Komentarze: 3
...............może to ma jakiś sens.......... Wirtualna (blogowa) Znajoma z (Ch)Ameryki mówi, że jest glonc..... A skoro Ona tak mówi, to chyba tak jest................Kilka dni temu bliżej nieznany mi Anioł napisał, że za dużo myślę i muszę być naprawdę Samotna i że on nie umie mi pomóc... Ciekawe kim ten Anioł jest...
Kiedy H. wysyłał mi „Samotność w Sieci” zatytułował e-maila: „twoja biblia...”. Tak, to jest moja biblia. I kto jeszcze nie przeczytał powinien to jak najszybciej zrobić. Bo to jest zbiór pewnych prawd. Nawet pokuszę się o nazwanie ich uniwersalnymi... Ta książka dała mi jakąś siłę, ukształtowała część mojego myślenia, pozwoliła pewne rzeczy lepiej zrozumieć, na inne spojrzeć z dystansem, jeszcze inne zupełnie porzucić. Pewne sytuacje z moim udziałem wyglądają jak prawie żywcem wyjęte z kart tej ponadczasowej powieści. I trochę mnie to przeraża – bo wiem, na pamięć znam, jak „Samotność...” się kończy. Dużo w „Samotności...” jest metafizyki. Czy Anioły też są metafizyczne??? Są wirtualne, ale czy metafizyczne??? Dużo jest nawiązań, odwołań do Boga. Różnie jest on przedstawiony. Generalnie jednak On jest...
........ tylko ja nie potrafię się zdobyć na to aby w Jego istnienie uwierzyć. Zupełnie jakby zamknęła się we mnie jakaś klapka. I potrzeba było olbrzymiej siły żeby ją otworzyć........ Jest taki piękny cytat na samym końcu „Samotności...”: „(...)A Christiane mówi, że pan był jak anioł i że każdy ma takiego anioła, i że to żadna wielka rzecz. Bo każdemu należy się taki anioł. I że mi też się należy.(...)”. Tylko gdzie ten mój anioł jest???
.........Wątpię. Ale czy przez to jestem???...................
Codziennie coś mnie budzi przed 6 rano. Zawsze po jakimś niezrozumiałym, dziwnym śnie. Czuję wtedy dziwny lęk... Nad łóżkiem wisi krzyżyk. Mały, drewniany krzyżyk. Czasem myślę, że to maska. Bo przecież wątpię. Ale czuję się spokojniejsza kiedy wiem, że on tam wisi. Nad głową mam małego, niebieskiego aniołka przywiezionego z Gdańska. Ale to maska....... Tylko maska......... Rodzaj przebrania. Ogólnie rzecz ujmując nie mam na nic ochoty. Nic mi się nie chce, zaczynam na powrót nie widzieć sensu... Bo to, że ja tu napiszę co mnie boli niczego nie zmieni. NICZEGO. Ostatnio też zastanawiam się nad jedną rzeczą. Czy za mną (do mnie???) ktoś tęskni. „(...)Nie ma nic bardziej niesprawiedliwego niż nieodwzajemniona tęsknota. To nawet gorsze niż nieodwzajemniona miłość. Znacznie gorsze.”. I jest jeszcze coś...
„(...)Chcę nagle wiedzieć, od którego punktu mój smutek ma sens, a radość ma swój powód. Chcę także wiedzieć, do którego punktu wolno mi dojść w moich nadziejach(...)”.
.................................................................................................
Myślę, i wcale nie za dużo. Wydaje mi się, że to ten złudny Wirtualny Świat doprowadził mnie do stanu w jakim się teraz znajduję. Doprowadziła do tego jego tęczowa kolorowość, złudność, jakaś rujnująca siła... Obłapia łapami ze wszystkich stron. Nie chcę tak. Już wiele razy to powtarzałam, i będę do upadłego. Nie chcę, nie chcę, nie chcę. Co on mi daje??? Tych kilka urywanych rozmów??? Tych kilka imion zapisanych na liście kontaktów, na liście adresów, w komórce... Z jednej strony tak wiele, z drugiej tak mało... Od czasu do czasu jakiś ślad po tych imionach w przeróżnych archiwach. Ja chyba nie pasuję do Tego Świata. Nie umiem się w niego wpasować, nie umiem znaleźć granicy. Dlatego coraz bardziej się zatapiam... Bo myślę, że mój problem polega właśnie na tym. Że nie umiem znaleźć granicy między Marzeniami a Rzeczywistością, między Wirtualnością a Rzeczywistością, między Marzeniami a Wirtualnością. A muszę taką granicę znaleźć – w przeciwnym wypadku spalę, wypalę, pogrążę się.
