Archiwum październik 2004


paź 31 2004 Decyzja.
Komentarze: 4

(godzina 16:00) ... jest cicho. Radio wyłączone, tylko z pokoju obok dobiega szum komputera Ł. Leżę na łóżku z głową na poduszce, na której jeszcze kilka godzin temu spał Esio. Jeszcze czuję jego zapach... chcę go zatrzymać aż do wtorku.

... Świeczka daje przyjemne, kojące ciepło i sympatycznie oświetla klawiaturę, a oprócz tego pachnie drzewem sandałowym. Za oknem zaczyna szarzeć... Kenny G swoim saksofonem wprowadza mnie w taki jakiś fajny nastrój. Już nie chce mi się płakać, jak to było jeszcze pół godziny temu. Do Esia napisałam list, ale już sama nie wiem czy mu go dać, czy nie. Napisałam tam to, czego nie mogę mu powiedzieć. Jedni radzą żeby dać, inni żeby raczej powiedzieć. Mogę też zrobić tak, żeby postarać się powiedzieć to swoimi słowami, a jeśli nie dam rady to mieć pod ręką list.

... Przede mną tomik Ewy Sonnenberg...

... dlaczego tak trudno jest powiedzieć Ukochanej osobie co się do niej czuje???

Chciałabym na moment przenieść się gdzieś, gdzie wszystko łatwiej przychodzi. Wczoraj oglądałam cudowną bajkę, która pożyczył mi M. przed wyjazdem do domu. „W krainie bogów” japońskiej produkcji mnie zachwyciła, naprawdę coś pięknego. Żeby taki kolorowy świat, gdzie dobro zawsze bierze górę istniał naprawdę...

Gdybym tak się nie bała, gdybym nie drżała o jutro, o to czy zdążę z dokumentami kredytowymi, czy starczy mi pieniędzy na rachunki i życie, może byłoby łatwiej.  Może gdybym mniej myślała, mogła bardziej skupić się na naprawdę ważnych rzeczach... Może wszystko byłoby inaczej. Tymczasem jeden marcowy dzień, jedna podjęta decyzja, zmieniły moje życie. Nie tylko moje... I teraz większość spraw kręci się wokół TEGO właśnie. Pojawiły się nowe rozterki, nowe dylematy, ale pojawił się też Spokój. Od wczoraj jakiś mocniejszy. Hm...

(godzina 18:43) ... męczy mnie muzyka, męczy mnie szum komputera. Nie chce jednak żadnego z nich wyłączyć bo nie lubię sama zostawać w domu, w zupełnej ciszy. Szczególnie wieczorami. Przyzwyczaiłam się, że zawsze ktoś jest w pokoju obok, że nie jestem sama. Nie musimy rozmawiać, możemy się mijać, wystarczy mi poczucie czyjejś obecności. Tymczasem przede mną leży łacina, Bonnie Tyler śpiewa coś o jakimś hero, oczy mnie bolą... Czuję się zmęczona. Może na chwilę zamknę oczy, może na chwilę wrócę do wczorajszego wieczoru??? Może... Wiem, że Esio wieczorem zadzwoni, zapyta jak się czuję, jak mi minął dzień. I co ja mu powiem??? Że płakałam, że cały czas myślałam, główkowałam??? Nie powiem mu tak przecież, nie chce go martwić, pojechał odwiedzić babcię, niech sobie mną głowy nie zawraca. Przynajmniej do jutra.

... poduszka ciągle nim pachnie, daje poczucie bezpieczeństwa. To taki środek uspokajający... Czuję się podobnie jak w czwartek, kiedy wracaliśmy w nocy autobusem i jechałam z nosem w jego bluzie. Ten sam zapach, ten sam spokój, to samo bezpieczeństwo. Ale wtedy był tuż obok, dzisiaj obok stoi tylko zdjęcie i poduszka jeszcze pachnie trochę.

... A może dziś zasnę z koszulką, w której Esio u mnie śpi???

