Komentarze: 4
(godzina 16:00) ... jest cicho. Radio wyłączone, tylko z pokoju obok dobiega szum komputera Ł. Leżę na łóżku z głową na poduszce, na której jeszcze kilka godzin temu spał Esio. Jeszcze czuję jego zapach... chcę go zatrzymać aż do wtorku.
... Świeczka daje przyjemne, kojące ciepło i sympatycznie oświetla klawiaturę, a oprócz tego pachnie drzewem sandałowym. Za oknem zaczyna szarzeć... Kenny G swoim saksofonem wprowadza mnie w taki jakiś fajny nastrój. Już nie chce mi się płakać, jak to było jeszcze pół godziny temu. Do Esia napisałam list, ale już sama nie wiem czy mu go dać, czy nie. Napisałam tam to, czego nie mogę mu powiedzieć. Jedni radzą żeby dać, inni żeby raczej powiedzieć. Mogę też zrobić tak, żeby postarać się powiedzieć to swoimi słowami, a jeśli nie dam rady to mieć pod ręką list.
... Przede mną tomik Ewy Sonnenberg...
... dlaczego tak trudno jest powiedzieć Ukochanej osobie co się do niej czuje???
Chciałabym na moment przenieść się gdzieś, gdzie wszystko łatwiej przychodzi. Wczoraj oglądałam cudowną bajkę, która pożyczył mi M. przed wyjazdem do domu. „W krainie bogów” japońskiej produkcji mnie zachwyciła, naprawdę coś pięknego. Żeby taki kolorowy świat, gdzie dobro zawsze bierze górę istniał naprawdę...
Gdybym tak się nie bała, gdybym nie drżała o jutro, o to czy zdążę z dokumentami kredytowymi, czy starczy mi pieniędzy na rachunki i życie, może byłoby łatwiej. Może gdybym mniej myślała, mogła bardziej skupić się na naprawdę ważnych rzeczach... Może wszystko byłoby inaczej. Tymczasem jeden marcowy dzień, jedna podjęta decyzja, zmieniły moje życie. Nie tylko moje... I teraz większość spraw kręci się wokół TEGO właśnie. Pojawiły się nowe rozterki, nowe dylematy, ale pojawił się też Spokój. Od wczoraj jakiś mocniejszy. Hm...
(godzina 18:43) ... męczy mnie muzyka, męczy mnie szum komputera. Nie chce jednak żadnego z nich wyłączyć bo nie lubię sama zostawać w domu, w zupełnej ciszy. Szczególnie wieczorami. Przyzwyczaiłam się, że zawsze ktoś jest w pokoju obok, że nie jestem sama. Nie musimy rozmawiać, możemy się mijać, wystarczy mi poczucie czyjejś obecności. Tymczasem przede mną leży łacina, Bonnie Tyler śpiewa coś o jakimś hero, oczy mnie bolą... Czuję się zmęczona. Może na chwilę zamknę oczy, może na chwilę wrócę do wczorajszego wieczoru??? Może... Wiem, że Esio wieczorem zadzwoni, zapyta jak się czuję, jak mi minął dzień. I co ja mu powiem??? Że płakałam, że cały czas myślałam, główkowałam??? Nie powiem mu tak przecież, nie chce go martwić, pojechał odwiedzić babcię, niech sobie mną głowy nie zawraca. Przynajmniej do jutra.
... poduszka ciągle nim pachnie, daje poczucie bezpieczeństwa. To taki środek uspokajający... Czuję się podobnie jak w czwartek, kiedy wracaliśmy w nocy autobusem i jechałam z nosem w jego bluzie. Ten sam zapach, ten sam spokój, to samo bezpieczeństwo. Ale wtedy był tuż obok, dzisiaj obok stoi tylko zdjęcie i poduszka jeszcze pachnie trochę.
... A może dziś zasnę z koszulką, w której Esio u mnie śpi???
... wczoraj coś wspomniał, że w tym tygodniu zabiera mnie na kolację do jakiejś restauracji. Prawdopodobnie chińskiej. W takim razie muszę moje wysokościowce oddać do szewca żeby zdążył je naprawić. Będziemy świętować podpisanie umowy Esia i jego wcale nie małą pensję. Kurcze, on dopiero co egzamin inżynierski zdał a zarabiać będzie tyle, ile Moja Mama z dwudziestoletnim stażem. Eh... A ja jestem tylko biedną studentką, która o pieniądzach woli nie myśleć i wszelkie rozmowy na ten temat ją irytują. Tez to, że Esio powiedział, ze na wakacje lecimy samolotem. Jak on płaci to z przyjemnością. Musi wydarzyć się coś pozytywnego... Na razie to się tylko zapachem koszulki męża upajam. A łacina zapomniana leży odłogiem, można by powiedzieć.
Najchętniej to cofnęłabym się do wczorajszego wieczoru, do klubu Celtic, na parkiet z Esiem. Może napiszę mu smska, że potańczyłabym z nim... Aż mnie dreszczyk przeszedł... We wtorek muszę koniecznie zarejestrować się do Pana Doktora. Najlepiej na środę albo piątek, bez recepty na Witaminki nie wyjdę. Coraz bardziej siebie potrzebujemy, siebie głodni jesteśmy, a tu nie można, znaczy można by, ale po zeszłotygodniowym zapomnieniu się (no, z zabezpieczeniem i w odpowiednim momencie się opamiętaliśmy – Esio głównie) wolimy troszkę poczekać. Nie żeby cos tam miało być, ale przezorny zawsze ubezpieczony. I teraz Esio pyta się czy już czuję, że na pewno będzie to, czym się PMS kończy. Ja mu na to, że nazbyt dotkliwie, on że to dobrze, że w środę przyszedł z pracy i zaczął myśleć i się przestraszył, ze może coś nie tak było i będą kłopoty. A potem stwierdził, że jest głupi i sam sobie stwarza problemy. No...
Może dziś wieczorem dla relaksu obejrzę „Pretty woman.”... Wiem, wiem – ile można, ale jakiś mam nastrój na tego typu film. A że mam go na kasecie VHS nie będę musiała słuchać szumu komputera i czytać napisów na co ochoty w ogóle nie mam.
... jak myślałam, zadzwonił Esio. Pytał jak się czuję, czy mnie coś boli, czy płakałam, jak minął dzień. Mówi, że się najadł, że teraz idzie przed telewizor spać bo ledwo na nogach stoi. Faceci... Ja to bym się cieszyła, że rodzinę mogę spotkać. Nawet, jeśli nie byłabym zbyt z nią związana. Ja rodziców i Brata zobaczę na Boże Narodzenie dopiero. Po czterech miesiącach, eh...
chyba najwyższa pora zabrać się definitywnie i nieodwołalnie za odmianę przymiotników i rzeczowników łacińskich, a potem jeszcze poćwiczyć pisanie na wierszach Achmatowej. Dziś wybiorę jakiś specjalny... Nauczę się go czytać, a jak się spotkam z Esiem to mu to pięknie przeczytam. Z oryginału.