Komentarze: 0
Nie czuję się zbyt dobrze Eljot. Tak, mierzyłam temperaturę – osłabienie. I to spore. Zresztą się nie dziwię. Niekiedy mam wrażenie, że nie pamiętam, jak się nazywam. Nie rób takiej miny – naprawdę momentami tak się czuję. Dobrze, że chociaż czwartki mam wolne. No, teoretycznie wolne. Zawsze znajdzie się przecież coś do roboty. A sam wiesz najlepiej, ze nie lubię bezczynności. Tak więc zawsze jest coś do posprzątania, do przeczytania, nauczenia, itp. I dziś było podobnie. Zamiast przykładnie położyć się i nawet przespać cały dzień (a co tam!) to ja od samego rana działam. Sprzątanie, tłumaczenie, nauka... Wkurzyłam się na Ł. znowu narobił syfu w kuchni i nie posprzątał. Wrrrrrrr........ Ok. pomyślałam – ostatni raz. Jakiś czas potem poszłam znowu do kuchni, a tam nowy bałagan. Ja nie wiem, czy do tego faceta nic nie dociera??? W końcu mu powiem, żeby się wyprowadził.
Po południu przyszła A. tak, Aniele, ta sama co we wtorek. Będzie do nas wpadać dwa razy w tygodniu żeby nie czekać na pociąg na dworcu. I tym razem sprawa wygląda poważnie. Być może nie będzie imprezki w sobotę. Dlaczego??? Bo być może A. będzie przeprowadzać poważną rozmowę ze swoim chłopakiem. Biedna dziewczyna. Żal mi jej Eljot, wiesz. Choć z drugiej strony ma, czego chciała... A może nie chciała??? Kurcze dlaczego to tak jest, że wina za niespodziewaną ciążę spada zawsze na dziewczynę??? Ja tego nie rozumiem...
Aniele! Czemu tak się krzywisz??? Stało się coś??? Muzyka Ci nie odpowiada??? Teksty zbyt brutalne??? Nie przesadzaj. Raz na jakiś czas włączę tą płytę, kiedy mi się przypomni, że ją w ogóle mam. Sama nie wiem dlaczego akurat dziś, o tej porze, naszło mnie na słuchanie „Ballad Morderców” Nicka Cave’a w wykonaniu Kingi Preis i Mariusza Drężka. Będę musiała się znowu wybrać na przedstawienie do K2. już dawno nie byłam w teatrze. N. już też nie pracuje na Dużej Scenie Teatru Polskiego. No wiesz, też wolałabym dobrze być przygotowana do matury niż wieszać kurtki widzów i robić tym podobne rzeczy. A „Ballady Morderców” w K2: genialnie klimatyczne, świetnie zaśpiewane, w samych superlatywach mogłabym o tym spektaklu mówić. „(...)z czerwieni nadzieje wróżą, z barwy zórz, z barwy róż i krwi. Nazywają mnie tu dziką różą, Liza Day czy to ja czy ty(...)”.
Nie wymagaj ode mnie myślenia Eljot. Jestem tak zmęczona, że marzę tylko o pójściu spać. Skończę pisać i zaraz idę się położyć. Nawet chyba nie będę czytać... A taką fajną mam książkę. Wczoraj znowu to zrobiłam Aniele. A przecież mogłam tylko niepotrzebnie wydać pieniądze. Ale na szczęście moja intuicja mnie nie zawiodła. Kolejny raz jej zaufałam. Tak, wczoraj, kiedy kupowałam książkę. Znowu urzekł mnie tytuł i okładka. Co prawda nie ocenia się książki po okładce, ale w tych sprawach mam do siebie zaufanie. Kupiłam „Kamyk” Agaty Miklaszewskiej. Zapowiada się bardzo sympatycznie, metafizycznie, klimatycznie, nastrojowo.. (???).
A jutro na ¾ dnia do B. Mam nadzieję, że nie będzie ciężko. Choć nie mogę być tego taka bardzo pewna bo jutro mam też angielski z K. A on coś nie bardzo jest chętny do współpracy. A przecież ja nie mogę cały czas dawać mu do rozwiązywania krzyżówek i tym podobnych. Musi też coś z gramatyki zrobić.
Eh! Idziemy spać Aniele.
Już dobrze już dobrze
możesz odpocząć
spróbuj zasnąć
niech myśli co cię okrążają
rozpłyną się szeroko
niech pozamieniają się w kropelki
i jak mgła osiądą nad łąkami
Już dobrze pozwól się wyciszyć
a ja przypilnuję
żaden smok zły sen
nad twą głową i ciałem zmęczonym
rozłożę płaszcz włochaty
co samą miękkością ukoi
A jeszcze znaki tajemne uczynię
samą dobrą białą białą magię
bo różne znam sposoby
i słowa-klucze i gesty-bramy(...) [E. Bartoszewicz „Ukojenie”]