Archiwum listopad 2005


lis 30 2005 Kręcioła.
Komentarze: 1

Stres bierze górę nade mną. Uwalniają się negatywne emocje, co powoduje konflikty z otoczeniem.

Koncert okazał się niewypałem, nie przez kiepski występ Krzysztofa K., ale przez moje łzy, Ukochanego chorobę, napięcie między nami spowodowane wcześniejszym niedomówieniem, nieporozumieniem i niezrozumieniem. Wynikło kilka pomyłek, powstała napięta atmosfera i w ogóle jakoś tak nieciekawie.

 

Ukochanego rozłożyła choroba, a on zamiast leżeć jeździ do pracy. Wczoraj nie poszedł na angielski, ale na koncert tak. Bo się rozpłakałam, bo się zachowałam jak kretynka. A przecież mogliśmy zostać w domu, posiedzieć, wypić herbatę i wróciłabym do domu. A tak... A jemu było przykro, powiedział mi.

O rany, jaka ja jestem głupia...

 

Tylko, co ja mam powiedzieć??? Że to niczyja wina, jedynie moich hormonów, że to PMS, że w poniedziałek będzie po wszystkim??? Nie chcę tak mówić, bo to niczego nie rozwiąże. Dalej będę mówić, że wszystko gra. A tak naprawdę będę rozstrojona.

Od jakiegoś czasu źle sypiam, nie mogę zasnąć, a rano ciężko mi wstać. Radio musi grać całą noc, żeby zagłuszyć myśli i chore sny. Jedynie przy Ukochanym sen jest lekki, choć nie zawsze kolorowy. I co??? Co ja mam mu powiedzieć??? Że tak strasznie zazdroszczę M. i R., że oni już są razem, że mają Maleństwo i że ja też tak chcę. I to coraz bardziej chcę??? Że dlatego mu dwa razy odmówiłam, bo nie wiedziałam czy żartuje czy mówi serio, bo sam musi przyznać, że czasem zdarza mu się różnie mówić. Chyba tak powinnam mu powiedzieć...

A co poza tym??? Że boję się jeść czegoś twardszego żeby zębów nie stracić, że ilekroć gryzę jakiś kawałek chleba czy bułki mam wizję ich wypadania.

Mam mu powiedzieć, że już chcę z nim mieszkać, chcę żeby był, nawet, jeśli miałby być chory i mnie zarażać to chcę żeby był, że nie chcę dłużej czekać, ze każdy dzień bez niego to odliczanie godzin, to pocieszanie się, że już niedługo???

Mam mu powiedzieć, że już nie chcę dłużej budzić się w nocy czując przy sobie czyjąś obecność, i żeby się okazywało, że to Fiodor??? Że już nie chcę być witana tylko przez Kociątko i je przytulać po wejściu do domu, przy oglądaniu ulubionego serialu, czy tak po prostu, bez okazji???

 

Powiem mu to, kiedy tylko przyjedzie to mu powiem. Nie wiem, kiedy to będzie – w piątek, sobotę (trochę dziwna wizja, spędzanie weekendu bez Ukochanego), ma przyjechać, kiedy tylko stanie na nogi. Chcę mu w tym pomóc i zawiozłam mu do pracy sok malinowy, dwa Fervexy i jego ulubiony jogurt. Ucieszył się. A ja przynajmniej wiem już, jak do jego pracy dojechać i kiedyś wpadnę bez zapowiedzi. Z pączkami, jak to sobie kiedyś jeszcze wymyśliłam.

I będę teraz czekać, i liczyć godziny. To znaczy, raczej je zabijać. Chciałabym się tak mocno, mocno przytulić.

 

... mam już dość, jak Magda M. pogryzania chipsów przed telewizorem (choć może spróbuję lodów z popcornem), zagłaskiwania kota i zapłakiwania się. Co mi to da??? Łzy dają ulgę... zagłuszam ciszę. Na wszelkie możliwe sposoby. Zabijam puste godziny. Wydaje mi się, ze tylko Ukochany nadać im może sens, kolor, dźwięk.

Poświęcenie??? Nie, na pewno nie. Jestem typem kobiety, która dla rodziny zrobi dużo. Bardzo.

 

Najgorsze jest też to, że nie mam przed kim się wygadać. Tak jakoś się ułożyło, że większa część moich znajomych to poznani przez Ukochanego. Na uczelni nie mam jak wychlipać się przy B., a potem ona jedzie do domu, do Ś., E. Na smsy nie odpisuje, powoli zaczynam się martwić. Kilka razy pisałam, proponowałam pogaduchy, ale albo brak czasu, albo bez odzewu. Szkoda. Jest jeszcze D., ale on ostatnio sam nie ma nastroju. Jacyś wszyscy podminowani ostatnio.

Przykro mi tylko, że się tak układa. A raczej, ze się nie układa.

Cóż, zostaje pisanie.

 

Cieszę się, że już grudzień. Zaraz będą święta, potem Sylwester, a zaraz potem wiosna. Ale wcześniej Mikołaj będzie przynosić prezenty. Do mnie chyba przyjdzie później, bo mówi, że od dwóch tygodni chodzi i dopytuje o prezent, ale każą mu czekać. To ja też poczekam, choć ciekawość mnie zżera.

