Archiwum maj 2004, strona 1


maj 23 2004 To był sen...
Komentarze: 2
To był tylko sen... Te dwa miesiące przyśniły mi się. On nie może istnieć. Nie było mnie, nie było jego. To znaczy był, ale był SNEM. Pojawił się nagle, wniósł radość, nadzieję, śmiech, łzy – ale te dobre, dał ciepło. A teraz tego nie ma. Odeszło razem z nim. Wyjechało. Skończyło się. I teraz przez to do mnie dociera, że TO BYŁ SEN. Piękny, ale sen.

Bo dziś w niczym nie widzę sensu, dziś nic się nie udaje, dzisiaj kiedy próbuję się uczyć wybucham płaczem, dzisiaj nie podobam się sobie, dzisiaj wszystko jest okropne. I co z tego do jasnej cholery, że mimo tych czarnych myśli jakaś iskierka się we mnie tli, co z tego, że jak zawsze coś mi mówi, że będzie dobrze. Co  z tego??? Dzisiaj nic nie ma sensu, dzisiaj wszystko jest bezbarwne, dzisiaj...

„Tęsknota to jest takie zło, co atakuje z czterech stron. Zabiera wszystko to, co mam, nie daje szans...”

Czekałam na ten dzień. Cały tydzień czekałam na niedzielę. Bo w niedziele on jest on-line. I dziś też był. Krótko. Nawet za krótko, nie mogliśmy porozmawiać bo nie miał listy kontaktów na swoim gg. E-maila też nie znalazłam żadnego. A tak bardzo czekałam, tak bardzo się cieszyłam... I nic. I co z tego, że on powiedział, że zadzwoni wieczorem, że jeśli nie będzie problemów z połączeniem to porozmawiamy. A jeśli się nie połączy to co wtedy??? Ja tak nie mogę, nie potrafię. Chciałabym mu powiedzieć, że... Ale nie mogę. Dopiero, kiedy wróci powiem. Powiem jak bardzo tęskniłam, i że ma już nie wyjeżdżać. Bo ogólnie to chce mi się chcieć, daję sobie radę, tęsknię, ale mam nadzieję i wierzę. Ale przychodzą czasem takie dni, jak dziś właśnie, kiedy wszystko jest o kant dupy rozbić. [Excuse my French]. I przyszła N. bardzo dobrze, że przyszła – na chwilę zajęłam się czymś innym. Obejrzałyśmy „Nigdy w życiu”, zjadłyśmy paczkę ciasteczek w czekoladzie. A ja nawet musiałam iść do Żabki po następną paczkę. No i ja się popłakałam na filmie bo przypomniałam sobie, jak go oglądaliśmy z S., jak potem gotowaliśmy razem spaghetti. Hm, teraz to wydaje się tak odległe, jak sen... zupełnie jak sen. I co z tego, że on pisze o sobie: „zakochany w Tobie i tęskniący Kropek”. Czy on tego nie mówi, żeby mi w jakiś sposób nastrój poprawić??? Czy on naprawdę tak czuje, tak myśli??? Do jasnej cholery co się ze mną dzieje??? Dlaczego ja mam takie paranoiczne myśli??? Dlaczego stwarzam sobie problemy tam, gdzie ich prawdopodobnie nie ma??? Odpowiedź jest prosta - teraz to wszystko, ten cały czas z S., wydaje mi się cudownym, kolorowym i intensywnym SNEM... A on... on wydaje mi się, jakby był Aniołem. A Anioły są Wirtualne...

I siedzę teraz w nowej koszulce i nowych jeansach – obie rzeczy dokładnie takie, jakie chciałam mieć – i myślę. Popijam wodę mineralną bez gazu, zjadam kolejne ciasteczko w czekoladzie, o kaloriach nawet nie myślę. Porozmawiałam chwilę z moim Bratem. Dobrze mieć kogoś takiego, jak on. Hm, ale on sam nie czuje się najlepiej – podobno jakiegoś potwornego uczulenia dostał na pyłki. Biedny...

Hm, chyba nie ma co rozpaczać. W końcu „Bóg gra z każdym z nas w szachy. Wykonuje ruch, a potem siedzi i obserwuje jak my zareagujemy na Jego wyzwania”. I nic nie dzieje się bez przyczyny. Wszystko ma swój cel, swój powód... A mój cel to SZCZĘŚCIE. Pod każdym względem. I tak będzie, tak czuję. Ja to wiem po prostu.

