Archiwum 18 listopada 2004


lis 18 2004 Jaskółka.
Komentarze: 5

Tak, jak jedna jaskółka nie czyni wiosny, tak nie umiem teraz powiedzieć czy z tej notki wyniknie dalsze moje pisanie. Mam nastrój na wygadanie się, muszę, dużo we mnie siedzi.

Wróciłam z zajęć i jakoś mi się dziwnie zrobiło. No, żeby być szczerym to dziwnie mi jest od rana tyle, że wcześniej to jakoś mniej do mnie docierało. Bo jak Esio wychodzi ode mnie o 7:30 rano to dopada mnie coś w rodzaju nostalgicznej tęsknoty i chciejstwa, żeby wrócił. Nie koniecznie w tej samej chwili, ale wieczorem, po południu, tylko niech wróci. Przyznajmy otwarcie: jestem uzależnioną kobietą. Najcieplej i najbezpieczniej mi jest kiedy wiem, że on jest blisko. Bo kiedy go nie ma to momentami czuję się tak, jak wtedy, kiedy był w Londynie. A przecież mam go prawie na wyciągnięcie ręki, po drugiej stronie miasta zaledwie. To czemu chce mi się płakać??? Bo tak bardzo chcę się przytulić... Poczuć ciepło, wypłakać z siebie cały zgiełk dnia. A tylko mój komputer chce mnie słuchać. E. pracuje i nie mamy jak się spotkać, a przyznam, że chyba z nią chciałabym najbardziej pogadać. P. znowu puszcza sygnały, poza tym nie dając żadnego znaku. Muszę wygospodarować czas i jakoś z E. się umówić nawet na krótki spacer.

Esio...

Mam trochę wina w lodówce, mogłabym je wypić w blasku świec, przy muzyce, w rytmach wspomnień. Ale poczekam z tym na Mojego Mężczyznę. Na samą myśl przez ciało przebiegają mi kosmatki. Szczególnie na wspomnienie ostatnich dni (ich końcówek głównie)...

A poza tym to kocham kiedy coś jest ustalane beze mnie, a mnie dotyczy bezpośrednio. Bo oto od 7:30 rano Esiek nie dawał znaku życia, a tu nagle chwilę temu dostaję krótką wiadomość tekstową, że Sylwestra spędzimy w Głuchołazach bo „mamy” 10-osobowy domek. Do niedzieli trzeba zapłacić zaliczkę, ale to mi jeszcze powie ile dokładnie i wyraził wspaniałomyślnie nadzieję, że mi „odgórne” ustalenia odpowiadają. Zaraz odpisałam, że kocham wręcz jak ktoś za mnie ustala sprawy, szczególnie takie, gdzie w grę wchodzą pieniądze. I się dowiedziałam, że 160 złotych zapłacę za same noclegi. Na cholerę mi taki wyjazd, do tego żarcie, jakaś impreza bo głupi ten, który myśli, że Nowy Rok będę witać siedząc w 10-osobowym domku i pijąc. Niech sobie jadą na te swoje narty jeśli chcą, ja nie jeżdżę to na stokach mi specjalnie nie zależy. Bo mieliśmy imprezę w fajnym ośrodku razem z noclegami, bez żarcia ale przynajmniej bal był cenie (trzeba było zrezygnować bo stoki za daleko, wrrr...), a tu nic. Samo spanie. A ja się pytam czy ja jadę żeby się bawić czy żeby spać??? Bo wydaje mi się, że jeśli za nocleg mam wybulić 40 złotych to grzech będzie z łóżka wychodzić. Normalnie mnie coś trzepie... Ja zostanę w takim razie we Wrocławiu. Otworzę butelkę wina, popiję butelką szampana i zapiję butelką wódki. Też będę miała picie w pokoju, a o ile tańsze, prawda???

I jak odpisałam, że chciałabym wiedzieć za co płacę itd. to Esio zadzwonił do mnie, ale pech chciał, że wyłączył mi się telefon (ostatnio tak się dziwnie i wkurzająco dla mnie dzieje i nie wiem czy to wina sieci czy czego...), nagrał mi się na pocztę i stwierdził, że specjalnie nie odbieram. Akurat specjalnie... A w tle jakaś muzyka leciała to pożyczyłam fajnej imprezy, szkoda  ze nikt mi nie powiedział, ze coś się odbywa. Nie, wróć. Inaczej. Nie chodzi mi o to, ze sobie wyszedł gdzieś, po prostu jak dzwoni to mógłby dzwonić z jakiegoś cichszego miejsca, niechby nawet do toalety wyszedł. Ale nie, bo po co, nie??? Noc to ja dziś mam z głowy, mówię Wam.

