Archiwum 11 lipca 2004


lip 11 2004 Ten uśmiech.
Komentarze: 1

Ten uśmiech Eśka, który widzę zaraz po przebudzeniu, przed zaśnięciem, w ciągu dnia, kiedy czytam, uświadomił mi, że muszę wykrzesać w sobie Siłę i powalczyć. Zrobić to dla siebie, dla niego, dla nas.

Byłam dzisiaj w kościele. Miałam iść rano, ale nie mogłam wstać z łóżka, dlatego poszłam wieczorem. Hm, nie bardzo mogłam się skupić na tym, co się dzieje dookoła. Ale On  chyba wiedział, o co Go prosiłam, mimo, że prawdopodobnie znowu nie umiałam ubrać tego w słowa. I co więcej, rozkleiłam się wzbudzając zainteresowanie księdza. Być może byłam blada... Zresztą prawdę mówiąc nie zdziwiłabym się gdyby tak było. Po wczorajszej „akcji” miałam ochotę tylko spać, czułam się potwornie zmęczona. A dzisiaj??? Dzisiaj nie miałam siły wstać, jedyne na co się zdobyłam to było pościelenie łóżka i zamienienie piżamy na domowy strój. A zaraz potem pod koc. Żadnej muzyki, żadnego komputera, żadnych książek. Zasłonięte żaluzje i sen. I płacz. Przespałam prawie cały dzień, około 14 ze snu wyrwał mnie telefon. Mama. Jak to określiła „kontroluje czy jestem i co robię” (żartowała oczywiście). Jak jej powiedziałam, że spałam to mnie wyśmiała – bo jak można spać w drugiej po południu??? Chyba się mojej mamie nudziło w domu, że tak nagle zadzwoniła. A ja nawet nie miałam siły otwierać ust, podejrzewam, że gdyby zadzwonił Esio nakrzyczałabym na niego albo odburkiwała monosylabami.

A potem zaczęło padać. Dla mnie to był kolejny pretekst zasnąć. Ale po telefonie od mamy nie mogłam już zasnąć. Leżałam, patrzyłam tępo przed siebie, nawet nie pamiętam czy myślałam o czymś konkretnym. Leżałam przykryta kocem po sam nos, w mieszkaniu było całkiem cicho. Ł. gdzieś wyszedł, a wakacyjna współlokatorka wyjechała. Leżałam pod tym kocem i czułam się jak naćpana. Pomyślałam, że może właśnie tak czują się nałogowcy. Tyle, że moim narkotykiem jest Tęsknota, Czekanie, Płacz... A Sen??? Czym jest Sen??? To jakiś rodzaj detoksykacji.

Analizowałam swój stan, w którym się obecnie znajduję. Chyba nie mam innej rady jak zacisnąć pięści i wytrzymać jeszcze tych kilka tygodni. Jak ja bym chciała, żeby one się zamieniły w dni!!! W końcu nie wytrzymałam i przeczytałam to, co pisałam w dniu wyjazdu Eśka. Rozpłakałam się. Ale ja jestem głupia, przecież wczoraj w jego głosie czułam wyraźną troskę i dopytywanie czy na pewno u mnie wszystko w porządku. A gdybym powiedziała, że nie jest w porządku to co, wróciłby??? Nie wróciłby bo jak zdecydował się na wyjazd to swoje odsiedzieć tam musi. Może go ewentualnie trochę skrócić. Ale ja się boję o to spytać, może uciekam...

Kocham. Tyle wiem na pewno. Ale czy tak zachowuje się człowiek, który kocha??? (patrz wczorajsza notka). Dwa razy pod obojczyk. Dwa razy w kierunku rozmówcy. To takie proste. Kocham. Nie tylko za uśmiech. Za jego Wiarę. I jeszcze za coś... Zresztą przecież nie kocha się za coś, ale pomimo wszystko.

...przeczytałam notkę z Tamtego Dnia. Kiedy już płacz wywołany wspomnieniami zapewne przeszedł zastanowiłam się jaki będzie Dzień, Który się Przybliża z Każdą Godziną. Słońce wtedy na pewno będzie świeciło, a na pewno to moje wewnętrzne. A jeśli będzie padało... nic nie szkodzi, też dobrze. Bo najważniejsze, że Tego Dnia Właśnie Ten Autobus wjedzie na wrocławski Dworzec PKS. Słońce zaświeci... Boże, jak ja Tęsknię!!! Dobrze, że wróciłam do Mojego Czucia Majowego, to mi uświadomiło, że nie mogę się poddać, że Słońce zaświeci, że jeszcze będę się śmiała, a jeśli płakała to ze szczęścia. I tylko tyle. Znowu będę się karmiła, żyła i śniła Miłością. Na razie na powrót wpędzam się w stan anoreksji, ale wiem, że gdybym zwiększyła ilości jedzenie skończyłoby się to bulimią. Dlatego ograniczam się do kilku czereśni, jogurtu i soku z marchewki.

Kocham...

 

 

alexbluessy : :