Ale pozwolę jeszcze moim łzom płynąć...

 

 

 

alexbluessy : :
maj 22 2004 zakochana schizofreniczka
Komentarze: 0

Przeżywam swoje dni... Hm, nie, to nie tak. One biegną gdzieś obok – ja ich nie zauważam. Budzę się rano, czas przelatuje jak torpeda i nim się obejrzę już jest wieczór. I na pozór wszystko jest normalnie, spokojnie. Prawie jak przed poznaniem S. Ale to pozory, bo ja wewnątrz siebie czuję, że ktoś jest blisko mnie, codziennie mnie to dziwi. Powiem Ci Eljot, że kiedy S. wysyła mi kilka sygnałów dziennie czasem jestem wkurzona i myślę: „po jaką cholerę wysyłasz sygnały??? Lepiej byś coś napisał.”, ale zaraz się uśmiecham, bo wiem, że on w ten sposób pokazuje mi, że myśli... Hm, już Ci kiedyś mówiłam, ale raz jeszcze powiem, i pewnie nie ostatni zresztą. Wydaje mi się, że nie tęsknię, że nie myślę. Albo, że tęsknię i myślę za mało. Ale to kłamstwo. Tęsknię i myślę bardzo. Czasem mam ochotę tupać i krzyczeć, czasem wszystko mnie irytuje, mam ochotę wyzywać wszystkich łącznie z S. Nie wiem czemu tego nie robię, może gdybym dała upust moim emocjom to byłoby łatwiej w jakiś sposób. Ale wiesz co??? Też już Ci to mówiłam, ale ja po prostu czuję, że będzie dobrze. Hm, wydaje mi się, że te 4 miesiące to tylko krótka przerwa, a potem znowu wrócę do przerwanego snu. I tak będzie Aniele. Po prostu to czuję, ja to wiem po prostu. I takie ciepło czuję... I to dziwne uczucie w nogach... „chociaż dzisiaj tak daleko nam do siebie, wiem jedno, na pewno zobaczę go znów”. I wyobrażam sobie powitanie... Hm,  przypominam sobie wspólne chwile – uśmiecham się do swoich wspomnień, do swoich myśli. Czasem wydaje mi się, że tak nie jest, ale ja go potrzebuję... Pamiętam wyraz twarzy, głos, zapach. Bywa, że idąc ulicą oglądam się za jakimś obcym facetem bo poczułam coś znajomego. Nie!!! Ja tak nie mogę!!! Rozmawiam z Tobą, a czuję, że zaraz będę płakać. Ta muzyka, nasza rozmowa, moje zerkanie na jego zdjęcie... Zauważyłeś, że kiedy patrzę na zdjęcie S. to wykonuję pewien ruch??? No tak, trudno nie zauważyć. Jakiś czas temu złapałam się na tym, że gładzę jego kozią bródkę, zupełnie tak, jak robiłam to przez jego wyjazdem. Czuję jej szorstkość, zapach balsamu po goleniu... No i widzisz – już się rozklejam...

A czasem, nie wiem dlaczego, wydaje mi się, że te 2 miesiące z S. to był sen. Że on nie jest prawdziwy. Że jest Aniołem (???).

 

alexbluessy : :
maj 21 2004 Wizje schizofreniczne???
Komentarze: 0
(20-05-2004) Wkurzyła mnie B., wiesz Aniele??? Jak ona mogła tak zadzwonić koło południa i zapytać czy nie mogłabym zająć się chłopakami przez 2-3 godzinki bo ona chce jakąś pracę pisać. Nie mogłabym. Nie koło południa. Mogła zadzwonić wczoraj, albo chociaż dzisiaj rano. A nie dzwoni koło południa i myśli, że ja przeorganizuję wszystkie plany. Takie myślenie to błąd. W sumie dobrze, że nie zadzwoniła rano bo mogłam spokojnie posprzątać w pokoju. Jak widzisz, nawet trochę przemeblowałam. I musisz przyznać, że od razu zrobiło się więcej miejsca i jaśniej jakoś jest. Od razu lepiej mi się też pracuje, myśli i w ogóle przyjemniej jest. Choć „przyjemność” to pojęcie względne.

