Komentarze: 2
I przed Ukochanym, i przede mną otworzyły się nowe możliwości. W zasadzie w jednym czasie, jakby na zamówienie. I szybciej niż oboje myśleliśmy... U niego finał już raczej pewny i znany, u mnie wszystko okaże się w ciągu najbliższego tygodnia. Anielskie Karty nie kłamały... Tfuuu...
Nie wyobrażam sobie póki co jak to będzie, kiedy zaczniemy się mijać. On zmęczony, ja też. On musi napisać pracę magisterską, ja przed sesją. Wieczory może i wspólne, ale zmęczone i szybkie. Od rana codzienna gonitwa. Weekendy, bardziej osobne – bo praca do napisania, bo lekturę trzeba przeczytać. Nie wyobrażam sobie tego... Nawet chyba nie chcę.
A jednocześnie wiem, że to szansa, na lepsze, wspólne jutro.
Tylko że mogłoby obyć się bez spięć, bez wypominania sobie skumulowanych żali. On spięty bo w pracy nie za ciekawie, ja bo nie wiem co będzie i jak. Zresztą odkąd powiedział mi, że jego siostra nie jest już ze swoim chłopakiem, z którym była jakieś 7 czy 8 lat stałam się jakaś spięta i w ogóle jakiś niepokój mnie ogarnął. Byli taką fajną parą... Tylko, że Ukochany o tym nie wie, jak się czuję... Ale się dowie. Dzisiaj na spacerze.
Nie wyobrażam sobie jego dojazdów, wspólnego czasu wyszarpniętego siłą niemalże. Ja chcę mieć się do kogo przytulić kiedy będzie mi źle i smutno. I jeszcze inne słowa sprawiły przykrość... Niby takie nic, a jednak...
Już nie mam siły płakać, choć zapas łez mam potężny. Zaczął się trzeci rok, najtrudniejszy. Przetrwamy, damy radę...