Komentarze: 2
No i co powiesz Aniele??? Ja już mam dość. Przeklinam moment, w którym podłączyli mi ten cholerny Internet!!! Właśnie, że będę się wściekać. I nie krzycz na mnie! Mogę mieć pretensje tylko do siebie. Za dużo mówię, nie umiem czasem trzymać języka za zębami, swoich rzeczy też nie pilnuję. Bo gdybym nie zostawiła swoich prywatnych papierów na biurku to pewien (z akcentem na pewien) arkusz nie wpadł by w niepowołane ręce, w wyniku czego babcia by się nie martwiła, ja nie napisałabym pewnego (znowu akcent) e-maila i pewnie byłoby jak dawniej. Ale to już jest koniec, nie ma już nic. Jesteśmy wolni... (???)
Bo to znowu ja. Biorę winę na siebie. Całą. Bo ona leży po mojej stronie. Przyznaję się do tego. I biję w pierś. Wiesz Eljot, że bałam się dzisiejszego dnia??? Bardzo się bałam. I tylko żałuję, że nie mam takich znajomych, którzy mogliby zniszczyć jakiś serwer, żeby e-mail nie dotarł do adresata. Wiem, Aniele, że teraz to głupoty gadam. Bo się pogubiłam. Mętlik w głowie mam. A jakby tego było mało to zabełtałam też w głowie kogoś innego. Bo ja bełtam. To mi wychodzi najlepiej. „Jestem częścią tej siły, która wiecznie dobra pragnąc wiecznie czyni zło”. Teraz to najchętniej zamknęłabym ten cały kram. Wyłączyła komputer, odłączyła się od Sieci, ale to byłaby ucieczka, prawda??? A ja nie chcę uciekać. Gdybym tak zrobiła to znaczyłoby, że jestem słaba, że nie umiem stawić czoła Rzeczywistości, że się poddaję. A ja nie chcę się poddać. Nie mogę. Tyle jeszcze przede mną... Dlatego przyjmę to, co szykuje mi los z wysoko podniesioną głową, bez płaczu. Najwyżej czasem się zamyślę... A właściwie los tu chyba nie ma wiele do gadania. Przecież my w Wielkiej Księdze mamy zapisany konspekt naszego życia. Od nas zależy jak rozwinie się akcja, jak skończy, jak pokierujemy bohaterami. Jaką damy moc im i sobie. Przede wszystkim sobie.
Czy oczy są zwierciadłem duszy, Eljot??? Też tak myślę. Oczywiście, że są. A skoro tak jest w istocie to ponieważ moja dusza jest smutna, oczy też takie są. Są i będą. Będą smutne, ale we mnie będzie siła. Bo to przeszkody mobilizują. I wiesz co Aniele, boję się tego, ale mam wrażenie., że zaczynam stawać się bezwzględną – excuse my French – suką. Takim jest chyba łatwiej. Bo Czarodziejki (nawet Czarownice) w tych czasach się raczej nie sprawdzają. Za serce chwycił mnie komentarz niedostępnego, który napisał, że „otaczają mnie osoby, dla których to ja przez chwilę jestem Aniołem”. Piękne słowa, bardzo budujące. Ale ja nie wiem czy umiem w nie uwierzyć. Chociaż z drugiej strony: mam w sobie siłę. I Ciebie, Aniele, przy sobie. I proszę Cię, nie pozwól żeby resztki „mojej magii” uleciały. Może jeszcze coś/kogoś, kiedyś wyczaruję/zaczaruję.
Zmęczona jestem Eljot. Najpierw praca, korepetycje, teraz ta rozmowa. A muszę się przygotować do wyjścia... Chociaż nie wiem, czuję, że nie mam siły nigdzie iść. Dobrze, że E. zadzwoniła z zapytaniem czy się nie rozmyśliłam. Pójdę, WYPIJĘ ZA BŁĘDY. Zapiję mój smutek. To nienajlepszy sposób/pomysł, ale... Wiesz Aniele, że nawet nie chce mi się myśleć o tym, co mam na siebie założyć. Przyszła do mnie nostalgia. Aniele!!! Błagam Cię, niech ten dzień się już skończy. Od rana wszystko jest nie tak. Najpierw budzik nie zadzwonił i całe szczęście, że obudziłam się dokładnie na 20 minut przed odjazdem autobusu. Zdążyłam tylko się ubrać i spakować książki do torby. Pierwszy raz zdarzyło mi się zaspać. Potem u B. niby jakoś czas przeleciał. Za to po przyjściu do domu się zaczęło. Nawet prysznic mi nie pomógł. Nie pocieszaj mnie Eljot – to niewiele da.
„To wcale nie tak łatwo powiedzieć „żegnaj” i o wszystkim zapomnieć. Odstawić na bok przeszłość i żyć od nowa, tak jakby, nigdy nic się nie zdarzyło(...)”.
Poczekaj Aniele. Dzwonił P. Powiedział, że po koncercie już do mnie nie przyjedzie bo mają jakąś imprezę ze sponsorami i ona potrwa do 4. Wypada żeby zespół tam był, wobec tego nie opłaca im się już tu jechać tylko prosto z klubu pojadą na dworzec. Ja mam mu zrobić kanapki – popatrz jaki on wybredny, się pyta czy mam jakąś dobrą szyneczkę. Przecież ja nie jem nic takiego – i kupić picie. Ja nadal nie wiem co mam na siebie założyć. Tylko włosy jako tako ułożyłam. Wiesz co, może wybiorę czarne wąskie spodnie, czarną bluzkę i zieloną katanę. Co Ty na to??? I wysokościowce rzecz jasna. Nie wiem...
Nie zmieniaj płyty Eljot. Mam „fazę” na „Elf” Various Manx – dawno nie słuchałam – a ta płyta bardzo odpowiada mojemu nastrojowi obecnemu. Ta muzyka koi. A oprócz tego to kojarzy mi się z podróżą. W nieznane. Słuchałam jej całą noc podczas jazdy do Sopotu. Niesamowita... Kołysząca, uspokajająca... To niech mnie nadal kołysze. Zbieramy się powoli Aniele.