... wczoraj coś wspomniał, że w tym tygodniu zabiera mnie na kolację do jakiejś restauracji. Prawdopodobnie chińskiej. W takim razie muszę moje wysokościowce oddać do szewca żeby zdążył je naprawić. Będziemy świętować podpisanie umowy Esia i jego wcale nie małą pensję. Kurcze, on dopiero co egzamin inżynierski zdał a zarabiać będzie tyle, ile Moja Mama z dwudziestoletnim stażem.  Eh... A ja jestem tylko biedną studentką, która o pieniądzach woli nie myśleć i wszelkie rozmowy na ten temat ją irytują. Tez to, że Esio powiedział, ze na wakacje lecimy samolotem. Jak on płaci to z przyjemnością. Musi wydarzyć się coś pozytywnego... Na razie to się tylko zapachem koszulki męża upajam. A łacina zapomniana leży odłogiem, można by powiedzieć.

Najchętniej to cofnęłabym się do wczorajszego wieczoru, do klubu Celtic, na parkiet z Esiem. Może napiszę mu smska, że potańczyłabym z nim...  Aż mnie dreszczyk przeszedł... We wtorek muszę koniecznie zarejestrować się do Pana Doktora. Najlepiej na środę albo piątek, bez recepty na Witaminki nie wyjdę. Coraz bardziej siebie potrzebujemy, siebie głodni jesteśmy, a tu nie można, znaczy można by, ale po zeszłotygodniowym zapomnieniu się (no, z zabezpieczeniem i w odpowiednim momencie się opamiętaliśmy – Esio głównie) wolimy troszkę poczekać. Nie żeby cos tam miało być, ale przezorny zawsze ubezpieczony. I teraz Esio pyta się czy już czuję, że na pewno będzie to, czym się PMS kończy. Ja mu na to, że nazbyt dotkliwie, on że to dobrze, że w środę przyszedł z pracy i zaczął myśleć i się przestraszył, ze może coś nie tak było i będą kłopoty. A potem stwierdził, że jest głupi i sam sobie stwarza problemy. No...

Może dziś wieczorem dla relaksu obejrzę „Pretty woman.”... Wiem, wiem – ile można, ale jakiś mam nastrój na tego typu film. A że mam go na kasecie VHS nie będę musiała słuchać szumu komputera i czytać napisów na co ochoty w ogóle nie mam.

... jak myślałam, zadzwonił Esio. Pytał jak się czuję, czy mnie coś boli, czy płakałam, jak minął dzień. Mówi, że się najadł, że teraz idzie przed telewizor spać bo ledwo na nogach stoi. Faceci... Ja to bym się cieszyła, że rodzinę mogę spotkać. Nawet, jeśli nie byłabym zbyt z nią związana. Ja rodziców i Brata zobaczę na Boże Narodzenie dopiero. Po czterech miesiącach, eh...

chyba najwyższa pora zabrać się definitywnie i nieodwołalnie za odmianę przymiotników i rzeczowników łacińskich, a potem jeszcze poćwiczyć pisanie na wierszach Achmatowej. Dziś wybiorę jakiś specjalny... Nauczę się go czytać, a jak się spotkam z Esiem to mu to pięknie przeczytam. Z oryginału.

 

 

alexbluessy : :
paź 31 2004 Nostalgia Debilki.
Komentarze: 2
... komputer cicho szumi, uspokajająco przerywa cisze panująca w mieszkaniu. Chłopcy wyjechali na weekend do domów, nie mam ochoty na słuchanie jakiejkolwiek muzyki, tylko cisza...

.... w głowie i przed oczami mam jeszcze wczorajszy wieczór i jego słowa. I tą późniejszą delikatność i czułość, taką, jakiej wcześniej raczej nie było (a może była tylko nie do końca).  Widzę siebie siedzącą na barowym krześle w jednym z wrocławskich klubów i zamyślonym wzrokiem patrzącą gdzieś w dal. Widzę siostrę Esia rozmawiającą ze swoim chłopakiem W., widzę O., widzę Esia... Przede wszystkim jego. Stoi blisko, obejmuje mnie w pasie, delikatnie wodzi ręką po szyi, włosach, czuję jego delikatne muśnięcia. I nagle słyszę jak pyta „mówiłem ci już, że cię kocham???”. Wyrwana z zamyślenia patrzę pytająco, w odpowiedz na swój wzrok słyszę „kocham cię, wiesz??? Wiem, że może atmosfera nie za bardzo odpowiednia, ale chciałem ci to powiedzieć.”. Widzę siebie jak muskam jego szyję i mocniej się przytulam do niego. Nic nie mówię. Znowu nic nie mówię. A moment był idealny przecież. Chowam twarz w jego bluzie, serce lekko przyspiesza, uśmiecham się do niego. A potem idziemy tańczyć, i jest jakoś inaczej. Mam wrażenie, że ci wszyscy ludzie gdzieś zniknęli, że jesteśmy tylko my. Lgnę do niego... jest mi bezpiecznie i ciepło, jak zawsze, kiedy on jest blisko. Wracamy do stolika. O. zamawia drinki. On biedny bo sam, z dziewczyną mieszkającą w Warszawie, a tu z czwórką zakochanych ludzi. Trzyma się dzielnie... Z Esiem robi się coraz czulej. W pewnym momencie mam ochotę wracać do domu, zostawić ich wszystkich i iść choćby pieszo. Ale zostajemy jeszcze trochę. Jeszcze cola, jeszcze jeden taniec, delikatne muśnięcia. Rozpływam się.

