Archiwum sierpień 2005


sie 31 2005 Będzie.
Komentarze: 5

Właśnie wróciliśmy z pierwszego poważnego spaceru mojego kocięcia. Poszliśmy do sklepu Tikkurili dowiedzieć się o ceny farb. Fiodor wąchał, biegał, świat poznawał, mijający ludzie przystawali i się zachwycali moim kocięciem. Jak tak dalej pójdzie to on w piórka mi cały obrośnie.

(Jeśli ktoś chce zobaczyć moje kociątko to www.album.com.pl/album.php?id=11155

Najadłszy I napiwszy spacerowicz teraz śpi, na moim krześle oczywiście. A niech tam, należy mu się.

 

Zapiekanka wyszła wspaniała – nie przechwalając się. Świeczka na balkonie była, a nawet dwie. Czekoladką się zasłodziliśmy.

Ukochany zaparł się, że półkę skręci bo nie będzie mógł spać. I jak powiedział, tak zrobił. Nawet sąsiad się zainteresował bo nie dało mu zasnąć wiercenie esiowej wiertarki. Jak dobrze pójdzie to może jeszcze dziś zawiśnie...

 

Na weekend mamy w planach wizytę w ZOO i rejs gondolą. O dziwo, Ukochany jakoś syzbko przystał na moje hasło rzucone tak sobie.

I obiad zrobimy – zupę-krem z rzodkiewek i cukinię zapiekaną z bazylią. Na deser będą trufle z czekoladą, ale te zrobię już wcześniej. Najpierw zakupy na jakimś przyjemnym bazarku, a potem będziemy pichcić...

 

I sobie pomyślałam, że nie odmówię sobie przyjemności i jakiś drobiazg na „nowy” pokój kupię. Albo kubeczek z talerzykiem w liczbie dwóch (względnie filiżanki), albo książkę Soni Raduńskiej.

Pracę też jakąś znajdę prędzej czy później.

Tylko egzamin nade mną jeszcze wisi, a najgorsze jest to, że informacji na 5 pytań nigdzie nie ma. W bibliotekach nie ma książek, na internetowych aukcjach też, antykwariaty też nie mogą pomóc.

 

Jakoś to będzie. Jakoś musi.

 

 

alexbluessy : :
sie 30 2005 Pomyślę.
Komentarze: 4

Zaparzyłam sobie jaśminowej herbaty i poczułam się jak w japońskim ogrodzie. Inaczej zapachniało, słońce tez jakby jaśniej zaświeciło.

Włączyłam „Stay” Kiliańskiego i odpłynęłam.

 

Do świata przywróciło mnie brzęczenie fiodorowej piłeczki.

 

Dla Ukochanego wymyśliłam zapiekankę makaronową. Na deser nadziewana czekolada i herbata o smaku brandy. Siądziemy na balkonie, zapalimy świeczkę. Uśmiechnęłam się...

 

Na wystawie księgarni zobaczyłam „Białe zeszyty” Soni Raduńskiej, może kiedyś będę sobie mogła pozwolić na taki mały poprawiacz nastroju, małą przyjemność.

 

Z okna Fiodor przygląda się z zaciekawieniem ogrodnikowi. 

 

Jaśmin w herbacie pachnie, wizja zapiekanki od razu poprawia humor. Czekają mnie najprawdopodobniej kolejne debety i zaległości płatnicze – na szczęście niewielkie.

 

(po południu)

W11 w TVN. Fiodor wygrzewa się na parapecie. Zapiekanka czeka w piekarniku.

W głowie myśli o zbliżającym się 30 września. Rok temu kupiłam Ukochanemu spore pudło z tysiącem kolorowogłowaistych zapałek teraz stoją u niego w jakimś szklanym czymś. Była też kolacja w chińskiej herbaciarni.

A co tym razem??? Pomyślę...

alexbluessy : :
sie 29 2005 Because.
Komentarze: 6

Pan Doktor, nazwijmy go Przystojniakiem, zbadał, obejrzał, pobrał próbkę do badania, a na koniec stwierdził, że wszystko jest super. Od razu wypisał witaminkowych recept na pół roku i zaprosił na wizytę nie wcześniej niż w marcu.

 

Od rana walczyłam z kurzem w pokoju M. i Cz., z balkonowym też. Mama zagroziła, że jeśli Tata przyjedzie i się okaże, że w mieszkaniu zalega kurz z brudem i znajomymi to nie kupimy kanapy. Wolę nie kusić losu.

Z Esiem będziemy malować mój pokoik, tylko musze farbę kupić. Odcień wypatrzony już mam, trzeba tylko ze sklepu przynieść. Ślicznie będzie, do tego dodatki rodem z IKEI i można wydawać przyjęcie. No tak, O. się dopytuje o grilla co to miał być w moje urodziny – oblejemy kanapę w zamian za to.

 

Po wyrzuceniu niepotrzebnych szpargałów pokój zrobił się jaśniejszy i większy. Fiodor wygrzewa się na parapecie, od czasu do czasu zerkając na bawiące się na podwórku dzieciaki. A propos dzieci. Siedząc w poczekalni do Pana Doktora Przystojniaka napatrzyłam się na szczęśliwe przyszłe mamusie i szczęśliwych przyszłych tatusiów chcących na razie na zdjęciach zobaczyć swoje Maleństwa.