Coraz bardziej mi go brakuje. We wtorek, w moje imieniny, już o 7 rano dostałam smsa. A potem jeszcze i jeszcze. To miłe było... Tylko, że brakuje mi jego fizycznej obecności.. ale wiesz? Świadomości, że zawsze jest też mi brakuje. Budzę się myślę o nim, w ciągu dnia myślę o nim, zasypiam – myślę o nim. A poza tym to jeszcze jak jestem w mieście też go widzę. Czy ze mną wszystko w porządku jest Eljot??? I dzisiaj umówiłam się z E. na Przystanku przy Drobnera. Hm, widziałam go po drugiej stronie ulicy, w autobusie... Hm... chcę już wrócić do przerwanego snu, chcę żeby już był ten miesiąc na „s”...

Hm, odebrałam, jak widzisz, koszulkę z wprasowanką. Bardzo mi się podoba. Szkoda, że S. jej nie widzi. Może ja stworzę własną fashion collection, co o tym myślisz??? Hm, no tak odebrałam i już ją w pewnym sensie zniszczyłam. Co mnie podkusiło żeby metkę odcinać, co??? razem z metką obcięłam kawałek materiału. Oczywiście, już zacerowałam i, jak widzisz prawie, nie widać, że coś jest nie tak. Co wcale nie zmienia faktu, że się nie zdenerwowałam.

Hm, źle mi dziś. Dziwnie, źle i smutno. Dostałam smsa od S. Napisał, że ma 2 tygodnie na znalezienie mieszkania (ale on chce takie do 45 funtów za tydzień) albo idzie mieszkać na strych, a tam nie chce. Z tego, co mówiła mi jego siostra to tam są, na tym strychu, jakieś problemy z dachem czy coś. Znaczy, że go chyba nie ma. Poza tym u S. też nienajlepiej, przez to mieszkanie i nie tylko. Zadzwoniłam do brata – myślę, może poprawi mi humor. A gdzie tam!!! On powiedział, że nie będzie ze ną rozmawiał bo właśnie je jajecznicę. Ja mu na to, że co z tego, jest moim bratem i ja chcę z nim porozmawiać. Na to on odpowiedział, że jak je jajecznicę to nie jest moim bratem, i że mam zadzwonić jak będzie jadł bułkę albo płatki z mlekiem – wtedy podobno będzie jedną ręką trzymał bułkę albo łyżkę, a drugą słuchawkę. A co to ma do jajecznicy i mojego telefonu??? Hm, te zagadnienia z polskiego nawet jakoś idą. Podzieliłyśmy się z E. to powinno być dobrze. Zresztą uratował nas też Ł. – kolega S., w którego zeszycie znalazłyśmy prawie wszystkie zagadnienia z gramatyki już opracowane. Pomyślałyśmy, że odwdzięczymy się chłopakowi jakąś czekoladą dobrą. Hm, i widzisz Aniele – potwierdza się moja teza nie wierzenia w przypadki. Gdybym tamtego dnia nie była on-line na czacie Wirtualnej Polski nie poznałabym S. Nie zaczęlibyśmy się spotykać i nie poznałabym Ł., który też studiuje filologię i ma zagadnienia ze swojego ustnego egzaminu. Czy że przypadków nie ma. Wszystko dzieje się po coś Eljot. I ja zdania nie zmienię. Hm, poza tym w zeszłym tygodniu skończyłam czytać wreszcie „Kamyk” Agaty Miklaszewskiej. I tam przeczytałam jedno zdanie, które w pamięć zapadło mi szczególnie. Ono dotyczy konkretnej sfery życia, ale spokojnie można je podciągnąć pod każdą inną – tak przynajmniej myślę.

„rozstania są po to, żeby odnaleźć się na nowo, żeby tęsknić, żeby znowu kochać”.

I to tak jest Aniele. jak coś mamy na co dzień, na wyciągniecie ręki to tego nie doceniamy, czegoś nie zauważamy, coś nam umyka. Albo po prostu przyzwyczajamy się do myśli, że to jest zawsze. Że w każdej chwili możemy po to sięgnąć. Dopiero kiedy to w jakimś sensie tracimy doceniamy jakie to było/jest dla nas ważne.

