Archiwum czerwiec 2004, strona 1


cze 20 2004 Kap kap płyną łzy...
Komentarze: 1

No, z nastrojem to się idealnie do dnia dopasowałam. Za oknem pada od rana, a ja od rana płaczę. Nie wiem czemu, przecież nie mam nawet żadnego konkretnego powodu żeby płakać. Może tego potrzebuję??? Płacz oczyszcza, ponadto przynosi radość, o ile płacze się w spokoju.

„kap, kap płyną łzy..”

Brakuje mi go, strasznie mi go brakuje. Zaraz idę zwinąć się pod kołdrą w pozycji embriona, może zasnę. Chciałabym zasnąć, chciałabym żeby było już jutro. Może to będzie lepszy dzień...

Płaczę... Esio przed chwilą wysłał sygnał. To znaczy, że wszystko dobrze. Ale mimo tego, że poczułam Ciepło nadal płaczę. Wracają kolejne wspomnienia. Kolejne fragmenty wspólnych chwil. Staram się je uporządkować, ale nie umiem. Nie mam siły...

„znaleźć siłę w sobie chcę...”

Za oknem szaro, ponuro, smutno. Wsłuchuję się w deszcz, ale to tylko potęguje moją tęsknotę za bliskością, ciepłem, za obecnością jednym słowem, Esia. Spacery po Ostrowie... wspólne oglądanie filmów... słuchanie Michała Bajora przy czerwonym winie... i takie zupełnie codzienne i „ludzkie” nicnierobienie – leżenie na łóżku... blisko i tyle... I ja wiem, że to wróci, że to znowu będzie, ale teraz, dzisiaj tak bardzo tęsknię. Tak bardzo tęsknię, że mam ochotę Krzyczeć. Nie, nie krzyczeć, ja mam ochotę Wyć. Z tej tęsknoty i tego bólu.

Esio... Esio... Esio... Esiu wracaj już!!!

Z każdą chwilą coraz bardziej, wyraźniej, uświadamiam sobie, że chcę mieć go blisko. Że chcę mieć tą (komfortową, jeśli można tak powiedzieć) świadomość, że jest. Nawet niech sobie będzie na drugim końcu miasta. Ale jednego, tego samego miasta. A teraz... teraz tylko przechodzi mnie dreszcz, a do oczu napływają kolejne łzy na samą myśl o cieple, które mnie ogarnia kiedy on całuje moją twarz, ramiona, kiedy ogarnia z czoła niesforne kosmyki włosów. I nazywa „swoim kochanym Czatem” i uśmiecha się, przytula i jest dobrze, nie trzeba nic więcej... Kiedy leżę pod kołdrą wsłuchana w miarowe uderzenia kropel o szybę wyobrażam sobie (nawet blado uśmiecham się do tych/takich myśli), że on jest obok mnie, że czyta swoją ulubioną „GW” albo ogląda „Wiadomości”. A ja leżę cicho i jest mi dobrze. Znowu jest dobrze...

 

 

alexbluessy : :
cze 20 2004 ...jednak łatwiej jest mi śnić...
Komentarze: 0

„Tak trwać nie mogę w powietrzu(...)tak żyć nie mogę bez sensu(...)jednak łatwiej jest mi śnić niż tutaj żyć. I wybacz Boże, podaruj, gdy zechcę odejść dziś stąd Już nie namawiaj i nie obiecuj Tam czuję się bezpieczniej i tam jest mój dom(...)” [K. Kowalska – „Cofnij czas”]

