Archiwum 21 listopada 2004


lis 21 2004 Kruszec.
Komentarze: 2

A więc postanowione. Sylwestra spędzę gdzieś w okolicy Głuchołaz ucząc się jeździć  na nartach. Nie zostałam zmuszona do tego wyjazdu, choć pierwotnie tak się czułam, dostałam wolną rękę w podjęciu decyzji. Chce jechać, potrzebuję jechać, muszę odpocząć od miejskiego zgiełku i huku mojego wnętrza. Choć na te trzy dni zapomnieć, że są problemy.

Nie mam własnego sprzętu z wyjątkiem jako takiego kombinezonu. Narty i buty będę miała pożyczone od znajomych Eśka. I jego będę miała przy sobie. Cały czas... Jego ciepło, czułość w oczach i dotyku. Już się nie mogę doczekać tego wyjazdu. Tylko żeby ktoś wiedział do jakiej miejscowości mamy jechać byłoby super. Bo na razie nie wiemy nic poza tym, że jedzie 10 osób, że za noclegi zapłacimy po 120 złotych, że domki są typu góralskiego – ogrzewane, z kuchnią i łazienką, trzy pokoje są 2-oosbowe, a jeden 4-osobowy. O bal czy coś w jego rodzaju musimy się sami zatroszczyć. Będzie dobrze...

... Esio kupił samochód. Używanego forda fiestę z kilkunastoletnim stażem, ale doskonale się prezentuje. Szczególnie z nowymi kołpakami, rura wydechową i odświeżaczem powietrza w środku. Czyli, że teraz powinnam mu chyba sprezentować na Gwiazdkę jakiś samochodowy gadżet, tylko nie wiem jaki za bardzo. Myślałam o odkurzaczu samochodowym, albo takim fajnym piesku, który kiwa głową w takt muzyki. Muszę pomyśleć, a może Wy macie jakieś sugestie, hm??? Bo on się tak cieszy tym autkiem, że aż miło popatrzeć, aż mu się oczy świecą. I nazywa je swoim porsche. To może kupić mu jakieś naklejki, żeby rzeczywiście było porsche, choć wątpię by z nich skorzystał. Trzeba będzie zmienić kierunek poszukiwań. Bo najlepiej żeby to było w rozsądnej cenie, żeby mu przypominało od kogo to dostał (czyli mnie) i nie może to być nic w rodzaju maskotki do powieszenia przy lusterku – nie przejdzie, już podpytywałam. Pomóżcie, pliz!!!

... i teraz Esio będzie po mnie na uczelnie podjeżdżał swoim ślicznym, czerwonym autkiem, a ja będę się cieszyć bo nie będę się tłuc zapchanymi tramwajami, a w domku cieplutkim będziemy dwa razy szybciej. Kupił je w czwartek, a wczoraj przewiózł mnie nim aż na stację Shella. Gdybym poszła tam pieszo to w obie strony obróciłabym szybciej niż samochodem, ale Esio chciał się pochwalić, tak bardzo cię cieszy, że nie mogłam mu odmówić. On żyje tym samochodem, tylko żeby nie przestał żyć mną... Hm, choć to raczej nie grozi. zwłaszcza, jak mnie wczoraj przywitał. Czekałam na niego z ciepłym obiadem bo wiedziałam, że przyjdzie głodny i zmęczony po całym dniu na uczelni, a przyjemniej będzie nam zjeść razem. A potem...

Potem nazwał mnie swoim złotem. I zapytał czy już mi mówił, że cieszy się, że mnie widzi. I powiedział, że tak mu dobrze bo ciepły obiad i ukochana czeka w domku... Domek to będzie jak się wprowadzi, a na razie o tym milczy. A ja też nie zaczynam tematu, choć w końcu chyba go poruszę. Ale wracając do meritum, platynką jeszcze nie jestem. Na razie złotem, tamta jest od złota droższa i chyba będę musiała poczekać żeby na awans zasłużyć. Jak myślicie, co mogę zrobić żeby zostać „platynką”???

