Archiwum kwiecień 2004


kwi 29 2004 No i stało się...
Komentarze: 1

To już jest pewnie Aniele. S. wyjeżdża w najbliższy wtorek o 18. na tak bardzo długo jedzie... I mimo, że staram się nie okazywać smutku to środku wszystko we mnie krzyczy. Kiedy na niego patrzę to mam ochotę go gdzieś schować i zatrzymać. Teraz żyję jak w próżni. Zawieszenie, pustka, bezsilność. Wszystko we mnie łka, krzyczy, buntuje się. czuję niesprawiedliwość, że w momencie kiedy zaświeciło dla mnie słońce, zaraz znowu schowało się za chmurami. Za każdym razem, kiedy na niego patrzę, a wiem, że już za kilka dni... czuję przeszywający ból. Nogi mam jak z waty i zalewają mnie fale gorąca. Boję się...

Wczoraj rozmawiałam z S. Zapytał wprost czy boję się tych 3 miesięcy, powiedziałam, że tak. Na to on, że to nie tak długo, że to nie koniec świata, że w tym wieku to on się już nie zmieni, że mam chłopaka, który wyjeżdża, ale wróci. Powiedział, że on też się boi, że nigdy na tak długo nie wyjeżdżał, że będzie pisał, czasem zadzwoni. Długość pobytu uzależniona jest od tego, jak mu się z pracą ułoży – w sensie opłacalności. Jedno jest pewnie – na studia wróci. Boże!!! Jak ja tęsknię!!! Ja wiem, że człowiek może dużo wytrzymać, że jeśli chce to może. S.. powiedział, że na pewno, kiedy się spotkamy po jego powrocie to będzie sztucznie. Strach, albo głupio, będzie zapytać czy coś jeszcze między nami jest. On nie będzie wiedział jak ja podchodzę do „nas”, a ja nie będę wiedziała jak on podchodzi. I albo tą sztuczność przełamiemy, albo nie. Hm, ta rozłąka pomoże nam na pewno uświadomić sobie, co tak naprawdę jest między nami. Czy to tylko zauroczenie, czy może coś więcej, coś, na co warto czekać, o co warto walczyć. Zobaczymy. S. powiedział, że wie, że on też będzie łapał doły, że nie raz się rozklei, ale powiedział, że najbardziej to się martwi o mnie – że będę płakać, martwić się, dołować, a on tego by nie chciał.

Wiesz Aniele, nigdy czegoś takiego nie czułam. Nawet mogłabym nic nie mówić, i S. też niech nic nie mówi, niech tylko będzie. A poza tym to coś Ci powiem, (może to tylko fascynacja), ale powiem Ci, że kiedy się nie widzimy 2 dni to przy spotkaniu rzucamy się na siebie. Spragnieni siebie, dotyku, ciepła. Wczoraj się śmialiśmy, że skoro tak się dzieje po 2 dniach to co będzie po kilku miesiącach. Wiem, że my z S. znamy się dopiero 2 miesiące – nie mam pojęcia dlaczego ubzdurało mi się, że spotykamy się dłużej. Ale tak czujemy – jakby to nie były 2 miesiące, ale więcej. W tym czasie widzieliśmy się bardzo często i bardzo długie były nasze spotkania – a przecież gdybyśmy nie chcieli, to byśmy się nie spotykali, prawda???

A teraz to serce mi się do niego wyrywa, ale każde spotkanie powoduje ból. Potworny ból. To głupie, ale ja nawet już nie umiem cieszyć się wspólnymi chwilami. W głowie dźwięczy myśl: „ to już we wtorek”, coś ściska za gardło, a do oczu cisną się łzy. Czy to jest możliwe żeby tak reagować po 2 miesiącach??? Chyba trochę przesadzam, ale jestem zakochana i boję się stracić to dobre, co mnie w końcu spotkało. Wiem, że na początku będzie trudno, a potem wpadnę w codzienną rutynę i czas jakoś przeleci. I mam nadzieję, że kiedy spotkamy się już za te kilka miesięcy to dotrze do nas, że zależy nam na sobie podwójnie. I jakoś wynagrodzimy sobie rozłąkę. Mam nadzieję, Aniele, mam nadzieję.

