Archiwum kwiecień 2004, strona 1


kwi 25 2004 Fatalna niedziela
Komentarze: 1

Witaj Eljot – Mój Aniele. Fatalna pogoda, prawda??? Ja też nie najlepiej się czuję przyznam Ci się. Muszę iść do lekarza – chyba w końcu zbiorę się we wtorek. Dobija mnie ten deszcz, ta szarość, wszystkiego się odechciewa. Kawa nie pomogła. Druga i trzecia też nie. Oczy mnie bolą. Z braku witamin i płaczu chyba też. Bo płakałam zaraz po obudzeniu. Nawet nie wiem czemu – być może nagromadzenie emocji, które nie mogą znaleźć ujścia w inny sposób. Płakać jest łatwo, o ile robi się to w spokoju bo tylko wtedy ma się z tego radość, a łzy przynoszą ulgę. Straszny dziś dzień. Zadzwonię może zaraz do brata – mam nadzieję, że poprawi mi choć trochę nastrój. Wiesz Eljot, wstałam, popłakałam, a potem otarłam łzy i pomyślałam: „ale ty jesteś głupia Olka, kobieto czemu ty płaczesz?”. Wstałam, wykąpałam się, ubrałam i zrobiłam pyszną kawkę. A potem zaczęłam się kołysać z tym parującym kubkiem w rytm piosenki z Radia Kolor: „gimme me, gimme me, gimme just a little smile, don’t worry, don’t hurry, take it easy...”. Jakoś tak to leci. Hm, ta piosenka zawsze działa na mnie pozytywnie. A ponieważ na innych stacjach puszczają same smęty, jakby mało im było smętów za oknem, to dziś pozostanę przy Radiu Kolor. Dziś niedziela. Kolejna samotna. G. pojechała do domu, A. wyszła z chłopakiem, Ł. pojedzie pewnie do pracy – znowu zostanę sama. Zjem jakiś obiad, nie zwracając uwagi co, bo dla siebie samej nie bardzo mam ochotę się wysilać, a już szczególnie w taką pogodę jak dziś. Ale wiesz co??? Pomyślałam, że upiekę ciasto. Zapachnie mi prawdziwym domem, takim, za jakim tęsknię. Co z tego, że będę sama. Zrobię pyszne drożdżowe ciasto. Będzie pulchne, pachnące, pyszne będzie. Bo dom powinien pachnieć ciastem – a drożdżowe nadaje mu szczególny charakter, nie uważasz??? Tak sobie też pomyślałam, że dziś wieczór mógłby być fajny, miły, sympatyczny, leniwy... Aż się rozmarzyłam. Ale wiesz Aniele, ja jestem bardzo uczuciową osobą, wrażliwą itd., takie pomysły to pobudzają moją wyobraźnię. No i dziś sobie pomyślałam, że upiekę to ciasto i będę miała namiastkę domu. Może wyjmę slajdy... Tak wiem, najpierw gramatyka. No, ale kiedy już uporam się z zadaniami to wyjmę slajdy... Przydałoby się jeszcze wino, koniecznie czerwone, świece... jakaś fajna muzyka – na przykład Anna Maria Jopek, Tracy Chapman, Gary Moore albo Sting. Przeglądałabym zdjęcia, powróciła na chwilę do Krainy Dzieciństwa, sączyła wino, myślała, może nawet uśmiechałabym się do swoich myśli... Z głośników płynęłaby muzyka, a ja bym kołysała się w jej rytmie, potem wzięłabym z półki tomik wierszy: Baczyński, Sonnenberg, Bartoszewicz... Fajny byłby wieczór. Hm, prawdę mówiąc szczerze wątpię aby udało mi się go zrealizować bo powiem Ci Eljot, że czuję się wyczerpana. Bez sił.  Nie najlepiej się czuję fizycznie. Nie mówię, że jest łatwo, ale z psychiką jeszcze jakoś staram się radzić... Ech! Zawsze zasłuchuję się w tej piosence. Odkąd pamiętam „Walking on air” Kinga Crimsona bardzo mi się podobało.

