Archiwum luty 2004, strona 5


lut 06 2004 w szarości dni tonę wciąż........
Komentarze: 2

Dzień Dobry Aniele!!!  Nie patrz tak na mnie. Wiem, że jest prawie 11. Pospałam sobie dzisiaj... Dawno mi się już to nie zdarzyło – takie długie spanie. Wiesz co Ci powiem??? Wczorajszy wieczór udał się... Zaczytałam się w „Polce”. Prawie całą połknęłam. Chyba zacznę czytać Gretkowską... Przecież nawet Czesław Miłosz uznał ją za bardzo zdolną i ciekawą pisarkę. Choć czasem prowokacyjną i dosłowną. Ale przez to AUTENTYCZNĄ. Nie pamiętam co mi się śniło. Przed 5 to jakiś las, jakieś domy, jacyś ludzie. Chyba narzeczeni i ona go zostawiła. Bo on to chyba zły był człowiek.... O 5 się obudziłam i nie było mowy o dalszym spaniu. Do prawie 7 czytałam „Polkę”. Jeszcze trochę zostało mi do końca. Ale przecież dzień się dopiero zaczął. Po 7 zasnęłam i spałam do sporo po 10.

Nie patrz na mnie w ten sposób. Wiesz, że tego nie lubię. A jeszcze ten głupi ząb mi dokucza. Do dentysty mogę iść dopiero w poniedziałek, za późno wstałam i nie mam szans na rejestrację. Postaram się wytrzymać. A dziś muszę jeszcze jechać do Galerii po zdjęcia. A Ty jeszcze nie słyszałeś nowiny, Eljot!!!! Mój brat ma grać koncert we Wrocławiu. W Columbusie. Kilka dni temu grali w B-stoku i jakiś facet ufundował im firmowe ciuchy. Powiedział, że mają je na własność, a jak będą się podobać (oni jako zespół) to co jakiś czas będą coś dostawać. Mają szansę na stały sponsoring i koncerty w całej Polsce. Ale jestem z niego dumna!!!! Mój Brat. Mój mały brat.... Eh!

Aniele Mój musisz mi jeszcze powtarzać wszystko po kilka razy bo jeszcze śpię. Nie dziw mi się. Wyjrzyj za okno. Do snu „śpiewał” mi deszcz, ten sam deszcz mnie obudził. Leżałam sobie i patrzyłam jak niebo zmienia swoje kolory. To niesamowite. W ciągu zaledwie kilku minut przeszło od pięknego granatu do obrzydliwej szarości, żeby w końcu stać się niemalże przezroczyste. Bardzo lubię tak sobie leżeć rano i nasłuchiwać. Gwizdów pociągów, stukotów tramwajów... Miasto budzi się ze snu... No, zaczął się kolejny szary dzień. Ale czuję, że jego koniec będzie kolorowy... Aniele nie baw się komputerem – nie chcę mieć znowu hodowli robali. Ty ich nie sprowadzasz??? Wiem, one się same się sprowadzają. A wiesz, że ja sobie tego gada co to zadomowił się w sercu mojego komputera, wyobraziłam??? Chcesz wiedzieć jak??? To znaczy może nie do końca jego tylko bezsilnego Nortona, który sobie nie mógł z nim poradzić. Wśród ikonek gg jest taka mała, zielona buźka. Pociera rączkami oczy i płacze. Tak sobie właśnie wyobrażam biednego Nortona. Ciekawa wizja, prawda??? Czasem mnie takie nachodzą. Dziwne i o dziwnych porach. Już jakiś czas temu „miałam wizję” grzybków halucynków. Nie przerażaj się!!! Nie brałam ani nie zamierzam brać kiedykolwiek i jakichkolwiek dragów. A te grzybki to fajnie wyglądały. Były malutkie, brązowe, jednociałowe (kapelusz zrośnięty z tułowiem), miały cieniutkie rączki i takież same nóżki. Trzymały się pod ręce i śpiewały: „my jesteśmy grzybki halucynki”. Dziś na przykład kiedy się o tej 5 obudziłam to też doznałam dziwnego olśnienia. Mama wczoraj mnie pytała co ma zrobić bo nagle zaczęło jej pisać wielkimi literami. To oczywiste, że ma odcisnąć Caps Lock. A ja wczoraj powiedziałam jej, że to o CTRL chodzi. Ale myślę, że prze to, że takich spraw nie załatwia się telefonicznie można mi tą pomyłkę wybaczyć.

....................................................

Boli mnie ten ząb, Eljot. To chyba nie na zmianę pogody... Byle do poniedziałku... Zmęczona jestem. Zaraz idę się położyć na chwilkę. Nie, nie uciekam w sen. Po prostu chce mi się spać. Jakaś chora i zmęczona się czuję. Nie dość, że ząb doskwiera to jeszcze Ł. mnie wkurzył. Wiesz dobrze czym. Jak mnie nie było to się doczepił do mojego komputera. Wracam, a Ł. siedzi przy moim komputerze i coś nagrywa. Myślałam, że może coś z Sieci ściąga, bo on jest na razie od Internetu odcięty. Ale jak się potem okazało on sobie bez pytania moją muzykę nagrywał!!!! Wkurzyłam się bo to MOJE piosenki!!! DLA MNIE WYSŁANE!!!!! A on sobie tak po prostu... Wrrrrrrr........ Chociaż i tak mu nie wiele to dało bo to, naprawdę moje (dla mnie) to niecałe mi się zapisało na dysku. Ma za swoje. Jakby ładnie zapytał i poprosił to może bym mu pozwoliła to i owo nagrać. Wrrrrr.........A może to Ł. mi tyle tych robali napuścił....