Pociesza mnie E., pociesza A. Tyle, że E. mówi jeszcze w miarę pozytywne rzeczy, a A. – cóż, ona może ma dobre chęci, ale czasem jej nie wychodzi. Hm, chyba jedyne co mogę zrobić to wpasować się w sytuację, zaakceptować ją, pogodzić się z nią. Mogę też wierzyć i mieć nadzieję. I czekać. Czekać i wierzyć. E. wczoraj powiedziała, że jeśli naprawdę coś dla siebie znaczymy to ja się będę starła tu, on się będzie starał tam i będzie dobrze.

Hm, wczoraj widziałam się z S. wyszedł ode mnie po 20. Krótko się widzieliśmy bo tylko 4 godziny, ale jutro się spotkamy na dłużej. Tylko wyszedł, a ja poszłam się umyć i zaraz położyłam się spać. Usnęłam. Obudził mnie około 23 sms wysłany przez S. Na chwilę włączyłam komputer, tam migała wiadomość od niego: „ Misia co się dzieje? Nie odpisujesz na smsa, na gg tez nie odpowiadasz. Mam nadzieję, ze wszystko w porządku.” A ja po prostu usnęłam. Położyłam się bo nagle poczułam się okropnie zmęczona i senna. Ja Ci już zresztą to niedawno powiedziałam chyba – najchętniej bym usnęła. Bo te 2 miesiące z S. to jak dotąd najpiękniejsze chwile w moim życiu. Czułam się ważna, akceptowana taka, jaka jestem – on nie chciał mnie zmieniać. I za to mu dziękuję. Za dobre słowo, za ciepły dotyk, za to, że pokazał mi, że nie jestem głupia, ani gorsza, za to, że był... I za to, że będzie też mu dziękuję. Bo on wróci i będziemy razem. Teraz może ciężko w to uwierzyć, ale ja to wiem. Za 3 miesiące słońce znowu zaświeci pełną mocą.

Powiem Ci Aniele, że kiedy o tym wszystkim nie myślę to jakoś się trzymam, nawet udaje mi się nie płakać. Ale nagle w pewnej chwili nogi mi miękną, uginają się, znowu staję jak porażona prądem: „dlaczego??? Dlaczego teraz, kiedy jest mi dobrze???”. Co się dzieje Aniele, hm??? Co to za uczucie??? Czy już zaczyna do mnie docierać do mnie fakt, że S. naprawdę wyjeżdża??? Chyba tak. W takich momentach wydaje mi się, że dam radę, że wytrzymam. Ale zaraz potem głos w głowie mówi: „nie dasz rady. On jest twoim napędem. Nie wytrzymasz.”. A ja wytrzymam. Bo teraz to ciągle chodzą mi po głowie słowa, chyba Stachury: „cokolwiek pomiędzy ludźmi kończy się, znaczy nigdy się nie zaczęło. Gdyby prawdziwie się zaczęło, nie skończyłoby się. skończyło się, bo się nie zaczęło. Cokolwiek prawdziwie się zaczyna, nigdy się nie kończy.”. I ciągle, tak, jak tonący brzytwy chwytam się przykładu moich rodziców, którzy na 23 lata małżeństwa, większość przeżyli osobno. I może dlatego ciągle są razem, bo ta rozłąka ich umocniła.

