Lato. Jest wszędzie, w tytułach telewizyjnych programów, radiowych spotach, na wystawach sklepów, a przede wszystkim biur podróży. Tylko pogoda jakaś mało letnia, chociaż wg prognoz od przyszłego tygodnia mają przyjść upały. Oprócz tego w przyszłym tygodniu powinno się już wszystko wyjaśnić w sprawie mojej Akademickiej Przyszłości. Na dzień dzisiejszy to raz czuję (i to jest bardzo silne przeczucie), że wszystko będzie dobrze, ale zaraz potem myślę, że: „nic z tego nie będzie, nie potrzebnie się oszukuję”. Coraz bardziej też czuję się jak bohaterka „Martyny” J. L. Wiśniewskiego. Przypomniały mi się słowa Wirtualnego Znajomego z Przeszłości: „może tym razem to nie będzie jak w „Samotności w Sieci”, może tym razem to będzie jak „Martyna”, pomyśl o tym...”. Pomyślałam, i chyba miał rację...
Już raczej przesądzone, że wakacje spędzę we Wrocławiu. Oprócz cioci Ł., która na lipiec zajmie jego pokój z racji przyjazdu na jakieś badania zamieszka u mnie koleżanka mojej kuzynki A. podobno bardzo sympatyczna dziewczyna, hm, najważniejsze żeby płaciła. Z połową „stawki” od Ł. i pieniędzmi od tej dziewczyny będzie przynajmniej na zapłatę czynszu. Ale muszę tu być, zresztą prawdę mówiąc i tak nie mam ochoty nigdzie jechać. Mam ochotę pobyć sama ze sobą, gdyby jeszcze udało mi się znaleźć jakąś pracę... Ostatecznie wakacje mogę przepracować jeszcze jako baby-sitter – doświadczenie mam, referencje też świetne. No i Czas do przyjazdu Esia szybciej by zleciał. Jak dotąd statystyki wyglądają mniej więcej tak: minęło 50 dni bez Esia (to odrobinkę więcej niż połowa), średnio 2 razy w tygodniu rozmawiamy by the phone, raz w tygodniu odbywamy rozmowę on-line, codziennie wysyłamy po kolka sygnałów, w chwilach skrajnego doła wysyłamy smsy (bardziej on niż ja, ja się boję). A co najważniejsze (i nie wiem czy nie najgorsze) tęsknię coraz bardziej. nawet najmniejsze wyobrażenie, że coś może pójść „nie tak” powoduje, ze zaczynam spadać... Zresztą tak się zastanawiam, jeśli mu tam źle, jeśli łapie „doły cały czas” (jego słowa) to dlaczego nie wróci??? Pieniądze przecież najważniejsze nie są, a sam mówi, że zwiedzać też nie bardzo ma ochotę. Gdybym tylko mogła tam być...
Jest mi smutno i myślę, że chyba łatwiej jest mi śnić... „I’m still afraid to sleep cause if I do I’ll dream of you and my dreams are always deep on the pillow where I’ll weep” Esio... Esio… Esio… Tak mi ciebie brak… każdego dnia bardziej, każdego dnia bardziej za tobą tęsknię, każdego dnia bardziej cię potrzebuję, każdego dnia bardziej się boję, każdego dnia częściej o tobie myślę, każdego dnia chcę żebyś wrócił.