... w końcu wychodzimy z Celtica i idziemy na przystanek. Po drodze rozmawiamy o samochodzie, który Moje Kochanie chce niedługo kupić i wyjazdach za pracą. Mocniej ścisnął mi rękę, popatrzył trochę bardziej poważnym spojrzeniem i powiedział, że swój wyjazd do Londynu przeżywał strasznie. Że pomija już fakt, że rozstawaliśmy się wtedy po dwóch miesiącach znajomości, ale że dla niego to była wegetacja, że nic mu się tak nie chciało. Ze tylko pieniądze i perspektywa kupienia auta go tam trzymały. I że teraz jeśli miałby się decydować na wyjazd to tylko ze mną, powiedział, że chciałby żebym z nim pojechała. Tylko mocniej ściskałam mu rękę...

...i zasnęłam zatopiona w cieple ramion i pocałunków, z poczuciem, że nic złego się nie może stać. A rano obudziłam się i patrzyłam jak spi. Coraz częściej odkrywam, że lubię patrzeć na niego jak śpi, je czy pije kawę. Albo nawet nic nie robi, nich sobie nawet leży z półprzymkniętymi oczami. 

Dostałam pyszne śniadanie. I pytanie... Bo ja znowu włączyłam muzykę z „Ally M” i sobie pochlipałam trochę. Esio wyszedł z łazienki, spojrzał pytająco i zapytał co się dzieje. A ja mu na to, ze tak sobie płaczę. To on pyta czy mi z nim źle, a ja w jeszcze większy płacz i tylko głową pokręcić przecząco byłam w stanie. A potem musiał jechać do domu. Jeszcze tylko przytulił mnie mocno, zapowiedział się na wtorek i wyszedł. A ja napisałam mu smsa, że płaczę przy tych piosenkach (a czasem bez nich) bo wtedy (kiedy był w Anglii) to było mi źle, a teraz jest mi DOBRZE. Zwrotnego dostałam podobnego w treści. I cholera to wcale nie jest proste: dwa razy pod obojczyk, dwa razy w kierunku rozmówcy.

... jak było przed wyjściem do miasta??? E. z siostrą przyszły pierwsze więc mogłyśmy chwilę spokojnie porozmawiać. Potem przyszedł Esio i obejrzeliśmy film, mniej więcej w połowie „Poranku kojota” przyszła reszta towarzystwa. Siedzieliśmy w moim pokoju, podjadaliśmy usmażone przez mojego męża kanie, słuchaliśmy płyty Mojego Brata Kochanego. Bardzo sympatycznie było. A teraz to już za mną. Zostałam sama w pustym mieszkaniu. Źle mi jest. Wszyscy wyjeżdżają, spotykają się z rodzinami a ja nawet rodziców nie mam przy sobie. Lista gg też opustoszała. Cóż, ponoszę konsekwencje decyzji, które jakiś czas temu podjęłam. Może zafarbuję włosy, poczytam, coś obejrzę. Potem zrobię sobie coś na obiad i będę się uczyć. Najgorzej będzie jutro. Nie wiem nawet czy pojadę na cmentarz do Dziadka J. W portfelu do wtorku zostało mi 10 złotych. Co z tego, że dostałam pieniądze za dwa tygodnie pracy w przedszkolu, kiedy już ich nie mam. Zapłaciłam zaległy rachunek i zrobiłam zakupy. Straszne, wydać 110 złotych na same jogurty, serki, kawę i szampon. Bo w zasadzie nic więcej nie kupiłam. Tydzień temu Tata miał mi przesłać 1700 złotych żebym miała na zapłacenie drugiej raty za studia i na kurs pilotów. Przelał tylko na studia, wczoraj najpierw się zdziwiłam a potem zdenerwowałam jak bankomat mi wykazał „brak dostępnych środków.”, nie bardzo wiedziałam co się dzieje. Dopiero telefon do B-stoku wyjaśnił wszystko. Dobrze, że nie wydałam do końca tych 10 złotych bo zostałabym z niczym. Myślałam, że kupię bilet i pojadę do Dziadka na grób, a tu nawet znicza nie kupię bo za co. Dopiero we wtorek zejdą mi pieniądze od Taty i Ł. Eh...