No i widzisz Eljot, znowu łzy. Taki łabędzi śpiew. Bo wiesz, ja sobie z tego nie zdawałam sprawy, ale kiedy wyjechałam na Wielkanoc to moja tęsknota za S. była autentyczna. Ja wtedy naprawdę tęskniłam. A potem za każdym dniem on stawał się dla mnie ważniejszy i poważniej zaczęłam myśleć. Zależy mi na nim. Wiem, że mnie nie skrzywdzi, że to dobry chłopak. I tylko żałuję, że nie umiem tego obrać w słowa. Hm, być może przyjmuję postawę obronną bo boję się zranienia. Być może, a być może dlatego, że jest jeszcze zbyt wcześnie na takie słowa. Ale on to chyba czuje, mam nadzieję, że wie, że jest dla mnie ważny. Kurcze, Aniele, chyba żaden facet nie był tak ważny dla mnie, jak S. Wiesz Eljot, ja wiem, że to, co mówię wylatuje ze mnie zupełnie bez ładu i składu, całkiem chaotycznie, ale jest we mnie tyle emocji, które chcę wyrzucić z siebie. A komu mam powiedzieć jak nie Tobie, hm??? Ty jesteś Moim Aniołem i Tobie chcę się wypłakać, wyżalić...

 

alexbluessy : :
kwi 28 2004 Jeszcze kilka wspólnych chwil zostało......
Komentarze: 2

S. powiedział, że mam się nie martwić, nie płakać i że mamy oboje cieszyć się tym co jest między nami. Ma rację. Zachowuję się dziecinnie. Tak nie można. Hm, tylko, że to łatwo powiedzieć. Wiem, że swoim zachowaniem histerycznym jemu też niczego nie ułatwiam i tylko powoduję, z eon się gorzej czuje – a przecież też mu jest ciężko. Zadzwoniła mama. Chciała mnie pocieszyć, ale coś jej nie wyszło – tak nagle zmieniła temat. Mój brat powiedział, żebym pojechała do tego Londynu. Ale ja nie pojadę. Nie ma szans. Wiem to ja, wie i S. Trzeba czekać. Trzeba mieć nadzieję. Trzeba myśleć pozytywnie, no przynajmniej starać się, i walczyć. Walczyć o szczęście.. Hm, tylko wiesz Aniele, że o ile jeszcze wciskam w siebie jedzenie, żeby zjeść cokolwiek to nie czuję smaku. Ani tego, co jem, ani tego, co piję. Najchętniej to nakryłabym się kocem i zasnęła na te miesiące bez S. Bo nie umiem wyobrazić sobie dnia, kiedy obudzę się i pomyślę: „dzisiaj go nie zobaczę, nie przytulę się do niego, nie poczuję ciepła jego pocałunku”. Wiem, że łatwiej byłoby myśleć w ten sposób: „za tyle i tyle dni zobaczę S. i znowu będzie dobrze...”. Tylko na to drugie myślenie ciężko jest mi się nastawić. Ale myślę, że jeśli oboje będziemy się starali to się uda, to znowu będzie dobrze. Hm, to tylko 90 dni... Aż 90 dni... Najgorsze jest to, że znowu będę sama. Nie, tym razem będzie gorzej. Bo „przed S.” wiedziałam, że nikogo nie ma przy mnie, że owszem mam znajomych, ale nie mam nikogo bliskiego, kogoś do przytulenia i tak dalej. A teraz nagle mam, na ironię losu pojawił się w dniu masakry na madryckim dworcu. Hm... Oh Aniele! tak bardzo chcę wierzyć, że on wróci i będzie dobrze. No bo przecież my się nie rozstajemy, nie mówimy sobie „żegnaj, więcej się nie spotkamy”. Będzie ciężko na pewno. Ale są telefony, e-maile, sms-y. No i od czasu do czasu gg. A w ogóle to pomyślałam sobie, że na początku czerwca zrobię niespodziankę rodzicom i na tydzień do nich pojadę. Nie chcę siedzieć w długi weekend sama w mieście. Jego tu nie będzie, to ja też mogę pojechać. Odpocznę przed egzaminami, nabiorę sił, spojrzę bardziej pozytywnie może.

