Archiwum 31 października 2004


paź 31 2004 Decyzja.
Komentarze: 4

(godzina 16:00) ... jest cicho. Radio wyłączone, tylko z pokoju obok dobiega szum komputera Ł. Leżę na łóżku z głową na poduszce, na której jeszcze kilka godzin temu spał Esio. Jeszcze czuję jego zapach... chcę go zatrzymać aż do wtorku.

... Świeczka daje przyjemne, kojące ciepło i sympatycznie oświetla klawiaturę, a oprócz tego pachnie drzewem sandałowym. Za oknem zaczyna szarzeć... Kenny G swoim saksofonem wprowadza mnie w taki jakiś fajny nastrój. Już nie chce mi się płakać, jak to było jeszcze pół godziny temu. Do Esia napisałam list, ale już sama nie wiem czy mu go dać, czy nie. Napisałam tam to, czego nie mogę mu powiedzieć. Jedni radzą żeby dać, inni żeby raczej powiedzieć. Mogę też zrobić tak, żeby postarać się powiedzieć to swoimi słowami, a jeśli nie dam rady to mieć pod ręką list.

... Przede mną tomik Ewy Sonnenberg...

... dlaczego tak trudno jest powiedzieć Ukochanej osobie co się do niej czuje???

Chciałabym na moment przenieść się gdzieś, gdzie wszystko łatwiej przychodzi. Wczoraj oglądałam cudowną bajkę, która pożyczył mi M. przed wyjazdem do domu. „W krainie bogów” japońskiej produkcji mnie zachwyciła, naprawdę coś pięknego. Żeby taki kolorowy świat, gdzie dobro zawsze bierze górę istniał naprawdę...

Gdybym tak się nie bała, gdybym nie drżała o jutro, o to czy zdążę z dokumentami kredytowymi, czy starczy mi pieniędzy na rachunki i życie, może byłoby łatwiej.  Może gdybym mniej myślała, mogła bardziej skupić się na naprawdę ważnych rzeczach... Może wszystko byłoby inaczej. Tymczasem jeden marcowy dzień, jedna podjęta decyzja, zmieniły moje życie. Nie tylko moje... I teraz większość spraw kręci się wokół TEGO właśnie. Pojawiły się nowe rozterki, nowe dylematy, ale pojawił się też Spokój. Od wczoraj jakiś mocniejszy. Hm...

(godzina 18:43) ... męczy mnie muzyka, męczy mnie szum komputera. Nie chce jednak żadnego z nich wyłączyć bo nie lubię sama zostawać w domu, w zupełnej ciszy. Szczególnie wieczorami. Przyzwyczaiłam się, że zawsze ktoś jest w pokoju obok, że nie jestem sama. Nie musimy rozmawiać, możemy się mijać, wystarczy mi poczucie czyjejś obecności. Tymczasem przede mną leży łacina, Bonnie Tyler śpiewa coś o jakimś hero, oczy mnie bolą... Czuję się zmęczona. Może na chwilę zamknę oczy, może na chwilę wrócę do wczorajszego wieczoru??? Może... Wiem, że Esio wieczorem zadzwoni, zapyta jak się czuję, jak mi minął dzień. I co ja mu powiem??? Że płakałam, że cały czas myślałam, główkowałam??? Nie powiem mu tak przecież, nie chce go martwić, pojechał odwiedzić babcię, niech sobie mną głowy nie zawraca. Przynajmniej do jutra.

... poduszka ciągle nim pachnie, daje poczucie bezpieczeństwa. To taki środek uspokajający... Czuję się podobnie jak w czwartek, kiedy wracaliśmy w nocy autobusem i jechałam z nosem w jego bluzie. Ten sam zapach, ten sam spokój, to samo bezpieczeństwo. Ale wtedy był tuż obok, dzisiaj obok stoi tylko zdjęcie i poduszka jeszcze pachnie trochę.

... A może dziś zasnę z koszulką, w której Esio u mnie śpi???

... wczoraj coś wspomniał, że w tym tygodniu zabiera mnie na kolację do jakiejś restauracji. Prawdopodobnie chińskiej. W takim razie muszę moje wysokościowce oddać do szewca żeby zdążył je naprawić. Będziemy świętować podpisanie umowy Esia i jego wcale nie małą pensję. Kurcze, on dopiero co egzamin inżynierski zdał a zarabiać będzie tyle, ile Moja Mama z dwudziestoletnim stażem.  Eh... A ja jestem tylko biedną studentką, która o pieniądzach woli nie myśleć i wszelkie rozmowy na ten temat ją irytują. Tez to, że Esio powiedział, ze na wakacje lecimy samolotem. Jak on płaci to z przyjemnością. Musi wydarzyć się coś pozytywnego... Na razie to się tylko zapachem koszulki męża upajam. A łacina zapomniana leży odłogiem, można by powiedzieć.

