Archiwum maj 2004, strona 2


maj 13 2004 W myślach chorych tonę wciąż
Komentarze: 0

Strasznie chce mi się spać Aniele. Niby nie poszłam spać późno i nawet się wyspałam. Budzik zadzwonił punktualnie o 7, poderwałam się wyrwana z dziwnych snów. Śniło mi się coś o pocałunkach (głodnemu chleb na myśli???) i coś o tym, że dopiero co kupiony dezodorant mi się skończył. A potem znowu przyszły te myśli, że S. i tak dalej. Że ja tego nie wytrzymam, że chciałabym żeby on był przy mnie cały czas. Hm, przecież ja wszędzie widzę jego uśmiechniętą twarz. A kiedy (tak, jak teraz) słyszę piosenkę Schllera „I feel you” to mam taką potworną ochotę się przytulić... I wiesz co Aniele??? wpadłam na pomysł, że będę udawać/wmawiać sobie, że S. wyjechał tylko na tydzień. Z każdym tygodniem bez niego będę to sobie powtarzać, że „za tydzień wróci”. Może tak będzie łatwiej, bo z każdym dniem moja tęsknota się pogłębia. Znowu czuję się mała i sama wśród tłumu. Hm, jednocześnie czuję jego obecność. Irracjonalnie ją czuję, czuję że on jest przy mnie. Nieważne, że teraz dzielą nas tysiące kilometrów, jest we mnie uczucie, że nie jestem sama. I chciałabym mu to wszystko powiedzieć, ale lepiej nie. I tak gryzę się z myślami czy nie przesadziłam z e-mailem, którego mu w niedzielę wysłałam. Ty sam wiesz najlepiej, że ja egzaltowana trochę jestem. Działam pod wpływem emocji, nie myślę przed działaniem czy zrobieniem czegoś. Mówię co mi leży na duszy, co czuję, jak się czuję. Często używam górnolotnych, może nawet śmiesznych, słów. I takiego „emocjonalnego” e-maila wysłałam w niedzielę do S. I stało się, za kilka dni on go przeczyta. A ja boję się, że napisałam o kilka zdań za dużo. O kilka zbyt mocnych zdań za dużo. To samo powiedziała Moja Kochana Ania z USA, że: „parę zdań za mocnych” tam napisałam. No i tego się obawiam. Może na wszelki wypadek już nie będę pisać nic ponad relację z tego, co u mnie się dzieje. O, jeszcze mam do Ciebie pytanie Eljot. Mam trochę wyrzutów sumienia, wiesz??? Nie rób takiej zdziwionej miny. Kiedy S. zadzwonił we wtorek miał taki smutny głos... A ja się śmiałam do słuchawki. No wiem, że cieszyłam się, że zadzwonił i w ogóle. A kiedy mu powiedziałam, że oglądam film to on westchnął i smutnym tonem powiedział: „ale bym się teraz do ciebie przytulił i razem z tobą ten film obejrzał”. Tak, głos miał zdecydowanie smutny i przygaszony... Hm, Londyn mnie prześladuje. Jest wszędzie, w gazetach, w radiowych wiadomościach, w Internecie. Czuję się „prześladowana” przez to miasto Eljot. Hm, widzę, że myślisz tak, jak E. Ona też mi wczoraj powiedziała, że to dlatego, że jestem wyczulona. A kiedy we wtorek powiedziałam o tym S. to on stwierdził: „i dobrze. Przynajmniej nie zapomnisz gdzie jestem”. Ja mu na to, że to do mnie nie dotarło tak do końca. – „Ale co? To, że wyjechałem?”. – „Nie, to, że wyjechałeś to już prawie dotarło. To, ze do Londynu pojechałeś nie dociera do mnie. To jakaś abstrakcja”. – „Dla mnie też...”

Kurcze, Eljot, ja wiem, że jestem monotematyczna, ale nie umiem znaleźć odpowiedzi na, wydawałoby się proste, pytanie: „co się ze mną dzieje???”. Tęsknię, Czekam, Boję się, a jednocześnie czuję, że będzie dobrze – siłę w sobie czuję. Wiem, że S. wyjechał, ale czuję jakby był blisko, czuję, że jest. Więc co się ze mną dzieje??? Jak odpowiesz postaram się skończyć temat, chociaż to raczej trudne będzie...