Trzymaj kciuki! Wy Wszyscy Kochani trzymajcie kciuki, żeby się udało. Żebym już nie płakała, żebym już tylko się śmiała. Hm, zabawne. Niecały miesiąc temu ja wyjechałam na święta do Warszawy. Były tęskne smsy. I smutek, żal, tęsknota. A potem spotkaliśmy się, spojrzeliśmy sobie w oczy i powiedzieliśmy zupełnie otwarcie, że za sobą tęskniliśmy. Hm, S. pamiętam, że wziął mnie za rękę, uścisnął, pocałował i powiedział: „cieszę się, że wróciłaś. Ale już nie wyjeżdżaj”. A teraz to on wyjeżdża! Nie na tydzień, ale na TRZY MIESIĄCE!!! I gdzie tu sprawiedliwość???

Inna rzecz, że apatyczny stan nadal mi się utrzymuje. I o ile jakoś zasnęłam w miarę szybko to obudziłam się o 5 rano. Spojrzałam za okno i pomyślałam: „jeszcze tylko kilka dni... Boże dlaczego to robisz???” No i się rozpłakałam. Potem znowu usnęłam. Obudziłam się po 6., miałam iść do lekarza – obiecałam S., że pójdę bo ostatnio miewam straszne krwawienia z nosa. Nawet nie podnosząc głowy z poduszki pomyślałam, ze lekarz nie zając, nie ucieknie. I znowu się położyłam. W końcu wstałam, ubrałam, umyłam, zjadłam śniadanie, ale nawet nie czułam jego smaku. Zadzwoniłam do mamy. Mam się pośmiała ze mnie i powiedziała, że owszem mam tęsknić, ale mam też dbać o swoje sprawy – egzaminy znaczy się. Ona też to przeszła kiedyś.. takie rozstanie, zaraz na początku związku.

......................................

Tak było wczoraj. A jak jest dzisiaj??? Za 7 godzin i 10 minut zobaczę S.!!!!!!!! Najpierw mamy iść na spacerek, a potem przyjść do mnie i potańczyć, porozmawiać... cieszyć się sobą. Tymi ostatnimi chwilami razem. BOŻE!!! JA JUŻ ZA TYM TĘSKNIĘ!!! TAK BARDZO TĘSKNIĘ!!! W chwili obecnej czuję nienawiść do Wielkiej Brytanii i Brytyjczyków. Zabierają mi KOGOŚ. Kogoś bardzo ważnego. A ja się na to nie zgadzam. Nie zgadzam się. czuję się zła, bezsilna, czuję, że tracę kontrolę. Kiedy pomyślę, ze za kilka dni... zalewają mnie fale gorąca, nogi się uginają, a oczy zaczynają pocić. Gdzie tu rozsądek Aniele, hm??? No gdzie. Przecież mam być silna, muszę wierzyć, że wszystko będzie dobrze, że to nie tak długo, że przecież on wróci i znowu zaświeci słońce, przyjdą cudowne dni, znowu zachce mi się chcieć. Bo na razie to mam ochotę go wsadzić do klatki i nie wypuszczać, żeby był przy mnie. I żeby było ciepło i bezpiecznie, i żebym się już nie bała. I nie płakała. Bo ja przy nim się śmieję. Cały czas. Tylko ostatnio. Ale ogólnie to się śmieję. Dziękuję Ci za to S.!!! Dziękuję Ci za te 3 wspaniałe miesiące, za uśmiech, za słowa, za gesty. Dziękuję, że mnie wtedy znalazłeś, i... uratowałeś w pewnym sensie...

alexbluessy : :
kwi 26 2004 APATIA!!!
Komentarze: 1

Już nie wiem co się ze mną dzieje Aniele. Boję się tego. Dziś na zajęciach wytrzymałam tylko na słownictwie, z konwersacji poszłam i wróciłam do domu. Nie wysiedziałabym. Przyjechał S. No i jak go zobaczyłam to wybuchłam płaczem. Przejął się. pytał o co chodzi, co się stało, czy to jego wina. Co mu miałam powiedzieć??? Wiem, że planowałam co mu powiem, wiem, że taki miałam zamiar, ale.. Stchórzyłam. Tylko czy to się nazywa „tchórzostwo” Eljot, nie wiesz czasem, hm??? Bałam się, że powiem za dużo, że może nie powinnam. I mimo, ze wczoraj Moja Wspaniała Ania z USA poradziła żebym powiedziała, bo będę się męczyć. Nie wiem dlaczego tego nie zrobiłam. To znaczy częściowo owszem, ale nie wszystko to, co chciałam. Siedzieliśmy, ja płakałam, on mnie tulił i pytał jak może mnie pocieszyć. I było tak dobrze, że miałam ochotę znowu krzyknąć: „Nie jedź!”. Ale tego też nie zrobiłam.