Ale musisz przyznać Aniele, że obiadek to pyszny wyszedł. Fakt, że przez ten niedobry ząb nie bardzo miałam ochotę jeść, ale... PYSZNE było!!!!! Nie ma to jak skromność, prawda??? Ryż z kurczakiem, sosem chińskim i kukurydzą. Tylko ten ryż to mógłby być jaśminowy – taki, jak lubię najbardziej. Nie pomyślałam, ale już taka głodna wróciłam, że chciałam jak najszybciej coś zjeść. Strasznie nie chciało mi się iść. Ale musiałam w końcu wybrać się do biblioteki bo przecież niedługo z K. – synem B. Zaczynam angielski i muszę się zorientować co piszczy na takim poziomie podstawowym. Ale nawet ciekawe książeczki wypożyczyłam. Myślę, że mały nie powinien się nudzić. O!! Widzę, że się już do zdjęć dorwałeś. A nie mówiłam??? Pierwszy musisz obejrzeć..........

..................................................

Tak się zastanawiam.  Po co ja piszę tego bloga??? Dla kogo piszę??? Dla siebie.......??? Co on mi daje??? Przecież to, że napiszę co mnie boli, co bym chciała niczego nie zmieni. Wszystko nadal będzie takie samo... Nadal będę czuć pustkę...

.......................................................

 

 

 

 

 

alexbluessy : :
lut 05 2004 sama, sama, sama...
Komentarze: 2

Cześć Eljot!!! Już 9... Siadaj,  zaraz dojdę do siebie. Jeszcze się nie obudziłam. Ale myślę, że kawa i ten potworny smród farby na klatce schodowej skutecznie mnie doprowadzą do stanu używalności. To znaczy kawa na pewno, co do skuteczności tego drugiego to obawiam się, że skutek może być dokładnie odwrotny.

Wyspałeś się??? To dobrze. Ja też. Co prawda obudziłam się z jakimś dziwnym uczuciem o 5 rano i już nie mogłam zasnąć. Poleżałam więc do 6., potem włączyłam radio. Anna Jantar śpiewała o swoim, i moim przy okazji też, największym marzeniu. Po pół godzinie dałam bezsenności za dość i poszłam umyć głowę. Zrobiłam sobie owsiankę i zabrałam się do czytania „Mistrza i Małgorzaty”. Po dwóch rozdziałach litery zaczęły się rozmazywać więc wróciłam do łóżka aby się obudzić dokładnie przed chwilą. Długo tak siedzisz już??? Pewnie zdążyłeś już pobuszować po Internecie... O ile oczywiście Ci chodził – bo mi strony otwierają się bardzo ługo, albo wcale (jak np. blogi.pl) Sny miałam, Aniele, całkiem przyjemne. W kolorze różowym (może to przez tą różową pościel) i niebieskie – zupełnie jak moja piżamka w chmurki. Ostatecznie wczoraj wieczorem Z. powiedział, że się postara o te ładne sny... Jeden z nich to nawet mógłby się spełnić. KTOŚ mógłby mnie „porwać”.... Do Sopotu... Michał Urbaniak by grał... Morze by szumiało.... Tulipany pachniały... Eh!!!

Wczorajszego wieczora poczułam się bardzo sama. Zanim zasnęłam to się popłakałam. Łzy były ciepłe, słone i gorzkie. Gorzkie od smutku, żalu i goryczy. Włączyłam najsmutniejszą płytę z mojej płytoteki – Michał Urbaniak. Zgasiłam światło, zapaliłam świecę... Czytałam wiersze – Tetmajer, Baczyński, Sonnenberg... I tylko czerwonego wina brakowało... I ramienia, które by ogrzało i ukoiło... UKOŁYSAŁO....

Zostałam Sama... Bo to... Bo owo... Coraz bardziej czuję się sama... Chociaż może ja zawsze byłam sama... Byłam, jestem, ale mam nadzieję, że nie będę. Zamyślenie mi wczoraj było.... Grono moich Wirtualnych Znajomych sukcesywnie się kurczy, ale może z drugiej strony to dobrze??? Może zostaną Ci naprawdę... I Oni będą... I mi będzie dobrze ze świadomością, że Oni są... Męczy mnie to, że jesteśmy dla siebie Wirtualni. Jak Anioły. Wy przecież też jesteście Wirtualne. Wiem prawie na pewno, że Wirtualność nie przeniknie do Rzeczywistości. Te dwa światy nigdy nie będą jednością. Można tylko czasem starać się wyobrazić sobie co by było gdyby... Jakby to było gdyby przypadkiem...