Close your eyes and look at me I’ll be standing by your side In between the deep blue sea And te sheltering sky If we find no words to say To the rhythm of the waves Then we’ll both surrender there Walkin' on air. And the worries of the day lie down Under cover of the fading comes The secret of the night Come alive in your eyes You don’t have to worry You don’t have to try Cause you don’t have a care You’re walking on air!

Hm, a teraz śpiewa Phil Collins: “Groovy kind of love”, ale mi się nagle jakoś dziwnie I ciepło zrobiło. Coś ostatnio jakieś zaburzenia miewam, ale mam nadzieję, że jest to pozytywny objaw, podobnie jak swędzenie nosa. Ta „dobra” strona daje o sobie znać. Nudna z tym jestem, wiem... Hm... Dobra zabieram się za ciasto. Nie mogę już patrzeć na ten deszcz za oknem. Dobija mnie. I kiedy moje myśli wejdą na pozytywne tory, jedno spojrzenie przed siebie sprowadza je na bocznicę. Aha! Jeszcze telefon do P. i można zabierać się za ciasto.

alexbluessy : :
kwi 25 2004 Niech słońce nie (z)gaśnie!!!
Komentarze: 0
11:30./ Znowu nachodzą mnie ponure myśli Eljot. Strach. Czasem jakaś myśl mnie poraża jak prądem i paraliżuje, nie daje zrobić kroku. Hm, dziś na mój stan niemały wpływ ma pewnie pogoda. Jest zimno i zacina od rana deszczem. Z wycieczko do ZOO nici. Ale i tak już za 2 godziny będę jechać do S. Niedługo wróci B. i pojadę... A minuty tak się wloką. Wskazówki  zegara są takie leniwe i powolne...

Wiesz czego się boję??? Tego, że S. wyjedzie na jakiś czas i oddalimy się od siebie. Że coś stracimy i już tego nie odzyskamy. On też się boi – trzy miesiące to kupa czasu, człowiek może się w ciągu niego bardzo zmienić. S. jedzie do Anglii, do pracy. Chciałabym w lipcu do niego dojechać, ale jeszcze do tego czasu wiele może się zdarzyć. Czy Ty wiesz Aniele, że mimo, że za chwilę go zobaczę to już za nim tęsknię??? Za uśmiechem, za ciepłem oddechu, za zabłąkaną w kąciku oka łzą, za tym, że czuję się bezpiecznie, za tym, że nie musze się bać, nie muszę udawać, że mogę być słaba, za..., za..., za...

A przecież nie mogę mu powiedzieć: „Zostań. Nie chcę żebyś wyjeżdżał”. Nie mogę tego zrobić. Boję się czasu bez niego. Boję się, że zwiędnę, że uschnę, stracę nadzieję. On tchnął we mnie wiarę, nadzieję, uczucie, śmiech... pozytywną energię. Bez tego będę znowu nikim, schowam płatki, będę czekać. „Czekać. Czy to to samo, co tęsknić?” [J. L. Wiśniewski – „Samotność w Sieci”]. Aniele będziesz ze mną prawda??? Musisz być!!!

Jeszcze 2 godziny i zatonę w cieple.. I chmury się rozproszą, i zaświeci słońce. A Ty wiesz Aniele, że ciągle się o niego boję??? Codziennie. Tęsknię i się boję...

...........................................