W ogóle dzisiaj żyję jak w letargu. Najchętniej nie wychodziłabym spod koca. Nie mam ochoty jeść, pić, na nic nie mam ochoty. A P A T I A!!! Teraz też siedzę przed komputerem, niby rozmawiam z J., ale tak, jakby mnie nie było. Jakbym była daleko. No, najchętniej to przy S. A zobaczę go dopiero w środę!!! Dopiero w środę... Nie, ja muszę wziąć się w garść! Nie mogę się rozczulać!

...... ja wiedziałam, ze on wyjedzie. Od pierwszego dnia rozmowy wiedziałam. Tylko, ze wtedy to było mi obojętne. Nie mogłam przypuszczać jak znajomość się rozwinie. Nikt nie przypuszczał. Może to było jak w piosence „ Nie wiem skąd to wiem” Anny Marii Jopek:

Nie wiem skąd to wiem, ale taką pewność mam, że tym razem los nie myli się . W sieci szarych dni słońce dużo jaśniej lśni a nadzieja lubi mnie. Serce jak liść na wietrze drży sekret mój dobrze zna. Cicho serce sza, żadnych szabada, nie płoszmy chwili tej, niech trwa. Szukaliśmy się, jak połówki jabłka dwie. Warto było czekać tyle lat. Nie wiem skąd to wiem. Skąd przeczucie, że to ten i skąd pewność, że aż tak. I choć tak chcę wyszeptać te słowa dwa jednym tchem, cicho serce sza. Słowa na wiatr wyfruwają lekko tak znaczą coraz mniej Uśmiecham się do każdej z chwil, którą los daje nam. Dobrze nam czy źle, jesteś blisko mnie, więc o najwyższą stawkę gram. I choć tak chcę wyszeptać te słowa dwa jednym tchem, milczę wierząc, że sam domyślisz się. I tylko nie wiem, skąd to wiem... lecz wiem. 

A przynajmniej chcę w to wierzyć...

Tylko dlaczego on musi wyjechać??? Dlaczego właśnie teraz??? Mówi, że mu na mnie zależy, że też boi się tego wyjazdu, ale że to nie tak długo, że wytrzymamy. Że mam w nim oparcie i że zawsze mogę na niego liczyć. Ja wiem, że to są tylko słowa. Kiedy wyszedł S. wpadłam w panikę. A przynajmniej odczułam coś podobnego. Zadzwoniłam do A., a ona mi na to, że tak zawsze jest na początku, że potem to mija. Ta fascynacja, zauroczenie, że to powszednieje. Ale ja mam nadzieję, że kiedy S. wróci to będzie jeszcze lepiej. On powiedział, że najwyżej zaczniemy od początku. Nie da się zacząć od początku. Nie można po 6 miesiącach stanąć przed sobą i powiedzieć: „ cześć ja jestem Ola”, „cześć ja jestem S.”, i iść gdzieś pogadać. Albo idzie się dalej, albo... Ale tej drugiej ewentualności nie biorę pod uwagę. Hm, wczoraj S. powiedział, że jak wróci to będziemy mogli powiedzieć, że jesteśmy razem od pół roku – nie ważne, że się przez połowę czasu nie widzieliśmy. A ja będę czekać... Na powitanie z Bajorem, czerwonym winem i świecami... I na to ciepło, i to cudowne uczucie, że znowu jest dobrze, że warto było czekać, ze teraz już nie będę płakać, że słońce znowu świeci.

..................................................

