Komentarze: 1
To już jest pewnie Aniele. S. wyjeżdża w najbliższy wtorek o 18. na tak bardzo długo jedzie... I mimo, że staram się nie okazywać smutku to środku wszystko we mnie krzyczy. Kiedy na niego patrzę to mam ochotę go gdzieś schować i zatrzymać. Teraz żyję jak w próżni. Zawieszenie, pustka, bezsilność. Wszystko we mnie łka, krzyczy, buntuje się. czuję niesprawiedliwość, że w momencie kiedy zaświeciło dla mnie słońce, zaraz znowu schowało się za chmurami. Za każdym razem, kiedy na niego patrzę, a wiem, że już za kilka dni... czuję przeszywający ból. Nogi mam jak z waty i zalewają mnie fale gorąca. Boję się...
Wczoraj rozmawiałam z S. Zapytał wprost czy boję się tych 3 miesięcy, powiedziałam, że tak. Na to on, że to nie tak długo, że to nie koniec świata, że w tym wieku to on się już nie zmieni, że mam chłopaka, który wyjeżdża, ale wróci. Powiedział, że on też się boi, że nigdy na tak długo nie wyjeżdżał, że będzie pisał, czasem zadzwoni. Długość pobytu uzależniona jest od tego, jak mu się z pracą ułoży – w sensie opłacalności. Jedno jest pewnie – na studia wróci. Boże!!! Jak ja tęsknię!!! Ja wiem, że człowiek może dużo wytrzymać, że jeśli chce to może. S.. powiedział, że na pewno, kiedy się spotkamy po jego powrocie to będzie sztucznie. Strach, albo głupio, będzie zapytać czy coś jeszcze między nami jest. On nie będzie wiedział jak ja podchodzę do „nas”, a ja nie będę wiedziała jak on podchodzi. I albo tą sztuczność przełamiemy, albo nie. Hm, ta rozłąka pomoże nam na pewno uświadomić sobie, co tak naprawdę jest między nami. Czy to tylko zauroczenie, czy może coś więcej, coś, na co warto czekać, o co warto walczyć. Zobaczymy. S. powiedział, że wie, że on też będzie łapał doły, że nie raz się rozklei, ale powiedział, że najbardziej to się martwi o mnie – że będę płakać, martwić się, dołować, a on tego by nie chciał.
Wiesz Aniele, nigdy czegoś takiego nie czułam. Nawet mogłabym nic nie mówić, i S. też niech nic nie mówi, niech tylko będzie. A poza tym to coś Ci powiem, (może to tylko fascynacja), ale powiem Ci, że kiedy się nie widzimy 2 dni to przy spotkaniu rzucamy się na siebie. Spragnieni siebie, dotyku, ciepła. Wczoraj się śmialiśmy, że skoro tak się dzieje po 2 dniach to co będzie po kilku miesiącach. Wiem, że my z S. znamy się dopiero 2 miesiące – nie mam pojęcia dlaczego ubzdurało mi się, że spotykamy się dłużej. Ale tak czujemy – jakby to nie były 2 miesiące, ale więcej. W tym czasie widzieliśmy się bardzo często i bardzo długie były nasze spotkania – a przecież gdybyśmy nie chcieli, to byśmy się nie spotykali, prawda???
A teraz to serce mi się do niego wyrywa, ale każde spotkanie powoduje ból. Potworny ból. To głupie, ale ja nawet już nie umiem cieszyć się wspólnymi chwilami. W głowie dźwięczy myśl: „ to już we wtorek”, coś ściska za gardło, a do oczu cisną się łzy. Czy to jest możliwe żeby tak reagować po 2 miesiącach??? Chyba trochę przesadzam, ale jestem zakochana i boję się stracić to dobre, co mnie w końcu spotkało. Wiem, że na początku będzie trudno, a potem wpadnę w codzienną rutynę i czas jakoś przeleci. I mam nadzieję, że kiedy spotkamy się już za te kilka miesięcy to dotrze do nas, że zależy nam na sobie podwójnie. I jakoś wynagrodzimy sobie rozłąkę. Mam nadzieję, Aniele, mam nadzieję.
