Archiwum sierpień 2005, strona 3


sie 09 2005 Фёдор.
Komentarze: 6

Już jest ze mną. Upodobał sobie na razie balkon, wyleguje się przy drzwiach i pomiaukuje. I chrupie Frieskies z kurczakiem, marchewką i witaminami. Wczorajsze szczepienie też przeżył bezboleśnie. Za to wieczorem się rozbrykał i miałyśmy z B. z niego niezły ubaw. Bo Fiodor jest pyskatym kociakiem, i lubi dyskutować.

W każdym razie najpierw schował nam się za tapczan i nie chciał wyjść, potem zainteresował się świeczką i trochę przypalił sobie wąsy. Bardziej przestraszył się naszej reakcji niż coś mu się stało. Zaskoczony był tylko dość.

A dziś bardzo mu się podobała jazda autobusami. Do tego stopnia, że jak zatrzymywaliśmy się na przystanku to poganiał kierowcę piskiem i chciał jechac dalej. A jak ruszaliśmy to zaczynał się myć albo spać. J

 

Mój koteczek. Mój Fiodor, mój Федя, Феденька, Федечка. On to będzie rozpieszczony. Jak dziś jeszcze tata Esio przyjdzie to istnieje prawdopodobieństwo, że będę mieć poważnego rywala. ;o) Choć to Esiek wczoraj wyraził obawę, że będzie miał konkurenta.

Już niech on się lepiej nie martwi... ;o)

 

A jutro mam job interview. I mam nadzieję, że mój kocurek czarnulek szczęście mi przyniesie, co już mu się po trochu udało w innej materii. A potem to jeszcze być może wyjazd pod namioty, wizyta Mamy trzydniowa i należałoby rozpocząć powtórki do egzaminu z historii literatury. :/

 

Wyprostowałam włosy. I nie powiem, całkiem mi się spodobało. Muszę zainwestować w prostownicę bo póki co korzystam z pożyczonej od esiowej siostry. Jak przyjedzie Mama to padnie – kot i proste włosy jej córki to może być przeżycie. No, ale jak już dojdzie do siebie to naciągnę ja na jakieś babskie zakupy i do kina co sama dzisiaj zaproponowała w esemesie.

 

c.d.n.

 

alexbluessy : :
sie 04 2005 Takie tam.
Komentarze: 8

Wizyta u Babci przeciągnęła się do ponad 4 godzin. Chyba potrzebowała tego, być może ja też. Tym razem obyło się bez wypominań z Babci strony i upominań, że wypominać nie warto z mojej. 

Było miło. Tak, zdecydowanie, bardzo fajnie spędziłam ten czas. Mam nadzieję, że Babcia też.

 

I ten wiatr we włosach... I droga uciekająca spod kół (tylko czemu ludzie nie reagują na rowerzystów???!!!)

 

Mam ochotę na winogrona i grapefruity. I na czereśnie. I zaraz wyjdę, i sobie kupię. A potem przy aromacie waniliowej herbaty będę czekać na Ukochanego. Może coś się dziś wydarzy...

 

 

PS. Ten anioł to nie ja. Zaśpiewam za Dido: „I’m no angel...”

 

 

alexbluessy : :
sie 03 2005 (ni)Jakoś.
Komentarze: 5

Zasnęłam po 22 i przespałam całą noc. Bez międzybudzenia się. I cały czas czułam przy sobie Eśka.

Wstałam, zrobiłam Ukochanemu kawę, pożegnałam i poszedł do pracy. Teraz kończę sałatkę owocową jego autorstwa i oglądam „Pytanie na śniadanie” w wersji letniej. I, nie powiem, zdołowałam się trochę. Bo dyskusja się toczy o modzie wakacyjnej, o kolorowych dodatkach itp. A dla mnie wakacje już się skończyły, znowu muszę szukać pracy, odliczać czas do poprawki z historii literatury, borykać się z myślami.

