Archiwum kwiecień 2004, strona 2


kwi 19 2004 Reaktywacja!!!
Komentarze: 1

(13. 04. 2004) Dzień się zaczął jak zwykle Aniele – kawa, Akadera, Internet. Nic się ciekawego nie wydarzyło. Chcesz kawy??? Ja piję już drugą – muszę się uspokoić. Wiesz, że mama jest. Mogłam się spodziewać, że prędzej, czy później przestaniemy się dogadywać. No bo widzisz Aniele jeszcze wczoraj mama poszła do sąsiadki – pani E. (tak na marginesie to jest ona mamą N.). Kiedy wróciła to nic nie powiedziała, dopiero dzisiaj, przy śniadaniu... Pani E. musiała jej coś naopowiadać, sama nic nie wiedząc. Bo co ona może wiedzieć??? I dzisiaj mama zapytała mnie o „narzeczonego”, o S. znaczy się. A ja nic. Powiedziałam, że na ten temat nie rozmawiam. To mama się obraziła, stwierdziła, że nie chcę nic jej powiedzieć, że łyso jej było kiedy coś jej pani E. napomknęła. A ta ciekawe skąd wie swoją drogą, nie??? I co ja mam mamie powiedzieć Aniele, hm??? Że się boję mówić o S., że nie chcę... Wiem, że jest jej przykro, ale nie powiem. I zdania nie zmienię. Chcę żeby „to” było MOJE. Tylko MOJE. „(...)A ja, ja się tak boję, że to marzenie, które mi się spełnia, po prostu kiedyś umrze. A sama wiesz, że czasami śmierć marzenia jest nie mniej smutna niż prawdziwa śmierć.(...)” [J. L. Wiśniewski – „Martyna”]

Dzisiaj na 18 idę do B. Po pracy, o 20, spotykam się z S. Tak długo czekałam!!! Już się nie mogę doczekać, a to jeszcze tyle czasu!!! Nareszcie znowu będzie ciepło, i będę się śmiała... zapomnę o płaczu.... Dobrze będzie... Na samą myśl to się śmieję, a łzy mi lecą... Śmieszne, prawda??? Dzięki, że tak nie myślisz... Dobrze, że jesteś Eljot. Co ja bym bez Ciebie zrobiła, hm???

Hm.... wiesz, teraz tak sobie myślę, że wczoraj mama wróciła od pani E. i od razu się położyła. Podobno bolała ją głowa... kazała wyłączyć komputer bo rzekomo wentylator szumiał. Teraz wydaje mi się to trochę podejrzane. Może była zmęczona po podróży... ale równie dobrze mogła „mścić się” za wiadomość, której nie usłyszała ode mnie... Ok., już dobrze, może się czepiam. Ale przyznam, że  nie daje mi to spokoju.

..............................................................

Rany Eljot!!! Jak ja za tym tęskniłam!!! Znowu było ciepło i bezpiecznie... W tym cieple mogłabym zatonąć... Mmmmm.... Żebym się tylko nie rozpłynęła. Przyznam Ci się, że trochę się obawiałam tego spotkania. Po tygodniu nie widzenia, po tych setkach kilometrów... obawy okazały się bezpodstawne... Jupi!!! Dzięki Ci Aniele za niego... (tylko żebym nie powiedziała tego w złą godzinę)... Ale nie!!! Będzie dobrze!!! Musi być, prawda, że musi???

.................................................

W tym momencie padło połączenie z Internetem. I dopiero kilka godzin temu je odzyskaliśmy. (ja i Anioł)

...............................................

