Komentarze: 1
Wierciła się, przewracała z boku na bok, ale nie mogła zasnąć. Męczyła się tak do około 1 w nocy. Po głowie chodziły dziwne myśli: „co będzie jeśli???”, co będzie kiedy... i okaże się, że...???”. W końcu udało jej się zasnąć. Obudziła się wcześnie rano i od razu zaatakowały ją strange thoughts. Pomyślała: „dlaczego znowu ja???”. Znowu przestraszyła się, że to nie ma sensu, że ona tego nie wytrzyma, że nie ma siły. Gdzieś, przez powłokę szarych myśli i wyobrażeń przebijała nieśmiało Wiara i Nadzieja. Ale dziś Ich światło było trochę słabsze, mimo że czuła w sobie Ich ciepło. Nagle zdała sobie sprawę, że na nic nie ma wpływu, że jeśli „coś” (nie wiedziała tylko co konkretnie, a nawet jeśli to nie chciała o tym myśleć nawet) ma się wydarzyć to się wydarzy i ona nad tym nie zapanuje. Było jej smutno. Musiała przyznać sama przed sobą, ze czekała wczoraj na telefon od niego, ale niestety nie doczekała się. Rozczarowała się... czuła w sobie bezsilność, miała ochotę krzyczeć, na niego również. Dodatkowo przestraszyła ją Nieuchronność i Niedoścignioność Czasu, który mija nie oglądając się na nic...
Czeka ją dziś kolejny zwykły dzień. Najpierw praca, potem pojedzie uczyć się do E. Wróci do domu i będzie wieczór. Bała się nawet myśleć, że może dzisiaj usłyszy dzwonek telefonu... Spojrzała w lustro. Uśmiechnęła się lekko. „La Vida e Bella” – pomyślała, a jednak czuła gulę w gardle, czuła zaciśnięty żołądek. Czuła się zmęczona. Pomyślała, że musi się czymś zając – najlepiej wyszłaby na tym, gdyby zajęła się nauką, ale ciężko było jej się skoncentrować. Przestraszyła się, że nie zda swoich egzaminów, że tak nie można, że musi coś ze sobą zrobić, ale nie mogła. Dziwne myśli, które przyszły do niej z samego rana już wierciły dziurę w jej głowie.
..................................................
Jak zwykle dzień minął jej szybko i intensywnie. Wróciła do domu około 21 jak zwykle zmęczona, nie mając sił na nic poza spaniem. Najpierw praca, nie bardzo dziś wyczerpująca, ale jak zwykle mały T. był uparty i niegrzeczny momentami. Potem pojechała szukać dla mamy książki o emisji głosu, a na koniec przez kilka godzin uczyła się z E. Wracając do domu postanowiła zrobić sobie prezent na pocieszenie i wstąpiła do jednego z supermarketów. Początkowo cieszyła się z kupionego portfela, dużego, bordowego, takiego, jak chciała. Ale nie cieszyła się długo. Przez cały dzień czekała. Zagłuszała myśli Nadzieją, że może dziś... Zagłuszała je pośpiesznym działaniem, intensywnością przemieszczania się, próbowała uciekać jak najdalej przed natrętnymi myślami. Przez cały dzień czekała na choć najmniejszy sygnał. Nic się nie wydarzyło, przez cały dzień nie zobaczyła na swoim telefonie słuchawki, która świadczyłaby o nieodebranym połączeniu z ... wiadomo skąd, nie zobaczyła też kopertki powiadamiającej o otrzymanym smsie. Nic. W końcu nie wytrzymała i rozpłakała się. Głośno, aż nią wstrząsało. Nie przeszkadzało jej nawet, że w takim stanie zobaczyły ją jej współlokatorki. „Co tam. Nic mnie nie obchodzi. – myślała. - A może on już o mnie zapomniał??? Może już o mnie nie myśli??? Może... Może coś się stało... Czy rodzina by mi powiedziała gdyby tak było??? Boże, proszę Cię, niech wszystko będzie dobrze, powiedz, że nic mu się nie stało!!!” – krztusiła się łzami. „A więc byłam tylko zabawką, tak??? Pobawiłeś się naiwną panienką, zamieszałeś jej w głowie, a teraz mówisz dość??? To może chociaż miej odwagę powiedzieć jej to wprost, co???” – wyrzucała z siebie z irytacją i dziwnym bólem. W końcu nie wytrzymała myśli, że może coś mu się mogło stać, a ona nic o tym nie wie i sama wysłała mu sygnał. Odesłał. Tym razem stwierdziła, że „...to tylko na pozór. Odesłał sygnał bo ja wysłałam mu pierwsza... Hm, ale przynajmniej wiem, że nic mu nie jest”. Najgorsze było to, że nie miała komu o swoich rozterkach, o swoim bólu powiedzieć. Leżała sama, kołysana odgłosami miasta i swoimi myślami. Dziwnie się czuła. Niby była silna, czuła w sobie Siłę, ale coś ją hamowało, odbierało spokój. I zdziwiła się, że znowu, po raz kolejny, kiedy zaczynała się łamać poczuła w sobie jakieś Ciepło. Było kojące i dawało Nadzieję i Wiarę. Znowu poczuła, że BĘDZIE DOBRZE, że inaczej być nie może, że to chwilowe, że smutki miną.
Zapatrzyła się w okna domu naprzeciwko, obserwowała wieczorne życie sąsiadów, na twarzy poczuła orzeźwiający powiew wiatru. W ręku trzymała bilet... „Już za 2 dni pojadę, ucieknę. Daleko. Szkoda tylko, że w dobrze znajome miejsce.” Bo taka była prawda, B-stok, gdzie mieszkają jej rodzice zdążyła już poznać bardzo dobrze. Cieszyła się na ten wyjazd, szczególnie na spotkanie ze swoim młodszym Bratem, ale wiedziała, że z rodzicami nigdy nic nie wiadomo. Wiedziała, że jeśli zaczną się kłócić, albo mieć do niej jakieś pretensje (co było dość prawdopodobne, szczególnie jeśli chodzi o mamę) po prostu spakuje się i wróci do Wrocławia. Taki miała plan. A poza tym to liczyła na samotne wędrówki po mieście. Bez nikogo, w samotności, chciała szukać siebie, szukać wewnętrznego spokoju. Bo to miasteczko ją uspokajało. Dla niej tam jest inny świat. Beż pośpiechu, nie tak anonimowy, lepszy... (???).
Nawet nie zauważyła, że zrobiło się dość późno, jutro czeka ją 10 godzin w pracy. wczoraj nie mogła zasnąć, dziś postanowiła, że położy się wcześniej. Ale natrętne myśli znowu o sobie dały znać.. „Co to znaczy, jak to jest, jak to możliwe, że się martwię, mam ochotę krzyczeć, wyzwać go od „różnych”, a zaraz potem czuję w sobie to dziwne ciepło i coś mi mówi „nie martw się”. Co się ze mną dzieje???” – pytała samą siebie...