23:46./ S. przed chwilką wyszedł. Jutro się zobaczymy, ale ja już wiem, że noc mam z głowy. Przepłaczę ją całą. Bo na początku maja S. wyjeżdża. Na całe, długie trzy miesiące. Dziś rozmawialiśmy o tym. O nas, czego oczekujemy itd. Może za wcześnie na takie rozmowy, ale kurcze... Czuję się rozbita, nie mam ochoty z nikim rozmawiać, nie mam ochoty słuchać muzyki, nie mam ochoty na nic. Jestem wyczerpana. Co z tego, że S. powiedział, że mamy jeszcze dla siebie trochę czasu, że będzie tęsknił, że wróci... Hm, powiedział też, że po takim czasie to będzie się cholernie bał podejść do mnie jak do swojej dziewczyny, mimo że teraz tak mnie traktuje. Powiedział też coś, ale powiedział to z takim jakimś żalem i smutkiem, powiedział: „nie mam prawa prosić cię, żebyś na mnie czekała”. A potem zapytał czy chcę żeby został. A co ja mu miałam odpowiedzieć, że tak chcę i on nawet nie wie jak bardzo. Że wyjeżdża akurat w bardzo ciężkim dla mnie okresie, kiedy potrzebne mi będzie duchowe wsparcie??? Przecież nie mogłam tego zrobić Aniele, nie mogłam. Ja wiem, że podobno „słowa są największym oszustwem na jakie nabierają nas faceci” [J. L. Wiśniewski – Martyna”], ale dziś tyle było szczerej czułości w jego słowach. Nigdy nikt mi czegoś takiego nie podarował. Nikt nigdy, na widok moich łez nie przytulił, nie otarł ich. Nawet nie bardzo wiem, co mogę ci powiedzieć Aniele...

 

alexbluessy : :
kwi 23 2004 Nie liczę godzin i lat...
Komentarze: 0
No nie jest to taka zupełna prawda Eljot. Bo owszem, lat to może nie liczę, ale godziny jak najbardziej. Szczególnie te, dzielące mnie od spotkania z S. „Szczęśliwego dnia” od rana zaczynam liczyć: „jeszcze cztery godziny”, „jeszcze trzy” i tak dalej. Na godzinę „przed” już ciężko mi się skupić na czymkolwiek. A potem już nic się nie liczy. W brzuchu czuję przyjemne łaskotanie, czas zaczyna płynąć gdzieś obok. Nie ma ludzi wokoło mnie, nic nie ma – tak, jak w tej piosence: „najmniejsze państwo świata”. No, może jeszcze za wcześnie na takie określenie, ale coś podobnego. Wiesz Aniele, o ile wczoraj wieczorem zaczął mnie łapać dół, o tyle teraz już jestem całkiem uśmiechnięta, widać zresztą, prawda??? No bo zaraz przyjdzie S. zjemy spaghetti, wypijemy wino, obejrzymy film. I będziemy rozmawiać. Rozmawiać i śmiać się. jeszcze tylko kilka minut i zadzwoni domofon....

Hm, dzisiaj już trzeba iść spać, ale jutro... Mmmmm, jutro będzie kolejny, kolejny dobry dzień. I wycieczka do ZOO... A potem spacer po Parku Szczytnickim. Ojej, już nie mogę się doczekać, wiesz??? A przecież S. wyszedł dopiero przed kilkoma minutami. A ja już tęsknię. Ale niestety... A jutro.. Jutro będzie dobry dzień Eljot. JUTRO BĘDZIE DOBRY DZIEŃ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

 

alexbluessy : :
kwi 22 2004 zielono mi...
Komentarze: 2

Zielono mam w głowie i fiołki  w niej kwitną,

Na klombach mych myśli sadzane za młodu,

Pod słońcem, co dało mi duszę błękitną

I które mi świeci bez trosk i zachodu.

Obnoszę po ludziach mój uśmiech, i bukiety

Rozdaję wokoło i jestem radosną

Wichurą zachwytu i szczęścia poety,

Co zamiast człowiekiem, powinien być wiosną. [K. Wierzyński – „Zielono mam w głowie”]

