Archiwum 16 marca 2007


mar 16 2007 Łykend...
Komentarze: 4

... najgorsze jest to, że się nic totalnie nie dzieje. Taki biurowy spokój i cisza... Tylko, że ja się męczę jak nie mam nic do roboty. Na siłę sobie wynajduję wszelakie zajęcia żeby tylko dobić do 16. Chyba, że wyrwę się wcześniej... Zwłaszcza, że Esio-Narzeczony dziś gotuje... Mniam. Pewnie znowu się szykuje jakaś pyszna niespodzianka. Powinnam też pójść do znajomej - zapraszała na kolację z okazji przyjazdu jej amerykańskiego chłopaka. Esio jedzie na noc do pracy bo firma wykończeniowa coś ma działać i ktoś musi ich nadzorować. Więc będę musiała iść sama, a potem sama wracać do domu, bo reszta znajomych będzie jechać w zupełnie przeciwną stronę...

... przejrzałam już allegro, setki razy przejrzałam oferty pracy, sprawdziłam pocztę. Jeszcze ten wniosek... Ale wena mnie opuściła, muza odeszła.

W dodatku coś zaczęło pylić bo od rana mam nieznośny ból głowy. Olszyna chyba.

Chyba jednak zerwę się wcześniej. Poczekam jeszcze ze 40 minut, nie podejrzewam, żeby coś się zadziało pod moją nieobecność. E. już nawet maili nie pisze, już nawet zaczynam się niepokoić trochę... Cóż, w poniedziałek pogadam o niej  z szefową, może ona coś poradzi...

Witaj łykendzie!

alexbluessy : :