Komentarze: 3
Przez jakiś czas dzisiaj czułam się dziwnie niespokojna. Zupełnie jakby coś miało się stać. Zadzwoniłam do rodziców – w porządku, u S. też wszystko dobrze, więc skąd wynikał ten mój dziwny stan. Ta dziwna miękkość w nogach, zacisk na gardle i natrętne myśli, że coś się stało. Nie wiem, ale to dziwne. Co prawda mam jutro zaliczenie ze słownictwa, z całości semestru, ale przed tego typu imprezami raczej jestem spokojna. Gdyby to były wstępne, ale one dopiero za miesiąc. Hm, dziwne to. W każdym razie ta moja niespokojność utrzymywała się przez jakiś czas. Nie mogłam się na niczym skoncentrować. Szum komputera drażnił, irytował wręcz, a nie mogłam go wyłączyć bo korzystałam ze słownika. Włączyłam muzykę, ale Dido mogła równie dobrze nie śpiewać bo wcale jej nie słyszałam. A siedzenie w ciszy odpadało bo dzisiaj dźwięczała jak nigdy, a nie było to przyjemne. Mama powiedziała, że czasem to tak jest, ze takie dziwne uczucie przychodzi i żebym się nie martwiła. To samo powiedział mi S. Hm, no trochę mi pomogli.
Co dziwniejsze jednak. Mimo tego dziwnego czucia niepokoju, mimo tego, że czasem nachodzą mnie czarne myśli, między tym wszystkim pojawia się coś jeszcze. Nie wiem dokładnie „co”. Nie umiem „tego” nazwać. Ale ja „to” czuję, że „to” we mnie jest. Kiedy zaczynam się łamać, kiedy zaczynam widzieć świat w szaroburych barwach to „coś” daje o sobie znać. Jakby się we mnie coś zapalało, dawało siłę, poczucie bezpieczeństwa, ciepło. I wtedy znowu zaczyna być dobrze. Zaczynam dostrzegać kolory, Wierzyć. Może to mój Anioł macza w tym paluszki, kto to wie??? Ale One przecież od tego są, żeby pomagać, right??? I może to jest Jego pomoc??? To, co się dzieje, kiedy zaczyna mi być źle i smutno. Nigdy wcześniej czegoś podobnego nie doznałam i dlatego zadaję tyle pytań, dlatego jestem zdziwiona. Bo, jak powiedziałam dziś mojej Koleżance, nie poznaję sama siebie. Skąd we mnie nagle tyle Wiary w ludzi, w świat. Skąd we mnie tyle optymizmu, Nadziei, Siły i Wiary, ze będzie dobrze. Przecież ja taka nie byłam wcześniej. Coś tutaj musiało zaistnieć, ale chyba bez mojej wiedzy. Bo to może wydać się śmieszne, ale ja naprawdę czuję, kiedy zaczyna mi być źle, jak coś we mnie pulsuje i nagle jakieś ciepło się rozchodzi. A może ja zwariowałam??? Ale chyba nie, czuję się całkiem dobrze poza tym, że alergia daje już o sobie znać. Czasem też wydaje mi się, że S. nie jest prawdziwy. Że albo mi się przyśnił, albo to był Mój Anioł, który przybrał na 2 miesiące ludzką postać. A teraz odszedł. Nie, jak powiedziała moja Koleżanka, One nie odchodzą. To fakt, One są zawsze tyle, ze Ich nie widać. A ja S. widziałam, czułam. Nawet bardzo. Hm, kiedy dzwoni to czasem mam wrażenie, że to jakiś głos zza światów. Ale to tylko złudzenie. On był, jest i będzie prawdziwy. I znowu go poczuję. Bo on może i był snem, ale na jawie i ja wrócę do tego snu. Ja to WIEM. Ja to CZUJĘ. To w takim razie skoro S. jest prawdziwy to skąd to dziwne ciepło we mnie??? Skąd Siła i tak dalej. Czyżby „miłość we mnie uderzyła jak kamień wystrzelony z procy...” – jak śpiewa mój brat.? Być może. Nie, nie być może, ale raczej na pewno. Co nie zmienia faktu, że Mój Anioł przy mnie jest i na pewno nie pozwala żebym się załamała. Bo jest tak, jak myślałam. Jest gdzieś Zapis, a Anioły wybierają swoim podopiecznym los. Tych losów może być kilka, a Anioł wybiera ten, który Jego zdaniem jest najlepszy. A oprócz tego pomaga. I ja w to wierzę. I moja Koleżanka też wierzy, więc nie zwariowałam i nie jestem sama w tej swojej wierze.