Przecież wiesz

że potrafię być

każdym odcieniem twoich pragnień

każdą żyłką na twoich rękach

potrafię wejść głęboko

w kryształ i węgiel twoich kości

tkwić tam do końca świata

Ten, odkryty dopiero wczoraj, wiersz Ewa Sonnenberg wywarł na mnie wrażenie.... Bo ja też mogę... Tylko czy Ktoś chce...???

Chodź, Aniele Mój, dzień się zaczął. Mamy dziś dużo roboty.

......................................................

I prawie minął kolejny dzień. Nawet tego nie zauważyłam. A Ty??? Właściwie się nie dziwię bo przecież byliśmy prawie cały dzień u babci. No, ale pranie trzeba było zrobić w końcu... A wiesz, Eljot, zauważyłam, że babcia bardzo się posunęła. Nie można powiedzieć, że w latach, ale w zdrowiu. Widać to po niej. Że się szybko męczy i tak dalej. No w końcu ma 70 lat... Mam nadzieję, że jeszcze długo pożyje. A swoją drogą to musiałeś od razu tyle pierników zjeść. Ja wiem, że one są pyszne – całe w czekoladzie, ale to nie powód żeby tyle od razu zjadać... Chętnie bym z Tobą porozmawiała, ale jestem bardzo zmęczona. Oczy same mi się zamykają. Znowu wydałam pieniądze. Tym razem na książkę – „Polkę” Gretkowskiej. Już czuję, że nie będę się mogła od niej oderwać. Sam widziałeś, że w autobusie kiedy wracaliśmy o mało co nie przejechaliśmy naszego przystanku bo się zaczytałam. Zaraz siadam i czytam. My pogadamy sobie jutro... Jeszcze mama zadzwoniła z prośbą o wytłumaczenie jej co ma zrobić bo pisze na komputerze i coś jej nie tak idzie, jakby chciała, a akurat nikogo nie ma w domu. A niby jak ja mam wytłumaczyć cokolwiek przez telefon??? Rozbawiłam się Aniele, oj rozbawiłam.

Internet chodzi jakby chciał a nie mógł. Jak chcesz i masz cierpliwość to oczywiście, serfuj po Sieci. Osobiście wątpię by na długo starczyło Ci cierpliwości. Mówiłam, że jak były robale to lepiej chodziło... Nie wiem co się dzieje, ale wiem, że nie jest dobrze. Oj zdecydowanie nie. W dodatku coś mnie ząb zaczyna boleć i chyba nie uniknę wizyty u „zębiarza” – jak kiedyś nazwała dentystę moja znajoma M. Ja nie chcę!!!!!!!! Ja się boję!!!!! Brrrr...... Jak pomyślę o tym świdrowaniu maszynki to mnie ciarki przechodzą.......  Ale to jutro dopiero......

................................................

A dzisiaj..... Nie obraź się na mnie, ale czy mógłbyś dzisiaj już zostawić mnie samą. Nie dziw się tak. Chciałabym chociaż jeden wieczór mieć dla siebie. Tylko dla siebie. A jest okazja ku temu. Nikogo nie ma. Wreszcie mam całe mieszkanie dla siebie bo flatmates poszli jakieś projekty robić. Proszę Cię, Aniele, tylko dzisiaj. Wiem, że masz rozkazy z Góry. Wiem, że Wielki Szef kazał Ci wypełniać swoje obowiązki do końca i składać jakieś raporty. Ja to wszystko wiem Eljot, naprawdę. Ale mimo to chciałabym dziś zostać sama... Mogę Ci napisać usprawiedliwienie-zwolnienie. Mogę napisać, że na własną swoją odpowiedzialność zwalniam Cię wcześniej. Nie będzie to konieczne??? Tym lepiej. Szczęśliwego lotu i do zobaczenia rano. O co Ty nie powiesz??? Odejdziesz pod jednym warunkiem??? A jakim jeśli wolno spytać. Mam Ci powiedzieć co zamierzam robić??? Same przyjemne rzeczy... To, na co albo nie miałam czasu, albo mi się nie chciało („bo strata czasu”). Dziś zamierzam zrobić coś dla siebie. Tylko dla siebie. Nie martw się Aniele – Mój Opiekunie – nie zrobię żadnego głupstwa. Będzie tak, jak powiedziałam – wieczór przyjemności. Najpierw wezmę kąpiel. Taką gorącą z dużą ilością pachnącej piany. Tak gorącą żeby aż ciemno od pary było w łazience. Zastosuję peelingi – tylko proszę, nie każ mi wyjaśniać co to jest i do czego służy. To sobie potem sam sprawdzisz w tych Waszych mądrych księgach – i maseczki. Na koniec nabalsamuję się tym nowym orzechowych balsamem. Ubiorę się ładnie. W czerń. Nie krzyw się Eljot. Nie lubię czerni, ale dzisiaj ubiorę się w nią cała. Dosłownie. Zresztą czerń świetnie wygląda przy ciemnej karnacji... Założę czarne spodnie z lejącego się materiału, do tego czarną bluzeczkę z dekoltem w łódkę. Buty na obcasie – też czarne. Włączę muzykę. Michała Urbaniaka albo jakąś podobną. Zamówię pizzę albo jakieś inne danie. Zapalę świece wypiję lampkę czerwonego Martini. Będę miała wreszcie czas żeby pobyć tylko z sobą. Może jakiś film obejrzę... „Uprowadzenie Agaty”, „Zakochanych”, „Miasto Aniołów” albo „U Pana Boga za piecem”. Wybór w każdym razie mam. Pytasz skąd nagle ten pomysł z takim wieczorem???  Bardzo podobał mi się ten fragment „Samotności w Sieci” kiedy Jakub i Ona jedzą kolację przy świecach. „(...)Otworzyli Chat na ICQ. Otworzyli wina, zamówili pizzę, on w Monachium, ona w Warszawie, zapalili świece i zaczęli jeść.(...)” Ja niestety nie mam z kim zjeść takiej kolacji przy świecach (zresztą żadnej innej przy świecach, ani nawet zwykłej, też nie), ale przecież to nie powód, że nie mogę sama sobie takiej kolacji przyrządzić. Prawda???