...jednak łatwiej jest mi śnić niż tutaj żyć... Dzisiaj mam wrażenie, że nic nie ma sensu, że nic nie mogę, na nic nie mam wpływu, nic mi się nie uda. Jest mi z tym ciężko, nie będę ukrywać. Od rana usiłuję skupić się na testach z angielskiego, nawet nieźle mi idą. Tyle, że skupienie uwagi na ćwiczeniach wymaga ode mnie maksimum wysiłku. Co chwilę myśli gdzieś uciekają, ktoś się w nich pojawia... Jak długo jeszcze, co??? Wiem, że za tydzień egzamin, że muszę się uczyć, że... I dzisiaj moje myślenie sprowadza się do: „Boże, a co jeśli nie zdam tego egzaminu??? Co jeśli znowu się nigdzie nie dostanę??? Wtedy Esio powie mi „goodbye”, bo po co mu dziewczyna, która nawet na głupie studia nie może się dostać. Jestem do d***, jestem do niczego...”. Wiem, że może przesadzam, że przecież gdzieś, tam w głębi wiem, że będzie dobrze. A jednak jest we mnie jakiś niepokój. Zaczynam panikować??? Być może.

...jednak łatwiej jest mi śnić...

Tam, w świecie wyobraźni wszystko jest proste, na wszystko jest jakaś rada. Tam nie ma labiryntów, wszystko jest różowe... A tu??? Tu, jak to dziś powiedział ksiądz: „każdy musi dźwigać swój krzyż. Nie za ciężki, On wie kto, jaki ciężar może udźwignąć, ale każdy musi nieść swój krzyż.” A jaki jest mój krzyż??? Ciężko powiedzieć, mogę się tylko domyślać co nim jest. No, chyba, że jestem w błędzie, co też jest bardzo możliwe. Zresztą czy ktoś mi może powiedzieć dlaczego ostatnio wszystko u mnie musi się sprowadzać do jednej” rzeczy???

Bo jestem zakochana??? Bardzo być może. Zresztą aż się tego boję. Boję się myśleć, bo zaraz pojawiają się myśli: „a jeśli będzie zupełnie inaczej, jeśli znowu się zawiodę???”. Ale taka jest prawda. Mam ochotę krzyczeć imię Esia, mam ochotę każdemu, kto się nawinie opowiadać o nim, o tym jak bardzo tęsknię. Do samego Esia mam ochotę wysyłać smsy. Ale nie wysyłam, nie chcę przesadzić... Ale on wie. No, przynajmniej taką mam nadzieję. I jest jeszcze coś. Boję się też, że naprawdę Czas leci bardzo szybko, coraz szybciej i że niedługo dzień, na który tak długo czekałam stanie się faktem. I co wtedy??? Co powinnam zrobić, jak się zachować??? Hm, wiem, że to trochę za wcześnie na takie problemy, ale... Serce powie co powinnam zrobić??? Tak przynajmniej mówią moje koleżanki. Ja wiem jedno: coraz bardziej chcę mieć go już przy sobie, każdego dnia to sobie uświadamiam. Każdego dnia budzę się rano i chcę go zobaczyć, zdjęcie już nie wystarcza. Siedzę na łóżku, rozwiązuję testy, godzina jest popołudniowa i co??? I łapię się na tym, że czekam na dźwięk domofonu. Ale co mogę zrobić, no co??? nic. Wielkie nic. Kiedy zamknę oczy wracają kolejne obrazy wspólnych chwil. Kolorowe, uśmiechnięte, każda inna, każda ważna. Ze wszystkich sił staram się żadnej nie zgubić. I nawet mi się to udaje, co więcej wracają wciąż nowe szczegóły. To chyba dobrze, prawda??? Ale jest coś jeszcze. Kiedy patrzę na zdjęcie, które stoi przy moim łóżku z jednej strony czuję w środku Ciepło i Czułość, ale jednocześnie pojawia się Ból. Każde zerknięcie na zdjęcie sprawia mi przykrość. A dlaczego??? Tak chyba nie powinno być, co???

...jednak łatwiej jest mi śnić...

