Komentarze: 1
„Aniele mój, powiedz czy możesz schować mnie w ramionach, a w skrzydłach swych osuszyć znów moje łzy. Niewiele powiem ci – czujesz sam – w niebiosach łatwiej jest trwać, oddychać niebem – tam zabierz nas. Aniele mój, przecież mnie jedną masz i mnie ochronisz – za grzechy niech życie ukaże mnie. Ty przy mnie zawsze bądź chociaż wiem, że niebo daleko jest więc nie wpuszczą jeszcze mnie. W ciemną noc modlitwy krzyk – zostałeś tylko ty i deszcz na twarzy mej. W ciemną noc nie wierzę już choć trzepot skrzydeł znów do snu kołysze mnie(...)”. [M. Femme „Rozmowa z Aniołem”]
Mały jubileusz Eljot??? Nie rób takiej zdziwionej miny. Wczoraj zamieściliśmy na blogu setną notkę. Nie sądziłam, że tyle wytrzymam. Różnie było. Były chwile zwątpienia i wielkiej radości. Były listy zakrapiane łzami, było trochę wspomnień. Były uśmiechy... I to się jeszcze nie skończy Aniele. Jeszcze zostawimy po sobie nie jeden ślad na tej stronie. A jeśli to ludziom da trochę radości, zamyślenia, zastanowienia... to chyba warto, nie sądzisz??? Dzięki, że jesteś tu ze mną i mi pomagasz. Dziękuję WAM (ja i Eljot), Kochani, że to czytacie i jesteście z nami.
Jak Ci się podobał koncert??? Ja wiem, że dla Twoich delikatnych uszu hip hop to nie jest najprzyjemniejsza muzyka, ale wytrzymałeś. I chyba nieźle się bawiłeś. Nawet P. załatwił nam darmowe wejściówki. Fajnie chłopaki z KSCH (enpewuem) zagrali. Ah prawda! Ty przecież nie wiesz co oznacza ten skrót. Sama, muszę przyznać, byłam zdziwiona. A więc to jest skrót od: Klatka Schodowa (nowy projekt w mieście). Sponsor się postarał i dał im nawet fajne ciuchy. Szczególnie bluzy – takie cieplutkie. Bo spodnie to nie bardzo – nawet mojemu bratu nie bardzo się podobały. Ale co zrobić, musieli w tym cały wieczór chodzić. A wiesz co mi się najbardziej podobało??? Konkurs. Bo wiesz, do biletów były dołączone kupony, które po wypełnieniu można było wrzucić do „puszki” (bluzy jakiegoś chłopaka z wrocławskiego squadu Majestat) i wygrać albo spodnie (z krokiem w kolanach) albo czteropak piwa. E. i ja wypełniłyśmy nasze kupony zaraz po wejściu do lokalu. Ale niestety – mój brat nie wiedział co mamy zrobić. Powiedział tylko: „idź się zapytaj tego typa w niebieskim”. Poszłyśmy. „Typ w niebieskim” okazał się pokaźnych gabarytów mężczyzną w średnim wieku. Bardzo sympatycznym zresztą. Stał przy wejściu razem z dwoma innymi. Zapytałam więc co mam z tymi kuponami zrobić.
On: zaraz ktoś z puszką będzie chodził to wrzucicie. Ale najpierw trzeba to wypełnić.
Ja: A my mamy już wypełnione.
On (zdziwiony): A to wy z radia macie bilety, tak?
Ja: Nie. Mój brat tu gra.
Inny „typ”: Tak? A jak się brat nazywa?
Ja: P.
On: A ten fajny P.
Ja: no tak, ten fajny.
On: To ten P. z KSCH.
Inny „typ”2: A to gratulujemy brata.
Ja: A dziękuję, dziękuję.
Inny „typ”: Ale to bratu raczej trzeba pogratulować siostry..
Ja: Dziękuję...
I tak się zakończyła nasza konwersacja. Niestety nic nie wygrałyśmy. Potem, jak którykolwiek z „typów” przechodził koło nas to posyłał nam promienny uśmiech. Dla E. główną atrakcją były popisy taneczne dwóch dziewczyn. Jak na nie patrzyłyśmy to zastanawiałyśmy się „co my tutaj robimy?”. Bo to aż niesmaczne było. Takich oszołomów było jeszcze kilka. Fajnie było siedzieć i obserwować ludzi. Żadna z nas nie miała ochoty na taniec. Czasem podszedł P., czasem przemknął jego kolega z zespołu – G. vel A. Średnia wieku w klubie wynosiła jakieś 17 lat – czułyśmy się z E. jak staruszki. No, no, no Eljot. Nie marudź. Ty jesteś jeszcze młodym Aniołem. Nie masz przecież nawet 200 lat – to o czym my tu mówimy??? W pełni sił jesteś. Ogólnie koncert był udany, tylko głośno było i jak słyszysz nieco chrypię. Chociaż teraz i tak jest dobrze – rano ledwie mogłam z siebie głos wydobyć. A to, czego najbardziej nie lubię w „dancing places” i w ogóle w pubach to wszechobecny dym. Nawet jeśli go na miejscu nie czujesz to po przyjściu do domu ubranie, włosy wszystko śmierdzi. Brrrrr........ (A właśnie. Jeszcze pranie na mnie czeka dzisiaj. A może jutro???).