We wtorek kolejna kartkówka z łaciny. Muszę się porządnie przygotować i jeszcze poprawić ostatnią, którą prawdopodobnie zawaliłam. We wtorek mam też rozmowę z dyrektorem przedszkola. Trochę się obawiam prawdę mówiąc, ale a z drugiej strony myślę, że gdyby nie chciał przedłużać umowy czy coś to wypłaciłby mi pieniądze w czwartek tak, jak to zrobił i powiedział żebym już nie przychodziła, że kończymy współpracę. Chyba, że źle myślę...

Co mi teraz zostało??? Wspomnienia CUDOWNYCH chwil, plucie sobie w twarz, że znowu się nie przemogłam i powrót do szarej codzienności. Zafarbuję włosy (to mi zawsze pomaga na chandrę), doczytam do końca nowe „Zwierciadło” – po raz kolejny powtórzę, że na tą gazetę nie warto żałować pieniędzy, obejrzę jakiś pozytywny film... Będę zabijać Czas jednym słowem.  Dziś i jutro mam mieszkanko tylko dla siebie.

Więc nie będzie mnie dla nikogo. Będę tylko sobie...

 

alexbluessy : :
paź 29 2004 Kłótnia.
Komentarze: 3

... muzyka Kenny’ego G i nutella to wynalazki absolutnie genialne. Zwłaszcza, jeśli korzysta się z nich podczas PMS-u. Uspokajają, wyciszają ból i pomagają. Ten mój PMS dał się też we znaki Eśkowi. Biedaczysko musiał wczoraj znosić moje humory, a to niezbyt przyjemne było. No, ale trzymał się dzielnie i pomagał jak mógł. Najpierw czekał na mnie pod Instytutem, potem pojechaliśmy zostawić u mnie plecaki, a potem wyruszyliśmy na podbój miasta.

Miałam olbrzymią ochotę na wielkie ciastko czekoladowe. Z dużą ilością czekolady i posypane orzeszkami. Ale, rzecz jasna, najpierw wypadało zjeść kolację. Wymyśliłam, ze pójdziemy do KFC, a potem na ciastko. Esio przystał i ruszyliśmy.

Zaczęło się już w tramwaju. Kobieta w PMS-ie jest dziwna, wiadomo nie od dziś. Po ostrzejszej, ale zachowanej w formie żartu rozmowy Esio doszedł do wniosku, ze naprawdę mamy się szanse dziś pokłócić. Bo jak wracaliśmy z mojej uczelni to napomknęłam, ze chętnie bym się z kimś pokłóciła bo już dawno tego nie robiłam, a z nim (Esiem) się nie da. On tylko popatrzył, uśmiechnął się i odparł, że on się ze mną kłócić nie zamierza i że w moich oczach nie ma ani wredności ani złości tylko czysta dobroć. (???). Jak już w okolicach Rynku się znaleźliśmy to poszło o drogę do KFC. Ja chciałam iść wzdłuż Kazimierza Wielkiego, Esio przez Plac Solny i Rynek bo tak niby krócej. W końcu opłotkami dotarliśmy. Ja prowadziłam. A Esiowi powiedziałam, ze mógł powiedzieć „głupia babo, idź jak chcesz dłuższą drogą, a ja idę po swojemu”. On tylko się zaśmiał i powiedział, że go przeceniam (albo nie doceniam). Spojrzałam zdziwiona bo myślałam, ze on ma na myśli użycie gorszego przymiotnika niż „głupia”, ale nie – Esio chciał powiedzieć coś w stylu ”kochanie, ta droga jest dłuższa, ale jak chcesz to nią pójdziemy”. Hm... Następnie poszło o papierosy. Jako córka palacza, palenie fajek nie robi na mnie wrażenia i potrafię przejść nad tym do porządku dziennego. Ale wczoraj wkurzyło mnie to, że Esio zarzekał się, ze ograniczy palenie, a nic na to nie wskazuje. Sam powiedział, że chyba się na to nie zanosi. Coś tam pod nosem burczeć zaczęłam, Esio chyba nie słyszał tego... Kolacja upłynęła we względnie spokojnej atmosferze, na ciastko już mi miejsca by nie starczyło, zresztą i tak wszystkie kawiarnio-ciastkarnie było zamknięte. W całym Rynku żadnego ciastka (że nie wspomnę już o tym, że miałoby być czekoladowe), nieprawdopodobne!!!

