Archiwum 14 czerwca 2004


cze 14 2004 Na Huśtawce...
Komentarze: 0

...w górę, w dół... i jeszcze raz... góra dół... raz wysoko pod samo niebo, w chmury, a zaraz potem opada na dół... góra dół, góra dół...

Tak mniej więcej ostatnio się czuję. Raz na dole, raz na górze. Bujam się na Huśtawce Nastrojów – raz pozytywnie, aż chce mi się skakać, a zaraz potem spadam... Już jestem trochę tym zmęczona. Bo ile można, przecież taki stan może do nerwicy doprowadzić. Bujam się na Huśtawce Nastrojów – raz głową, a raz nogami w dół. Moja Huśtawka... moja Wewnętrzna Huśtawka...

Wiem, że to powinno się niedługo już skończyć, że kiedy wyjdzie słońce to wszystko się zmieni... jeśli wyjdzie słońce.

AND I PROMISE MYSELF I'LL SEE THE SUN AGAIN...

Obudziły mnie promienie słońce zaglądające przez uchylone okno, było około 5 rano. Zasunęłam żaluzje, chociaż zwykle tego nie robię, i poszłam dalej spać. Udało mi ukraść jeszcze 2 godziny snu. Gorąca kawa wypita na balkonie postawiła mnie na nogi, zjedzona w biegu sucha bułka z masłem pomogła oszukać żołądek. Przed 9 wybiegłam z domu i pojechałam odebrać wyczekane zdjęcia. Hm, stałam przed Rossmannem i uśmiechałam się do siebie. Potem część z nich (specjalnie wybrane) włożyłam do koperty obklejonej znaczkami i wysłałam Priorytetem do Londynu.  A fotki wyszły świetnie, kolorowe, uśmiechnięte – masa wspomnień. Szczególnie, kiedy patrzyłam na jedno z nich to coś we mnie rosło... jakieś ciepło, a jednocześnie łzy napływały do oczu. I zaczęłam się zastanawiać czy to było naprawdę, czy to mi się nie śniło przypadkiem. Czy naprawdę byłam ja, był on... Czy będziemy... Bo naprawdę to jest jak sen... albo przerwany (chwilowo) sen...

AND I PROMISE MYSELF I'LL SEE THE SUN AGAIN...

Około południa przyszła E. i zabrałyśmy się za naukę. Dzisiaj analizowałyśmy wypowiedzenia złożone. Na początku szło trochę opornie, ale potem się rozkręciłyśmy, o ile można się rozkręcić przy czymś tak nudnym. Od środy, albo czwartku zaczynamy już powtórki generalne. Zostało 13 dni... Ale będzie dobrze, ja wciąż w to wierzę. Trochę pogadałyśmy, zjadłyśmy pół kilo truskawek, chińskie zupki instant i ruskie pierogi. Hm, jak człowiek się uczy to głodnieje, a jeśli jeszcze przy tym dyskutuje i prowadzi ożywione konwersacje na tematy przeróżne to tym bardziej. wysłałyśmy kilka smsów do naszej koleżanki z grupy, podenerwowałyśmy kolegę (też z grupy) i kilka godzin minęło. E. poszła, a ja znowu znalazłam się, mimowolnie całkiem, na Mojej Huśtawce. Znowu przejrzałam zdjęcia, znowu się zamyśliłam, znowu... Mówią, że człowiek zakochany może wszystko. Pewnie, że może. Ale czy to dotyczy także tych, którzy są razem, a jednak osobno??? Bo co z tego, że ja wiem, że on tam gdzieś jest, co z tego, że tęsknię, myślę, czekam. Co z tego, że wysyłam e-maile, smsy. Co z tego, że to działa też w drugą stronę. Dokładnie nic. Bo chciałoby się Poczuć, Usłyszeć, Zobaczyć. A nie można. I to jest okropne, że kiedy tak bardzo potrzebujesz bliskości i ciepła drugiej osoby to jej nie masz... „When I need you I just close my eyes and I’m with you(…)miles and miles of empty space in between us A telephone can’t take a place of your smile(…)”

BUT I PROMISE MYSELF I'LL SEE THE SUN AGAIN...

alexbluessy : :