U B. było znośnie, prawda??? Chłopaki trochę się sprzeczali, ale na szczęście udało się ich pogodzić. Śmieję się, że tą pracą to już mam szkołę wychowywania dzieci. Na przyszłość na pewno takie doświadczenie się przyda, nie sądzisz??? A jak Ci się film podobał??? Sympatyczny, prawda??? Ale przyznam Ci się, że wolę tą wersję „W pustyni i w puszczy” z 1978 roku. Fakt, „tamta” Nel była momentami śmieszna, ale postać Stasia była bardziej wyrazista. A w nowej wersji Nel jest trochę za poważna jak dla mnie, a Staś nieco sztuczny. Całość ogólnie sympatyczna i jak najbardziej do przyjęcia, aczkolwiek i tak będę się upierać przy wyższości pierwotnej wersji. Był okres, że książkę H. Sienkiewicza czytałam kilka razy w krótkich odstępach. Duże wrażenie na mnie wywarła. Chociaż – to be honest – większe wywarły książki Alfreda Szklarskiego o przygodach Tomka W. Wszystkie przeczytałam, z wyjątkiem „Tomka w grobowcach faraonów” – nie przebrnęłam przez nią.
Eljot proszę Cię znajdź jakieś remedium na ten potworny ból. Niedługo nie wytrzymam. Boję się, że to może być coś poważnego bo zwykle po pabialginie mi przechodziło. Przecież nawet się wygrzałam. Termofor zastąpiłam kubkiem z gorącą herbatą. Nie wiem dlaczego to tak boli. Kiedy staliśmy na przystanku po wyjściu od B. myślałam, że nie wytrzymam i upadnę. Koszmar. A termofor to sobie kupię. Gdzieś czytałam o takim małym, czerwonym ( a może on był różowy) w kształcie serduszka. To takie słodkie i milutkie... Szkoda, że tydzień temu na Spotkaniach Zdrowia i Niezwykłości pożałowałam pieniędzy. Ale z drugiej strony 25 zł za coś, co tak naprawdę jest mi potrzebne bardzo rzadko??? Szkoda pieniędzy – lepiej kupić książkę. Tak myślę. Nie zmieniaj płyty!!! To jedna z najlepszych jakie kiedykolwiek słyszałam. Ja wiem, że słucham jej cały czas, że możesz być znudzony, ale wytrzymaj Aniele – „ o tak niewiele cię dzisiaj proszę i uwolnij od bagażu, który na plecach noszę”. Zasłuchałam się w „Elfie”. Tak jest inny świat. Ta muzyka kołysze, ale jak się głębiej w nią wsłuchać to można zauważyć, że niesie w sobie jakiś promyk. Jakby chciała powiedzieć: „nie martw się. jutro też jest dzień. A zza chmur wychodzi słońce...”. Jest w „Elfie” jakaś pozytywna energia. I takiż sam przekaz. Pozytywny.
„SPRÓBUJ CHOĆ RAZ ODSŁONIĆ TWARZ I SPOJRZEĆ PROSTO W SŁOŃCE. ZACHWYCIĆ SIĘ PO PROSTU TAK I WZRUSZYĆ JAK NAJMOCNIEJ. NIE BÓJ SIĘ BAĆ, GDY CHCESZ TO PŁACZ, IDŹ SZUKAĆ WIATRU W POLU. POCAŁUJ NOC W NAJWYŻSZĄ Z GWIAZD. ZAPOMNIJ SIĘ I TAŃCZ...” [Various Manx „Pocałuj noc”].
A jak spędzimy wieczór Aniele? Że we własnym towarzystwie to oczywiste. O nie!!! Nawet o tym nie myśl. Dzisiaj nie namówisz mnie na statki. Możemy obejrzeć film. Przecież do „Zwierciadła” dołączyli „Buena Vista Social Club”. Muzyka fantastyczna, ciekawe jak film. Trzeba go obejrzeć – pamiętam, że swego czasu M., z którym miałam prywatnie angielski zachwycał się tym filmem. A on chyba wie, co dobre. Przecież Kurta Vonneguta zaczęłam czytać też, można powiedzieć, dzięki M. I nie zawiodłam się. Szczególnie na „Sinobrodym”. Ja mam jeszcze do wyboru czytanie „Zwierciadła” z kubkiem pachnącej gorącej czekolady. Już się nie mogę doczekać kiedy je przeczytam. To jest najlepsze pismo kobiece, jakie kiedykolwiek wpadło mi w ręce. A Ty wiesz, Eljot, że kilka dni temu jechałam autobusem, a za mną siedział chłopak ze swoją znajomą jak wynikało z rozmowy. Ona czytała chyba właśnie jakąś babską gazetę. Powiedziała, że czyta każdą taką, która wpadnie jej w ręce. Chłopak na to, że w takim razie „Zwierciadło” także. Ona zaprzeczyła. Jej znajomy powiedział, że to wielka szkoda – bo to gazeta na naprawdę wysokim poziomie. I że sam nieraz czyta. Ucieszyło mnie to, bo po „Zwierciadło” rzeczywiście warto sięgnąć nawet jeśli jest się mężczyzną.
To co Aniele??? Głosowanie nam nie wyjdzie, ale możemy ciągnąć losy, co Ty na to???