 

...wczoraj wieczorem wysłał smsa: „kocham cię, nie zapominaj o tym”. Odpowiedziałam: „ja ciebie też, nawet wtedy, kiedy zachowuję się jak skończona kretynka”.

 

Rozmowa z B. bardzo mi pomogła, wydawało mi się, że będę płakać. Nie płakałam. Zobaczyłam też pewne rozwiązania...

 

alexbluessy : :
lis 27 2005 Bajka.
Komentarze: 3

Odkąd mieszkam bez rodziców niedzielne wieczory są najsmutniejsze z całego tygodnia. Chyba powinnam, jak Magda M. zaopatrywać się w lody i popcorn.  Z wczorajszej imprezy zostały chipsy i trochę sałatek, szkoda, że ginu już nie ma...

 

Wczoraj pół dnia spędziliśmy w kuchni krojąc, gotując, przyprawiając. Wieczorem, ze znajomymi siedzieliśmy do późnej nocy. Dzisiaj wegetacja z repertuarem sałatkowo-kanapkowym przy akompaniamencie trzeciej i czwartej części „Harry’ego Pottera”.

A potem pojechał... A we wtorek idziemy na koncert Krawczyka.

 

I po raz kolejny zdałam sobie sprawę, że tak bardzo kocham, że wymówić tego nie mogę.

 

... po raz kolejny też musiałam przejść konfrontację z Ukochanym sprzed kilku lat. Tak czasem się zdarza, kiedy spotykamy się w większym gronie, że on i jego znajomi zaczynają przypominać, wypominać coś w żartach. Kłócą się, spierają. Wszystko byłoby w porządku, widzę ich zażyłość, ale...

...jakoś mi niewyraźnie, kiedy słyszę coś czy tamtoś. Przecież wiem, jaki Ukochany jest, czego się spodziewać po nim. Wiem, co czuje, jestem jego uczuć pewna. Wczoraj mnie zasypał gradem wyznań, a w piątek żółtymi tulipanami.

Tylko, że czasem pojawia się to uczucie... Kiedyś nawet przyjaciel kolegi Ukochanego, też „spoza”, określił (całkiem trafnie zresztą), że oboje jesteśmy „spoza kliki” czy spoza „towarzystwa wzajemnej adoracji”. Więc oboje jesteśmy w tej samej sytuacji... I oboje kochamy osoby z „kręgu”, czyli trzeba się dostosować. Przynajmniej w miarę możliwości...

 

Kiedy Ukochany wyszedł Kociątko kręciło się smętnie koło drzwi, a potem położyło się na moich kolanach i zasnęło. Najwyraźniej oboje nie lubimy niedzielnych wieczorów... Potrzebny mi prysznic z zapachem „Divine time”, potem jaśminowa herbata, jaknajmocniejsza, a dla Fiodora jego ulubiony Kitekat z łososiem.

 

..Ukochany - .moja najwspanialsza opowieść...

 

alexbluessy : :
lis 21 2005 Refleksja.
Komentarze: 6

„Kocham cię za to, że cię kochać muszę

kocham cię za to, że cię kochać mogę

kocham cię za to, żeś ty mi jedyny...”

 

... nie wiem, czy to roztargnione rozrzewnienie po sobotnim spotkaniu ze znajomymi tak wpłynęło, ale zdjęłam z półki Tetmajera i zachlipałam nad kilkoma wierszami. Potem chlipałam jeszcze na powtórkach seriali, przy „Tańciu z gwiazdami”. Bo cały czas miałam przed oczami Ukochanego.

 

Ostatecznie Sylwestra spędzimy we czwórkę (no, w piątkę, bo jeszcze Kociątko), bo jeszcze tylko A i M. jadą z nami. W sobotę zgodnie zdecydowaliśmy, że mimo dyskoteki zamiast balu będziemy się świetnie bawić. Mamy w cenie 3 wejścia na basen, zniżki na wyciągi, wieczór karaoke z kuflem piwa na odwagę, dyskotekę integracyjną no i Sylwestra oczywiście. Chyba nie wyszliśmy źle na tym, że ze Słowacji zrezygnowaliśmy.

Szkoda tylko, że z deklarowanych ośmiu osób nagle zrobiło się sześć, a zaraz potem zostało nas już tylko dwie pary. Ale co tam, niech inni żałują.

 

W najbliższy weekend robimy sobie Andrzejki. Będzie pysznie, pod każdym względem. Menu wzięłam na siebie, wczoraj powstała lista zakupów. Niedrogo, ale smacznie i sporo. O napitki się martwią inni, ja nie mam siły nawet myśleć o tym po sobocie. No cóż, nie jestem święta...

A kiedy jeszcze świeczki, Martyna Jakubowicz i znajomi...

 

 

Prezent dla Ukochanego zapakowany czeka w szafie. Ciekawe, jaka będzie reakcja, a to jeszcze dwa tygodnie ponad.