Jeśli zawalę egzamin, a wiem, że nie mogę sobie na to pozwolić, będzie to tylko moja wina. Bo byłam słaba, bo nie potrafiłam wziąć się w garść, bo... Jeśli coś pójdzie nie tak, będzie to tylko moja wina. Moja wina, moja wina, moja bardzo... Nie wiem co zrobić. Może powinnam pozbyć się na jakiś czas komputera, albo najlepiej zamknąć się w odosobnieniu na te kilka dni. Już sama nie wiem. Wiem natomiast jedno:

I WANT TO SEE THE SUN AGAIN!!!

A ja wiem, że mimo wszystko, mimo tego, co się dzieje, co mi się przydarza nie mogę się poddać. Muszę być silna i muszę walczyć. Żebym czegoś nie straciła, żeby coś mnie nie ominęło. Bo w codziennej gonitwie, w pogoni za sowimi ideałami, wyobrażeniami można stracić coś Ważnego. A ja tego nie chcę. Z całego serca nie chcę!!!

„Wieczorami, w blasku świec, przy muzyce, w absolutnej ciszy przychodziło do mnie Zrozumienie. Zatem było nas siedmioro... Ciało, Serce, Rozum, Tęsknota, Czekanie, Smutek, Zrozumienie. „ [J. L Wiśniewski – „Martyna”]

Proszę, trzymajcie kciuki...

 

 

alexbluessy : :
cze 19 2004 W tym jest Siła!!!
Komentarze: 1

„Wiele myśli ogarnęło moją głowę bo wciąż myślę o tobie i nic z tym nie zrobię (...) nie mogę zasnąć bo wciąż jesteś w mojej głowie, to jest love song o tym jak tęsknię do ciebie i nic mi nie pomoże (...) miłość we mnie uderzyła jak kamień wystrzelony z procy, w tym jest siła (...)” [„Ty” – sł. mój brat]

Siadaj Eljot. Od wczoraj jestem w dziwnie radosnym nastroju. Powiedziałabym, że to trochę podejrzane jest nawet. Mam ochotę uśmiechać się, skakać, jakąś energię w sobie czuję. Znowu chce mi cię Chcieć, znowu Mogę, znowu Wierzę, Wiem, mam Siłę. Absolutnie CUDOWNE uczucie!!! Kiedy Esio wysyła sygnałki, uśmiecham się do telefonu jak głupia, a przecież ty tylko zwykły sygnał. A może „aż” sygnał??? W każdym razie jak najbardziej pozytywnie do świata jestem nastawiona. A wiesz dlaczego??? Bo w przyszłym tygodniu zaczyna się lipiec. A potem czas ziuuuuuuuu przeleci. Aż ciarki mnie przechodzą, tak się cieszę, i mam ochotę skakać i śpiewać i najchętniej to bym wszystkich wycałowała.

I WILL SEE THE SUN AGAIN (soon...)!!!

Przed chwilą skończyłam klikać z Moim Esiem Kochanym! I co??? Zdjęcia już doszły, powiedział, że zrobi sobie ołtarzyk, i że ma nadzieję, że ja też mam podobny z jego zdjęciami. Wiesz Eljot, ja płaczę z tego mojego zakochania. Patrzę na zdjęcie, które mam przed sobą na biurku, uśmiecham się, a potem czuję łzy. A zaraz potem czuję nagły przypływ Ciepła. Bo jak tylko popatrzę na Esia to się tak fajnie czuję. I nie może być inaczej, MUSI BYĆ DOBRZE!!! I ja będę o to walczyć, a Ty, Eljot mi w tym pomożesz!!! Od wczoraj, od momentu przebudzenia jestem pełna życia – La Vida e Bella, chciałoby się krzyczeć. A najbardziej to chciałabym krzyczeć: „Niech Esio wróci!!!”. Jeszcze trochę Aniele, jeszcze trochę...

„(...)I’m afraid to sleep cause if I do I’ll dream of you and my dreams are always deep on my pillow where I’ll weep(...)”

