Sesja prawie zdana. Jeszcze tylko jeden egzamin, ale to już formalność. Autograf od profesora literatury też już mam, na pewno będzie się lepiej książka czytała. Esiek za tydzień ma obronę, a ja dylemat co mu sprezentować. Długopisy gubi i sam powiedział, żeby mu żadnego nie kupować. Wobec tego wymyśliłam jakieś etui na dokumenty, bo to, co ma je teraz jest już posklejane taśmą klejącą. A wszak wypada, aby magister inżynier – człowiek poważny (choć można by polemizować rzecz jasna) dokumenty nosił w czymś porządnym.
Czuję się, jakbym miała już wakacje. Nie ważne, że od przyszłego tygodnia zaczynam intensywne szkolenia, które zakończą się w kwietniu. To znaczy szkolenia skończą się z końcem sierpnia, ale projekt do którego szczęśliwie się dostałam trwa całe 10 miesięcy. Super, jupi.
Jestem właśnie w trakcie wybierania organizacji pozarządowej na staż i do późniejszej pracy. Mam przewodnik po takich organizacjach na DŚ, ale trochę jest przedawniony (dwa lata to dużo),więc muszę szukać też w sieci./ a problem zaklucza się w tym, że wszystkie najfajniejsze organizacje powybierali uczestnicy zeszłorocznej edycji. A wymóg jest taki, że miejsca stażu i pracy nie mogą się powtarzać. Wobec tego jesteśmy ograniczeni.
B. tez się dostała, ale zrezygnowała bo się przestraszyła umowy, mówi że ta ją zaskoczyła. A mnie wcale, jeśli ktoś daje kasę to nie dziwota, że chce się zabezpieczyć przed ewentualną rezygnacją ludzi. Wycenili je na 3 tysiące PLN, Unia daje kasę, ale też chce czegoś w zamian. Mnie to nie dziwi i szkoleń nie mogę się już doczekać. B. mówi, ze ta umowa spowodowałaby, że nie byłaby to przyjemność, ale obowiązek i takie tam. Jej sprawa, choć nie powiem, żebym jej postępowanie rozumiała. Bo nie czaję tego wcale, czasem żeby coś mieć trzeba trochę zaryzykować i się poświęcić i nie można unikać odpowiedzialności. Niby to moja Kumpela, ale straciła w moich oczach. I poważnie zastanawiam się, czy w przyszłości angażować się w starania o realizację planów/zamierzeń/marzeń, (które bądź, co bądź, mamy podobne) razem z nią. Czy też nie będzie robić uników…
Na razie nie zaprzątam sobie tym głowy i relaksuję się przy kobiecej literaturze. Wczoraj spędziłam na balkonie super wieczór z Ukochanym, Tatą, pizzą i piwkiem. Potem jeszcze dołączyli nowi współlokatorzy. Rozmawiali o czarnych dziurach, co wsysają i wyrzucają materię, o rozciągającym się wszechświecie i takich tam. Tata popełnia na takie tematy prace naukowe, nowa współlokatorka studiowała na jego byłym wydziale, a jej chłopak (nowy współlokator) też ścisłowiec. No i Ukochany też rzecz jasna… Tylko mnie nic to wszystko nie mówiło.
Wprowadzili się w ub. Sobotę i przynieśli ze sobą piękną, malutką koteczkę. Na początku z Fiodorem nie bardzo sobie ufali, a teraz wyśpiewują tęskniące serenady pod drzwiami pokoju, albo kiedy na dłużej stracą się z oczu. Wesoło przy tym jest i im i nam. Znaczy nie przy tym jak tęsknią, ale jak się wspólnie bawią. J
Picie herbatek daje rezultaty i po miesiącu udało mi się zrzucić sporo. Polecam – na początek Slim Figurę Herbapolu, a potem Slim Program Vitax-u. Smakuje i działa. I nie mam żadnej prowizji od reklamy… Hihihi. Czuję się rewelacyjnie. Tylko upał mógłby zelżeć. Uczucie kwitnie… A będzie (jestem przekonana o tym) jeszcze bardziej.
No to buźka, miłego dnia!