Potem na chwilkę jeszcze wpadliśmy do znajomych Eśka. Nie najlepiej tam się czułam. Nie mam nic wspólnego z przedmiotem ich studiów, czarna magia ot dla mnie. Może ja odstaję, może nie umiem się przystosować, nie wiem. W każdym razie ludzie byli już po kilku głębszych i co drugie słowo to było k****. Nie wiem, może ja jestem zacofana, ale nie odpowiada mi takie coś, a wręcz na nerwy działa. Dobrze, ze zaraz stamtąd wyszliśmy i pojechaliśmy do domu. Esio tylko spytał czy dziś śpimy plecami do siebie. Hm...

A potem, już w autobusie, on grał na telefonie, a ja patrzyłam w szybę i płakałam. Nie umiałam mu powiedzieć dlaczego. A widziałam, że czuł się nieswojo, że miał zaciętą minę, a może tylko mi się wydawało... w każdym razie w jednej chwili moja głowa sama znalazła się na jego ramieniu, z oczu poleciały łzy a na włosach, nosie i czole czułam od czasu do czasu usta Mojego Mężczyzny. I jego ręka mocniej się zaciskała na mojej... I tak Bezpiecznie pachniał. Miałam ochotę zostać z nosem w kołnierzu jego bluzy i na jego policzku czy przy jego szyi. To dawało mi poczucie, ze jest dobrze, że nic złego się nie stanie. Ale trzeba było wysiąść w końcu... Wcześniej Esio mówił, że pójdzie jeszcze na Shell’a papierosy kupić. Teraz poprowadził mnie prosto do domu i zaoponował kiedy przypomniałam, że przecież miał kupić LM’y. On na to, ze bez przesady, ze może kupić jutro, ze na noc i tak nie będzie palić. A potem dodał, ze jestem jego dziewczyną i on musi też mieć na względzie moje zdanie, a ja przecież nie chciałam żeby on na tą spację paliw szedł. Hm... Dziwnie mi się zrobiło. Potem, w domku, było w miarę dobrze. Cała noc chyba przytulałam się do pleców Esia bo dawały mi poczucie bezpieczeństwa, ciepła i w ogóle.

... a rano, jak zwykle, on pojechał do pracy, ja poszłam załatwiać różne sprawy w mieście. Przedwczoraj Esio podpisał umowę w swoim biurze, ja na razie dostałam pieniądze za przepracowane 2 tygodnie, mam z dyrektorem rozmawiać we wtorek. I tak sobie myślę, ze gdyby chciał mi podziękować za współpracę to chyba zrobiłby to wczoraj, a może się mylę... W każdym razie pieniążków już nie ma. Zapłaciłam rachunek za prąd i zrobiłam zakupy. Łatwo przyszło, łatwo poszło. Załatwiłam w końcu wniosek do kredytu i oddałam indeks na miejsce, za tydzień pani dziekan wręczy mi go osobiście. Wykładu z literatury nie było, wobec czego nadal nie wiadomo jak przedstawia się sprawa podziału na grupy. Jutro za to czeka mnie męczący dość dzień. Rano muszę posprzątać i zrobić ciasteczka, a potem się uczyć i przygotować sobie kostium.