No tak, czasem, kiedy juz śpię budzi mnie sygnał. Najczęściej od Esia, który „nie może spać i myśli i wysyła sygnał”. Ale wczoraj to nie był Esio. Niestety. Byłam pewna, że to on, wyrwana ze snu odebrałam bo nie wiedziałam co się dzieje, a telefon dzwonił i dzwonił. –„halo?” „dzień dobry...”. Dobrze powiedziane, była prawie 2 w nocy. Kiedy usłyszałam ten głos przeraziłam się, słyszałam go po raz 3, nigdy nie widziałam jego właściciela, ale nie kojarzył mi się on z niczym dobrym. Najlepsze było to, że „ten ktoś” dzwonił z komórki B. O takiej „dziwnej” porze!!! Ale to dotarło do mnie później. Najpierw po mojej głowie kołatały się pytania: „skąd on ma mój numer”, „a jeśli będzie mnie teraz śledził, skoro ma numer może ma i adres...”. „zadzwonić do Esia czy nie, ale co on pomoże...”. W końcu usnęłam, rano myślałam, że to był sen. Niestety, lista pamięci połączeń mówiła sama za siebie. „Ktoś” dzwonił z komórki B. o 2 w nocy i nie wyglądało to na to, że coś się stało. A przecież ona nie mieszka z żadnym facetem, nawet się z żadnym nie spotyka. Owszem ma kolegów, ale to tylko koledzy. Z „tą” osobą pierwszy raz miałam „przyjemność” rozmawiać w Ostatki. Zadzwonił do B., nie było jej, więc odebrałam ja. Przedstawił się tylko z imienia i zapytał kim ja jestem, kiedy mu powiedziałam: „dzień dobry Olu, W. z tej strony. Wydajesz się być bardzo tajemniczą osobą, chętnie bym cię poznał. Może wypijemy dziś razem wino? W końcu są Ostatki.” –„Raczej nie wypijemy bo mam już zaplanowany wieczór” –„Wiesz, plany zawsze można zmienić, a poza tym to po obowiązkach zaczynają się przyjemności. Ale skoro nie chcesz to nie. Trudno, może innym razem.”. Poraziło mnie w tym momencie. Co to za typ??? Oprócz imienia nie miałam pojęcia kto to jest??? Na pewno nie był to eksmąż B. bo on się zawsze przedstawia, a poza tym mimo tego, że jest, jaki jest nigdy nie zaproponowałby czegoś podobnego. Nie powiedziałam o tym B., a może powinnam??? Wczoraj, kiedy byłam u B., „W” też zadzwonił. Nie przedstawił się nawet z imienia, jak wtedy. „dzień dobry. Z kim mam przyjemność?” – „koleżanka B....” –„aha...”. Powiedział, że skoro nie ma B. to zadzwoni później i tyle. Tylko dlaczego dzwonił o 2 w nocy z jej komórki na moją komórkę???!!! Aniele, sam wiesz najlepiej, że byłam przerażona kiedy do mnie dotarło kto dzwonił. Nawet wyłączyłam dźwięk w telefonie i z bijącym sercem czekałam czy zadzwoni jeszcze raz. Zadzwonił, ale tym razem nie odebrałam. Myślisz, że powinnam o tym powiedzieć B.??? Przecież gdyby się coś rzeczywiście stało to nie dzwoniłby do mnie tylko do jej rodziców, znajomych itd., prawda??? Przeraziłam się tym bardziej, że ona mój numer i do domu i na komórkę ma wywieszone na lodówce, co jeśli ten facet je sobie przepisał, jeśli teraz będzie wydzwaniał??? Nie ukrywam, że się niepokoję Eljot, ale Esiowi