zjemy twoją pyszną szarlotkę(...)”. Oj Eśku Kochany ja Ci upiekę najpyszniejszą szarlotkę, jaką potrafię upiec, tylko już wracaj.

Hm, jednak źle dedukowałam. Esio raczej nie zapuka w najbliższych dniach do moich drzwi. Muszę swoje jeszcze odczekać, wycierpieć, ale warto. Chcę tego, zamykam oczy i widzę. Widzę to, co było i to co, mam nadzieję, będzie. Czuję go, tak bardzo blisko. I jest tak Dobrze, tak Ciepło...

A na razie co mogę zrobić??? Zapalić świeczkę, włączyć Erosa Ramazzottiego i popijając czerwoną herbatę zamyślić się. Na razie tylko tyle, ale już niedługo, wiem że już niedługo, będę siedzieć na balkonie, albo w ciszy mojego pokoju, popijać czerwone wino i patrzeć w oczy Esia. Jeszcze tylko trochę. Wytrzymam.

Dwa razy pod obojczyk. Dwa razy w kierunku rozmówcy. To takie proste.

Tylko niech mi ktoś powie, czy z miłości można się wściekać??? Czy można czuć aż taką bezsilność, że to aż boli, że coś wyzwala w człowieku wściekłość??? Bo ja chyba coś takiego czuję. Najpierw potworny ból, żal i gniew, że rozmowa on-line nie trwała dłużej, że coś z smsem „nie tak”, że sygnał wysłany o północy mojego czasu, wściekam się, pod nosem mamroczę jakieś „dziwactwa”, a zaraz potem zalewa mnie fala Czułości i Ciepła dla Tego Człowieka. Dla Esia... Dla Mojego Kochanego Esia.

Dwa razy pod obojczyk. Dwa razy w kierunku rozmówcy. To takie proste.

Wczoraj zadzwoniła moja babcia, matka mojej matki. Powiedziała, że mam się absolutnie nie martwić bo nie jestem głupia, nie jestem sama i że wszystko dobrze się ułoży. I że studia skończę, już oni się o to postarają. Ale nie za bardzo zrozumiałam kto, dziadkowie czy rodzice??? Zresztą teraz to nie ważne na razie. Ja już mam plan jak zrobić żeby wyszło na moje i żeby było dobrze. Nawet nieźle mi wyszło, tyle, że jak przyjdzie co do czego to nie będzie tak bardzo różowo i trzeba będzie myśleć na nowo. Tyle, że ja już wiem, że mam przy sobie ludzi, którzy nie darzą mi zginąć bo przecież kocha się nie za coś, ale pomimo wszystko. I oni chyba nie pozwolą mi się poddać. No i mam jeszcze swojego Anioła oczywiście. Babcia powiedziała mi też, że muszę teraz potęsknić żeby potem mogło być jeszcze lepiej i żebym mogła być szczęśliwa jeszcze bardziej. Hm, a ja jej nie doceniałam. Po naszej kilkunastominutowej (nie pamiętam kiedy ostatnio tyle czasu z nią rozmawiałam przez telefon) rozmowie popłakałam się w poduszkę, ale już spokojniejsza zasnęłam, a dzisiaj wstałam i pomyślałam, że nie będzie tak źle, a może nawet lepiej... I Esio... nie powiedział „bye” tylko „widzisz, mówiłem, że się ułoży i że będzie dobrze”. I dał buziaka, co prawda na razie wirtualnego, ale...

Wczoraj rano mój brat wyjechał do Londynu. Pewnie już jest na miejscu. Powiedziałam tacie, żeby mu przekazał, że może mi przywieźć jakiś fajny budzik z fajnym dzwonkiem. Moje dwa Obieżyświaty Kochane... No, tylko, że P. wróci za 2 tygodnie do Polski, a za jakieś 3 przyjedzie do mnie. I idziemy zabawić się, jak to on powiedział. Ja jestem na tak. Szkoda tylko, że Esia nie będzie... A może, kto wie... Aż boję się myśleć. Ale wiecie co??? Ja tych Moich Chłopaków nie rozumiem zupełnie. Pojechali do Londynu, a ani jeden, ani drugi nie ma ochoty zwiedzać. Ja to bym nic innego nie robiła tylko biegała po mieście. A tu słyszę tylko: „Nie żartuj. Jakie zwiedzanie? Nie przesadzaj Misia.”; albo: „Siostra czy ty myślisz, że ja nie mam tam co robić?”. Dziwne... Ja to sobie zwiedzę Londyn, jak kupię przewodnik i go przeczytam. Na nic innego na razie się nie zanosi. Chociaż tata mówił, że P. z kolegą będą mieszkać u jakichś Polaków, pokój będą mieć śmiesznie tani i mają się dowiedzieć czy ewentualnie nie mogłabym przylecieć. Jak znam życie to nawet jakbym mogła to nic z tego nie wyjdzie bo zaraz tysiące rzeczy mi w wycieczce przeszkodzi. 

Dwa razy pod obojczyk. Dwa razy w kierunku rozmówcy. To takie proste.

I znowu zaczęłam się bać. Jak to będzie kiedy on już wróci. Jak to będzie na dworcu, jak będzie kiedy już zostaniemy sami... Ja wiem, że nikt nie jest w stanie tego przewidzieć, ale ja się boję. Już teraz się boję. Wiem, że serce powie mi co mam robić, boję się co jeśli odległość tak wpływa na niego i na mnie. Co jeśli nam się teraz wydaje, że coś jest, a potem okaże się coś zupełnie innego. Tylko, że ja z każdym dniem bardziej go czuję...

Dwa razy pod obojczyk. Dwa razy w kierunku rozmówcy. To takie proste.

 

 

 

 

alexbluessy : :