(19. 04. 2004) No nareszcie!!! Brakowało mi tego Aniele!!! Szczególnie rozmów z S. No, ja wiem, że o wiele lepiej rozmawia się na żywo, ale... W piątek byliśmy na urodzinach koleżanki S. W Leśnicy. To był szalony dzień!!! Od 7:30 do 17:30 w pracy potem bieg do domu żeby się przebrać i jazda na Kozanów do S. Szybka kawa i na imprezę. Ja myślałam, że nie wytrzymam ze zmęczenia, a S. się obawiał, że będę zbyt zmęczona żeby przyjść, a chciał żebym tam była... I byłam. Razem byliśmy i było super Aniele. Najpierw grill, potem trochę pląsania w domu... rozmowy na tarasie... Czasem się boję, że to tylko sen Eljot. Że się obudzę... Hm, wiem, że mamie było przykro, że wychodzę. Że przyjechała, a ja gdzieś biegam, ale zrozumiała. Sobotni wieczór miałyśmy dla siebie. Porozmawiałyśmy trochę, ja się popłakałam, mama też miała łzy w oczach, a potem poszłyśmy na koncert do Synagogi. Fajnie było tylko trochę smętnie i chciało mi się spać. Hm, myślałam, że zasnę... A nad ranem w niedzielę mama pojechała. A ja około południa zaczęłam piec szarlotkę, którą S. obiecałam jeszcze przed świętami. Pyszna wyszła. Wczoraj prawie całą zjedliśmy – no, bo ja w końcu jeść zaczęłam – przy winie i filmie. I był też Michał Bajor, którego lubimy oboje. Hm, kiedyś rozmawialiśmy o takim wieczorze. Świece, wino, Bajor.... Fajnie było. Nie chciałam żeby sobie poszedł, chciałam żeby został... ale nie można Eljot. Nie. Jeszcze nie.... Ale było ciepło, bezpiecznie... Hm, takie zwykłe przytulenie, a jak dużo daje.. nawet nie trzeba nic mówić. Hm, zresztą dużo powiedzieliśmy sobie w piątek na tarasie. Ale jest strach. Ja się codziennie boję Aniele. Codziennie. „Myślisz, że miłość i lęk zawsze rodzą się jako bliźnięta? Że to ta sama chemia?” [J. L. Wiśniewski – „Martyna”]. A kiedy poszedł to nie mogłam zasnąć... Tak Aniele, nie śmiej się. Nie śmiejesz??? No, ale patrzysz tak jakoś... Bo jestem zakochana.... To taki fajny stan... Oby szczęśliwie i jak najdłużej. Hm, mówiłam Ci już, że jadąc na zajęcia minęło mnie dwóch kominiarzy??? Nie??? No to Ci mówię teraz. To chyba dobry znak, prawda??? Powiedz, że tak.... 

 

alexbluessy : :
kwi 13 2004 świąt ciąg dalszy... (12-04-2004)
Komentarze: 2

...wczoraj nie było inaczej. Dorośli siedzieli i narzekali na sytuację swoją i w kraju. Pogadałam trochę z M., ale to była raczej luźna rozmowa o wszystkim i niczym. Pogoda się przynajmniej ładna zrobiła, po południu poszliśmy na spacer. Ale niby rozmawiałam z nimi, ale myślami była gdzie indziej – z S. chciałam żeby zamiast brata, kuzyna i kuzynki szedł S. Dzisiaj też chciałam. Szczególnie po tych wszystkich sms-ach. Wiem, że już jutro wracam do Wrocławia. Tym bardziej mam ochotę już jechać. Mam ochotę biec Eljot. Na zmianę chce mi się śmiać i płakać. I już nie mogę się doczekać. Kiedy jest mi dobrze, kiedy cała gęba mi się śmieje na wspomnienie S. mam ochotę opowiedzieć o tym każdemu, kto się nawinie. Ale mówię tylko Tobie Aniele. dlaczego??? Ano dlatego, że się boję. Boję się, że jeśli powiem komuś oprócz Ciebie to się nagle obudzę i okaże się, że S. był tylko snem., częścią snu. A ja nie chcę żeby to był sen. I kiedy wiem, że już jutro będę we Wrocławiu to coś mnie rozpiera i mam ochotę biec... Głupia jestem, nie??? „Wracam, wracam do domu. Droga ucieka spod kół. Wierzyć chcę, że on jeszcze czeka... płaczę (śmieję też) i boję się. chyba szaleję już...”