Całe szczęście, że nie muszę dziś całego dnia u B. siedzieć. Nie wytrzymałabym. Piję kawę za kawą, ale to nic nie daje. Pewnie niemały wpływ ma pogoda, która w środku maja przypomina wrześnio-październik. I kto mówi o globalnym ociepleniu, co??? Raczej trzeba by rozważyć możliwość zaistnienia epoki lodowcowej. Około 16 powinnam być już wolna. A. dziś nie przyjedzie więc po wyjściu od B. pojadę poszukać jakiejś bluzy i zanieść koszulkę  do zrobienia wprasowanki. W potem do domu kuć słówka na poniedziałek.

..................................................................

I już prawie 19, a dopiero było rano. Koszulka oddana – będzie za tydzień gotowa. Bluza kupiona. Bardzo fajna – czarna z białymi paskami na rękawach, obcisła, zasuwana pod samą szyję – taka, jaką chciałam. Kupiłam jeszcze lakier do paznokci szybkoschnący, apaszkę do włosów niebieską, kartkę na życzenia dla mamy i taty, rzodkiewkę i ogórka. I wydałam kolejne 50 zł. Aha, no i wpłaciłam zaliczkę 10 złotych akonto mojej unikalnej koszulki. „Być kobietą, być kobietą...” S. wysyła sygnały, ale niech sobie jeszcze poczeka. Co to ma być. W końcu być może w niedzielę z e-mailem przesadziłam to teraz nie dam mu zbytniej pewności.. Tylko czy ja nie przesadzam, co??? A może ja powinnam go przeprosić, za to, co napisałam w niedzielę. To znaczy nie to, żebym pisała nieprawdę czy coś. Po prostu wyjaśnić, że może emocje mnie poniosły, i być może trochę przesadziłam. Tylko czy to nie zagmatwałoby bardziej, jak myślisz???

alexbluessy : :
maj 12 2004 Szalony dzień po raz enty
Komentarze: 0

To był kolejny szalony dzień Aniele. Jestem tak zmęczona, że nie mam siły na nic. Za chwilę się położę i po raz kolejny obejrzę „Polowanie na Czerwony Październik”. Hm, znowu mnie dopadła potworna wręcz Tęsknota, wiesz??? S. kilka razy dziś wysyłał mi sygnały, a mi za każdym razem rosła gula w gardle.

Wstałam trochę po 6. zrobiłam sobie pachnącej kawy i wróciłam do łóżka z zamiarem nadrobienia zaległości czytelniczych w temacie „Gazety Wyborczej”. Nic z tego za bardzo nie wyszło bo moje myśli uleciały w kierunku Londynu, tym bardziej, że od rana S. wysyłał mi sygnały. I złapałam się na dziwnej myśli, że chciałabym, żeby on leżał obok kiedy ja tą pachnącą kawę będę pić i zaległe „Wyborcze” czytać. Niestety. Po kawie wypiłam pitny jogurt i zjadłam bułkę z masłem. W końcu wstałam bo z czytania nie za wiele wyszło. Wstałam i zaraz wyszłam. Chciałam iść w okolice placu Grunwaldzkiego poszukać białych bawełnianych koszulek, ale takich blisko ciała, żebym w końcu mogła sobie zrobić nadruk z „Krzykiem” Muncha. Będę miała oryginalny bardzo ciuszek, nie??? Koszulki nie znalazłam, naszywki z flagą Wielkiej Brytanii też nie wobec czego udałam się do Instytutu Filologii Romańskiej żeby zabrać stamtąd zeszyt, który zostawił mi Ł. A potem miałam jeszcze chwilkę czasu to postanowiłam posilić się zapiekanką. I tak szłam z tą bułką w kierunku przystanku, kiedy nagle podszedł do mnie jakiś  chłopak i z dziwnym akcentem zapytał: „do you speak English?”. To ja mu, że owszem. Na to on się pyta czy ja przypadkiem nie wiem gdzie jest ulica Kuźnicza 22. Na to ja, że wiem i jeśli chce to niech idzie ze mną to mu pokażę bo idę w tamtą stronę. A on stwierdził, ze ja tam studiuję. Na to ja, że nie, ale zamierzam, tyle że nie na filologii angielskiej, a niderlandzkiej. Na to on mnie zaskoczył bo powiedział, ze jest Holendrem i dawaj wypytywać się dlaczego mnie tak na tą niderlandzką filologię ciągnie. To mu mówię, że ja turystykę studiuję i że chcę być przewodnikiem i pilotem wycieczek po Niderlandach i Belgii. Jak mu o tej Belgii powiedziałam to się zdziwił i powiedział, że on mieszka w Belgii, a dokładniej w Brukseli. I w ten sposób doszliśmy do Instytutu przy ulicy Kuźniczej 22.