Oby było warto Eljot, oby było warto...

alexbluessy : :
kwi 26 2004 Chcę się nauczyć Ciebie na pamięć...
Komentarze: 2
Zostań, to jeszcze nie pora Zostań choć jeszcze na chwilę Aż zamigocą radośnie Iskry w księżycowym pyle. W tym hotelowym pokoju Zachwyćmy się sobą raz jeszcze Zanim odejdziesz do domu Niech zadrży srebrne powietrze. A łzy popłyną cichutko Bo pragnę Ciebie zatrzymać Jak czas zaklęty magicznie W złocistej kropli bursztynu. Uczę się Ciebie na pamięć Niecierpliwymi palcami Rozpaczliwie na pamięć. Szeroko zamkniętymi oczami Czytam zachłannie od nowa Całego-zdanie po zdaniu. Tak, wiem już teraz iść pora Choć dwa cienie na ścianie Tańczyć chcą dalej uparcie. Czas pędzi nieubłaganie. Zegar wybija rozstanie. Nie cofną małej wskazówki
Cudne dwie ćmy zakręcone Wokół gorącej żarówki. Zanim się wymkniesz ukradkiem
I pęknie tama wezbrana Przytul mnie mocno raz jeszcze Bo wciąż jak opętana...
[Łzy – „Oczy szeroko zamknięte”]

 