Och Aniele, Aniele. Dziś jest bardzo dobry dzień. Znaczy mam nadzieję, że taki będzie bo przecież on się dopiero zaczął. Ale wczoraj co to był za szalony dzień!!! Wiesz, ja ciągle nie mogę wyjść z podziwu nad swoimi zdolnościami. Że też udało mi się zainstalować E. Windowsa... Zdolna jestem bestia. Hm, tylko martwi mnie ten zawalony test z listening, wiesz??? Ja wiem, że jeden zawalony test to nie tragedia, ale... No jednym słowem mogłam się we wtorek bardziej przyłożyć do powtórki, nie??? Hm, powiedzmy, że źle się czułam (po części to prawda w końcu, nie?) i położyłam się wcześniej. No tak, ale zasnąć nie mogłam do 3 nad ranem. Trochę czytałam, trochę myślałam, odpływałam w marzenia... W końcu zasnęłam. Ale takie bezsenne maratony nie są dla mnie, wiesz. Z samego rana miałam jechać do E., potem na zajęcia, potem do S. Kurcze – niezły plan dnia swoją drogą. Na konwersacjach były tylko 4 osoby i B. był nieco zaskoczony bo to mu zaplanowany plan zajęć rozwaliło, niestety na test z listening trochę osób doszło... No, a potem to wsiadłam w autobus 126 i jazda na Kozanów. I słowo daję nigdy więcej nie wybiorę tej trasy! Koszmar jakiś. Ponad godzinę jechałam. A potem zgubiłam się między blokami i S. musiał po mnie wyjść. No bo byłam na jego ulicy, ale nie mogłam znaleźć właściwej klatki. Potem on się śmiał, że sam nie bardzo wiedział gdzie ma iść. No, ale się znaleźliśmy. Na szczęście. To znaczy to znowu on mnie znalazł. Hm, tak, jak prawie 2 miesiące temu, 11 marca w czwartek. Na czacie Wirtualnej Polski, gdzie oboje przypadkiem się znaleźliśmy z braku ciekawszego zajęcia. I tak sobie pomyślałam, że czasem warto zaryzykować. To już prawie 2 miesiące Eljot – kupa czasu. A teraz oboje z S. się śmiejemy, że gdyby nam ktoś 2 miesiące temu powiedział, że poznamy kogoś przez Internet i będzie fajnie to byśmy się zaśmiali tylko. Bo to jest niepojęte, niesamowite... Zresztą najważniejsze, że jest. I niech jeszcze będzie długo. A tak na marginesie Aniele, mógłbyś pogadać ze swoim Szefem, żebym już nie płakała, przestała się bać, i żebym śmiała się jak najczęściej??? Chyba możesz, co???

Swoją drogą Eljot mam co do Ciebie zastrzeżenia. Co się tak dziwisz??? Zaraz Ci wszystko powiem. Jesteś Moim Osobistym Aniołem, tak??? Tak. Masz mnie pilnować, opiekować się mną i tak dalej, right??? No a Ty co??? Nie pilnujesz żebym normalnie jadła, nie przypominasz, że powinnam uzupełniać zapas wody w organizmie. Oj Eljot, proszę Cię Aniele przypomnij mi czasem o tym, że mam jeść i pić, ok.??? bo jak widzisz ja zapominam. Hm, ktoś kiedyś powiedział (naukowcy chyba to stwierdzili), że dobrze, że stan zakochania trwa od 3 do 6 miesięcy bo inaczej to człowiek by się wykończył. To taki dziwny stan, ale przyjemny... Choć czasem łapie chandra, bo chcesz się przytulić, a nie możesz, bo chcesz poczuć ciepło i nie możesz. My z S. na gg to już tylko się umawiamy na spotkania, życzymy sobie kolorowych snów i miłego dnia. Ale takie wirtualne pozdrowienia, buziaki i przytulaki jakieś dziwne są. Choć powiem Ci Aniele, że jeszcze bardziej bezduszny jest sms. Wczoraj w ALIBI sobie porozmawialiśmy o tym. Doszliśmy do wniosku, że to bezsensu. No bo co??? Napisać: „przytulił(a)bym się” etc. I co to da. Lepiej się spotkać. Zresztą teraz już łatwiej rozmawia się nam w Rzeczywistości niż w Wirtualnym Świecie. I to chyba jest jak najbardziej prawidłowe, nie uważasz??? Mimo tego, że wiem, że jest dobrze, że jest fajnie to się boję. Nieustannie i cały czas. I czekam aż przestanę się bać. Bo strach może zniszczyć wszystko, prawda??? A dziś świeci takie śliczne słońce, po południu wpadnie A. – dawno się nie widziałyśmy, ciekawe co u niej słychać. No dobrze, dobrze, ale ja już więcej nic nie powiem. Przecież to ma być tylko MOJE.