Takie mam plany na ten wieczór. Świece, muzyka, pizza, książka, film... Nic szczególnego, a jednak... Proszę Cię Eljot – Aniele zostaw mnie samą. Nie uśmiechaj się tak znacząco. Szczęśliwej podróży. Do zobaczenia jutro.

Jutro będzie dobry dzień!!! Jutro będzie...

alexbluessy : :
lut 04 2004 Ale się działo.....
Komentarze: 1

Cześć Aniele!!!!!! Wreszcie możemy spokojnie porozmawiać. A mam Ci dużo do opowiedzenia!! Wczoraj Cię zaniedbałam nieco. Chciałam Ci tyle powiedzieć, ale mój komputer siadł ostatecznie i nim musiałam zająć się w pierwszej kolejności. Miałeś więc wolne od moich wynurzeń... Odpocząłeś trochę??? Cieszę się, że jesteś z powrotem. Dziękuję, że wczoraj przyszedłeś powiedzieć mi dobranoc. Razem z Tobą przyfrunęły zaczarowane i kolorowe sny... Takie kolorowe dawno nie były. No, ale Z. Obiecał przecież, że takie właśnie będą... A to, że nad ranem zaczęły mnie w snach prześladować wirusy komputerowe to inna rzecz...

To chyba zrządzenie losu, że tata jechał akurat na tą konferencję do Lądka. Jak zobaczył co się stało z moją zabawką to nawet się za głowę nie złapał tylko od razu przystąpił do reanimacji. Zainstalował Nortona, geniusza w świecie antywirusowych zabezpieczeń. Ale on (ten Norton) rozkładał tylko bezradnie rączki i się zawieszał. Nie mógł sobie biedaczek poradzić. Okazało się, że mam jakąś podłą bestię w samym jądrze systemu. I kilka setek mniejszych robali. Poza tym nie wiem jakim cudem, ale przy odpalaniu systemu zaczynało chodzić 40% mojego 2 gigowego procesora (cokolwiek to znaczy bo brzmi jak po chińsku). To tylko ja umiem takie cuda odczyniać... Pozostała tylko reinstalacja systemu. Straciłam wszystko. Książki od H., piosenki od Z., zdjęcia, listy, programy... Wszystko. Koszmar. Teraz czeka mnie żmudne odbudowywanie ruin. Ale poradzę sobie. Muszę. Człowiek uczy się na błędach – od dziś będę wszystko zapisywać na dyskach – wcześniej nie wpadłam na ten genialny pomysł bo „przecież nic się z komputerem nie stanie). Mam nauczkę na przyszłość...

Zdolna jestem, prawda??? Wiem.......

A powiedz mi Eljot – Aniele Mój dlaczego jak wczoraj rano przyszedłeś to miałeś taką zatroskaną minę??? Martwiłeś się, że nie mogłam spać... Ja też. Radio znowu grało do 6. Co chwilę się budziłam i to akurat wtedy, kiedy w RMFie zaczynały się „Fakty”. Rejestrowałam to, co złe: wybuch ptasie grypy – co prawda w Tajlandii, ale nie wiem czemu ubzdurałam sobie, że w Polsce. Jakiś wybuch... znowu gdzieś zginęli ludzie. Z tego przerywanego snu, około 8, wyrwał mnie telefon – tata. Będą z T. Przed południem. Zasnęłam na nowo, spałam do 10. A potem zaczęły się cyrki z komputerem.. Może ta moja bezsenność wynikała z tego, że podświadomie czułam, ze coś z komputerem??? 