nic nie powiem, po co ma się martwić, prawda??? A poza tym gdyby B. czegoś ode mnie chciała to by sama zadzwoniła, i na pewno nie o takiej porze, tak przynajmniej myślę. Nie muszę Ci chyba mówić, że zaraz po rozłączeniu się zaczęłam mieć „różne wizje” tego, co może mi się zdarzyć. Hm, o tej rozmowie w Ostatki zapomniałam. Dopiero dzisiejszej nocy mi się przypomniała, skojarzyłam ją z człowiekiem, który dzwonił. Co ja mam robić Aniele, co??? Co prawda od rana dostaję sygnałki z numeru nieznanego, ale wiem, że to Esio. Może najlepiej nie będę o tym myśleć. Wstałam o 8, ubrałam się, uczesałam i nawet bez śniadania pojechałam do babci zawieźć pranie. Babcia mi dała jajecznicę z pyszną bułeczką, i jeszcze zaopatrzyła w rzodkiewkę i kalarepkę – będę mogła sobie pyszne surówki robić. (Esio podobno 8 kilo zrzucił. Rany! Jeśli to rzeczywiście prawda to jak on teraz wygląda??? Mam nadzieję, że nie tak, jak kolega mojego taty niejaki M.., który wygląda po prostu okropnie po zaprzestaniu picia piwa. No, ale Esia ostatecznie można będzie przywrócić do normalnego stanu, nie???) W każdym razie do domu wracałam pełna pytań o „stalkera”, ale nie było do mnie żadnych telefonów. I zaraz też pomyślałam, że gdyby B. miała mi coś do powiedzenia w tej, czy jakiejkolwiek innej sprawie to sama by zadzwoniła, right??? Bo na dobrą sprawę to ona może nawet nie wiedzieć o tym telefonie do mnie. A jeśli ten facet zadzwoni raz jeszcze to jej o tym powiem, powiem, że nie życzę sobie, żeby jej koledzy niepokoili mnie telefonami o 2 nad ranem, ani o żadnej innej porze zresztą też nie. I wiesz co??? Czułabym się bezpieczniej gdyby Esio był na miejscu. Nawet niekoniecznie przy mnie, chciałabym wiedzieć, że jest u siebie w domu, że jakby coś to mogę zadzwonić... A tak to mogę tylko myśleć, ale wiem, że on też myśli. Jejku!!! Co się ze mną porobiło??? Mam ochotę krzyczeć jego imię, mam ochotę kupić bilet i polecieć tam, mam ochotę... Już niedługo, już teraz Czas będzie biegł szybko i już niedługo go zobaczę. AND I WILL SEE THE SUN AGAIN!!! Jestem szczęśliwa, Aniele, paradoksalnie do sytuacji może trochę, ale po prostu jestem szczęśliwa. I niech tak zostanie, dobrze??? Wiem, że Esio wróci i będzie DOBRZE. ZAKOCHAŁAM SIĘ...!!! Tak po prostu, niespodziewanie, nagle, zakochałam się. Z wzajemnością co najważniejsze. I chcę to wykrzyczeć całemu światu, że się zakochałam, że tęsknię za Esiem i że chcę żeby Esio wrócił. . Już niedługo... jeszcze tylko trochę. Zresztą Aniele, czy ja nie mam racji??? No bo zobacz w przyszłym tygodniu, w czwartek już lipiec się zaczyna, mam egzaminy, będę chciała popracować, potem przyjedzie do mnie mój kochany brat. A potem... potem to już sierpień będzie. Ten długo wyczekany sierpień. Mam racje, prawda??? Już niedługo, wytrzymam. Wytrzymam, a potem... potem będę SZCZĘŚLIWA.