Najchętniej to cofnęłabym się do wczorajszego wieczoru, do klubu Celtic, na parkiet z Esiem. Może napiszę mu smska, że potańczyłabym z nim...  Aż mnie dreszczyk przeszedł... We wtorek muszę koniecznie zarejestrować się do Pana Doktora. Najlepiej na środę albo piątek, bez recepty na Witaminki nie wyjdę. Coraz bardziej siebie potrzebujemy, siebie głodni jesteśmy, a tu nie można, znaczy można by, ale po zeszłotygodniowym zapomnieniu się (no, z zabezpieczeniem i w odpowiednim momencie się opamiętaliśmy – Esio głównie) wolimy troszkę poczekać. Nie żeby cos tam miało być, ale przezorny zawsze ubezpieczony. I teraz Esio pyta się czy już czuję, że na pewno będzie to, czym się PMS kończy. Ja mu na to, że nazbyt dotkliwie, on że to dobrze, że w środę przyszedł z pracy i zaczął myśleć i się przestraszył, ze może coś nie tak było i będą kłopoty. A potem stwierdził, że jest głupi i sam sobie stwarza problemy. No...

Może dziś wieczorem dla relaksu obejrzę „Pretty woman.”... Wiem, wiem – ile można, ale jakiś mam nastrój na tego typu film. A że mam go na kasecie VHS nie będę musiała słuchać szumu komputera i czytać napisów na co ochoty w ogóle nie mam.

... jak myślałam, zadzwonił Esio. Pytał jak się czuję, czy mnie coś boli, czy płakałam, jak minął dzień. Mówi, że się najadł, że teraz idzie przed telewizor spać bo ledwo na nogach stoi. Faceci... Ja to bym się cieszyła, że rodzinę mogę spotkać. Nawet, jeśli nie byłabym zbyt z nią związana. Ja rodziców i Brata zobaczę na Boże Narodzenie dopiero. Po czterech miesiącach, eh...

chyba najwyższa pora zabrać się definitywnie i nieodwołalnie za odmianę przymiotników i rzeczowników łacińskich, a potem jeszcze poćwiczyć pisanie na wierszach Achmatowej. Dziś wybiorę jakiś specjalny... Nauczę się go czytać, a jak się spotkam z Esiem to mu to pięknie przeczytam. Z oryginału.

 

 

alexbluessy : :
paź 31 2004 Nostalgia Debilki.
Komentarze: 2
... komputer cicho szumi, uspokajająco przerywa cisze panująca w mieszkaniu. Chłopcy wyjechali na weekend do domów, nie mam ochoty na słuchanie jakiejkolwiek muzyki, tylko cisza...

.... w głowie i przed oczami mam jeszcze wczorajszy wieczór i jego słowa. I tą późniejszą delikatność i czułość, taką, jakiej wcześniej raczej nie było (a może była tylko nie do końca).  Widzę siebie siedzącą na barowym krześle w jednym z wrocławskich klubów i zamyślonym wzrokiem patrzącą gdzieś w dal. Widzę siostrę Esia rozmawiającą ze swoim chłopakiem W., widzę O., widzę Esia... Przede wszystkim jego. Stoi blisko, obejmuje mnie w pasie, delikatnie wodzi ręką po szyi, włosach, czuję jego delikatne muśnięcia. I nagle słyszę jak pyta „mówiłem ci już, że cię kocham???”. Wyrwana z zamyślenia patrzę pytająco, w odpowiedz na swój wzrok słyszę „kocham cię, wiesz??? Wiem, że może atmosfera nie za bardzo odpowiednia, ale chciałem ci to powiedzieć.”. Widzę siebie jak muskam jego szyję i mocniej się przytulam do niego. Nic nie mówię. Znowu nic nie mówię. A moment był idealny przecież. Chowam twarz w jego bluzie, serce lekko przyspiesza, uśmiecham się do niego. A potem idziemy tańczyć, i jest jakoś inaczej. Mam wrażenie, że ci wszyscy ludzie gdzieś zniknęli, że jesteśmy tylko my. Lgnę do niego... jest mi bezpiecznie i ciepło, jak zawsze, kiedy on jest blisko. Wracamy do stolika. O. zamawia drinki. On biedny bo sam, z dziewczyną mieszkającą w Warszawie, a tu z czwórką zakochanych ludzi. Trzyma się dzielnie... Z Esiem robi się coraz czulej. W pewnym momencie mam ochotę wracać do domu, zostawić ich wszystkich i iść choćby pieszo. Ale zostajemy jeszcze trochę. Jeszcze cola, jeszcze jeden taniec, delikatne muśnięcia. Rozpływam się.

... w końcu wychodzimy z Celtica i idziemy na przystanek. Po drodze rozmawiamy o samochodzie, który Moje Kochanie chce niedługo kupić i wyjazdach za pracą. Mocniej ścisnął mi rękę, popatrzył trochę bardziej poważnym spojrzeniem i powiedział, że swój wyjazd do Londynu przeżywał strasznie. Że pomija już fakt, że rozstawaliśmy się wtedy po dwóch miesiącach znajomości, ale że dla niego to była wegetacja, że nic mu się tak nie chciało. Ze tylko pieniądze i perspektywa kupienia auta go tam trzymały. I że teraz jeśli miałby się decydować na wyjazd to tylko ze mną, powiedział, że chciałby żebym z nim pojechała. Tylko mocniej ściskałam mu rękę...