... bo impreza jest jutro u mnie. Staliśmy sobie z Esiem tydzień temu w knajpie, był z nami jego kolega O. I nagle Esio mówi, ze „za tydzień impreza u Oli”. Pomyślałam, czemu nie. I jutro się przebieram za czarownicę. Fajnie będzie. Kapelusz powinnam zrobić sama, ale sztuczne paznokcie to E. Przyjdzie mi pomóc naklejać i malować. Tylko jak ja z nimi potem gdzieś do miasta wyjdę... Eh, pomyślę o tym jutro.

... jestem tak zmęczona, że nie wiem co się dzieje dookoła. Dobrze, że chłopaki jadą na weekend to sobie trochę chociaż odpocznę. M. zostawił mi podobno rewelacyjną bajkę „W krainie bogów”. Wykąpię się i obejrzę.

Z zajęć wróciłam nieprzytomna z bólu i zmęczenia. Miałam zamiar zaparzyć melisy, włączyć Kenny’ego G i poleżeć, ale telefon od Esia skutecznie przegnał to chciejstwo. Nie ma to jak być wyrwanym z błogiej ciszy przez dźwięk telefonu. A teraz siedzę przed komputerem i ledwo na czy widzę, czasem nie mam już siły na nic. I tak teraz tez jest. Spać, spać, spać mi się chce. A w głowie pytanie czy wczoraj była ta kłótnia, czy nie??? Według Esia nie było, bo on się nie kłócił jak sam powiedział... Eh...

 

alexbluessy : :
paź 25 2004 Toast nienowoczesny...
Komentarze: 5

... już taka późna godzina, a ja nie mogę się za nic zabrać. Wróciłam z pracy, najadłam się ptasiego mleczka i przez chwilę poczułam się jak w niebie – dziecko reklam jestem...

Jutro mam kartkówkę z łaciny. Powinnam się uczyć, ale zamiast tego czytam Achmatową (no, czytać to za dużo powiedziane – na razie składam wyrazy), popijam gorące kakao i zastanawiam się co mi przyniesie jutro. Oby dobre rzeczy... Bo dzisiaj na przykład dowiedziałam się, że najpóźniej w środę będę miała umowę do podpisania. Od razu jakoś wszystko w jaśniejszych barwach zobaczyłam. Potem, jak wracałam z pracy, zadzwonił Esio, a teraz taki melancholijny i fajny przez to nastrój mnie ogarnął.

... ciągle pozostaję pod wrażeniem, tylko nie wiem czy pozytywnym, mojej wczorajszej rozmowy z Mamą. Zapytała jak spędziłam weekend, to zgodnie z prawda powiedziałam, że super – nie wspomniałam tylko, że od piątkowego wieczora do niedzielnego poranka Esio zamieszkał u mnie. Jak usłyszała, że z soboty na niedzielę Esio u mnie spał to zapytała, gdzie go położyłam. Zdziwiona odparłam, że na łóżku. To Mama pyta, gdzie ja spalam. Ja odpowiadam, że na tym samym łóżku. „To wy ze sobą sypiacie???!!!”. Najpierw jej zdziwienie mnie rozbawiło, bo mogła przecież pomyśleć, ze istnieje taka możliwość, ze będę zasypiać i budzić się czasami obok Mojego Ukochanego Chłopaka. Widocznie nie podejrzewała. A zaraz potem zaczęła się gadka z typu uświadamiających, że dopiero studia zaczęłam, że powinnam je najpierw skończyć, że żadne środki nie gwarantują 100% pewności i tak dalej na tą samą nutę. Przez 10 minut nie dała sobie wytłumaczyć, że nie ma powodów do obaw bo „koncert jeszcze się nie skończył”. Jeszcze nie... Mam tylko nadzieję, że Tata z nią jakoś porozmawia, on bardziej życiowy jest. I ja wiem, że Mama się martwi, że się niepokoi, ale niech mi nie wyskakuje z tekstami typu, że ona mi nie pomoże bo jest daleko, i że na wcześniejszą emeryturę tez nie przejdzie. Rany!!! Ale się porobiło!!! Przecież to brzmiało jakby naprawdę „coś” się stało i był problem co zrobić.

Poza tym obie chyba różnie rozumiemy znaczenie słowa „spać z kimś”. Dla mnie to oznacza zaśnięcie i obudzenie się przy Ukochanej Osobie, czucie jej ciepła i zapachu, bezpieczeństwa. Dla Mamy „spać z kimś” być może oznacza jedynie „kochać się z kimś”. A to przecież nie to samo, zupełnie różne pojęcia to są. A może to ja źle myślę...??? A to, że przed zaśnięciem trochę z Esiem pogramy (z zachowaniem środków wszelkich bezpieczeństwa oczywiście) to inna rzecz.