Tak mi z nim dobrze. Miałam go wczoraj wieczorem, miałam w miarę spokojny sen bo Esio się trochę wiercił. Dziś też go miałam, pojechałam do niego na obiad. I jak najedzeni leżeliśmy przy sobie blisko to Moje Kochanie zasnął. Taka czułość mnie ogarnęła, kiedy mogłam leżeć przy nim, gładzić go po włosach i twarzy, patrzeć jak śpi...

Ja po prostu UWIELBIAM patrzeć jak on śpi. Jakiś spokój mnie wtedy ogarnia.

Zanim odwiózł mnie do domu wyszliśmy z jego siostrą do osiedlowej knajpki, wypiliśmy po soczku i już mieliśmy jechać, kiedy zadzwonił Esia telefon. To był jego kolega, bliski przyjaciel, z którym razem do Anglii jechali – G. I tenże kolega razem z Esiem pojechał mnie odwieźć, trochę się wkurzyłam, nie wiem jak Esio, ale ton jego komentarza był znaczący. Nie miałam nic przeciwko towarzystwu G., gdyby został w aucie kiedy już podjechaliśmy na moje osiedle. Ale on pod bramę poszedł razem ze mną i z Eśkiem... Wrrr... A ja Esiowi chciałam powiedzieć, że kocham go. A tak mogłam tylko napisać sms-a „Wiesz, cieszę się, że mnie tamtego dnia znalazłeś. Do wtorku. Będę na ciebie czekała. Buziaki mocne.”. Chyba zrozumie, prawda??? A powiem mu we wtorek.

Tymczasem jestem już trochę zmęczona. Co ja gadam, jakie trochę??? Potwornie jestem zmęczona. Śmierdzę papierosami i jest mi nie dobrze. Coś chyba zjeść musieliśmy bo Esio też mówił, że nie wyraźnie się czuję. W środę mam sprawdzian u doktor Z., we wtorek pierwsze zajęcia z fonetyki w nowej grupie i z nowym facetem i kartkówkę z łaciny, na którą tradycyjnie nic nie umiem, a do napisania jeszcze dwie zaległe – tą do poprawienia i tą, na którą nie poszłam. Eh... A jutro jeszcze muszę iść na konsultację do innego Pana Doktora, i w końcu odebrać wyniki od mojego prowadzącego. I receptę wziąć na Witaminki, tak na wszelki wypadek. A poza tym to chyba wszystko w porządku, tak myślę. Choć czasem boję się tak myśleć.

A na koniec to Wam powiem, że Esio mnie dziś bardzo zaskoczył. Aż się zdziwiłam i nie jest to objaw mojej próżności, mam nadzieję że nie jest. Okazało się, że wczoraj o mnie Esio mówił na jakimś seminarium przed setką osób. Bo każdy miał wyjść na środek, przedstawić się i coś o sobie powiedzieć. I Mój Mężczyzna poszedł jako pierwszy, powiedział o swoich planach zawodowych, o tym co chce po studiach robić, jak się realizować. A prowadzący zapytał się go o marzenia. Esio mówi, że powiedział, ze rodzina to dopiero za 2 – 3 lata, że póki co skupia się na pracy. To tamten pyta się o dziewczynę, a Esiek odpowiada mu tak: „już mam. Młodą, śliczną i mądrą”. To tamten mu życzył powodzenia. I jak tu Esia nie kochać, co???

 

„Bo ja się tak boję, że coś się stanie i ja się obudzę, i dowiem się, że ten sen miał ktoś zupełnie inny. Myślisz, że wszyscy w takim stanie się ciągle boją? Tego, że wieczność może skończyć się pojutrze, po Teleexpresie albo nawet jutro rano?”

 

Głupia babo, przestań się bać!!!

alexbluessy : :