alexbluessy : :
kwi 13 2004 Impresje... (10-04-2004)
Komentarze: 2

Secymin... Nowiny... to jest właśnie Kraina mojego Dzieciństwa. Topole wzdłuż  drogi prowadzącej od domu dziadków do „głównej” wsi, drzewa nad brzegiem jeziora, dawno nie uprawiane pole dziadka, „gołe” jeszcze wiśnie i jabłonki w ogródku, okoliczne łąki, pastwiska, pola, sady... I rosochate wierzby. Jedyne, niesamowite i takie swojskie, mazowieckie. Takich wierzb Eljot nigdzie nie ma. Szkoda tylko, że pogoda nie sprzyja. Szaro... chłodno... No, ale latem będzie cudownie... słonecznie, zielono, i tak... kurcze nawet nie umiem określić jak będzie.

Wiesz, dziwnie się czuję. Niby jest OK. z bratem zachowujemy się jak zwykle, w żartach sprzeczamy się, śmiejemy... Tata poszedł dziś ze mną do kościoła. Rozmawialiśmy głównie o projektach, które koordynuje. Chciałabym w jednym z nich wziąć udział tylko przedmioty o podobnie egzotycznych nazwach co algebra liniowa  mnie przerażają. Ale wszystko przede mną.

Jutro Wielkanoc. Będzie nas 13 osób. Będzie gwarno, wesoło... – przynajmniej na początku. Prawdę mówiąc wolę bardziej kameralne spotkania. Takie kilkupokoleniowe plotki mnie nie bawią, a wręcz męczą. Szczególnie jeśli się przeciągają. A u mnie to niestety tak wygląda. Babcia, dziadek i siostra dziadka – ciocia E. toczą dyskusje na tematy radiomaryjne, mama zamyka się w pokoju z ciocią J. i jej córką, a moją kuzynką K. Tata podsypia, od czasu do czasu wychodzi na papierosa, brat mamy – wujek K. – przełącza programy telewizyjne przysypiając przy tym trochę. Jego żona – ciocia E. – czyta kilka razy gazetę z programem TV. Jest jeszcze 15 – letni kuzyn M., z którym mój brat nie ma o czym rozmawiać i o rok młodsza ode mnie kuzynka M. (oboje są dziećmi wujka K. i cioci E.). Z M. też nie mam o czym rozmawiać, no chyba że wspominamy nasze spotkania sprzed lat i to, co siedziało nam wtedy w głowach. Teraz dzieli nas właściwie wszystko. Życiowe doświadczenie i traktowanie nas przez rodziców. Ona w zasadzie nie ma swojego życia. Jest uzależniona od decyzji jej mamy. Na to składają się różne czynniki, ale jakiekolwiek by one nie były to M. mogłaby się czasem postawić. Ale ona woli być uległa. O! Dobre pytanie Aniele! nie wiem dlaczego tak reaguję. Przecież to nie moje życie. Ja mam swoje, z którego jestem zadowolona (szczególnie od jakiegoś czasu... tfu tfu... na psa urok). No nie wiem Eljot dlaczego postawa M. tak mnie irytuje. Nie umiem Ci powiedzieć dlaczego wkurzam się i czuję jakąś dziwną irytację kiedy patrzę na jej filigranową, posągową figurę – przy czym M. wygląda jak śmierć. Czemu masz taką zdziwioną minę Aniele??? Już abstrahując od M. to uczestnicy takich rodzinnych spędów wyglądają jak pogrążeni w jakimś marazmie. Są zblazowani, zmęczeni, zniechęceni... A ja mam wrażenie jakbym stała obok i na nich patrzyła... Smutne ot jest...

