Komentarze: 1
Miałam się uczyć. Jest późno, a ja rano muszę wstać. Ale coś mi mówi że powinnam napisać do Ciebie. Wpadła dziś wieczorkiem N. Chciała zapytać jak mi się zaczął nowy rok. Ano chyba dobrze się zaczął. Jej też. Więc nie mamy raczej powodu do narzekań. Z N. to dziwna sprawa jest. Jeszcze jakiś czas temu ciężko nam było. Widocznie coś jest w stwierdzeniu, że wszystko przychodzi z wiekiem. N. jest młodsza ode mnie o 3 lata. Znamy się jakieś 10. Mieszkamy w jednej klatce. Kiedyś, na początku znajomości jakoś się dogadywałyśmy, potem to przygasło. A teraz znowu wróciło. Wspominałyśmy jak przygotowywałam się do swojej matury. (N. zdaje w tym roku). Pamiętam jak razem uczyłyśmy się słówek z angielskiego do mojej ustnej matury. To był koszmar jakiś. Każdego tygodnia 200 nowych słówek. I to jeszcze jakiś kretyńskich. Bo po co mam wiedzieć jak po angielsku jest „pałac bogatego indianina”. Po nic. Zresztą z nich i tak zapamiętałam te najmniej przydatne. Ale N. mówi, że ona też. Ponarzekałyśmy, że w 4 klasie przerabia się za dużo literatury z gatunku wojennej i zbyt wiele dziwnych wierszy – ale to już tyczy się całości programu liceum. Poza tym zastanawiałyśmy się jakie są we Wrocławiu kierunki studiów na które warto zdawać. Pomijając nauki ścisłe, przyrodnicze i polityczne oczywiście. I według nas niewiele tego jest. Był fajny kierunek. Na polonistyce robiło się specjalizację z dziennikarstwa literackiego. To by było coś dla mnie. Bo nawet myślałam żeby na dziennikarstwo zdawać, ale te studia zabijają świeżość. Absolwent podąża wykutymi ścieżkami i pisze potem bardzo schematycznie. A ja bardzo bym nie chciała być schematyczna.
Szkoda, że z tą etnologią są takie przeboje. Dostałabym się, zrobiła specjalizację z moich kochanym wikingów... Inna rzecz, że kuszą mnie Niderlandy. Po tym kierunku będę dwujęzyczna. Trzyjęzyczna właściwie. A nawet można się pokusić o stwierdzenie, że cztero. Bo to jest tak. Na pierwszym roku mam niderlandzki w wstęp do języka Afrikaans – języka Burów (holenderskich osadników w Afryce). Na drugim mam nadal niderlandzki i Afrikaans, ale wybieram jeszcze sobie coś na lektorat. I to nie może być język, który zdawałam na egzaminie wstępnym. Czyli skoro angielski znam dość dobrze (nie wspomnę o niemieckim, który jest u mnie w kondycji katastrofalnej), do tego niderlandzki i francuski, którego nauczyłabym się na lektoracie. I Afrikaans... Fajnie, prawda Eljot??? No, ale najpierw muszę oczywiście się dostać. Jeśli znowu nie trafię na Franciszka Dionizego Kniaźnina na języku polskim powinno być dobrze. Co ja mówię. BĘDZIE DOBRZE!!!!!!! Musi być.
Tak więc porozmawiałyśmy z N. Powspominałyśmy dawne czasy. (Niektórych naszych wyczynów lepiej nie pamiętać... Ale się działo...). Może kiedyś Ci o tym opowiem. Ale musiałabym raczej być wtedy pijana. A ponieważ piję z umiarem.... No.
To by było tyle na dzisiaj. Już teraz o niczym nie marzę tylko o tym żeby się położyć spać.
Dobranoc. Kolorowych snów.