Komentarze: 3
Odkąd mieszkam bez rodziców niedzielne wieczory są najsmutniejsze z całego tygodnia. Chyba powinnam, jak Magda M. zaopatrywać się w lody i popcorn. Z wczorajszej imprezy zostały chipsy i trochę sałatek, szkoda, że ginu już nie ma...
Wczoraj pół dnia spędziliśmy w kuchni krojąc, gotując, przyprawiając. Wieczorem, ze znajomymi siedzieliśmy do późnej nocy. Dzisiaj wegetacja z repertuarem sałatkowo-kanapkowym przy akompaniamencie trzeciej i czwartej części „Harry’ego Pottera”.
A potem pojechał... A we wtorek idziemy na koncert Krawczyka.
I po raz kolejny zdałam sobie sprawę, że tak bardzo kocham, że wymówić tego nie mogę.
... po raz kolejny też musiałam przejść konfrontację z Ukochanym sprzed kilku lat. Tak czasem się zdarza, kiedy spotykamy się w większym gronie, że on i jego znajomi zaczynają przypominać, wypominać coś w żartach. Kłócą się, spierają. Wszystko byłoby w porządku, widzę ich zażyłość, ale...
...jakoś mi niewyraźnie, kiedy słyszę coś czy tamtoś. Przecież wiem, jaki Ukochany jest, czego się spodziewać po nim. Wiem, co czuje, jestem jego uczuć pewna. Wczoraj mnie zasypał gradem wyznań, a w piątek żółtymi tulipanami.
Tylko, że czasem pojawia się to uczucie... Kiedyś nawet przyjaciel kolegi Ukochanego, też „spoza”, określił (całkiem trafnie zresztą), że oboje jesteśmy „spoza kliki” czy spoza „towarzystwa wzajemnej adoracji”. Więc oboje jesteśmy w tej samej sytuacji... I oboje kochamy osoby z „kręgu”, czyli trzeba się dostosować. Przynajmniej w miarę możliwości...
Kiedy Ukochany wyszedł Kociątko kręciło się smętnie koło drzwi, a potem położyło się na moich kolanach i zasnęło. Najwyraźniej oboje nie lubimy niedzielnych wieczorów... Potrzebny mi prysznic z zapachem „Divine time”, potem jaśminowa herbata, jaknajmocniejsza, a dla Fiodora jego ulubiony Kitekat z łososiem.
..Ukochany - .moja najwspanialsza opowieść...