A potem pojechałam na zajęcia, z których zwialiśmy. To znaczy było nas wszystkiego z 7 osób i poszliśmy do ogródka przy pizzerri niedaleko naszej szkoły. B. od konwersacji się pewnie zdziwił jak zobaczył pustą salę, jeśli chodzi o panią B. od listening to wysłaliśmy jej smsa: „Dzień dobry! Tu grupa SJK. Żeby nie sprawiać problemów informujemy, że nie będzie nas dziś na zajęciach. Przepraszamy, pozdrawiamy, miłego dnia!”. Żeby było zabawniej to pani B. nam odpisała: „Dzięki za info. Powiedzcie Ł., że ma przygotować temat do dyskusji na wtorek. Zajęcia odrobimy w czerwcu”. Tyle, że my nic nie chcemy odrabiać bo nie ma nas z naszej własnej winy/woli. Posiedzieliśmy w tym ogródku ze 2 godzinki i rozjechaliśmy się do domów. A potem ja pojechałam do Korony żeby „czymś” lodówkę uzupełnić. To „coś” u mnie oznacza jogurty, twarożki i kawę. Ostatnią piję nałogowo. Znowu chodziłam po sklepie i nagle ogarnął mnie potworny smutek. Bo dotarło do mnie bardzo nagle i niespodziewanie, że S... I Tęsknota i to pragnienie zobaczenie jego twarzy. Kurcze, nawet nie wyobrażasz sobie jak ja bardzo chcę zobaczyć jego twarz, poczuć miękkość jego włosów, zanurzyć w nich ręce, poczuć szorstkość zarostu... Tak bardzo mi tego brakuje. Tak bardzo... Chodziłam po sklepowej hali i czułam się jak w jakimś filmowym romansidle. Z głośników sączyła się jakaś wyjątkowo spokojna muzyka, nie było dużo ludzi, a ja chodziłam między półkami i naprawdę czułam się jak w filmie. Romansowym filmie. Tylko raczej nie komedii. Filmie, gdzie bohaterowie musieli, albo chcieli się rozstać i nie mogli znaleść sobie miejsca w nowej rzeczywistości.  Jeszcze autobus spóźnił się ponad pół godziny. A potem przyjechały dwa. A mnie, kiedy tak stałam na przystanku i czekałam na 128, ogarnęła irytacja, zdenerwowanie i znowu Tęsknota i pragnienie zobaczenia S. Bardzo silne pragnienie. A teraz nie mam na nic siły. Skończę jeść kaszkę ryżową o smaku malinowym (tą dla dzieci od 5 miesiąca życia), popiję ją zieloną herbatą i zagryzę cukierkami z nadzieniem likierowym. A potem pójdę spać. I zasnę i będę miała kolorowe sny. No, mam nadzieję, że takie będą...

alexbluessy : :
maj 12 2004 Kiedy tęsknię...
Komentarze: 0

Kiedy tęsknię zamykam powieki i jesteś Tak dobrze jest czuć twoje serce gdy we mnie jak ptak zrywa się Kiedy tęsknię wyciągam do ciebie bezwiednie bezradne jak noc moje ręce
dosięgnąć chcą twoich rąk Kilometry głuchych słów między nami w słuchawce głos pogubił kolor twych ust Lecz choć dzisiaj tak daleko nam do siebie wiem jedno, na pewno, zobaczę cię znów Kiedy tęsknię zamykam powieki i jesteś tak bardzo chcę być blisko ciebie aż znów w sercu cud staje się Idę dokąd mnie moja gwiazda prowadzi w zimną noc ogrzewa mnie promyk twój I choć dzisiaj tak daleko nam do siebie wiem jedno, na pewno, zobaczę cię znów Kiedy tęsknię wyciągam do ciebie bezwiednie bezradne jak noc moje ręce dosięgnąć chcą twoich rąk Kiedy tęsknię zamykam powieki i jesteś tak dobrze jest czuć twoje serce gdy we mnie jak ptak zrywa się [E. Górniak „Kiedy tęsknię”]