... będę z nim musiała poważnie pogadać. O sylwestrowym wyjeździe, i o tym jak się czuję kiedy on rano ode mnie wychodzi. Może za często u mnie nocuje??? Czasem mam wrażenie jakby do hotelu przychodził – najeść się, przespać, „pobawić z panienką” i iść rano sobie. Mówię hotel, żeby nie powiedzieć gorzej. Czyli widzicie, że ten nieskalany Esio ma też rysy. Faceci... a my kobiety się dla nich poświęcamy. Gotujemy, prasujemy, sprzątamy, chcemy im się podobać, a oni tego nie widzą. No, nie do końca – Esio jeszcze zauważa, przynajmniej ten ostatni punkt.

... rany, ale jestem wkurzona. Aż się wszystko gotuje w moim środku i paruje. Nos znowu miał rację... Cholera jasna!!! Nie dość, że chłopaki robią mi syf w mieszkaniu bo nie poczuwają się do obowiązku sprzątania. Pewnie, bo po co skoro to nie ich, prawda??? Ale do kurwy nędzy moje i ja żądam żeby czysto było. Jutro sobie z nimi porozmawiam, dziś lepiej nie bo mam taki wojowniczy nastrój, ze jeszcze bym ich pobiła. I, o dziwo, nie mam PMS-a.

... a mąż już dzwonić nie próbuje. No jasne, ma rację, przecież wszystko ustalone i postanowione, że jedziemy tylko kasę trzeba mieć. On sobie siedzi za biurkiem i w miesiąc zarabia tyle, ile moja Mama po 20-tu latach pracy, wrrr... Ma pieniądze, to niech ma. Ja nie mam i jakoś żyję jak widać. Mam siłę by walczyć i tańczyć. Pieniądze szczęścia nie dają, nie muszę ich mieć dużo żeby się cieszyć życiem. Poza tym ich nigdy nie ma, kiedy są potrzebne, a jednocześnie zawsze kasa daje się jakoś skombinować. Nad tym Sylwestrem to muszę pomyśleć...

Bo rozdarta jestem, jak ta sosna u Żeromskiego.

I tylko zastanawiam się dlaczego jedyną rzeczą na jaką mam teraz ochotę to przytulić się do ciepłych pleców Eśka i zasnąć...

alexbluessy : :
lis 18 2004 Może.
Komentarze: 4

Może...

Może nie jestem konsekwentna??? Nie jestem – mogę to stwierdzić z pełną świadomością i stanowczością.

Może jestem uległa??? Jestem – to też mogę z pełną świadomością umysłu potwierdzić.

Może poddaję się wpływom ludzi, ich sugestiom, opiniom??? Poddaję – w innym wypadku tej notki by tutaj nie było.

Bo Wasze komentarze, a także słowa nie czytającego Bloga Eśka doprowadziły mnie do napisania tego, co poniżej.

Nie liczyłam na nic, beznamiętnie napisałam i wkleiłam tamtą notkę – nie usunę jej, niech zostanie. Napisałam, wkleiłam, wyłączyłam komputer i poszłam spać. Dopiero następnego dnia wieczorem uruchomiłam Outlook’a i zrobiło mi się przykro... Szczególnie przy słowach Szukającej Prawdy, że „życie mnie przytuli, zachlipałam. Esio spojrzał i zapytał czemu właściwie zakończyłam pisanie. Odpowiedziałam, że już nie chcę chyba dłużej się uzewnętrzniać. On popatrzył i powiedział, że przecież jakoś się przez to pisanie moje realizowałam, że nie powinnam tak tego zostawiać i on mojej decyzji nie rozumie. I to powiedział on, który nie przeczytał ani pół notki. Tylko hasło trochę ze względu na niego założyłam, gdyby przyszło mu do głowy... W co wątpię szczerze, ale przezorny zawsze ubezpieczony. Bo już wie na jakim serwisie mam ten swój internetowy zeszyt spod sprężyn. Pozbawił mnie złudzeń, że życie Czytających jest podporządkowane notkom na moim Blogu, że Czytający nie siedzą 24h i nie czekają na nowe notki. Tylko ja nigdy takich złudzeń nie miałam, wręcz przeciwnie.

Zastanawiam się jak tu teraz będzie. Muszę się przyznać, że przez chwilę chciałam skasować Bloga, albo oddać go komuś innemu do dalszego prowadzenia. Na końcu zdecydowałam się na przerwę trwającą może do Nowego Roku, może dłużej, a może krócej. Skończyło się na trzydniowej przerwie, która nie wynikała z tego, że byłam na głodzie i musiałam wkleić coś – cokolwiek. Absolutnie nie. Otwarty słoik nutelli stojący przede mną tez za bardzo nie zaważył. A może to z niewyspania (koncert w Gumowej Róży, wcześniej męczące zajęcia, a potem spacer i trochę wąskie łóżko) nie wiem co robię...

... myślę co tu teraz będzie. Nie chciałabym się powstrzymywać przed pisaniem bo to byłoby tak, jakbym coś ukrywała. A przecież pamiętniki są po to żeby wypłakać cały żal, cały smutek, całą radość z miłością, wszystkie emocje żeby z siebie wyrzucić. I bolączki świata. Muszę się zastanowić...

A może...

 

alexbluessy : :