alexbluessy : :
kwi 13 2004 coś jest nie tak (09-04-2004)
Komentarze: 1
Jak Ci się podoba w Nowinach Eljot??? Hm, tutaj się wychowałam, podobnie jak mój brat, a jeszcze wcześniej moja mama. Szkoda, że pogoda nie sprzyja spacerom. Chciałabym pokazać Ci okolicę... Zostawiłam tu kawał życia. On jest teraz schowany w ścianach domu, w drzewach nad jeziorem... w powietrzu. Moje dzieciństwo jest zaklęte w zakamarkach pokoi, w nadwiślańskich trawach...  Hm, przyjemnie jest do niego wrócić. Ale muszę Ci powiedzieć, że czuję się dziwnie. Pusto jakoś. No bo popatrz Aniele – odnoszę wrażenie, że nie potrafię rozmawiać z własną mamą. Smutno mi z tego powodu. Chciałabym się do niej przytulić, ale jakoś chyba nie ma ochoty. A może jest zmęczona??? Tak, na pewno tak – to widać. Co więcej Eljot – teraz, kiedy siedzimy sami nad Wisłą mogę Ci powiedzieć – ja nie miałam pojęcia, że moim rodzicom jest tak ciężko. Nie mówią mi pewnie wszystkiego, żeby mnie nie martwić. Ale myślę sobie, że w porównaniu z nimi to ja żyję sobie prawie bezproblemowo. A oni co miesiąc mają kłopoty w temacie pieniędzy. Ja wiem, ja wiem Eljot, że pieniądze nie są najważniejsze, ale kiedy usłyszałam co się u nich dzieje to się przeraziłam. I pomyślałam, że nie mam na co narzekać bo wcale nie mam źle. A moi rodzice??? Tata zaharowuje się, żeby zapewnić byt rodzinie, a że pracownicy naukowi – mózgi narodu – są opłacani źle, o ile nie gorzej to musi się „sprzedawać” jak on to nazywa. Pracuje w jakiejś prywatnej szkole, oprócz tego ma zacząć współpracę z jakąś firmą komputerową. Na razie wielkich profitów nie ma. Hm... boli mnie, że tak się dzieje. boli mnie, że taty nie ma w domu bo angażuje się w coraz to nowe projekty... Cierpi mama, P., tata też – bo ja Eljot nie wierzę, że nie boli go to, że aby zapewnić jako taki standard życia rodzinie mało bywa w domu. Hm... a poza tym to mają ostatnio wydatek za wydatkiem. Mama tylko zastanawia się kiedy zła passa się skończy. Najpierw zatkał się brodzik w łazience, potem zepsuł się czajnik elektryczny – musieli kupić nowy, potem padła pompa w odkurzaczu. A na końcu, kiedy mama zdążyła powiedzieć: „dobrze, że chociaż jesteśmy zdrowi” pobili mojego brata w związku z czym mnóstwo kasy poszło na taksówki, którymi w środku nocy tata woził go od szpitala do szpitala. A potem trzeba było wyrobić P. nowe dokumenty.  Eljot – Mój Aniele przecież to się kiedyś musi skończyć, ta zła passa, prawda??? Wiesz, martwi mnie coś jeszcze. Ja już chyba nie umiem rozmawiać z moją mamą. Nie widziałyśmy się od stycznia, teoretycznie powinnyśmy mieć sobie dużo do powiedzenia. A jest zupełnie inaczej Eljot. Oddaliłyśmy się od siebie. Jest między nami jakaś bariera, jakaś napięta granica. Najgorsze jest to, że żadna z nas – ani ja, ani mama – nie robi kroku żeby ją zmniejszyć. Wczoraj kiedy niezobowiązująco rozmawiałyśmy temat zszedł na książki. Powiedziałam, że chciałabym kupić sobie „Wielką księgę Aniołów” – mama się zaśmiała. Ona w Was nie wierz Eljot. A przecież Anioły istnieją....