alexbluessy : :
maj 11 2004 Pełna obaw...
Komentarze: 1
Dzień dobry Eljot – Mój Aniele!!! Zaraz przyniosę Ci kawy i postaram się dokładnie zrelacjonować wczorajszy dzień. A działo się, oj działo. Po pierwsze wstałam w takim nastroju, że miałam ochotę tupać, wierzgać nogami, krzyczeć. Z tej bezsilnej tęsknoty. Pogoda jeszcze bardziej mnie nastrajała ku takim działaniom. No, ostatecznie obyło się bez pokazywania jak mi źle. Włączyłam radio – same smęty i od razu gula w gardle. Pojechałam na zajęcia, a tam pani N. od słownictwa od razu zapowiedziała, że za tydzień piszemy test. Przekrojowość i ogrom materiału mnie przeraża. No bo napisz sobie test, ale najpierw się naucz, ze słówek opisujących dźwięki, budowę teatru, rodzaje rozrywek, imprezy sportowe, sprzęt sportowy, instrumenty muzyczne itp. Przecież to się kupy nie trzyma Aniele. Konwersacji z B. nie było, wobec czego gramatyka zaczęła się wcześniej. Pani Cz. też zaczęła uprawiać wyścig z czasem – nie było jej sporo czasu i straciliśmy dużo zajęć. Dwa tygodnie do końca szkoły w ogóle, a my mamy dużo do przerobienia. Chociaż jeśli mam być szczera to gramatykę wolę robić sama, choć nie powiem aby na zajęciach u pani Cz. nie rozjaśniło mi się w głowie jeśli chodzi o pewne sprawy. Bo rozjaśniło i to sporo. W dodatku mamy do odrobienia trochę zajęć z gramatyki. I pani Cz. wymyśliła, że zrobimy to na początku czerwca. A niech się ugryzie. Ja jadę do rodziców – nie zrezygnuję z wyjazdu tylko dlatego, że pani profesor była chora i nie mogła przyjść do pracy. Potem uzupełnię wszystko od E.

Po zajęciach pojechałam do babci na odkarmianie. No, to pewnie się odkarmię jak będę jeździć częściej. Rosołek, moja ulubiona potrawka z kurczaka, keks na deser. Tyle, że nie obyło się bez małej scysji. Bo babcia zaczęła coś mówić na temat wyjazdu S., a mi zrobiło się smutno, nawet trochę pochlipałam. No, ale na szczęście konflikt został zażegnany dość szybko. Tyle, że z babcią na temat chłopaka, w dodatku chłopaka, który wyjechał nie będę rozmawiać. Szkoda nerwów. Tylko jakieś wątpliwości się zasiewają. A ja Wierzę, że będzie dobrze. I zupełnie „nie wiem skąd to wiem, ale taką pewność mam”. Wyszłam od babci i poszłam do Centrum Handlowego Borek. Chciałam kupić sobie coś na pocieszenie. No widzisz Aniele, czyli jednak jestem typową kobietą – jak jest źle,  czy zły nastrój to na zakupy. Ale S. by się śmiał, zresztą już mu napisałam o tym. Hm, nic ciekawego nie znalazłam dla siebie. Kupiłam tylko kartę do telefonu, szampon i odżywkę do włosów, 5 czystych płyt CD, 2 pary skarpetek (żółte i niebieskie), siateczkowe podkolanówki, gumę do żucia i kubek. Wydałam 50 zł. To straszne jest! Przecież nic takiego nie kupiłam. Hm. Po zakupach pojechałam do Rynku żeby książki w bibliotece oddać, a potem zaszłam jeszcze do Galerii Dominikańskiej żeby w Media Markt zorientować się co do discmanów. Ale nic ciekawego nie znalazłam, a w sumie to i tak nie jest on mi niezbędny. Hm, no ale płyt mam dość sporo i czasem w podróż lepiej zabrać discmana niż przed wyjazdem przegrywać na kasety. Kupiłam sobie płytkę „feat. Novika”. Bardzo fajna i klimatyczna. Ja przynajmniej takie klimaty lubię. Wróciłam do domku i musiałam zadzwonić do przyjaciela S., który powiedział, że postara się załatwić mi opracowane pytania z polskiego do egzaminu na filologię. A potem zrobiło mi się rzewnie. Przeczytałam przedwczorajszego e-maila od S., zobaczyłam jego opis na gadu no i zatęskniłam. Strasznie. Ale zaraz poczułam w sobie siłę.