Dzisiaj dostałam smsa od mojej Mamy. Odpowiedź na moje 6 wysłane w sobotę rano: „Olcia! Przepraszam, że nie pisałam. Skończyłam studia. Szkoda. Wracam teraz z Gdańska, jak dojadę to zadzwonię. Pa.” A co ja miałam odpisać??? Miałam jej powiedzieć, że było i smutno i źle, że nawet słowem się nie odezwała jak jej obrona dyplomu poszła, że nie było miło dostać smsa o treści: „jestem na zajęciach, nie mogę rozmawiać.”??? Przecież zajęcia nie trwały 3 dni bez przerwy, mam rację??? A teraz jest prawdopodobieństwo, że możemy się zobaczyć dopiero na Boże Narodzenie. Chyba, że we wrześniu się uda... No i ładnie, dzwonił przed chwilą tata. Jeszcze się z nim posprzeczałam... szlag by to wszystko trafił. Teraz mi wypomina kupno komputera, to, że płacił za moje studia przez rok, że kupił lodówkę, a ja jeszcze stawiam mu jakieś ultimatum. Tylko, że nie bardzo wiem jakie... A ja powiedziałam tylko, że w tym miesiącu nie mam pieniędzy na zapłacenie czynszu bo dziewczyny zrobiły przedpłatę tak zwana i część ich pieniędzy czerwcowych poszła na opłaty w ubiegłym wrześniu. Gdybym miała pieniądze to pewnie bym jakoś zapłaciła, ale ja nawet ich nie mam i sama zastanawiam się jak zrobić żeby było dobrze. Ale tata ma pretensje, że nie mam z czego zapłacić. Albo ja czegoś nie rozumiem, albo jakaś głupia jestem, albo może się czepiam, albo sama już nie wiem co. Mam tylko nie liczyć „na cokolwiek” z ich strony. Dlaczego to wszystko jest takie trudne, co??? Żeby Esio chociaż zadzwonił...
W przyszły poniedziałek i wtorek mam egzaminy. Do piątku pewnie będę też po ustnych. Oby się udało... oby się udało... żeby tylko się udało... I ja wiem, gdzieś w głębi siebie wiem, że się uda, że spełnią się moje marzenia, że osiągnę to, co zamierzam, że uda mi się w końcu coś. Może w końcu po burzy wyjdzie słońce...
„lecz po nocy przychodzi dzień, a po burzy spokój...”
Nie wytrzymałam, zadzwoniłam do taty z przeprosinami. Może byłam trochę za ostra dla niego... Ale połączenie Tęsknoty za Esiem i przedegzaminowej paniki powoduje, że zachowuję się być może trochę za ostro wobec Bogu ducha winnych osób. A tata powiedział: „już dobrze córeczko, jestem szczęśliwy, że zadzwoniłaś...”. A ja się w tym momencie rozpłakałam. I powiedziałam, że to te egzaminy i ta tęsknota. A on powiedział, że rozumie, ale że mam nie panikować bo będzie dobrze i Czas też szybko przeleci. <kocham Cię tato!!!>
O, Esio puścił sygnałka... Kochany Esio... Tak bardzo, tak strasznie za nim tęsknię. Jak za nikim wcześniej... Esio... Esio... Esio...
A jutro czeka mnie pracowity dzień. Z samego rana biegnę podbić książeczkę pracowniczą. I z tego powodu muszę uzbroić się w cierpliwość bo w mojej przychodni MSWiA jest zawsze straszna kolejka. Przychodzą babcie z dziadkami, czekają na recepcjonistkę od 6 rano (a rejestracja zaczyna się od 8) i dyskutują o swoich przypadłościach. A inni muszą tego słuchać. Potem umówiłam się z E. i idziemy złożyć aplikację w WorkService. A potem jeszcze w jakieś miejsce, a potem ja mam angielski z K. Po południu czeka na nas polski. Wrrr... Koszmar.
Hm, dzisiaj przypadkiem miałam bardzo sympatyczne spotkanie. Spotkałam mojego Ulubionego Profesora od organizacji turystyki. Pogawędziliśmy chwilę, a na koniec on powiedział, ze mam go łapać pod koniec wakacji albo na początku września to postara się mnie wkręcić na kurs przewodnicki. No, przynajmniej da namiary jak, gdzie i kiedy. Bardzo sympatyczny i ciepły człowiek z niego, ciekawe dlaczego nikt go nie słuchał na zajęciach???
Zaraz przyjdzie kuzynka z koleżanką, która ma u mnie mieszkać przez wakacje. Muszę się zbierać, a potem nauka... Keep your fingers crossed!!!