Secymin... Nowiny... to jest właśnie Kraina mojego Dzieciństwa. Topole wzdłuż drogi prowadzącej od domu dziadków do „głównej” wsi, drzewa nad brzegiem jeziora, dawno nie uprawiane pole dziadka, „gołe” jeszcze wiśnie i jabłonki w ogródku, okoliczne łąki, pastwiska, pola, sady... I rosochate wierzby. Jedyne, niesamowite i takie swojskie, mazowieckie. Takich wierzb Eljot nigdzie nie ma. Szkoda tylko, że pogoda nie sprzyja. Szaro... chłodno... No, ale latem będzie cudownie... słonecznie, zielono, i tak... kurcze nawet nie umiem określić jak będzie.
Wiesz, dziwnie się czuję. Niby jest OK. z bratem zachowujemy się jak zwykle, w żartach sprzeczamy się, śmiejemy... Tata poszedł dziś ze mną do kościoła. Rozmawialiśmy głównie o projektach, które koordynuje. Chciałabym w jednym z nich wziąć udział tylko przedmioty o podobnie egzotycznych nazwach co algebra liniowa mnie przerażają. Ale wszystko przede mną.
Jutro Wielkanoc. Będzie nas 13 osób. Będzie gwarno, wesoło... – przynajmniej na początku. Prawdę mówiąc wolę bardziej kameralne spotkania. Takie kilkupokoleniowe plotki mnie nie bawią, a wręcz męczą. Szczególnie jeśli się przeciągają. A u mnie to niestety tak wygląda. Babcia, dziadek i siostra dziadka – ciocia E. toczą dyskusje na tematy radiomaryjne, mama zamyka się w pokoju z ciocią J. i jej córką, a moją kuzynką K. Tata podsypia, od czasu do czasu wychodzi na papierosa, brat mamy – wujek K. – przełącza programy telewizyjne przysypiając przy tym trochę. Jego żona – ciocia E. – czyta kilka razy gazetę z programem TV. Jest jeszcze 15 – letni kuzyn M., z którym mój brat nie ma o czym rozmawiać i o rok młodsza ode mnie kuzynka M. (oboje są dziećmi wujka K. i cioci E.). Z M. też nie mam o czym rozmawiać, no chyba że wspominamy nasze spotkania sprzed lat i to, co siedziało nam wtedy w głowach. Teraz dzieli nas właściwie wszystko. Życiowe doświadczenie i traktowanie nas przez rodziców. Ona w zasadzie nie ma swojego życia. Jest uzależniona od decyzji jej mamy. Na to składają się różne czynniki, ale jakiekolwiek by one nie były to M. mogłaby się czasem postawić. Ale ona woli być uległa. O! Dobre pytanie Aniele! nie wiem dlaczego tak reaguję. Przecież to nie moje życie. Ja mam swoje, z którego jestem zadowolona (szczególnie od jakiegoś czasu... tfu tfu... na psa urok). No nie wiem Eljot dlaczego postawa M. tak mnie irytuje. Nie umiem Ci powiedzieć dlaczego wkurzam się i czuję jakąś dziwną irytację kiedy patrzę na jej filigranową, posągową figurę – przy czym M. wygląda jak śmierć. Czemu masz taką zdziwioną minę Aniele??? Już abstrahując od M. to uczestnicy takich rodzinnych spędów wyglądają jak pogrążeni w jakimś marazmie. Są zblazowani, zmęczeni, zniechęceni... A ja mam wrażenie jakbym stała obok i na nich patrzyła... Smutne ot jest...