Dostałam paczkę z moim sylwestrowym strojem – na allegro za 25 złotych znalazłam świetne lycrowane spodnium w kolorze wina. Jest rewelacyjne. Za tydzień przychodzą D. i B. to wymyślimy dodatki. Chociaż B. już ma wizję – ponieważ buty są czarne, reszta też taka być powinna – a więc, szeroki pasem zastąpi się czarną chustą przewiązaną na biodrach, w uszy wsadzi długie kolczyki, i jeszcze coś na szyję – nawet coś tam już wypatrzyłyśmy. A włosy zaczeszę i potraktuję końską dawką brylantyny. I brokatem ;)

 

O Ukochanego się martwię. I mu o tym jutro powiem. Że ma fajki rzucić. Bo się boję, że może go kiedyś zabraknąć... (TFU TFU TFU). A przecież on jest Mój... On jest TYM, na kogo się czeka... I jeszcze u niego w rodzinie nowotwory są powszechne. Boję się. Nasłuchałam się przez ostatni weekend, z telewizji, z radia, coś tam w gazecie znalazłam. W nocy znowu nie mogłam spać, radio znowu grało do rana, a kiedy się obudziłam to się rozpłakałam i zarzekłam, że jutro z nim pogadam. Jak nie dla siebie, niech dla mnie to zrobi.

TFUUUUUUUU.................

 

Na uczelni dzieje się coraz więcej, a czasu jest coraz mniej. A mi się nic nie chce, nie mam siły. Nie chcę o niczym myśleć. Ochoty też na nic nie mam. Ale skoro już płacę te dwa tysiące za semestr to muszę z siebie coś wykrzesać. Minimum jakieś chociaż...

Przypomniałam sobie jak chodziłam w zeszłym roku na kurs pilocki. Sobota, niedziela od rana spędzana była w biurze. Jakiś klimat był... Za oknem ciemno, śnieg, chlapa, ludzie idą gdzieś zaspani, zmęczeni, a my siedzimy w ciepłym pokoju. Jakaś przerwa, wycieczki do pobliskiego sklepu. Nawet mile to wspominam... Fajnie było.

 

.........................

 

 

„(...)Kocham, ach! Kocham, po sto razy wołam,
A ty się smucisz i zaczynasz gniewać,
Że ja kochania mojego nie zdołam
Dosyć wymówić, wyrazić, wyśpiewać(...)”

 

 

alexbluessy : :
lis 16 2005 Eh.
Komentarze: 6

Dziś mam jeden z tych dni, kiedy człowiek nie ma siły mówić, kiedy najchętniej przykryłby się kocem z kubkiem herbaty i tabliczką czekolady.

I jeszcze Przyjaciółka Gula wróciła...

 

W nocy nie mogłam zasnąć, skoczyło się na tym, że radio grało całą noc. Kilka razy się budziłam, nad ranem Kociątko zaczęło domagać się porannej porcji mleka.

Wstałam niewyspana, z jakimś dziwnym uczuciem.

 

Darowałam sobie rozmowę o pracę (wczoraj wieczorem babka dzwoniła), bo doszłam do wniosku, że nie mam siły mówić, że bez sensu ze ściśniętym gardłem. Nie działa na mnie to, co Mama mówi swoim kursantom, że jeśli nie chce się czegoś robić to trzeba sobie powiedzieć „nie muszę tego robić” – podobno działa, ale nie na mnie niestety. Jakaś odporna jestem...

 

I znowu ten strach, znowu jakieś myśli nie dające się skupić...

 

Ja chcę tabliczkę czekolady. Chcę spać.

 

alexbluessy : :
lis 14 2005 Coraz bliżej.
Komentarze: 3

...zbliża się upojny wieczór po ciężkim dniu. W ramionach Ukochanego w dodatku.

 

Sylwestra spędzimy na Słowacji, to już postanowione. Będziemy jeździć na nartach, będziemy bawić się do rana w regionalnej restauracji przy pysznym jedzonku, świetnej muzyce i w ogóle fajnie będzie. Do tego za jedyne 300 złotych. Tylko Kociątko będę musiała gdzieś przechować przez te 4 dni... L

 

...wśród zgiełku, zmęczenia i łez odebrałam smsa „kocham cię J”, a potem znalazłam w skrzynce wpkartkę, o treści podobnej choć nieco rozwiniętej.

 

Męczę teraz zadania z gramatyki opisowej, bo zaraz przyjedzie Ukochany i będziemy oglądać „Plan lotu”. Kociątko śpi, spokojnie mi jest.

 

Jutro odbiorę wyczekaną od dawna paczkę. Mam nadzieję, że skończę czytać Gonczarowa, bo z przerażeniem spostrzegłam, że już połowa listopada. Jutro ostatni wolny dzień, a w środę od razu z grubej rury...

 

Kupiłam też część prezentu dla Ukochanego. Znalazłam poduszkę jasnoniebieską z trzema latającymi baranami, o nieco szalonym wzroku i z napisem „śpij słodko”, jeszcze tylko muszę swoje zdjęcie wprasować na nią i dokupić granatową piżamkę, i „zestaw” gorących, smakowych czekolad...

 

Coraz bliżej...

 

alexbluessy : :