Cieszę się, że już nie mam żadnych robali. Ale z drugiej strony chciałam wczoraj z Tobą porozmawiać. Wczoraj bardzo tego potrzebowałam. A jak miałam to zrobić? Przy tacie i T.??? Wykluczone. Ale jak się wczoraj obudziłam to tylko czekałam kiedy przyjdziesz. A Ty przyszedłeś z tą swoją zatroskaną miną. A potem przyszedł tata i już nie miałam jak Ci tego wszystkiego powiedzieć. Bo wczoraj Eljot to chciałam Ci się wyspowiadać. Bo to chyba byłoby coś jak spowiedź. Tak mi się wydaje. Mówiąc inaczej wygadać się chciałam. Chciałam się też ciebie zapytać wczoraj o jedno. To wynikało z moich przemyśleń podczas na wpół bezsennej nocy. Powiedz mi Eljot – Aniele dlaczego ja się ciągle zawodzę??? A może ja po prostu taka naiwna jestem... Bo najpierw był pan D. Pięknie mówił. Broniłam się przed tym bo wiedziałam, że odległość, że każde z nas ma swoje życie, że na dłuższą metę tak się nie da... Chociaż moi rodzice też tak żyli, a są szczęśliwym nawet małżeństwem. Mama kiedyś wyliczyła, że na 22 lata małżeństwa oni tak naprawdę razem to mieszkali może 10 lat... Broniłam się przed słowami pana D. Bałam się, nie chciałam. Ale przekonał mnie. A może to ja chciałam zostać przekonana??? Dziś już tego nie wiem... „Związek” z panem D. nie miał prawa bytu. Ale się zdarzył. I trwał rok. O ile „trwał” to dobre określenie. Bo on był tam, tam miał swoje życie – kilkaset kilometrów od mojego miasta. Zostały e-maile, telefony, sms-y... Te ostatnie są do dzisiaj z okazji świąt i urodzin. Miłe to nawet... Męczyłam się przez ten rok. Może nie dopuszczałam do siebie tej myśli, ale się męczyłam. „Cierpiałam”... Nie, ja o prawdziwym cierpieniu nie mam pojęcia. Dobrze, że bezsensowność tego „związku” w miarę szybko do mnie dotarła i nawet bezboleśnie to przeżyłam. Może dlatego, że to ja powiedziałam: „Dość.  Nie chcę żyć tak, jak moi rodzice”. Choć ich uczucie niewątpliwie musiało być naprawdę silne jeśli mimo przeszkód i odległości nadal są razem.

Po kilku latach po panu D. zaistniał w moim życiu pan K. On też pięknie mówił. Pewnie nawet jeszcze ładniej – choć wierszy nie pisał. I znowu byłam naiwna. Znowu głupio uwierzyłam. I mimo, że się obawiałam to się z panem K. spotkałam. Ten jeden raz. Ten pierwszy raz. Bo pan K – jak wiesz Eljot – był Wirtualny. Potrafił mówić, czarować... A ja w swej delikatnej duszy, w swojej naiwności uwierzyłam w te jego frazesy. Bo chyba tak można to nazwać. Bałam się tego spotkania, nie chciałam, ale pomyślałam: „Kto nie ryzykuje, ten nie ma. Może ten jeden raz warto zaryzykować?”. I poszła. W zasadzie moje podejrzenia powinny wzbudzić jego pierwsze słowa. Powiedział: „Ale ty ładna jesteś”. Tak od razu, zaraz po przywitaniu. A wiesz co jest najgorsze??? Że nie dało mi to do myślenia. Wcale. Dopiero teraz dociera do mnie, jak czasem o „tym wszystkim” myślę, że on chyba najbardziej był zainteresowany moim wyglądem. Trochę traktował mnie jak przedmiot. Jak pustą lalkę. To takie uprzedmiotawiające... Pewnego dnia było pisane Ogólnopolskie Dyktando. Pan K mi o tym powiedział, w jakich okolicznościach to nie istotne. Włączyłam telewizor i pomyślałam, dlaczego nie napisać. Zrobiłam 9 błędów. Kiedy powiedziałam panu K o tym powiedział żebym czasem nie popadła w samozachwyt. A jeszcze wcześniej zdziwił się, że w ogóle porwałam się na pisanie tego dyktanda. Teraz, jak patrzę na to z pewnej perspektywy to wiem, że byłam naiwna. Bardzo naiwna. Tak naiwna, że aż śmieszna. W pewnym sensie pan K siebie wykreował. Był przecież Wirtualny. Opisał siebie takim, jakim chciał żebym go widziała. Na tym chyba polega zgubność Wirtualności. Na kreowaniu siebie i wyobrażeniach tej drugiej osoby. A rzeczywistość przynosi rozczarowanie... Choć oczywiście nie w każdym przypadku musi tak być.... Głupia i naiwna byłam... Przecież on właściwie cały czas nawiązywał do mojego wyglądu. Do tego co nosić powinnam, czego nie powinnam, jak obciąć włosy. Nie lubię jak ktoś chce mnie zmieniać. Oczywiście kiedy pojawi się ten Ktoś to będę polegać na Jego opinii, ale zachowam „siebie”. Bo bardziej zależy mi na tym żeby ludzie widzieli we mnie coś więcej niż twarz...

