Archiwum 15 lipca 2004


lip 15 2004 Wyjazdy i Powroty.
Komentarze: 0

Pomyliłam się. liczyłam na coś, co w zasadzie od początku było wiadome, że się nie stanie. Łudziłam się, że może jednak, że jest szansa. Wczoraj uwierzyłam, że wcześniejszy powrót Eśka jest możliwy. Może i jest tyle, że on nie wraca. Przyjeżdża dopiero za miesiąc albo za półtora. Kiedy mi to powiedział wyłączyłam się, nie byłam w stanie normalnie rozmawiać. Wciąż myślałam dlaczego byłam taka naiwna, że przez kilka godzin myślałam tylko o tym, że już niedługo. Gówno prawda!!! „Słowa są największym oszustwem na jakie nas faceci nabierają”. Hm, chociaż w tym przypadku wina leży po mojej stronie bo ja źle zinterpretowałam jego słowa. Wszystko przez to, że tak bardzo chcę żeby wrócił.

Nie chcę już tak. Nie wytrzymam. Znowu wbijam paznokcie w dłonie. Do bólu je zaciskam. Nie chcę już Czekać, nie chcę już Tęsknić. Nie dam rady.  Znowu mam ochotę wrzeszczeć, krzyczeć, tupać. Mam ochotę kląć i wyzywać. Eśka też. Od najgorszych.

Znowu zostałam sama. Właściwie to powinnam się przyzwyczaić, że w jakichś ważnych dla mnie momentach, albo kiedy mam gorsze dni potrzebuję mieć kogoś przy sobie. Nie mam, od dawna już nie. Czuję, że znowu wracam do punktu wyjścia. S. sprawił, że stałam się bardziej otwarta, że przestałam się chować. Pomógł mi, pokazał, ze nie jestem gorsza niż inni. Ale wracam do „mojego poprzedniego wcielenia”. Czuję, że znowu stałam się zamknięta, że zaczęłam się odgradzać. Bo wiecie co??? Czuję się tak, jakbym zaufała  i została zraniona. Zraniona przez Eśka, który wyjechał i zostawił mnie samą. Może ja mam być sama... Może już tak zostanie, że sama będę się mocować z życiem. Bo nikogo przy mnie nie będzie. Bo teraz znowu tak mało prawdopodobny wydaje mi się jego powrót. Wiem, że wróci, ale to taka odległa perspektywa. Qrwa mać!!!

W tej chwili nie wyobrażam sobie jak to będzie, kiedy on wróci. Nie będę umiała się otworzyć. Myślę, ze przez tą sytuację stałam się nie tylko zamknięta w sobie, nie tylko na powrót odgrodziłam się, ale też stałam się bardziej bezwzględna i samolubna. Nie jestem dumna z tego jaka się stałam. Dotarło dzisiaj do mnie, że muszę sobie radzić sama., że nie ma przy mnie nikogo. Nie wiem jak to będzie kiedy on wróci, wiem, że swoją postawą mogę wszystko zniszczyć. Wiem, ale nie potrafię inaczej. Już nie. A może to Esio swoim wyjazdem wszystko zniszczy, nie wiem... Qrwa mać!!!

Czuję się strasznie. Nie wiem co mam ze sobą zrobić. Nie wiem, nie wiem, nie wiem. Znowu nie wiem. Nie wiem, a jednak czuję, że potrzebuje Eśka, że kocham, i qrwa mać, że będę czekać. W co ja się wpakowałam, po co mi to... A może ja to mam w genach??? Mój ojciec przecież też wyjeżdżał na zagraniczne uniwersytety do pracy. na rok, na kilka miesięcy, na kilka tygodni. Rozchwytywali go. A ja zostawałam z mamą i bratem. A może to mama zostawała ze mną i z P.??? Ona miała przynajmniej nas, nie była sama w swojej tęsknocie i czekaniu. Kiedy wracał tata, dom odżywał. Pamiętam, że nigdy nie chciał żebyśmy go odprowadzali do autobusu, albo samolotu, nie chciał też żebyśmy po niego wychodzili na dworzec czy lotnisko. Mama się trzymała, P., choć mały, też, tylko ja zawsze przy pożegnaniu płakałam. Szczególnie w pamięci zapadł mi jeden taty wyjazd. Jechał chyba wtedy z wykładami na kilka miesięcy do Leuven w Belgii. Miałam wtedy 8 lat. Była niedziela, tego dnia po południu tata wyjeżdżał. Następnego dnia ja szłam do szpitala na operację. Mama chciała pożegnać i mnie i tatę, zrobiła pyszny obiad – bitki wołowe, ziemniaczki, sałata, ciasto.  Wtedy nie wiele do mnie docierało z tego, co się działo dookoła. Po głowie tłukła się tylko jedna myśl „to już jutro”. Tata miał łzy w oczach, widziałam je kiedy na mnie patrzył. Po kilku miesiącach wrócił. Minęło kilka lat i znowu wyjechał, tym razem prawie na rok. Przyjeżdżał tylko na święta. Ia tak było bardzo często podczas jego pracy we Wrocławiu. Instytut ciągle go gdzieś wysyłał. Belgia, Włochy, Nowy Meksyk, Szkocja, Anglia. On jechał, my zostawaliśmy. Ciężko było jemu, ciężko było mamie, która musiała się trzymać ze względu na mnie i brata. Kiedy tata wracał po długiej nieobecności dom odżywał, ale przez jakiś czas obca mi była jego namacalna obecność...

Wiem co znaczy, kiedy ktoś bliski wyjeżdża na długo. Wiem, jak to jest po jego powrocie. Już to przerabiałam nie raz i to nie jest nic przyjemnego. Kochasz tą osobę, jest ci bliska, ale ciężko ci wykonać jakiś cieplejszy gest, zbliżyć się. jakbyś się bał, że to tylko cień tej osoby, albo jeszcze gorzej – że to ktoś obcy. Nie chcę tego przerabiać po raz kolejny, boję się tej lekcji. Bo nie wiem jak się zachowam, i nie mówcie, że serce mi powie i tak dalej.

Codzienne zastanawiam się jak to będzie. Odpycham od siebie złe myśli. Ale już nie mam siły z tym walczyć.

 

alexbluessy : :