Wieczorem wpadła N. żeby pożyczyć długopis na dzisiejszą maturę. Pogadałyśmy chwilkę. Matura... Rany, jak to dawno!!! Hm, pamiętam, że do mnie dotarło, że naprawdę mam maturę, kiedy już siedziałam w auli mojego liceum i czekałam, aż komisja rozda kartki. N. poszła, a ja zjadłam pół czekolady. Z nawrotu tęsknoty i łakomstwa. Ale warta ona grzechu – mleczna z orzechami. Mniam. Wieczorkiem przygotowałam poprawkowy test dla K., mam nadzieję, że na dziś się przygotuje i postanowiłam obejrzeć film. Niezobowiązujący do myślenia wybrałam, czyli „Legalna Blondynka 2”. I włączyła mi się tęsknota na całego. Ale co mogłam zrobić. Nic więcej jak tylko przycisnąć zdjęcie S. do siebie i oglądać. I naprawdę ja nie wiem skąd to wiem Eljot, nie wiem skąd we mnie to przekonanie, że będzie dobrze. Czuję to jakoś intuicyjnie, że będzie dobrze, a nawet lepiej. Bo dziś już tydzień bez S. mija – zobacz jak szybko. No, jeszcze 15 razy tyle i Moje Kochanie będzie z powrotem.

Oj, dziś to plan dnia mam napięty. Najpierw muszę lecieć do biblioteki na Szewskiej, potem na anglistykę po zestawy pytań z polskiego – tak ustaliłam z Ł., kolegą S., potem zajęcia, korepetycje z K., potem jeszcze zostaję chwilę u B. i wreszcie do domu. A teraz, przed wyjściem jeszcze muszę się przygotować na zajęcia u pani B., dziś mamy dyskutować na temat AIDS i jedzenia. A jeszcze ja mam speecha wygłaszać na temat „Dicing with death”, bo tydzień temu o mnie zapomniała. Słucham Noviki, jem resztę czekolady popijając ją pyszną kawą z nowego kubka.

...............................................................

Ogarnęły mną wątpliwości Aniele. Czy to ma sens, jak to będzie, czy ja nie robię jakiegoś głupstwa. Wydaje mi się też, że nie dam rady, że nie wytrzymam. Że to tyle czasu, a to tyle czasu mnie zje. Dziś miałam olbrzymi atak Tęsknoty. Napisałam o tym S., ale zaraz potem zapytałam sama siebie czy ja robię dobrze. Bo w sumie to nie jest dobrze, jak kobieta daje poznać mężczyźnie, że jej na nim zależy, prawda??? W ogóle to dopiero tydzień nie ma S., a ja już mam takie paranoidalne stany. Boję się Eljot, bardzo się boję. Jest we mnie pozytywna energia, i czarne myśli prawie natychmiast są wypychane przez te pozytywne, a mimo to mam wątpliwości. Jak długo wytrzymam. Wiem, że warto, wiem, że chcę czekać, ale czy wytrzymam. Oto jest pytanie. Rozmawiałam dziś z A., wpadła w drodze powrotnej z zajęć. Ona kiedyś była w podobnej sytuacji i nie skończyło się to dobrze. Oj Aniele, ja wiem, że co ma być to będzie. Nic się nie dzieje bez przyczyny, wszystko się dzieje po coś, ale pytam dlaczego ja??? Przecież ja z każdym dniem uświadamiam sobie, że chciałabym obok S. zasypiać i obok niego się obudzić. Chciałabym żeby był, kiedy wracam do domu... Pierwszy raz czuję coś takiego. A z każdym dniem to uczucie, jeśli można to tak nazwać, jest silniejsze. I tylko mam nadzieję, że nie jestem w tym sama... No, chociaż S. napisał w niedzielę, że chciałby żebym była przy nim cały czas... Ale „słowa są największym oszustwem na jakie nas faceci nabierają”, a tu jest jeszcze olbrzymia odległość...

............................................................