Nie patrz takim zatroskanym wzrokiem Aniele. Wygadam się i od razu poczuję się lepiej, zobaczysz. Jeszcze chwilka. I wiesz co Ci jeszcze powiem, że żałuję jednego. Jest mi smutno kiedy rozmawiam z A., P., i K. – siostrą P. One już coś przeżyły. Każda na swój sposób. Każda inaczej na to patrzyła, ale jednak... Są o pewne doświadczenia bogatsze. A ja??? Mogę ich tylko słuchać. Każda z nich jest inna. Każda szuka(ła) czegoś innego... Chyba najwięcej przeszła K. Wykorzystywała sytuacje... Bawiła się... Korzystała z życia ile się dało... Jej siostra P. do pewnych spraw podchodziła inaczej, ale też korzystała z tego i owego. Bawiła się facetami... I nagle zobaczyła co jest ważne. Teraz przeżywa coś pięknego i oby to trwało jak najdłużej. Życzę im szczęścia. Choć nie powiem, kłuje mnie coś w środku... A.... To oddzielna sprawa. Ona „jest” z kimś bo jest jej ta osoba potrzeba żeby np. gdzieś wyjść. Albo może uważa, że to nie wypada w tym wieku nie mieć faceta...  A . chyba tak naprawdę nie wie czego szuka, czego chce. Liczy się tu i teraz. Może i słusznie.... Tylko ja chyba nie potrafiłabym być z kimś bo „tak wypada”. To nie ja. Nie potrafiłabym tak. Bo to, można powiedzieć, jest krzywdzenie drugiego człowieka. Co Ty o tym myślisz Eljot???

Dobra kończę ze smutami bo zaraz się rozpłaczę. A tego nie chcę...

Byłam na zakupach, odzyskałam część książek. Część piosenek już wczoraj. I TULIPANKI!!! Ale niewiele. Zakupy się udały. Mięciutki sweterek, niebieściutki jak chmurki i taki przyjemny w dotyku, że chciałoby się w niego zapaść. Spódnica też niczego sobie. Taka, jak chciałam. Tylko gdzie ja ją nosić będę. Zresztą sam widziałeś, Eljkot, że jak tylko przyszłam z Galerii i ją przymierzyłam to mi się tańczyć zachciało... Tango... Zaraz chyba włączę sobie jakieś tańce latynoamerykańskie... I odpłynę... szkoda, że w samotnym tańcu... Aż zawiruje świat... Ehhh!!! Rozmarzam się. Nie patrz tak. Wiem, ze znowu poszłam kupować. I oczywiście kupiłam nie to, po co poszłam. Ale musiałam się uspokoić. Bo mój komputer chyba lepiej i szybciej z robalami chodził. JA CHCĘ MOJE ROBALE!!! Dobra Aniele, wygadałam się. Dzięki, że cierpliwie słuchałeś – ale Ty zawsze jesteś cierpliwy... I chwała Ci za to. A teraz chodź zagramy w „Bitwę Morską” – może uda mi się wygrać. Chociaż raz mógłbyś dać mi fory... Nie??? Ale uparty jesteś. Zupełnie jak ja.......

alexbluessy : :
lut 02 2004 piosenka o niczym, ale sympatyczna
Komentarze: 1

A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy

Spłyną przeze mnie dni na przestrzał
Zgasną podłogi i powietrza
Na wszystko jeszcze raz popatrzę
I pójdę nie wiem gdzie - na zawsze.

(T. Woźniak - "Zegarmistrz światła")

alexbluessy : :
lut 02 2004 Kobieta zmienną i niezdecydowaną jest......
Komentarze: 3