(21-05-2004). S. mnie wczoraj zaskoczył swoim telefonem. Rozmawialiśmy ponad 10 minut. Hm, tak normalnie, jakby nie było między nami z pięciu państw, morza i jeszcze wielu innych rzeczy. Poprosił żebym mu mieszkanka poszukała. Ale takiego do 45 funtów p/w i żeby było na Putney, Roehampton albo Fulham. Bo jak nic nie znajdzie to idzie na strych, no, a jak już wiesz, on na tym strychu to nie chce mieszkać. Bo chodzi o schody. Że się je niby ściąga i wciąga kijem, znaczy, że takie wiszące są. No i jak te schodki się rozwinie to zagradzają wejście do dwóch pokoi, a bez sensu je tak ściągać i wciągać. No i ja mu szukam tego mieszkania, tyle że nic nie ma. Hmmmm.......

Zmęczył mnie dziś T., wiesz??? Ciągle nie mogę pojąć skąd w takich małych dzieciach tyle ciekawości i siły do zadawania pytań. Chociaż u niego jest jeszcze coś. Podsłuchuje B., podsłuchuje swojego brata K. i się uczy. Tyle, że potem to bywa nawet bezczelny. Krzyczy, tupie, próbuje wymuszać. Ale ja się nie daję, nie ma lekko. Z angielskiego z K. jestem dziś zadowolona. Nawet sprawnie poszło, tyle, że on się znowu nie przygotował!!! Wiesz, niby znajomi mówią, że wszystko ze mną w porządku, ale ja się czasem dziwnie czuję. Bo chodzi o to, że mam zwidy. Tak, jak schizofrenik słyszy głosy, tak ja widzę S. Dzisiaj też widziałam go chyba ze 4 razy. I zawsze, kiedy wydaje mi się, że to on to czuję jakieś dziwne ciepło i przyjemnie mi się robi. Chociaż wiem, ze go nie ma, że jest daleko, ale czuję, że jest. Tak, jakby był blisko mnie. To jest normalne Aniele???

A tak w temacie Znajomych. Mam Koleżankę. Poznałyśmy się jakiś czas temu on-line. I wiesz co??? Dopiero wczoraj przy okazji jej matury wyszło na to, że kończyłyśmy tą samą szkołę. Tylko różne profile klas i inni nauczyciele. Świat jest mały Aniele, bardzo mały. Mały i zadziwiający. Tak, zdecydowanie...

 

 

 

alexbluessy : :
maj 15 2004 Dziwność czuję, dziwność
Komentarze: 0

Czy moje myśli mają moc sprawczą Eljot??? Powiedz mi czy tak jest. Bo to dziwne jest trochę, że przybita pogodą dla samobójców położyłam się, spojrzałam na ramkę ze zdjęciem na nocnej szafce, myśli mi przyszły sympatyczne, nawet się uśmiechnęłam do nich. Poczułam, że mam siłę, że będzie dobrze. I już zamykałam oczy co by trochę się zdrzemnąć, kiedy zadzwonił telefon. Byłam przekonana, ze to mój brat. Ale to nie był P. Dzwonił S. Znowu Aniele dzwonił. Ciekawe... codziennie dzwoni. Trochę to dziwne, nie powiem, że się nie cieszę... No, ale skoro ma taką wolę i ochotę to przecież ja mu nie zabronię dzwonić, niech dzwoni ile chce. Ale głos to miał zmęczony dzisiaj. Zmęczony albo smutny. Albo tylko mi się tak wydawało. Nie wiem... Anyway, po rozmowie poczułam ukłucie w okolicach serca, miękkość w nogach i gulę w gardle. I sobie pochlipałam. Ale zaraz się otrzepałam bo pomyślałam, że skoro dzwoni S. codziennie to chyba trochę tęskni... Chociaż trochę chociaż.

Wiesz co??? Tchnięta tym, że myślałam i ten telefon zadzwonił... No tak, ja wiem, że to mógł być zbieg okoliczności. Ale sam wiesz dobrze Aniele, że ja w żadne zbiegi okoliczności, ani tym bardziej Przypadki nie wierzę. No więc postanowiłam zajrzeć w swoje liczby na jakiejś stronie numerologii. I Ty wiesz, że nawet prawdę napisali. To znaczy komputer mi wyliczył.