Smutno mi Eljot, wiesz??? S. się nie odzywa... Ok., dobrze, już dobrze, nie rób takiej miny. Masz rację – chyba za bardzo się przejmuję. Przecież wczoraj napisał, a potem zadzwonił. I dziś rano też napisał... To czemu ja płaczę Aniele??? Ja Ci powiem dlaczego. Bo dzieli nas 450 kilometrów. To tak dużo... to tak daleko. I ten strach, ta obawa, ten niepokój. Olbrzymi. Olbrzymi niepokój, że ten sen, który zaczął mi się spełniać nagle się skończy. Że to, co się tak nagle zaczęło, tak samo nagle się skończy. Dlatego płaczę... Bo boję się uwierzyć, że tym razem może być dobrze... Dlatego płaczę Aniele. płakałam wczoraj w pociągu, po przyjeździe do Nowin, i dziś też płaczę. „Gdy go nie widzę to wzdycham i płaczę, i tracę zmysły kiedy go zobaczę, a go długo nie oglądam kogoś mi braknie, kogoś widzieć żądam, i w myślach (tęskniąc) sobie zadaję pytanie: co się ze mną dzieje? czy to jest (za)kochanie?”. O! Jest sms! S. zdał egzamin! Tak w ogóle to zauważam u siebie ostatnio poważne zmiany nastroju. Od euforii prawie, do nagłego i głębokiego dość przygnębienia i płaczu... Powiedz Eljot, że będzie dobrze. Proszę Cię powiedz. Potrzebuje to usłyszeć. Bardzo potrzebuję.

 

alexbluessy : :
kwi 07 2004 wyjeżdżam
Komentarze: 2

I co Aniele??? Jutro o tej porze będziemy już w Nowinach. Najpierw jednak czeka nas 6 – godzinna podróż do Warszawy. Potem trzeba dotrzeć na Dworzec Gdański, a stamtąd już bezpośrednio autobusem do Nowin. Lekko licząc na 13 powinniśmy być na miejscu. Z praktyki jednak wiem, że będziemy później. Nie patrz tak Aniele!!! przeżywam rodzaj swoistej euforii. Od wczoraj nie miałam Internetu, dopiero przed chwilką się włączył. Wina routera. Ale brakowało mi Sieci. Nie, chyba się nie uzależniłam, ale dziwnie się czułam wiedząc, że nie mogę połączyć się z Internetem kiedy będę chciała. Bez codziennego pisania, bez sprawdzania poczty, bez rozmów... krótkich, ale miłych... Smutno było i cicho w moim świecie bez tego. nie ma złego bez dobrego jak mawia moja babcia – przynajmniej nadrobiła trochę czytelnicze zaległości. A dziś kupiłam kolejną książkę. Mówiłam Ci już o niej kiedyś. Chciałam ją przeczytać – „Oskara i panią Różę” Erica – Emmanuela Schmitta. Na razie przeczytałam jeden rozdział. Cudowna jest, taka ciepła, trochę zabawna – ogólnie bardzo SYMPATYCZNA.

Ale cicho, aż dziwnie. Zupełnie jak nie w moim mieszkaniu. A przecież czasem marzę o tym. Żeby  było cicho – no, z głośników może sączyć się delikatna muzyka („Cherry blossom girl”) – żebym była tylko ja. Przede mną monitor i cały świat, no i gorąca truskawkowo-waniliowa herbatka. I teraz tak jest. Ł. pojechał do domu, dziewczyny wyszły, już się nie zobaczymy bo my przecież w nocy jedziemy Aniele. Jestem sama, z głośników sączy się muzyka Air, cały świat stoi przede mną otworem, herbata pachnie. Czuję się wspaniale. Jestem panią we własnym domu!!! Cudowne uczucie!!! No, ale oczywiście na dłuższą metę to nie bardzo. Zatraciłabym się i w Ciszy, i w Samotności. A przecież wiosna jest, wszystko budzi się do życia!!!

..........................................

Ojej. Już nie jest tak wesoło. Już mi smutno i cicho. Za cicho...

 

 

 

 

alexbluessy : :