Hm, mieszkanko posprzątane, pranie zrobione, zakupy też to teraz czas na rozwiązywanie testów z gramatyki, prawda??? Na obiadek będzie kiełbaska podsmażana, marchewka i grzanka. Ale powiem Ci, że od niedzieli, tak od niedzieli bo wtedy oglądaliśmy z S. „Smak życia” chodzi za mną hamburger. I normalnie straszną mam ochotę na hamburgera albo na pizzę pepperoni z Pizza HUT. S. się wczoraj trochę ze mnie śmiał, znaczy z tej pizzy i hamburgera, ale co??? Ostatecznie wygłodzona jestem, to mam ochotę na tłuste, niezdrowe, kaloryczne, smażone na starym śmierdzącym oleju jedzonko. Mam prawo, co nie??? No, okej, nie przesadzam – wygłodzona to nie jestem bo mama, babcia i ciocie odpowiednio się mną w święta zajęły – sam zresztą wiesz najlepiej. No jasne Aniele, ale mama wyjechała, a ja znowu nie mam czasu na regularne jedzenie. Ale taki hamburger – mmmmm. Dobra przestaję myśleć o nim bo zaraz pojadę gdzieś do miasta, a może jak w weekend pójdziemy z S. do ZOO na wycieczkę (to znaczy on mówi, że na randkę, bo na wycieczki to się za miasto jeździ) to sobie kupię popcorn, colę i pysznego tłustego hamburgera właśnie. Zjem to wszystko i co więcej – nie będę miała wyrzutów sumienia absolutnie żadnych z tego powodu. Ech!!! No dobrze Aniele. zabieramy się za testy bo w poniedziałek znowu nie ma gramatyki bo pani Cz. jest chora. Do końca zajęć mało czasu zostało, do wstępnych egzaminów też. Trzeba brać się do roboty chociaż wolałabym zająć się myśleniem o innych, przyjemniejszych rzeczach... 

alexbluessy : :
kwi 20 2004 Boję się!!!
Komentarze: 1

Boję się Eljot. Ten niepokój/strach we mnie narasta. Z każdą minutą jest mocniejszy. Niedługo będzie w każdej mojej cząsteczce. A jeśli coś mu się stało??? Jeśli potrzebuje pomocy??? Boję się Aniele. Zaraz się rozpłaczę. I to nie jest strach przed „końcem czegoś”, to jest strach o kogoś. Kogoś ważnego. Dlaczego od rana nie daje znaku życia??? Dlaczego nie napisze chociaż zdawkowego „cześć. Jak mija dzień?”. Wiem, że trzeba myśleć pozytywnie, ale to trudne. Jak już zacznę się bać moja wyobraźnia tworzy przeróżne scenariusze – wcale nie kolorowe. Dlaczego??? Aniele powiedz!!! Nie chcę się bać – przecież ja mam się śmiać bo wreszcie przytrafiło mi się coś dobrego, ktoś dobry mi się przytrafił... Boję się.... Mieliśmy iść na spacer. Chyba nie pójdziemy, a cieszyłam się na niego cały dzień. Czekałam na to spotkanie. Chciałabym tylko wiedzieć, że jest cały, że nic mu się nie stało. Tak bardzo się boję. Każdego dnia. Ale w takie dni, jak dziś znacznie bardziej – płakać mi się chce. Czy ludzie w takim stanie zawsze się boją??? Jak myślisz Eljot???

alexbluessy : :