Twoją liczbą przeznaczenia jest : 7

Ludzie ci mają typ możliwości psychicznych, które są im pomocne również w wykonywanym zawodzie, niezwykła intuicję, dar proroczych przeczuć. Są wyjątkowo wrażliwi, nie tylko na uczucia osób najbliższych, ale także na emocjonalne "podziemne prądy". Ich sny mogą być bardzo wyraziste i pełne znaczeń. Mają bogatą wyobraźnię, często też odwołują się do niej żyjąc w świecie fantazji, co może dla nich skończyć niezbyt fortunnie. Są to ludzie głęboko myślący, niekiedy zamknięci w sobie, oderwani od rzeczywistości, co może powodować, że czują się wyobcowani. Mają skłonności do zamartwiania się, co źle wpływa na ich zdrowie.

Twoją liczbą osobowości jest : 9

To prawdziwi filantropi i humaniści, mają głęboką potrzebę pracy dla dobra ogółu, co przejawia się w różny sposób. Bardzo praktyczni, mają zdolności organizacyjne i umiejętności realizacji pomysłów. Lubią podróże i chętnie poświęcają czas, by poznać jakieś nowe miejsce i jego mieszkańców. Mają zdolności wizjonerskie, ale czasami nie umieją cierpliwie oczekiwać na rezultaty, co sprawia, że poganiają wszystkich. Nie zawsze wychodzi to im na dobre. Zwykle w ich życiu są jakieś ukryte sprawy, o których nie informują innych, lubią też odbywać sekretne spotkania.

Twoją liczbą serca jest : 5

Choćby nawet wyglądali na osoby stałe czy rozsądne naprawdę jest zupełnie inaczej. Stale odczuwają niezadowolenie i dręczy je poczucie, że życie mogłoby być o wiele bardziej ekscytujące, gdyby tylko wiedzieli jak je takim uczynić. Oczywiście ten ich ciągły niepokój ma znaczny wpływ na ich związki. Mogą mieć przy tym trudności w obcowaniu z silnymi osobowościami, zwłaszcza gdy są one bardzo stanowcze i narzucają swoją wolę. Ich własny urok, wszechstronny i żywy umysł i usposobienie zjednuje im wielu przyjaciół, ale muszą być oni na podobnym poziomie intelektualnym. Kiedy są młodzi mogą przeceniać swoje zdolności umysłowe, dopiero nieco później rzetelnie poznają sprawy.

Twoją liczbą wyrazu jest : 4

To liczba porządnych ludzi - pewnych godnych zaufania, praktycznych, chętnych do pomocy. Często na nich opiera się całe przedsiębiorstwo. Na przykład jest to asystent dyrektora, który cichutko wykonuje swoją pracę, ale to jego talenty organizacyjne powodują, że całe biuro działa idealnie. Ich wrodzony konserwatyzm powoduje, że są nieufni wobec ludzi, których uważają za pozbawionych zasad moralnych czy w jakiś sposób ekstrawaganckich. Czasem potrafią mieć dość ciasne poglądy, są pozbawieni wyobraźni i nie lubią zmian.

...................

No i kurcze prawdę napisali. Bo ja właśnie taka jestem. Hm, no ale przecież Ty to wszystko wiesz, right???

Nie Aniele, nie włączaj muzyki, ja coś dzisiaj nie mogę niczego słuchać. Niech tylko ta „Eurowizja” leci w tle. Ale tylko dlatego żeby cicho nie było, bo ciszę to ja tylko z S... W ogóle ta Eurowizja to jakaś pomyłka, żenada. Na psy to zeszło. Pioseneczki na jedno kopyto wszystkie. Cukierkowe panienki bez głosu udają, że śpiewają, nażelowanym gogusiom wydaje się, że grają na gitarach, a ich głos powali na kolana wiele panienek. Beznadzieja. Nie moje klimaty. Nie rozumiem czegoś takiego. Kiedyś to miało jakiś sens, prestiż. A teraz??? No comment. 