No tak. Faceci zdecydowanie nawet na znaczną odległość są w stanie pokrzyżować „coś”. No bo włączyłam sobie film. Niesamowicie ponury i przygnębiający „21 gramów”. Nie mówię, że zły, ale przygnębiający. I nagle moje myśli odpłynęły w kierunku S. Niedługo potem dostałam smsa od niego, że tęskni, że brakuje mu mnie itd. Potem puścił sygnał. No, ja pomyślałam, że potem mu coś napiszę,  najpierw chciałam skończyć film. I tak sobie siedziałam i myślałam, a tu nagle słyszę, że telefon dzwoni i nikt się nie kwapi żeby go odebrać. To zatrzymałam film i poszłam odebrać przekonana, że to do którejś z dziewczyn. Mówię halo, a tam słyszę: „cześć tu.. (nie bardzo usłyszałam kto) czy jest Ola?”. To powiedziałam, że to ja właśnie stoję przy telefonie, a tam słyszę po drugiej stronie: „cześć skarbie!”. To się lekko zaskoczyłam bo się nie spodziewałam. Hm, bardzo miło było usłyszeć jego głos. I tylko czuję, że on tęskni, tyle, że jemu jest ciężej niż mi. Biedactwo. No, ale ostatecznie to facet, musi być silny. Co oczywiście nie znaczy, że nie może się rozklejać. Bo może, a nawet powinien czasem. A mi serce do góry podskoczyło kiedy on powiedział, że teraz to najchętniej by się do nie przytulił i ze mną film obejrzał. A ja płakałam, że on nie myśli o mnie...

 

alexbluessy : :
maj 09 2004 Wizja Przyszłości...
Komentarze: 0

Aniele, nawet sobie nie wyobrażasz jak dobrze było usłyszeć głos S.!!! Zadzwonił wczoraj późno dość. Było około północy, to znaczy w Polsce, w Londynie było o godzinę wcześniej. Leżałam już w łóżeczku, cieplutko mi było, myśli nawet przyjemne miałam kiedy nagle komórka zaczęła mi tarabanić. Myślę sobie: „co to się dzieje”. A ta dalej jak nakręcona wygrywa motyw z „Deszczowej piosenki”, co to mój wspaniały brat mi wgrał, co by mi się dzwonek wyróżniał od innych dzwonków. Zanim do mnie dotarło, co i gdzie dzwoni było już cicho. Ale podeszłam do telefonu i sprawdziłam kto chce tak pilnie o tak dziwnej porze koniecznie ze mną rozmawiać. I zobaczyłam jakiś dziwny numer. Dobrze, że chociaż kierunkowy mi się skojarzył, że to może Moje Kochanie dzwoniło. No i się nie pomyliłam Eljot. Ale ponieważ nie zdążyłam odebrać to wpadłam w panikę, że może on już nie zadzwoni. Próbowałam odesłać sygnał na ten numer, ale się nie udało. W międzyczasie przyszedł sms z poczty głosowej, że mam nową wiadomość. Odsłuchałam i aż zadrżałam: „Cześć kochanie. Szkoda, że ciebie nie ma. Pozdrowienia z Londynu, będę próbował jeszcze później. Buziaki. Pa”. W tej chwili przyszło mi do głowy, żeby może wysłać mu na komórkę sygnał. Ledwie to zrobiłam zaraz odezwała się moja "deszczowa piosenka". Kiedy rozmawialiśmy, krótko bo krótko – wiadomo międzynarodowa na komórkę trochę kosztuje, a coś nie mógł się S. połączyć ze stacjonarnym moim telefonem – trzymałam się, nawet się śmiałam. A potem, już „po wszystkim” myślałam o nim. Hm, ma taki miły głos...

A dzisiaj??? Dzisiaj to jest szaro i smutno Eljot. Nawet myślałam, żeby może do kina iść, ale zrezygnuję – nie mam ochoty z domu wychodzić. Po wczorajszej rozmowie z S. poczułam, że muszę iść TAM. I poszłam. Zaraz, jak tylko wstałam. I znowu poczułam w sobie siłę, determinację, że będzie dobrze. a potem wróciłam do domu i dokończyłam pranie. I napisałam e-maila do S. Już 3 mu wysłałam odkąd wyjechał. Ale tyle chciałabym mu powiedzieć, a tak ciężko jest zebrać to wszystko razem, żeby miało ręce i nogi. Jak mu wczoraj powiedziałam, że wysłałam już 2 e-maile to się bardzo ucieszył, powiedział, że dziś postara się odpisać i może uda mu się gg skądś wytrzasnąć. Hm, wiesz, kiedy wyszłam z kościoła świeciło słońce i zobaczyłam przed sobą zielone drzewa, i wtedy chyba tak naprawdę do mnie dotarło, że moje czekanie rozpoczęło się na dobre. I tylko, żebym znalazła w sobie siłę… Żebyśmy oboje ją w sobie znaleźli.