AND I WILL SEE THE SUN AGAIN... cause now… “(…)I am what I am I’ll do what I want but I can’t hide and I won’t go, I won’t sleep and I can’t breathe until you’re resting here with me and I won’t leave and I can’t hide until you’re resting here with me(…)”

 

 

 

 

 

 

alexbluessy : :
cze 17 2004 Euforyczny stan!!!
Komentarze: 0
Po rozmowie z Esiem popłakałam, pomyślałam i stwierdziłam, że chyba nie byłam dla niego zbyt miła. To znaczy nie żebym coś mówiła, ale przygnębienie wzięło górę. Głupio mi się zrobiło i pomyślałam, że do niego zadzwonię. Pobiegłam czym prędzej na pocztę po specjalną kartę. Wróciłam do domu w dużo lepszym nastroju. Uśmiechnęłam się do siebie. A zaraz potem pomyślałam, ze zrobię w przyszłą sobotę urodziny. Nic wielkiego, babskie spotkanie. Kilka koleżanek, kuzynka i ja. Najpierw posiedzimy w domu, a potem może wyjdziemy gdzieś potańczyć. W sumie taki relaks przed egzaminem może być. Esio, kiedy dzwonił po południu powiedział: „wiesz, impreza super sprawa, jak wrócę to zrobimy powtórkę z rozrywki, ale będzie ci się chciało sprzątać po imprezie mając następnego dnia egzamin Misia?”. Ale wtedy to ja sama nie wiedziałam czy coś w ogóle zorganizuję. Ale zdecydowałam się jednak. I tak muszę sobie upiec tort i jakąś urodzinową świeczkę skombinować. Ale będzie super zabawa. Szkoda tylko, że Ani z USA nie będzie... Humor poprawił mi się tym bardziej, że dziewczyny w większości już bardzo chętnie na propozycję przystały. Ale będę starą już kobietą... Zaśmiałam się, że zamówię sobie w radiu „Kiedy będę starą kobietą” Martyny Jakubowicz. No, naprawdę już nie mogę się doczekać.

W końcu zadzwoniłam do Esia. Wykręciłam najpierw jakiś numer warszawski, potem podałam pin mojej karty, a na koniec numer londyński. Ponieważ ostatnio jak dzwoniłam odebrał P., Polak z którym Esio dzieli pokój, a ja zaczęłam mówić po angielsku czym chłopaka zestresowałam tym razem przedstawiłam się po polsku. I trafiłam... na Koreańczyka. Nie dał mi powtórzyć wszystkiego in English bo już wołał Esia. Imię wszystko powiedziało. A Esio się zdziwił. „Kochanie przecież rozmawialiśmy niedawno.” – „mogę się rozłączyć...” „skarbie coś ty, cieszę się, że dzwonisz. Nie spodziewałem się zupełnie” – „wiem, ze dzwoniłeś, ale mi się wydawało, ze nie byłam zbyt miła, to znaczy wiesz podły nastrój i tak dalej” „Misiulek no coś ty, bardzo się cieszyłem, że mogłem cię usłyszeć, wcale nie czułem niczego nieprzyjemnego”. Nie muszę chyba mówić, że od tego „Misiulka” się rozpłynęłam cała. Gadaliśmy prawie 15 minut, ale co tam. Za cenę 10 złotych mam 28 minut rozmów, mogę szaleć. Nie za często, ale... Esio powiedział tylko, żebym za bardzo nie zaszalała podczas urodzin, ale życzył udanej zabawy. Nie wiem tylko czemu już teraz, do przyszłego tygodnia zdążymy pogadać jeszcze kilka razy. No, a kiedy odłożyłam słuchawkę to... nie, nie płakałam. Miałam ochotę skakać. Śmiać się, mogłabym roznieść całe mieszkanie. ZAKOCHANA JESTEM!!! Poza tym mam prawo podejrzewać, że na poprawę mojego humoru lekki wpływ miało poczytanie notek z marca i kwietnia, kiedy pisałam o tym, jak mi dobrze, jaka jestem szczęśliwa. I jestem szczęśliwa. I kurcze BĘDĘ SZCZĘŚLIWA!!!

Esio... to tak ładnie brzmi, prawda???

 

alexbluessy : :
cze 17 2004 Czucie i Wiara...
Komentarze: 0

 ...tylko to mi chyba zostało...