alexbluessy : :
kwi 25 2004 Zapamiętać...
Komentarze: 1

Oj Aniele. Ja już nie funkcjonuję normalnie. Już nie mogę się skupić na niczym, nie mogę o niczym innym myśleć, jak o tym, że już niedługo S. wyjedzie. On wyjedzie, a ja zostanę. Jak dobrze pójdzie w lipcu się zobaczymy, jak nie to dopiero w sierpniu. A ja już TĘSKNIĘ!!! Już teraz staram się zapamiętać jego twarz, wyraz oczu, uśmiech, zachować brzmienie głosu. Zapamiętać, nauczyć się na pamięć i schować głęboko, żeby nikt tego nie ukradł, żeby było bezpieczne... żebym zawsze mogła do tego wrócić. Wiem, że to, co zapamiętam nie zastąpi mi tego wszystkiego, co mam teraz. A mam to codziennie, raz dłużej, raz krócej, ale mam. Mam tylko dla siebie i nikt mi tego nie zabierze. Zastanawiam się tylko nad jednym. Dlaczego kiedy już spotkało mnie coś dobrego, kiedy już ktoś dobry stoi koło mnie Twój Szef Eljot wystawia nas na próbę. Najcięższą chyba z możliwych – czasu. Przecież to, co się między mną i S. wydarza jest jeszcze młode, dopiero zaczyna się rozwijać, a tu już taka próba, przeszkoda... I ja się boję Aniele. Boję się i jutro, czy kieyd następnym razem się spotkamy, powiem to S. Że boję się tego, że nie będziemy się widzieli tyle czasu, a potem spotkamy się i będziemy dla siebie jak obcy ludzie. Wrócimy do punktu wyjścia. Staniemy przed sobą, stwierdzimy, że nie mamy sobie nic do powiedzenia, pomęczymy się godzinę albo dwie i rozejdziemy się każde w swoją stronę. Bardzo się tego boję. Do tego stopnia, że nie umiem sobie tego wyobrazić. Nawet nie chcę sobie tego wyobrażać. Tak nie może być. Bo to łatwo się mówi: „przyjedziesz do mnie”. Serce mi się rwie, ale rozum mówi zupełnie coś innego, nakazuje spokój i rozważenie wszystkiego spokojnie. Bo z jednej strony jest szansa i to nie mała na znalezienie tam pracy, ale z drugiej to kto da mi pracę na okres jednego miesiąca, hm??? No wiesz, dziś przeglądałam trochę ogłoszeń na stronach polskich gazet ukazujących się w Anglii, i nie wygląda to źle, ale... Zawsze jest ale, zawsze trzeba wszystko rozważyć. Nie można wyjechać tylko dlatego, że chłopak tam jest i że się tęskni. Ja myślę Eljot, tylko że na razie ta myśl się ukrywa, że jeśli dane było nam się spotkać, jeśli dane jest nam się teraz widywać tak często i tak miło spędzać czas to jeśli naprawdę jest nam dane być razem to będziemy mimo wszystko. Moi rodzice też tak zaczynali.. No, ale okej to były inne czasy. Rozmawiałam z moim bratem dzisiaj, on też wybiera się do Londynu pracować. Tyle, że on ma już nagraną pracę. Kurcze Aniele!!! DLACZEGO!!! Dlaczego On postawił na mojej drodze S., a teraz wycina taki numer, co??? No dlaczego??? Żeby sprawdzić moją (naszą) wytrzymałość??? Żeby cierpliwość przetestować??? Daje nam czas na to, żebyśmy stwierdzili czy naprawdę chcemy być ze sobą??? Wczoraj i dzisiaj rozmawialiśmy o tym – i na chwilę obecną to chcemy. On oprócz nadziei i pozytywnej energii, którą mi dał spowodował, że się otworzyłam, że już się nie chowam, nie zamykam. Dał mi jakąś siłę. I co??? i teraz to ma odejść??? Razem z nim??? Ja się nie zgadzam. Nie zgadzam się. Znowu wróci ten okropny ból. Będzie mnie nachodził, będzie w każdej mojej cząsteczce. Będzie męczył, dokuczał, powodował wrażenie, że zaraz oszaleję. Że coś mnie rozerwie, że... I znowu będę musiała chwycić się za wezgłowie łóżka żeby się przed nim obronić, żeby mu nie dać zwyciężyć. Już czuję, że on szykuje się do ataku. Czeka... Ja wiem, że czas szybko mija, że nawet się nie obejrzę a już będzie czerwiec i kucie do egzaminów. Jak są egzaminy to czas zasuwa do przodu jak rakieta. A ja się boję czasu bez niego. Bo mam tu w nim oparcie. W tej swojej miejskiej samotności mam w S. oparcie. A w czerwcu będzie mi bardzo potrzebna jakaś pozytywna energia, dzięki której się nie poddam i będę walczyć o miejsce wśród studentów filologii niderlandzkiej albo dziennikarstwa i komunikacji społecznej. A kiedy on wyjedzie to co mi zostanie, hm??? Chyba wpadnę w wir nauki i nie będę oglądać się na nic dookoła. Żeby nie myśleć, żeby czas wytracić... Hm, bo jak to było „przed S.”? Byłam rośliną. Teraz rozkwitłam... I znowu przyjdzie mi skulić płatki, tak jak kwiaty kulą się na noc. Wiesz, wczoraj nie bardzo chciało nam się rozmawiać – zmorzył nas sen. Leżeliśmy przytuleni i było tak ciepło, tak bezpiecznie. Chciałam żeby to trwało, ale on musiał iść. Bałam się powiedzieć (nawet nie wiem czemu) żeby został. I nagle zrobiło się zimno...

Zapamiętam dotyk rąk Każdy gest, każdą noc Te chwile w nas zostaną Aż morze łez zmyje ślad Zapamiętam twoją twarz Nie zaprzeczysz, chciałeś sam Dla mnie kiedyś zmienić świat Wszystko jest żartem Przemija i gaśnie Odpowiesz mi z czasem - mój miły To co jest ważne to kochać naprawdę Już na to zabrakło nam siły Wierzyłam w nas zupełnie jak Wierzy się pierwszy raz Może właśnie przez to znów Czuję też większy ból Zawiłą drogę w życiu masz Nie zaprzeczysz, ani ja Wierzyłam - nie chcesz iść nią sam Wszystko jest żartem Przemija i gaśnie Odpowiesz mi z czasem - mój miły To co jest ważne to kochać naprawdę Już na to zabrakło nam siły  [Kasia Kowalska – „Wszystko jest żartem”].

A ja mam nadzieję, że nam nie zabraknie Aniele, że nam nie zabraknie..


alexbluessy : :