 

A FNS właśnie śpiewa o Złotych Piaskach... :/

 

Jestem szczęśliwa, ale nie czuję się spokojna. Wczoraj dzień miał smak gumy balonowej Turbo (choć Donald też nie był zły), a dziś jego smaku nie czuję. Żeby tak Ukochany zabrał mnie gdzieś, gdzie jeszcze nas nie było. Może się uda oderwać jeszcze, choć na moment, od (wciąż letniej), ale jednak szarawej w jakiś sposób rzeczywistości.

 

Wczoraj przełączając bezmyślnie kanały w TV natrafiłam na napisy końcowe jakiegoś serialu. To, co zobaczyłam mnie urzekło. Zobaczyłam żółto-czerwony jesienny liść. Piękny. I od razu zamarzył mi się spacer po jesiennej wyspie tumskiej, spotkania przy grzanym winie w jakimś przytulnym miejscu.

Ja już nawet wymyślam jakiego koloru płaszcz kupię sobie na zimę. I nawet, co dość dziwne jest, mam ochotę pojechać na narty. Tą ochotę to miałam jeszcze przez wyjazdem do Bułgarii.

 

Bo ja jestem już taka liryczna i romantyczna...

 

W przyszły wtorek przywożę kocurka-czarnulka. I tak, jak chciałam, będzie mi się coś plątać pod nogami. Choć wolałabym coś innego, ale ciii o tym. Mimo wszystko, pewne instynkty dają znać o sobie, i nic na to nie poradzę. I samotność też mi czasem dokucza, szczególnie kiedy nie mam się do kogo przytulić... I takie jesienne wieczory z gorącym kakao i kocurkiem na kolanach.

Eh....

 

 

 

alexbluessy : :
sie 01 2005 Strumień.
Komentarze: 8

-         jak się pani czuje? – spytał dr Cz., według tabliczki na drzwiach gabinetu, specjalista chirurgii ogólnej?

-         trochę poszyta...

-         poszyta się pani czuje, ciekawe dlaczego – uśmiechnął się doktor

 

Usunęłam znamiona. Moja Mama na wieść o tym z nieukrywaną ulgą stwierdziła, że idę w dobre ręce – mając na myśli doktora Cz., który ją też kiedyś operował. Oddałam się więc pod skalpel specjalisty chirurgii ogólnej, który sprawną ręką wyciął co miał wyciąć, opatrunek założył, powiedział jak się opiekować rankami i kazał przyjść 12 sierpnia.

I po kłopocie, choć naprawdę czuję się poszyta...

No, ale takiemu chirurgowi to każdy dałby się pokroić, albo dał sobie coś wykroić. Bo przystojny, głos ma taki, że mrrr... i na oko tylko ma jakieś 40 lat.

 

Oczywiście specjalista chirurgii ogólnej z Esiem równać się nie może. To, co mi się wczoraj do mózgu wdarło było niesamowite... Elektryczne. Ekstatycznie. Wow.

 

... mam olbrzymią ochotę na mleko, ale coś nie dane jest mi się go napić – kupiłam jedno wczoraj – okazało się skisłe, dzisiejsze to samo. I mało tego, ze się wzięło i skisło – przy otwieraniu wylało się na całą kuchnię i teraz skrzypi pod nogami :o(. Wrrr... Może chociaż kalafiorowo-brokułowy obiad wyjdzie jak powinien...

 

I jak dzisiaj szłam przez zalane słońcem miasto jakoś melancholijnie mi się zrobiło. Zachciało mi się usiąść w jakimś ogródku i zamówić zimne piwo. Może Ukochany da się namówić... I fajnie by było jakby tez dał się namówić na spacer po parkach i ogrodach, najlepiej z fotoaparatem.

Yyyy... przecież my mamy jeszcze niezrealizowany piknik... Coś trzeba z tym zrobić. Koniecznie.

 

A jakby tego wszystkiego mało było to w Lidlu skończyła się promocja na samobrylujący się piasek dla kotów... Ehhh...

 

A dziś jest magiczny dzień - ja zaczynam modelować brzusia, a Esio ograniczać cigarety. I na dobre obojgu wyjdzie.

 

Jakiś strumień świadomości mi wyszedł. Idę dokończyć sprzątanie a potem będę rżnąć w Simsy.

 

alexbluessy : :