Dzień dobry Aniele!!! Nie zamokły Ci skrzydła??? Myślałam, że raczej przeczekasz gdzieś deszcz, a nie będziesz w taką pogodę do mnie leciał. Mówisz, że warto??? Cieszę się, że tak myślisz... Mam dziś wyjątkowo pogodny nastrój (oczywiście nie zagwarantuję, że utrzyma się on do wieczora) – zupełnie nieadekwatny do pogody za oknem. Myślałam, że może dziś też pójdę na spacer, ale w taką pogodę to nie mam ochoty ani jednego kroku za drzwi zrobić. Poza tym piję już trzecią kawę, co raczej zdrowe nie jest. Ale nie ma to jak pyszna kawa o poranku... Nie obruszaj się już. Przecież wiem, że południe już minęło. Ale dzisiaj musisz mi wybaczyć. Od rana chce mi się tańczyć. Nawet playlistę zmieniłam. I tańczę sobie... Zupełnie jak Ally McBeal. Bo czasem wydaje mi się, że jestem trochę do niej podobna. Nie fizycznie oczywiście – uprzedzę Twoją uwagę. W środku mamy coś wspólnego. Jesteś ciekawy co mi się dzisiaj stało??? Nie wiem. Będąc szczerą to sama jestem zdziwiona. Tańczę, śpiewam, uśmiecham się sama do siebie i śmieję się nie wiem z czego. No fakt, jak patrzę na ekranową tapetę i widzę te cudowne tulipany to nie mogę się nie śmiać. Śliczne są. Ale to nie one odgrywają znaczącą rolę w nagłej zmianie mojego nastroju. Słyszysz Aniele? To „Like a Virgin” Madonny. Jak słyszę tą piosenkę od razu staje mi przed oczami scena z „Leona Zawodowca” kiedy Natalie Portman bawi się z Jeanem Reno w miniplayback show mający na celu ćwiczenie pamięci. I widzę minę tytułowego Leona. Śmiać mi się chce... Genialny film. Moglibyśmy kiedyś go obejrzeć swoją drogą. Albo „Amelię” – cudownie ciepły film, akurat na taki ponury dzień jak dziś. Ale zastanowimy się Aniele na co mamy ochotę. Mówisz, że masz ochotę na spacer bo wczoraj bardzo Ci się podobało??? Ale Eljot wyjrzyj za okno. Gdzie można pójść – chyba tylko do jakiegoś supermarketu. Wiem, że mam to w planach, ale kto powiedział, że akurat dzisiaj? Ty??? Oh, Aniele.... Urwanie głowy z Tobą. Poza tym naprawdę nie wiem jak możesz mówić, że wczorajszy spacer był udany. Z duszą na ramieniu szłam przez Most Warszawski. Tam jest przecież tak wąsko, że ilekroć tam idę boję się, że jakiś rozpędzony samochód na mniej wjedzie. Masz rację, w drugą stronę było już lepiej, ale... Zawsze jest jakieś ale. A nad Odrą też wiało. I nie było wcale ludzi (bo komu się chciało na taki wiatr wychodzić???). I się trochę nieswojo czułam. Bo ten film i tak dalej. I powiedz jeszcze coś Eljot – Mój Aniele. Czy Anioły pilnują dzieci??? A rodziców??? Bo czuję się zdumiona i oburzona bezmyślnością bądź dzieci (choć one mogą być nieświadome) bądź rodziców. Na pewno widziałeś tą gromadkę pod Mostem Trzebnickim. Bawiły się na lodzie bez opieki dorosłych. Przecież lód mógł się zarwać. Co ja gadam! Tam lodu nie było!!! Dlaczego nic nie zrobiłeś??? Nie odpowiadasz za innych, tak??? Ale mimo wszystko uważam, że coś było nie tak. Jak można dziecku pozwolić bawić się na topiącym się lodzie. Nie pojęte jest to dla mnie. Ale zakupy były udane musisz przyznać. Znowu kasa nie wiem na co poszła bo nic specjalnie nie kupiłam. Wiem, że sama kawa to wydatek ponad 10 złotych, ale czemu mam sobie przyjemności odmawiać??? No i gazety – te też trochę kosztowały. Nie praw mi kazań Aniele. Przecież wiesz dobrze, że jestem oszczędna. A „Zwierciadło” to bardzo porządna gazeta. Polecam.

Nie dajesz za wygraną z tym spacerem, co??? Ale Cię wzięło...  Dobra. Wygrałeś. Pójdziemy jak zjem obiad. Musze zrobić sobie coś porządnego bo moje śniadanie składało się z trzech kaw i jakiejś zalewanej wodą owsianki, która według zapewnień producenta mleko już zawiera. Ohyda!!! Nigdy więcej czegoś takiego nie kupię! I masz mnie pilnować abym tego postanowienia dotrzymała, okej??? No to fajnie.

Normalnie nie wiem co mi się dziś stało. TAŃCZYĆ CHCĘ!!!!!!!! TAŃCZYĆ! TAŃCZYĆ! TAŃCZYĆ... Już wiem od czego się zaczęło. Rano przesłuchałam utwór Mieczysława Fogga pt.: „Już nigdy” i zaczęłam wirować z kubkiem kawy po pokoju. Dobrze, że jest on dość przestronny i nie wpadałam na meble. I tak sobie wirowałam w rytmie walca zupełnie nie przejmując się tym, że żaluzje mam podciągnięte (ale one cały czas są podciągnięte) i ludzie z naprzeciwka mogą mój taniec „podziwiać”. Ale co tam! Może oni też dostaną POWERA??? Może się zarażą??? Się Z. zdziwi tym moim nagłym humorkiem... A tak a propos Pana Z. tajemniczego. To jednak dopatrzyłam się większego nieco podobieństwa do Andrzeja z „Martyny”. On też mi pomaga w sprawach komputerowych. Tyle tylko, że nie robi tego osobiście, a daje mi wskazówki co, jak i z czym. I to jest chyba lepsze bo przynajmniej pewne rzeczy muszę robić sama i szybciej się nauczę. Zresztą myślę, że już tak wiele się nauczyłam – pewnie dlatego, że jestem zdana tylko na siebie i nie mam wyboru. W ostatnim czasie, sam przyznaj Eljot, wiele zrobiłam. I bardzo się z tego cieszę. Oczywiście zawodowym informatykiem nie będę (chociaż kilka lat temu taki pomysł chodził mi po głowie. Zarzuciłam go jednak w momencie kiedy na informatyce w liceum mieliśmy bawić się programem AcLogo. Straszne to było. Nigdy więcej żadnych żółwi!). A poza tym to klasa reporterska do czegoś zobowiązuje. Z drugiej strony moja sąsiadka kończyła klasę mat-fiz i poszła na polonistykę... Ale ja wiem jedno. Żadne studia, w ogóle nauki, techniczne są zdecydowanie nie dla mnie. Według niektórych osób (mężczyzn) one zabijają kobiecość i pewną delikatność. Mój tata, który siedzi w tym fachu ponad 20 lat twierdzi, że kobieta nigdy nie będzie w stanie w 100% poświęcić się nauce. Zawsze będzie miała inne priorytety, takie jak rodzina, dzieci. No, chyba, że chce całe swoje życie poświęcić pracy naukowej rezygnując z rodziny. A ja tak nie chcę!!!