Coraz rzadziej mi się myśleć o czymś innym niż o S. Nawet kiedy wydaje mi się, że o nim nie myślę to myślę. I widzę go. W zakamarkach, splotach ulic. Widzę, słyszę, czuję. To ostatnie irracjonalnie, podświadomie. Ciągle wściekam się, kiedy przez pół dnia nie wysyła choćby sygnału i przyciskam do siebie telefon, kiedy taki sygnał dostanę.

„I’m Afraid to sleep cause if I do I’ll dream of you and my dreams are always deep on the pillow where I’ll weep”

Poza tym zaczęłam mieć sny. Są tak intensywne, że kilka razy obudziłam się i poczułam żal pomieszany ze smutkiem i odrobiną rozczarowania, że nikogo nie ma obok mnie. Dzisiaj też tak było.

Śniło mi się, nie wiem czy ma to jakieś znaczenie, że byłam w łazience i brałam prysznic. Nagle ktoś zadzwonił do drzwi, otworzył Ł., mój współlokator. Zaraz potem zapukał i powiedział, że mam gościa. Wyjrzałam przez wizjer (skąd on się wziął w łazienkowych drzwiach???) i zobaczyłam S. jak znika w moim pokoju. W przedpokoju stał Ł. i jacyś jego znajomi, wszyscy ustawieni w taki sposób, że tworzyli coś na kształt przejścia. Wyszłam z łazienki ubrana w moją ulubioną niebieską piżamkę w obłoczki, przeszłam między tymi wszystkimi nieznanymi ludźmi i weszłam do pokoju. Prosto w ramiona S. przyszedł z bukietem zawiniętych w celofan róż. I zatonęłam w cieple... I obudziłam się... i zobaczyłam, że nikogo nie ma obok mnie...

Przed wyjściem do pracy zeszłam do sklepu. Wracając zobaczyłam znajomy samochód: „Nie, to niemożliwe – pomyślałam – jeszcze wczoraj był w Londynie przecież”. A za chwilę zobaczyłam znajomą (tak mi się wydawało) sylwetkę. W dodatku ten mężczyzna poruszał się w tak dobrze znany mi sposób. Stanęłam jak sparaliżowana, przestałam myśleć, nie bardzo wiedziałam co robić. Zanim się opanowałam ten facet się zbliżył. W niczym nie przypominał Mojego S. „Olka opanuj się” – pomyślałam.

Zastanawiam się czy ten sen i „wizja” spod sklepu mogą mieć coś ze sobą wspólnego. Czy jedno może wynikać z drugiego na przykład. A między jednym, a drugim zanim wstałam, leżałam i coś mi się przypomniało. To było spotkanie z S. Przyjechał „na kawę”. Siedzieliśmy u mnie w pokoju, on pił kawę, ja herbatę, rozmawialiśmy. W pewnym momencie on wykonał swoją ręką ruch w stronę mojej ręki, tyle że w tym samym momencie ja sięgnęłam po kubek. „Chciałem cię wziąć za rękę, ale chyba mi nie wyszło’ – w jego oczach zobaczyłam mieszankę zmieszania, nieśmiałości i bladego uśmiechu. Ale wziął mnie ostatecznie za rękę, a ja najpierw zaniemówiła, potem przeszył mnie jakiś prąd, a potem było ciepło... A kilka dni później powiedział: „Dziękuję ci za przywrócenie mi wiary w życie, poczucie bezpieczeństwa i ciepło.” Dziękował za to, ze czasem mu się łza w oku zakręciła, że otworzył się, a myślał, że nie umie otwarcie mówić o pewnych sprawach. A na koniec za to, że poczuł coś, czego myślał, że już nie poczuje. Popatrzyłam na zdjęcie, co mogłam zrobić – wyszeptałam tylko: „tęsknię za tobą, tak bardzo za tobą tęsknię”.