Miałam cichą nadzieję, że może i ja usłyszę nowinę. Nic z tego póki co. Na razie musi wystarczyć mi kociątko. Coraz bardziej go rozpieszczam – dostał dzisiaj kotkowe cukiereczki do oczyszczania zębów, cukiereczki podobne do naszych drażetek, pałeczki drobiowe i pół kilo pysznej karmy.

 

Jutro zadbam o dorosłego Mężczyznę. Już mu kupiłam czekoladę z nadzieniem Tiramisu, i teraz myślę co podać na kolację. Chociaż przez telefon uprzedził, że niedługo zamierza przejść na dietę to postaram mu się ten pomysł wyperswadować. Bo dla kogo będę gotować??? Komu miłość będzie podawać do stołu jeśli on nie będzie mógł jeść wszystkiego??? Choć i tak najbliższy obiad planuję raczej z warzyw...

W zielonym już pokoju, przy stoliku „od Szwedów”, jeszcze bez kanapy ale damy radę. I świeczkę zapalę, i muzykę włączę... A on otworzy czerwone, półwytrawne wino...

 

Cause’ everytime we touch… cause’ everytime we kiss…

 

alexbluessy : :
sie 28 2005 I po łykendzie.
Komentarze: 4

Zdobyliśmy Ślężę, szliśmy wszystkimi możliwymi szlakami, bez szlaku też szliśmy bo się zgubiliśmy (czerwony z Sulistrowiczek był źle oznaczony), ale twardo parliśmy na szczyt przedzierając się przez chaszcze i zarośla. Ktoś spotkany powiedział, że którą drogą byśmy nie szli i tak dojdziemy. Miał rację.

Wracaliśmy już po szlaku,. Prosto na nasze pole namiotowe.

 

Esio postawił namiot, potem się śmiał że co dwa tygodnie buduje mi dom z tej miłości swojej. W ogóle po drodze ze szczytu na dół rozmawialiśmy o tym, gdzie będziemy mieszkać razem, ze w domu będzie pies, że Esiek będzie się nim zajmował, ale że kuchnię urządzę po swojemu.

Jeszcze we Wrocławiu kupiliśmy sobie elektryczny czajnik. W połączeniu z grillem komponuje się wspaniale, nieprawdaż???

 

Szybki, namiętny seks – taki, jaki lubimy. A potem wtulenie, ukradkowe pocałunki i ciepło. Dużo ciepła.

Wieczorem wyjście na piwo i znowu rozmowa, a raczej Esia monolog. O pracy, uprawnieniach, planach. Słuchałam, przerywałam tylko pytaniami. Jak opowiadał to oczy mu się świeciły...

A potem sen w zimną noc... I koszyczek malin na śniadanie (zaraz po makaronach z sosem by Knorr).

 

Powrót do domu, jakaś głupia (a może nie) wymiana zdań. Moje słowa, jego milczenie, a potem gwałtowne obruszenie i wyjście. Mój szloch rozrywający piersi i jego powrót. Wyjaśnienie, przytulenie. Obiad u jego rodziców (pokochali Fiodora od razu), spontaniczny wyjazd do IKEI co z tego, że zaparkowaliśmy na miejscu dla rodziny z dzieckiem, przecież kociątko było z nami. Zadowolenie z małych zakupów.

 

Mam ochotę coś mu ugotować – przyprawić Miłością. Myślałam o zupie – kremie z rzodkiewek, cukini zapiekanej z bazylią i czegoś na deser. Ale to w sobotę.

 

Wcześniej mam ochotę się powłóczyć po mieście. Tak po prostu...

 

 

 

alexbluessy : :
sie 25 2005 Z ukrycia.
Komentarze: 5

Jestem wkurzona na maksa. Mam już dość załatwiania cudzych spraw i obrywania za nie po nosie. Odwołania od reklamacji sandałów oczywiście mi nie przyjęli, wydarli że oni nie mają obowiązku niczego przyjmować i mam przestać niepokoić pracowników. To do kurwy nędzy niech zachowują się zgodnie z prawem.

 

Ukochany nie przyjedzie bo dziś przyjeżdża moja Mama, jeśli jutro wyjedzie to jutro będę mieć skręconą półkę i razem z van Goghiem zawisną na ścianie. A co, do jasnej cholery, jedno drugiemu przeszkadza???!!! Jak jest Mama to nie można skręcać i wieszać półek, tak???

 

W dodatku w niedzielę siostra Eśka wyjedzie prawdopodobnie do Niemiec na 6 tygodni. A ponieważ są oni ze sobą bardzo zżyci to może być tak, ze Sobótka stanie pod znakiem zapytania bo przecież trzeba pożegnać K.

I może to egoistyczne podejście, ale ja pojadę mimo wszystko, chyba że deszcz mi pokrzyżuje plany ale na to się nie zanosi.

 

Nawet do własnego kota nie mogę się przytulić bo on myśli, że jak go biorę na kolana to chcę się z nim bawić w polowanie.

 

Idę się schować.

 

(dopisane godzinę później)

Prosto z pracy, bez zapowiedzi przyjechał żeby opierdolić przez telefon sprzedawczynię, która kilka godzin wcześniej odmówiła przyjęcia odwołania od reklamacji i nakrzyczała na mnie. Przy okazji powiedział, że na pewno, jak tylko ładnie będzie pojedziemy do Sobótki a po drodze wstąpimy do jego babci.

 

Trochę mi ulżyło. Kot też wszedł na kolana i zasnął.

 

alexbluessy : :