Komentarze: 2
S. powiedział, że mam się nie martwić, nie płakać i że mamy oboje cieszyć się tym co jest między nami. Ma rację. Zachowuję się dziecinnie. Tak nie można. Hm, tylko, że to łatwo powiedzieć. Wiem, że swoim zachowaniem histerycznym jemu też niczego nie ułatwiam i tylko powoduję, z eon się gorzej czuje – a przecież też mu jest ciężko. Zadzwoniła mama. Chciała mnie pocieszyć, ale coś jej nie wyszło – tak nagle zmieniła temat. Mój brat powiedział, żebym pojechała do tego Londynu. Ale ja nie pojadę. Nie ma szans. Wiem to ja, wie i S. Trzeba czekać. Trzeba mieć nadzieję. Trzeba myśleć pozytywnie, no przynajmniej starać się, i walczyć. Walczyć o szczęście.. Hm, tylko wiesz Aniele, że o ile jeszcze wciskam w siebie jedzenie, żeby zjeść cokolwiek to nie czuję smaku. Ani tego, co jem, ani tego, co piję. Najchętniej to nakryłabym się kocem i zasnęła na te miesiące bez S. Bo nie umiem wyobrazić sobie dnia, kiedy obudzę się i pomyślę: „dzisiaj go nie zobaczę, nie przytulę się do niego, nie poczuję ciepła jego pocałunku”. Wiem, że łatwiej byłoby myśleć w ten sposób: „za tyle i tyle dni zobaczę S. i znowu będzie dobrze...”. Tylko na to drugie myślenie ciężko jest mi się nastawić. Ale myślę, że jeśli oboje będziemy się starali to się uda, to znowu będzie dobrze. Hm, to tylko 90 dni... Aż 90 dni... Najgorsze jest to, że znowu będę sama. Nie, tym razem będzie gorzej. Bo „przed S.” wiedziałam, że nikogo nie ma przy mnie, że owszem mam znajomych, ale nie mam nikogo bliskiego, kogoś do przytulenia i tak dalej. A teraz nagle mam, na ironię losu pojawił się w dniu masakry na madryckim dworcu. Hm... Oh Aniele! tak bardzo chcę wierzyć, że on wróci i będzie dobrze. No bo przecież my się nie rozstajemy, nie mówimy sobie „żegnaj, więcej się nie spotkamy”. Będzie ciężko na pewno. Ale są telefony, e-maile, sms-y. No i od czasu do czasu gg. A w ogóle to pomyślałam sobie, że na początku czerwca zrobię niespodziankę rodzicom i na tydzień do nich pojadę. Nie chcę siedzieć w długi weekend sama w mieście. Jego tu nie będzie, to ja też mogę pojechać. Odpocznę przed egzaminami, nabiorę sił, spojrzę bardziej pozytywnie może.
Trzymaj kciuki! Wy Wszyscy Kochani trzymajcie kciuki, żeby się udało. Żebym już nie płakała, żebym już tylko się śmiała. Hm, zabawne. Niecały miesiąc temu ja wyjechałam na święta do Warszawy. Były tęskne smsy. I smutek, żal, tęsknota. A potem spotkaliśmy się, spojrzeliśmy sobie w oczy i powiedzieliśmy zupełnie otwarcie, że za sobą tęskniliśmy. Hm, S. pamiętam, że wziął mnie za rękę, uścisnął, pocałował i powiedział: „cieszę się, że wróciłaś. Ale już nie wyjeżdżaj”. A teraz to on wyjeżdża! Nie na tydzień, ale na TRZY MIESIĄCE!!! I gdzie tu sprawiedliwość???
Inna rzecz, że apatyczny stan nadal mi się utrzymuje. I o ile jakoś zasnęłam w miarę szybko to obudziłam się o 5 rano. Spojrzałam za okno i pomyślałam: „jeszcze tylko kilka dni... Boże dlaczego to robisz???” No i się rozpłakałam. Potem znowu usnęłam. Obudziłam się po 6., miałam iść do lekarza – obiecałam S., że pójdę bo ostatnio miewam straszne krwawienia z nosa. Nawet nie podnosząc głowy z poduszki pomyślałam, ze lekarz nie zając, nie ucieknie. I znowu się położyłam. W końcu wstałam, ubrałam, umyłam, zjadłam śniadanie, ale nawet nie czułam jego smaku. Zadzwoniłam do mamy. Mam się pośmiała ze mnie i powiedziała, że owszem mam tęsknić, ale mam też dbać o swoje sprawy – egzaminy znaczy się. Ona też to przeszła kiedyś.. takie rozstanie, zaraz na początku związku.
......................................
Tak było wczoraj. A jak jest dzisiaj??? Za 7 godzin i 10 minut zobaczę S.!!!!!!!! Najpierw mamy iść na spacerek, a potem przyjść do mnie i potańczyć, porozmawiać... cieszyć się sobą. Tymi ostatnimi chwilami razem. BOŻE!!! JA JUŻ ZA TYM TĘSKNIĘ!!! TAK BARDZO TĘSKNIĘ!!! W chwili obecnej czuję nienawiść do Wielkiej Brytanii i Brytyjczyków. Zabierają mi KOGOŚ. Kogoś bardzo ważnego. A ja się na to nie zgadzam. Nie zgadzam się. czuję się zła, bezsilna, czuję, że tracę kontrolę. Kiedy pomyślę, ze za kilka dni... zalewają mnie fale gorąca, nogi się uginają, a oczy zaczynają pocić. Gdzie tu rozsądek Aniele, hm??? No gdzie. Przecież mam być silna, muszę wierzyć, że wszystko będzie dobrze, że to nie tak długo, że przecież on wróci i znowu zaświeci słońce, przyjdą cudowne dni, znowu zachce mi się chcieć. Bo na razie to mam ochotę go wsadzić do klatki i nie wypuszczać, żeby był przy mnie. I żeby było ciepło i bezpiecznie, i żebym się już nie bała. I nie płakała. Bo ja przy nim się śmieję. Cały czas. Tylko ostatnio. Ale ogólnie to się śmieję. Dziękuję Ci za to S.!!! Dziękuję Ci za te 3 wspaniałe miesiące, za uśmiech, za słowa, za gesty. Dziękuję, że mnie wtedy znalazłeś, i... uratowałeś w pewnym sensie...