alexbluessy : :
maj 15 2004 Na dobry dzień pan Leon...
Komentarze: 0

Po raz kolejny stwierdzam, że Czas swoją prędkością mnie zadziwia. Dopiero, co wstałam, dopiero co w porannym słońcu szłam do B., a już popołudnie.  A do poniedziałku coraz mniej czasu – trzeba brać się do roboty. Wczoraj zdołowała mnie mama swoim telefonem. Stwierdziła, że mnie nic nie obchodzi. To znaczy sprawy rodziny itd., że się nie przejmuję, żyję w nieświadomości itede itepe. A czy ja się nie przejmuję Eljot??? Przecież gdyby tak w istocie było to bym nie dzwoniła do nich, nie myślała co u nich słychać. Tacie zaproponowali objęcie stanowiska rektora w jakiejś prywatnej szkole w Sopocie. No, zobacz co za zbieg okoliczności... No, ale to dopiero za 2 lata.  Tyle, że zobacz jak to wszystko się ładnie układa. Za 2 lata P. zdaje maturę i wyjeżdża na studia więc rodziców w B-stoku nic już nie będzie trzymało. A w ogóle to ja tak coś myślałam, że oni długo na tym Podlasiu nie wytrzymają i jeszcze się gdzieś wyprowadzą. A, że do Sopotu to tym lepiej, prawda??? No a poza tym to mama jest zdołowana bo za miesiąc ma egzamin dyplomowy na swoich studiach, a nie wie co ma napisać i tak dalej. Poza tym martwi się stale o pieniądze i moje egzaminy. Powiedziałam jej żeby za dużo nie myślała bo od tego boli głowa, a ona mi na to, że jestem bezczelna, że nic mnie nie obchodzi i w ogóle. Powiedziałam jej, żeby nie przelewała swoich frustracji na mnie bo ja mam swoje problemy i nie chcę jeszcze przejmować się bliżej (nie)określoną przyszłością. Mama coś tam jeszcze powiedziała, ale mało jej słuchałam. Byłam akurat w trakcie oglądania filmu dość smutnego („Meet Joe Black”), pogrążona w tęsknocie, która wczoraj bardzo się nasiliła, a myślami byłam gdzieś w Londynie. Zapatrzona w zdjęcie S. w pewnym momencie zgubiłam wątek filmu. W sumie obraz ciekawy, tyle że smutny dość. Oczywiście, jako że wrażliwiec do potęgi jestem, to się popłakałam. I utwierdziłam w przekonaniu, że lalusie w rodzaju Brada Pitta nie są w moim typie i wręcz działają mi na nerwy. Natomiast mężczyźni tacy, jak Anthony Hopkins to zupełnie co innego.. Mmm aż się rozmarzyłam. No, ale pora na ziemię wracać. Skończyłam rozmawiać z mamą, wróciłam do przerwanego filmu, kiedy zadzwonił telefon, którego oczywiście nikt nie zamierzał odebrać. Nikt poza mną. Swoją drogą co to ma być??? Czy ja jestem sekretarką czy jak??? Hm, do mnie był telefon. S. dzwonił. Porozmawialiśmy chwilkę, jemu bardziej niż wysłać smsa opłaca się zadzwonić bo podobno taniej. A to i lepiej – bo ma taki głos, że... Kiedy skończyliśmy rozmawiać to jeszcze bardziej się zamyśliłam i rozkleiłam i nie mogłam sobie miejsca znaleźć. Patrzyłam na zdjęcie i łzy w oczach miałam. Bo wczoraj to on mi wysyłał sygnały dzień prawie cały, ja mu z opóźnieniem je odsyłałam, a w końcu wysłałam smsa, na odpowiedź czekałam, ale zamiast niej to otrzymałam możliwość rozmowy głosowej. Niespodziewanej. A po fakcie nogi miałam jak z waty zupełnie nie wiem czemu. A w ogóle to przez całe wczoraj (no, prawie całe) dziwna myśl mi się kołatała po głowie, ale na razie cicho sza. Spać poszłam około północy i nawet szybko usnęłam, a może to nie było wczoraj tylko przedwczoraj??? Powiem Ci Aniele, że trochę tracę poczucie Czasu. Za szybko biegnie. Z jednej strony to dobrze, ale z drugiej...