„When I need you I just close my eyes and I’m with you...”

Nie chcę się znowu wpędzać w paranoję, ale podobno sny tłumaczy się na odwrót, a „słowa są największym oszustwem na jakie nas faceci nabierają”. Ale tym razem będzie inaczej. Tym razem będzie dobrze. Ja to czuję i wiem. Ja w to WIERZĘ...

Do pracy postanowiłam iść na nogach, ale kiedy wiatr zaczął wiać jak oszalały, a pyłki drażnić gardło zdecydowałam się na tramwaj. To miał być spokojny dzień. Trochę zająć się T., odebrać K. ze szkoły, podgrzać im zupę i tyle. Chwilę porozmawiałam z B. I właśnie, kiedy rozmawiałyśmy w kuchni, w pokoju obok mały T. skasował jej kawałek pracy doktorskiej. Bo zostawiła włączony komputer z otwartym plikiem i poszła doprawiać zupę nie zapisawszy wcześniej zmian. No i T., który mimo swoich 4 lat komputer umie obsługiwać pozamykał jej wszystkie pliki i powstał problem. Wzięłam dziecko i poszłam z nim do parku. Nawet nie zauważyłam jak minęły 2 godziny. Poszliśmy po K. w domu chłopaki zjedli zupę, zaraz potem przyszła B.

W autobusie jak zwykle słuchałam Dido i nawet jakoś przyjemnie się poczułam. Ale jak tylko przyszłam do domu mój nastrój runął w dół. Ledwie włączyłam komputer od razu znalazły się osoby pilnie czegoś potrzebujące. A ja tylko włączyłam komputer... Zerknęłam na listę – u S. zniknął opis, to znaczy, że był on-line. Jeszcze gorzej się poczułam. Dlaczego nic nie napisał??? Dlaczego nie wysłał żadnej wiadomości??? Dlaczego nie mam żadnego e-maila??? Dlaczego??? Dopiero jeden ze Znajomych powiedział: „uspokój się. za dużo myślisz, wyluzuj. Na pewno nic się nie stało. Napisze wieczorem, zobaczysz.” Miał rację, tyle, że pomylił się w jednej rzeczy. W porze dnia. Bo tylko skończyliśmy rozmawiać do pokoju zapukał Ł. i powiedział, że S. dzwoni. –„halo?” „cześć kochanie, co tam u ciebie?” – „zestresowałam się aż, coś się stało?” „nie, u mnie nie. Ale co u ciebie?” – „dół za dołem” – „wiem, czytałem e-maila. Nie odpisałem bo byłem tylko na 15 minut. czemu ty mi się misiu tak dołujesz w tej Polsce, hm?” –„czemu? Nie wiem. Jechałam autobusem nawet się lepiej poczułam, ale przyszłam do domu i znowu to samo...” „wiem, wiem jak wyszedłem z kafejki też doła załapałem. Za wcześnie z pracy wyszedłem. Bo teraz różnie chodzę....” Porozmawialiśmy chwilę, odłożyłam słuchawkę i jedyne na co miałam ochotę to albo spać, albo płakać. Nic więcej. Bo w pewnym momencie S. się zapytał: „a co taka tęskniawa cię wzięła, że tak się źle czujesz???” I co ja mu miałam powiedzieć??? Że tak??? Że czasem mam wrażenie, że nie wytrzymam, że to mnie przerasta, że to nie ma sensu, a że najbardziej chcę żeby wrócił??? Jak bym coś takiego powiedziała to bym się tylko rozpłakała do słuchawki, a tego nie chciałam. A ja po prostu każdego dnia raz czuję, że dam radę, a zaraz że nie. I powiem szczerze, podczas tej rozmowy miałam ochotę mu powiedzieć: „tęsknię za tobą, jest mi bez ciebie źle i chcę żebyś wrócił”.  Ale nie mogę być egoistką przecież, prawda???

alexbluessy : :