Ale Mama tego nie rozumie, nie dociera do niej moje rozumienie słów „spać z kimś”. Eh... Powiedziała, że już tyle trudności miałam do przejścia, że tak ciężko było mi się dostać na studia i w ogóle tyle zakrętów musiałam pokonać, ze jak jeszcze jedna Trudność by się pojawiła to ona wątpi czy bym dała radę... No, może nie do końca miała na myśli, że wątpi czy dałabym radę, ale coś podobnego. O rany...

... dzisiaj jak do niej dzwoniłam powiedzieć o umowie to już nic nie wspominała. Na wszelki wypadek nic nie powiem, że Esio chce się wprowadzić na jakiś czas. Może wybiorę się do Rodziców w listopadzie to pogadam z Mamą od serca i wytłumaczę, że nie ma się czym martwić. Oczywiście to nie znaczy, że martwić się przestanie bo tak na pewno nie będzie, ale może chociaż ją trochę uspokoję.

... ciekawe co powiem mąż, jak mu zrelacjonuję przebieg tej wczorajszej rozmowy. Co do niego... Właśnie powiedział, ze ma nadzieję, że kiedyś mu przeczytam swój ulubiony wiersz. Pytanie, pewnie, ze przeczytam!!! Ostatnio jestem na etapie Anny Achmatowej – piękne, absolutnie piękne wiersze... Bo ja mam teraz nastrój na otworzenie wina, zapalenie świeczki i zaczytanie się w jej wierszach. Choć nie koniecznie tylko w jej.

Piję za życie niedobre moje, Za ten rozbity dom, Za samotność naszą we dwoje I za pomyślność twą – Piję za kłamstwa zdradliwych warg, Za oczu martwy chłód, Za to, ze świat to okrutny targ, Za to, że nas nie zbawił Bóg. [A. Achmatwoa „Toast Pożegnalny”].

... to ja też piję. Ale za szczęście i słońce. Za dotyk, zapach i radość. Za błędy też piję... Kocham cię życie...

alexbluessy : :
paź 24 2004 List.
Komentarze: 6

Kochanie,

Przepraszam Cię. Przepraszam Cię za to, że nie potrafię Ci powiedzieć jak bardzo Cię kocham, i jak bardzo mi na Tobie zależy. Staram się dać Ci to do zrozumienia nie werbalnie i mam nadzieję, że choć najmniejsza część moich przekazów do Ciebie dociera.

Nie kocha się za coś, ale pomimo wszystko – tak, gdzieś kiedyś przeczytałam. I ja Cię tak właśnie kocham. Tak po prostu... I chcę Ci to powiedzieć, ale nie mam być może odwagi, a może czegoś innego mi brakuje.

Od jakiegoś czasu katuję się piosenkami z „Ally McBeal”. Wczoraj Ci powiedziałam, że kiedy w wakacje leciały powtórki to przy jednym odcinku ryczałam jak głupia. Ale nie powiedziałam dlaczego.

I teraz za każdym razem, kiedy słyszę piosenkę „Chances are” chce mi się płakać. Wiesz czemu??? Bo pierwszy raz usłyszałam ją jak byłeś w Londynie. Został może miesiąc do Twojego powrotu, a ja siedziałam, oglądałam „Ally M” i płakałam. Chciałabym Ci kiedyś powiedzieć jak się wtedy czułam, kiedy byłeś tak daleko. O wszystkich moich wahaniach, huśtawkach, chciejstwach, chciałabym żebyś o tym wszystkim wiedział. Może któregoś dnia...

... choć muszę przyznać, że dziś rano byłam bardzo bliska powiedzenia Ci wszystkiego. Było wcześnie rano, zrezygnowałeś z pojechania na jakiś wykład bo chciałeś dłużej poleżeć, odpocząć. I było mi przy Tobie ciepło i bezpiecznie. Mogłam wyszeptać „chwilo trwaj”. I wtedy znowu przypomniałam sobie ten czas, kiedy Cię nie było. Albo raczej te kilka dni przed twoim wyjazdem, kiedy też u mnie zostałeś na noc (wtedy pierwszy raz), Ty spałeś, a ja przez łzy na Ciebie patrzyłam i modliłam się żeby stało się coś, co Cię zatrzyma i sprawi, że nie pojedziesz.