Pociesza mnie E., pociesza A. Tyle, że E. mówi jeszcze w miarę pozytywne rzeczy, a A. – cóż, ona może ma dobre chęci, ale czasem jej nie wychodzi. Hm, chyba jedyne co mogę zrobić to wpasować się w sytuację, zaakceptować ją, pogodzić się z nią. Mogę też wierzyć i mieć nadzieję. I czekać. Czekać i wierzyć. E. wczoraj powiedziała, że jeśli naprawdę coś dla siebie znaczymy to ja się będę starła tu, on się będzie starał tam i będzie dobrze.
Hm, wczoraj widziałam się z S. wyszedł ode mnie po 20. Krótko się widzieliśmy bo tylko 4 godziny, ale jutro się spotkamy na dłużej. Tylko wyszedł, a ja poszłam się umyć i zaraz położyłam się spać. Usnęłam. Obudził mnie około 23 sms wysłany przez S. Na chwilę włączyłam komputer, tam migała wiadomość od niego: „ Misia co się dzieje? Nie odpisujesz na smsa, na gg tez nie odpowiadasz. Mam nadzieję, ze wszystko w porządku.” A ja po prostu usnęłam. Położyłam się bo nagle poczułam się okropnie zmęczona i senna. Ja Ci już zresztą to niedawno powiedziałam chyba – najchętniej bym usnęła. Bo te 2 miesiące z S. to jak dotąd najpiękniejsze chwile w moim życiu. Czułam się ważna, akceptowana taka, jaka jestem – on nie chciał mnie zmieniać. I za to mu dziękuję. Za dobre słowo, za ciepły dotyk, za to, że pokazał mi, że nie jestem głupia, ani gorsza, za to, że był... I za to, że będzie też mu dziękuję. Bo on wróci i będziemy razem. Teraz może ciężko w to uwierzyć, ale ja to wiem. Za 3 miesiące słońce znowu zaświeci pełną mocą.
Powiem Ci Aniele, że kiedy o tym wszystkim nie myślę to jakoś się trzymam, nawet udaje mi się nie płakać. Ale nagle w pewnej chwili nogi mi miękną, uginają się, znowu staję jak porażona prądem: „dlaczego??? Dlaczego teraz, kiedy jest mi dobrze???”. Co się dzieje Aniele, hm??? Co to za uczucie??? Czy już zaczyna do mnie docierać do mnie fakt, że S. naprawdę wyjeżdża??? Chyba tak. W takich momentach wydaje mi się, że dam radę, że wytrzymam. Ale zaraz potem głos w głowie mówi: „nie dasz rady. On jest twoim napędem. Nie wytrzymasz.”. A ja wytrzymam. Bo teraz to ciągle chodzą mi po głowie słowa, chyba Stachury: „cokolwiek pomiędzy ludźmi kończy się, znaczy nigdy się nie zaczęło. Gdyby prawdziwie się zaczęło, nie skończyłoby się. skończyło się, bo się nie zaczęło. Cokolwiek prawdziwie się zaczyna, nigdy się nie kończy.”. I ciągle, tak, jak tonący brzytwy chwytam się przykładu moich rodziców, którzy na 23 lata małżeństwa, większość przeżyli osobno. I może dlatego ciągle są razem, bo ta rozłąka ich umocniła.
No i widzisz Eljot, znowu łzy. Taki łabędzi śpiew. Bo wiesz, ja sobie z tego nie zdawałam sprawy, ale kiedy wyjechałam na Wielkanoc to moja tęsknota za S. była autentyczna. Ja wtedy naprawdę tęskniłam. A potem za każdym dniem on stawał się dla mnie ważniejszy i poważniej zaczęłam myśleć. Zależy mi na nim. Wiem, że mnie nie skrzywdzi, że to dobry chłopak. I tylko żałuję, że nie umiem tego obrać w słowa. Hm, być może przyjmuję postawę obronną bo boję się zranienia. Być może, a być może dlatego, że jest jeszcze zbyt wcześnie na takie słowa. Ale on to chyba czuje, mam nadzieję, że wie, że jest dla mnie ważny. Kurcze, Aniele, chyba żaden facet nie był tak ważny dla mnie, jak S. Wiesz Eljot, ja wiem, że to, co mówię wylatuje ze mnie zupełnie bez ładu i składu, całkiem chaotycznie, ale jest we mnie tyle emocji, które chcę wyrzucić z siebie. A komu mam powiedzieć jak nie Tobie, hm??? Ty jesteś Moim Aniołem i Tobie chcę się wypłakać, wyżalić...