Aniele – Eljocie! Martwię się o H. Od tygodnia nie daje znaku życia. Chciałabym tylko wiedzieć, że wszystko jest w porządku. Da się to jakoś załatwić??? Powiedz, że to jest możliwe. Zrobisz co w Twojej Anielskiej mocy??? Wierzę Ci. Ja już tak mam, że jak coś takiego się dzieje (ktoś długo nie daje znaku życia) to wyobrażam sobie najgorsze rzeczy. Nie powiem jakie... Postaraj się tylko dowiedzieć czy z H. wszystko w porządku, dobrze???

Dobrze Eljot. Zjem niezdrowe frytki i możemy iść. Nie wiem tylko gdzie. Może do Galerii BWA na wystawę rosyjskiego plakatu, co? Mówisz, że fajny pomysł no to super. Potem odwiedzimy wszystkie księgarnie znajdujące się w okolicach Rynku i wrócimy do domu. Przez Ostrów Tumski wrócimy. Może ten spacer to nie jest taki do końca zły pomysł? Żeby tylko, tak, jak wczoraj, nie natknąć się na ludzi, których spotkać akurat nie mam ochoty (pan K.).

Zmęczyłam się Eljot, wiesz??? Takie zakupy to wyczerpująca wycieczka. A jeszcze prawie nic nie kupiłam. Jak zwykle nie kupiłam tego, po co poszłam. Chciałam kupić jakieś czarne spodnie, a wróciłam do domu z torebką, perfumami i balsamem do ciała. Fakt, że taka mała, wyjściowa torebka zawsze się przyda – mimo, że na razie nie mam w planach żadnych wyjść. Perfumy....... Nie mogłam się powstrzymać. Ten zapach jest po prostu.... Sam powiedz. Pasuje do mnie, prawda??? Klasyka z nutą sportowej elegancji. Tak, jak najbardziej lubię. A balsam do ciała??? Taki drobiazg. Pachnie orzechem i poprawia koloryt skóry. I jeszcze 5 saszetek szamponu w prezencie dostałam. A podobała Ci się ta czerwona bluzeczka w Terranovie??? Nawet bym ją kupiła, ale materiał był jakiś taki nienajlepszy. Szybko przebarwienia by się pojawiły. Mój wrodzony rozsądek kazał jej nie kupować choć serce mówiło: kup. Ale bardzo ładna była. Fajny miała dekolt.... Zresztą nie wiem czy podzielasz moje zdanie, że generalnie w sklepach nie ma nic ciekawego. Oczywiście są gusta i guściki, a o gustach się nie dyskutuje. Bo może też być tak, że to ja jestem za bardzo wybredna. Bo żebym znalazła rzecz, która naprawdę mi się podoba i którą chciałabym mieć to muszę się trochę nachodzić. A zakupy, i to jeszcze te ciuchowe, to nie jest to, co lubię najbardziej. Ale czasem trzeba garderobę uzupełnić o parę rzeczy. Tylko martwi mnie fakt, że skusiłam się na te dwa malutkie batoniki. Od dziś przecież miałam wrócić do niejedzenia słodyczy. Przecież nie muszę ich jeść. Nie są mi niezbędne do życia. A tu... Eh!! Pewnie trochę w tym winy Z. bo wczoraj poszedł sobie kupować to i owo i mi narobił apetytu. Ale na tym koniec. Od jutra nie jem nic, co ma kolorowe opakowanie i należy do gatunku: słodkie. A Ty masz mnie pilnować, dobrze??? To się dogadaliśmy. As always zresztą. Nie zdążyliśmy pójść na wystawę. Ale wiesz co??? przecież przez okno widzieliśmy trochę tych plakatów i jakoś nie jestem przekonana czy mam ochotę je zobaczyć. Może jutro. W końcu przyjeżdża tata i pewnie wrobi mnie w rolę przewodnika T. po mieście. To może jutro się zdarzy, że pójdę. Ale nie wiem. wolałabym iść na „Tajemnicę Aleksandry”. Grają ją tylko w jednym kinie i warto się pospieszyć. Coś mnie ciągnie do tego filmu... Może to imię... To co Eljot??? Pora na kolację chyba. A potem jakiś film obejrzymy. Mam dziś nastrój na film. To chodź do kuchni, pomożesz mi...

 

 

 

 

alexbluessy : :