...i zasnęłam zatopiona w cieple ramion i pocałunków, z poczuciem, że nic złego się nie może stać. A rano obudziłam się i patrzyłam jak spi. Coraz częściej odkrywam, że lubię patrzeć na niego jak śpi, je czy pije kawę. Albo nawet nic nie robi, nich sobie nawet leży z półprzymkniętymi oczami. 

Dostałam pyszne śniadanie. I pytanie... Bo ja znowu włączyłam muzykę z „Ally M” i sobie pochlipałam trochę. Esio wyszedł z łazienki, spojrzał pytająco i zapytał co się dzieje. A ja mu na to, ze tak sobie płaczę. To on pyta czy mi z nim źle, a ja w jeszcze większy płacz i tylko głową pokręcić przecząco byłam w stanie. A potem musiał jechać do domu. Jeszcze tylko przytulił mnie mocno, zapowiedział się na wtorek i wyszedł. A ja napisałam mu smsa, że płaczę przy tych piosenkach (a czasem bez nich) bo wtedy (kiedy był w Anglii) to było mi źle, a teraz jest mi DOBRZE. Zwrotnego dostałam podobnego w treści. I cholera to wcale nie jest proste: dwa razy pod obojczyk, dwa razy w kierunku rozmówcy.

... jak było przed wyjściem do miasta??? E. z siostrą przyszły pierwsze więc mogłyśmy chwilę spokojnie porozmawiać. Potem przyszedł Esio i obejrzeliśmy film, mniej więcej w połowie „Poranku kojota” przyszła reszta towarzystwa. Siedzieliśmy w moim pokoju, podjadaliśmy usmażone przez mojego męża kanie, słuchaliśmy płyty Mojego Brata Kochanego. Bardzo sympatycznie było. A teraz to już za mną. Zostałam sama w pustym mieszkaniu. Źle mi jest. Wszyscy wyjeżdżają, spotykają się z rodzinami a ja nawet rodziców nie mam przy sobie. Lista gg też opustoszała. Cóż, ponoszę konsekwencje decyzji, które jakiś czas temu podjęłam. Może zafarbuję włosy, poczytam, coś obejrzę. Potem zrobię sobie coś na obiad i będę się uczyć. Najgorzej będzie jutro. Nie wiem nawet czy pojadę na cmentarz do Dziadka J. W portfelu do wtorku zostało mi 10 złotych. Co z tego, że dostałam pieniądze za dwa tygodnie pracy w przedszkolu, kiedy już ich nie mam. Zapłaciłam zaległy rachunek i zrobiłam zakupy. Straszne, wydać 110 złotych na same jogurty, serki, kawę i szampon. Bo w zasadzie nic więcej nie kupiłam. Tydzień temu Tata miał mi przesłać 1700 złotych żebym miała na zapłacenie drugiej raty za studia i na kurs pilotów. Przelał tylko na studia, wczoraj najpierw się zdziwiłam a potem zdenerwowałam jak bankomat mi wykazał „brak dostępnych środków.”, nie bardzo wiedziałam co się dzieje. Dopiero telefon do B-stoku wyjaśnił wszystko. Dobrze, że nie wydałam do końca tych 10 złotych bo zostałabym z niczym. Myślałam, że kupię bilet i pojadę do Dziadka na grób, a tu nawet znicza nie kupię bo za co. Dopiero we wtorek zejdą mi pieniądze od Taty i Ł. Eh...

We wtorek kolejna kartkówka z łaciny. Muszę się porządnie przygotować i jeszcze poprawić ostatnią, którą prawdopodobnie zawaliłam. We wtorek mam też rozmowę z dyrektorem przedszkola. Trochę się obawiam prawdę mówiąc, ale a z drugiej strony myślę, że gdyby nie chciał przedłużać umowy czy coś to wypłaciłby mi pieniądze w czwartek tak, jak to zrobił i powiedział żebym już nie przychodziła, że kończymy współpracę. Chyba, że źle myślę...

Co mi teraz zostało??? Wspomnienia CUDOWNYCH chwil, plucie sobie w twarz, że znowu się nie przemogłam i powrót do szarej codzienności. Zafarbuję włosy (to mi zawsze pomaga na chandrę), doczytam do końca nowe „Zwierciadło” – po raz kolejny powtórzę, że na tą gazetę nie warto żałować pieniędzy, obejrzę jakiś pozytywny film... Będę zabijać Czas jednym słowem.  Dziś i jutro mam mieszkanko tylko dla siebie.

Więc nie będzie mnie dla nikogo. Będę tylko sobie...

 

alexbluessy : :