To było tak dawno... Tyle miesięcy temu. Dzisiaj Twój wyjazd i Twoja nieobecność wydaje mi się tak odległa, jakby jej wcale nie było.

Chciałabym umieć Ci powiedzieć jak mi wtedy źle było, jak tęskniłam i jakie miałam nieraz myśli. A teraz każdego dnia kocham Cię bardziej, tak po prostu.

Chciałabym przeczytać z Tobą „Samotność...”, a potem położyć dwa palce wskazujące pod obojczyk, potem skierować je w Twoim kierunku.  Przecież to takie proste... Dwa razy pod obojczyk, dwa razy w kierunku rozmówcy. Kocham Cię...

Kiedyś te słowa dwa wykrzyczę głośno, bo one nie chcą być powiedziane, nie chcą być wyszeptane (choć tak chyba powinno być – nieśmiały szept...), ale wykrzyczane chcą być.

... kiedy rano leżałam obok Ciebie, wiedziałam dokładnie, co chcę w tym liście napisać. Teraz już nie wiem. Znowu Cię nie ma przy mnie. Znowu zobaczymy się dopiero w środę, albo w czwartek. To tak długo... Może w końcu się otworzę. Wiem, ze obiecuję to sobie nie od dziś, nie umiem się przemóc. Boję się odrzucenia??? Nie wiem... Nikt nie nauczył mnie kochać i mówić o tym. Dopiero Ty zaczynasz... Uwielbiam zasypiać wtulona w Ciebie i budzić się przy Tobie, czując Cię tak bardzo namacalnie. Uwielbiam patrzeć jak śpisz, wsłuchiwać się w Twój oddech...

„uwielbiam gdy mnie budzisz, kolejny dzień na jawie śnię Gdy po pokoju chodzisz lubię wtedy śledzić cię Uwielbiam mocną kawę, nikt nie robi jej jak ty, a kiedy szepczesz „jestem” to dla mnie najpiękniejszy dźwięk (...) Tylko ty i ja – najmniejsze państwo świata Poza nami nic dzisiaj się nie liczy Tylko ty i ja – najmniejsze państwo świata Obok biegnie czas lecz nas to nie dotyczy (...)”

... uwielbiam być budzona Twoimi pocałunkami, a potem leżeć obok Ciebie i nic nie mówić, tylko być. Jeśli kiedyś zacznę w takiej chwili płakać, nie martw się – to będą łzy szczęścia. Dotąd je ukrywałam, ale któregoś dnia przestanę. I wszystko Ci powiem któregoś dnia...

Kocham Cię. Kocham Cię tak bardzo, że to czasem bardzo boli. Nie wiedziałam, nie wierzyłam, że można tak się (za)kochać.

Nie zapomniałam jak się poznaliśmy, pamiętam dokładnie jak, kiedy, jak się potem potoczyły wydarzenia. Ale to nie ma znaczenia, że jesteś chłopakiem z Internetu. Nie ma bo Ty jesteś Moim Ukochanym Chłopakiem z Internetu. Może to takie połączenie „Martyny” z „Samotnością...”.

Chcę Cię mieć. Tak do końca... Chcę Cię czuć... Chcę Ci powiedzieć...

Chciałabym żebyś przy mnie był. Chciałabym móc się codziennie przy Tobie budzić i przy Tobie zasypiać. Do Ciebie wracać po męczącym dniu w pracy i na uczelni. Dla Ciebie chcę przygotowywać kolacje i dla Ciebie chcę wyglądać kobieco, chcę wkładać najładniejsze sukienki i używać najpiękniejszych perfum. Dla Ciebie...

... Ty teraz siedzisz na zajęciach, ja powinnam uczyć się łaciny. Ale nie mogę. Słucham dwóch, ciągle tych samych, piosenek z „Ally M” i chce mi się płakać. Nie wiem co się ze mną ostatnio dzieje, moje rozmemłanie narasta, nie mogę się na niczym skupić. Tak przecież nie może być... A ja mało śpię i niewiele jem.

Kocham Cię...

 

 

 

 

 

 

 

 

alexbluessy : :