Wstałam wypoczęta, słońce świeciło na niebie i zapowiadał się ładny dzień. Ale przekonałam się, że nie można chwalić dnia przed zachodem słońca. Ubrałam się wiosennie, do B. postanowiłam iść pieszo dlatego ograniczyłam ilość ubraniowych warstw. Pierwszy raz od wyjazdu S. przeszłam przez Ostrów Tumski. Powróciły wspomnienia, ale było dobrze. W słuchawkach miałam Novikę i Grammatika, którego na nowo odkryłam i dobrze mi się szło. Jeszcze zanim wyruszyłam musiałam iść do sklepu. Do osiedlowego sklepiku weszłam ze słuchawkami na uszach, trochę się spieszyłam więc poszłam po to, co miałam kupić i szybko wróciłam do kasy. Nagle przez muzykę usłyszałam „ma słuchawki na uszach to nie słyszy”. Obejrzałam się w i zobaczyłam uśmiechniętego pana Leona – osiedlowego konserwatora, który jakąś półkę naprawiał. – „Ojej, przepraszam, nie zauważyłam pana. Dzień dobry!”. – „Dzień dobry. Ja tu mówię: „dzień dobry Oleńce”, a ona nie słyszy”. Uśmiechnęłam się do niego, bo pan Leon to bardzo fajny człowiek jest. A on mi na to: „No, jak Oleńka się uśmiecha to od razu słońce zza chmur wygląda”. Wobec takiego komplementu stanęłam jak wryta, co mogłam zrobić – podziękowałam, uśmiechnęłam się i pożyczyłam mu miłego dnia. On mi odpowiedział tym samym, uśmiechnął się i wrócił do przerwanej pracy. A ja szłam potem do B. i myślałam, że jak to jest, że poranne spotkanie z panem Leonem może tak cię pozytywnie nastroić. Widocznie coś w tym jest...

Ale musisz wiedzieć, że kiedy T. się skaleczył to się przestraszyłam. A on wrzeszczał potwornie. Ja wiem, że rana cięta to strasznie boli, piecze i tak dalej, szczególnie dla małych dzieci ból jest okropny. Hm, tylko nie wiem jak on się tą nakrętką mógł tak urządzić. W każdym razie sytuacja została opanowana, nie obyłoby się bez pomocy K., który bardzo dzielnie się zachował i rozśmieszał T. groźnie to wyglądało, ale na szczęście nic poważnego się nie stało. Tyle, że mały darł się w niebogłosy. Hm, film biograficzny o van Goghu był bardzo ciekawy. To znaczy wszystko już wcześniej przeczytałam, ale dobrze było zobaczyć, ze deszcz przez niego namalowany rzeczywiście pada. I to jeszcze jak!!! To był naprawdę geniusz Aniele.

Tylko dlaczego ten deszcz tak pada, co??? Przecież mamy maj, piękny wiosenny miesiąc. To nie idzie w parze – nazwa i ogólnie przyjęta słoneczna bardzo pogoda z tym, co widać za oknem. Przecież to tylko zachęta dla samobójców. No, nie dla mnie oczywiście bo ja jeszcze mam dużo do zrobienia na tym świecie i życie też mi miłe. Znowu przyszły do mnie pozytywne myśli, to znaczy gdzieś poza tej tęsknoty mojej wyjrzały. To chyba dobrze, prawda??? Ojej, zobacz pożarłam całą paczkę likierkowych cukierków. Może dlatego tak chce mi się spać – alkohol działa usypiająco przecież. Ale likier w cukierkach... coś nie chce mi się wierzyć.

.....................................

Kurcze ja się tak nie bawię. Taka okropna pogoda. Przecież teraz to powinien przyjść S. i od razu zrobiłoby się lepiej. Powinno być dobrze. Jak on by przytulił to... Dzisiaj u B. bardzo chciałam żeby przytulił. Nawet nie wiesz jak bardzo Eljot.  Siedziałam, radio cicho grało, chłopaki bawili się w pokoju obok, a ja nie mogłam skupić się na czytanej gazecie. Moje myśli ulatywały w zupełnie innym kierunku. Wiesz dobrze jakim. A właściwie czyim. I wiesz, tak siedziałam i myślałam i znowu przypominałam sobie różne szczegóły, które gdzieś mi wcześniej uleciały. Widziałam je bardzo wyraźnie, uświadamiałam sobie różne rzeczy. I to było fajne, i pomocne.. Tylko do tanga trzeba dwojga Aniele... Słyszałam jego głos, widziałam sylwetkę, miny, i miałam wrażenie jakby siedział naprzeciwko. Czy ze mną wszystko jest w porządku Eljot??? Bo skoro ja słyszę głosy i zwidy mam to może chora jestem, co???

alexbluessy : :