Wiem, że nie jestem słaba. Mam charakter, wiem czego chcę. Tylko brakuje mi siły, wiary że mogę, że potrafię.... Kiedy patrzę w lustro widzę młodą, ładną twarz. Bez żadnej skazy. Wobec tego dlaczego kiedy patrzę w lustro mam ochotę je zbić, czymś w nie rzucić, zamazać... Dlaczego??? Ostatnio mam właśnie takie chwile, że nie mogę na siebie patrzeć... Zupełnie jakbym się brzydziła. Tylko czego???
.......................................
Postanowiłam kontynuować pisanie. Trudno byłoby mi tak nagle z niego zrezygnować. Bo przecież jest to jakiś rodzaj Oczyszczenia. Mój Osobisty Anioł Od Oczyszczenia Duszy odszedł na jakiś czas, ale może niedługo wróci... Poza tym są LUDZIE... Nie, anonimowi – może raczej pseudonimowi, ale na pewno nie anonimowi.
„Ludzie poruszają się po wyznaczonych przez los lub przeznaczenie – obojętnie jak to nazwać – trasach. Na mgnienie oka krzyżują się one z naszymi i idą dalej. Bardziej niż rzadko i tylko nieliczni zostają na dłużej i chcą iść naszymi trasami. Zdarzają się jednak i tacy, którzy zaistnieją wystarczająco długo, aby chciało się ich zatrzymać. Ale oni idą dalej.(...)”.
.................................................
Postanowiłam pójść do kina. Bez planowania, zupełnie spontanicznie. Żaden Multiplex, kino Lalka przy ulicy Prusa. Jestem zachwycona i pozytywna. Chyba to było mi potrzebne. „Zmruż oczy” – film rzeczywiście rewelacyjny. Refleksyjny, a jednocześnie nieco zabawny. Najciekawsze jest to, że głównej roli wcale nie odgrywają dialogi. One są tłem, jest ich stosunkowo niewiele. Najważniejsze są gesty, zachowania postaci. Ciepły, sympatyczny film. Pokazujący trochę absurdów i paradoksów. Siedząc pośrodku rzędu czułam się trochę jak Amelia ze sławnego filmu. To był ten fragment kiedy narrator mówi, co Amelia lubi – na samym początku. Amelia lubiła chodzić do kina i wypatrywać na filmach szczegóły. Wtedy akurat zauważyła, że po marynarce aktora chodzi mucha – no, ale nie o tym chciałam powiedzieć. Czułam się jak Amelia bo tak, jak ona poszłam do kina sama... Ale nie tylko przez to – może to dziwne, ale kiedy tam siedziałam to mimo woli skojarzyłam „nas dwie”. Śmieszne, nie??? Acha! Jest jeszcze coś. Ja chyba też przywiązuję dużą wagę do szczegółów. Czasem bywa to bardzo uciążliwe. Jest w tym coś z Prousta - ważne są kształty, smaki, kolory, zapachy... No, ale znowu odbiegłam od tematu. Sami widzicie – szczegóły, szczegóły, szczegóły. Pogubić się można J
Jestem bardzo na TAK jeśli chodzi o świat. To chyba zasługa filmu... Poniekąd. Takie oderwanie od rzeczywistości, przeniesienie się w inny świat, przez chwilę pożycie życiem innych jest bardzo potrzebne. Zachwyciły mnie krajobrazy... Cudowne, sielskie (anielskie???). Sentyment mam do wsi..... Kiedyś na jakąś wrócę. (tylko żeby blisko jakiegoś większego miasta była). I będzie mi cudownie...... Ale to kiedyś. Zdjęcia w filmie też wspaniałe. Chociażby to, kiedy błyskawica rozdziera niebo – majstersztyk. Polecam, naprawdę polecam wszystkim. I jeszcze coś. Pamiętajcie, że rzeczy nie mijają (pozostają niezmienne) to my się od nich oddalamy. Wystarczy tylko zmrużyć oczy aby wrócić w tamto miejsce, w tamten czas...
To takie proste – wystarczy tylko zmrużyć oczy....
I tym optymistycznym akcentem życzę WAM wszystkim spokojnej nocy. Do jutra. Pa.