Archiwum 07 maja 2004


maj 07 2004 Tęsknota pali mnie jak ogień...
Komentarze: 1

Ona wybuchła nagle Aniele. I pali coraz bardziej. To jest tak: TYSIĄCE WSPOMNIEŃ I MILIONY ZWĄTPIEŃ.

Wczoraj w ciągu dnia trzymałam się nieźle. Oczywiście myślałam o S. Ale to, co się dzieje ze mną dzisiaj... Mam wrażenie, z każdą chwilą coraz silniejsze, że wybuchnę płaczem. Wczoraj w mieście widziałam przynajmniej pięciu S., a oprócz tego na każdym rogu ulicy widzę jego cień. Bardzo dokładnie go widzę. Ubrany jest w lekko rozszerzane na dole jeansy, czerwoną koszulkę Wranglera i jeansową kurtkę. Stoi, uśmiecha się do mnie, wyciąga rękę. Kiedy podchodzę w to miejsce znajduję tam tylko tłum anonimowych ludzi i siebie wśród nich. Zagubioną i samotną. Pustka dookoła. Cisza i pustka. Znowu czuję zacisk na gardle.

Wczoraj spotkałam się z E. – koleżanką z grupy. Będziemy razem przygotowywać się do egzaminów na filologię. Dostałam smska od S. i zapanowała we mnie euforia. Znowu było dobrze!!! A wieczorem się rozpadało. Odprowadziłam E. na przystanek, a potem pojechałam do Korony co to cała Polska nam jej zazdrości. W Go Sport kupiłam plecak, a potem weszłam na halę. Włożyłam do koszyka pakowane po 10 sztuk bułki kajzerki, ciastka Hit i 20 dag. sera żółtego Gouda. I chodziłam po tej hali i nagle mi się tak strasznie smutno zrobiło. Tak niesamowicie smutno i tęskno. Dotarło do mnie, że S....Zapłaciłam, czekając na autobus zjadłam połowę Hitów, a potem zapukałam do N. Przystała chętnie na propozycję obejrzenia filmu. Wybrałyśmy „Goodbye Lenin”. Bardzo sympatyczny film, nie pasujący do żadnej konwencji, zmuszający do myślenia, a jednocześnie zabawny. W międzyczasie Ł. naprawił Internet i zadzwoniła moja mama. Obejrzałyśmy film, a potem N. poszła do siebie. A ja zostałam. Sama w pustym pokoju, nawet siedzieć przed komputerem mi się nie chciało. Potem usiadłam i zapatrzyłam się w zdjęcie S. Hm, N. kiedy zobaczyła nasze wspólne zdjęcie stwierdziła, że do siebie pasujemy i ładnie raezm wyglądamy. Też tak myślę....

A dzisiaj??? Dzisiaj obudziłam się ze strasznie ściśniętym gardłem i uczuciem strasznej tęsknoty. Niewyobrażalnej tęsknoty. Ona u B. się jeszcze pogłębiła. Bardzo. I poczułam w sobie zalążek tego potwornego BÓLU. Kiedy wchodziłam do klatki B. natknęłam się na jej sąsiada. No, wtedy jeszcze nie wiedziałam, że mieszkają przez ścianę. Kiedy wchodziłam do bramy sąsiad B. wszedł za mną. Przytrzymałam mu drzwi, podziękował. Potem w ramach rewanżu, powiedział, że wciśnie guzik windy. Nie powiem, ale dziwnie się poczułam. A potem okazało się, że jedziemy na to samo piętro. I on stwierdził, że to coś musi znaczyć... Coraz dziwniej się poczułam. W sensie, że nieswojo. A on dalej nawijał, że rano to się nawet rozmawiać nie chce itd. Tylko się lekko uśmiechnęłam i przyznałam mu rację. A tak naprawdę to wszystko we mnie krzyczało. Chciałam nim potrząsnąć i wrzasnąć prosto w twarz: „Zamknij się koleś! Mój chłopak wyjechał, nie mam ochoty cię słuchać! Zamknij się i daj mi spokój!”. No, a na koniec on zapukał do drzwi tuż obok B.. tyle, że on pukał czy dzwonił, a ja otwierałam drzwi kluczem. I on jeszcze na koniec stwierdził, że jednak jakaś różnica jest. A ja weszłam do mieszkania B. z coraz większym węzłem na szyi. A kiedy ona wyszła to już nawet nie próbowałam powstrzymywać łez. I dziwne myśli mi się pojawiły, i zrobiło mi się źle...

TYSIĄCE WSPOMNIEŃ I MILIONY ZWĄTPIEŃ...

A mimo to czuję w sobie determinację i pozytywną energię i siłę. I czuję, że będzie dobrze... Nie wiem skąd to wiem, ale wiem.

I tylko wokół mnie wciąż widzę S. Jak siedzi i nasypuje sobie kawy, jak gotuje wodę, nalewa mleczka. Potem jak tą kawę pije. Potem odstawia kubek żeby mnie przytulić. I jest dobrze, ciepło i bezpiecznie. I czuję jego zarost na swojej twarzy. I może nie powinnam Ci tego mówić Eljot, ale kiedy o nim myślę, jak mnie tuli, dotyka, całuje to czuję się dziwnie podniecona. I jakiś dreszcz czuję. I to miłe jest uczucie. Ale razem z nim przychodzą miliony zwątpień...

.......................................................

I już południe Aniele. A dopiero co była 6 rano i zrywałam się z łóżka żeby jechać do B. A zaraz będzie 15 i angielski z K. Potem pewnie pojadę do E. i razem z kilkoma innymi osobami pojedziemy na Pola Marsowe na juwenaliowy koncert. Hm, już piątek – 3 dzień bez S. Coraz bardziej mi go brakuje Aniele... A czas jak rzeka, jak rzeka płynie...

...........................................................

No i wróciłam przed chwilą z koncertu. Pijana. A wypiłam tylko 2 piwa. Coś jest ze mną nie tak. Hm, może to dlatego, że jestem zmęczona i mało jem. Bo po 2 piwach żeby być pijanym, żeby palce nie trafiały w klawisze, żeby mroczki i mgiełki były przed oczami??? W sumie koncert nie był ciekawy. To znaczy E. i reszta jeszcze zostali, ja już się źle czułam – i zmęczona fizycznie i psychicznie. Wróciłam i zaczęłam się martwić bo S. nie daje znaku życia od rana. Mam nadzieję, że wszystko jest w porządku... W głowie mi szumi – prysznic i herbata nie bardzo pomogły. Hm, ostatnio żywię się samą czekoladą i słodkimi bułkami. Jakoś nie mam ochoty na nic innego. Nie mam siły myśleć o jedzeniu ani piciu. O niczym innym nie mogę myśleć jak o spaniu. I o S.

I nie wiem czemu, ale wyobrażam sobie powitanie z nim. To bez sensu, bo przecież on dopiero co wyjechał...

 

alexbluessy : :