Bo zauważyłam, że moja Tęsknota przybiera z każdym dniem na sile. A wraz z nią pojawiają się MILIONY ZWĄTPIEŃ. I to jest najgorsze Aniele. Że zaczyna mi się czarnowidztwo włączać. Próbuję z nim walczyć, ale coraz częściej pojawiają się myśli typu: „on jest tak daleko. My tego nie wytrzymamy”. Hm, ale chcę Wierzyć. Chcę Ufać. Chcę Czekać i chcę Tęsknić.

Hm, i znowu to przeczucie, że będzie dobrze.

Wiesz, dziś mi się wyobraźnia włączyła. Zobaczyłam swoje i S. spotkanie po tych 4 miesiącach. Mam kilka jego wariantów.

1. Na dworcu PKS. On nie wie, że ja przyjdę. Nie spodziewa się mnie. A ja nic mu nie mówię, tylko staję gdzieś niewidoczna. Widzę jak wita się z siostrą i rodzicami. Potem odchodzą w kierunku parkingu. Nie widzą mnie. Choć może S. kątem oka zobaczył coś/kogoś znajomego. Odwrócił się w tą stronę, ale już go rodzina powiodła w kierunku samochodu. A ja zostałam na tym dworcu, postałam chwilę, westchnęłam i też pojechałam do domu.

2. Na tym samym dworcu PKS. Ponieważ dawno się nie widzieliśmy, nie wiem jak S. do mnie „podchodzi”. A jednak idę na ten dworzec. Staję niewidoczna, schowana. Nie mogą mnie zobaczyć. A mimo to S. mnie odnajduje gdzieś wśród tłumu. Podchodzi i pyta: „Misia, czemu się chowasz? Chodź do mnie!”. I jest dobrze. Jest znowu bezpiecznie i ciepło.

3. Nie spotykamy się na dworcu. Umawiamy się w mieście. W jednym z kawiarnianych ogródków gdzieś w Rynku. Przychodzę pierwsza. (Zresztą prawdę mówiąc to jeśli tak by wypadło, że spotkalibyśmy się w mieście to wolałabym być pierwsza.) Zamawiam colę z plasterkiem cytryny i czekam. Hm, zabawne, ale nawet widzę jak jestem ubrana, jak uczesana. Czekam. Po chwili przychodzi S. rozmawiamy. Na początku jest dziwnie, ale po chwili... Hm, aż uśmiecham się do tych myśli.

4. Ostatni scenariusz. Jak wyżej. Kawiarniany ogródek w Rynku. Ja przychodzę pierwsza i czekam. Kiedy przychodzi S. jest dziwnie. Jakbyśmy widzieli się po raz pierwszy. Jakbyśmy zapomnieli jak się rozmawia.  Hm, smutny scenariusz. Mam nadzieję, że nie będę musiała go odgrywać.

..........................................................

I już mamy wieczór Eljot. Hm, Czas mnie codziennie zadziwia swoją szybkością. Od rana tyle się wydarzyło!!! Dostałam e-maila od S. Takiego, że poczułam się połamana (w pozytywnym znaczeniu), rozczuliłam się i rozkleiłam też.  Zresztą sam to wiesz najlepiej. Nie będę tak na forum pisać, co wyczytałam, ale to MIŁE było bardzo. A na koniec jeszcze na swoim gg zostawił opis: „Tęsknię za Olą :)” I jak otwieram moją listę kontaktów to mi się rzewnie robi. Chwilę na gg porozmawialiśmy, za tydzień też się tu spotkamy. Rany! Aniele! Ja się zakochałam!!! Normalnie zakochałam się!!!  Ojej, tak się popłakałam, że aż mnie teraz oczy pieką i musiałam zjeść paczkę ciasteczek w czekoladzie. Hm, każdego dnia bardziej tęsknię, każdego dnia bardziej mi go brakuje, każdego dnia coraz większą mam ochotę obok niego zasnąć i obok niego się obudzić. Przytulić się...

 

alexbluessy : :