Komentarze: 4
Drugi dzień w pracy upłynął pod znakiem nudy. Przez osiem godzin nasze biuro odwiedziły może trzy osoby zainteresowane wyjazdem dokądś tam. Inne trzy czy cztery przyszły robić dopłaty do zabukowanych już imprez albo upewniać się co do godziny wyjazdu/wylotu. Poza tym wielkie nic. Siedziałyśmy więc we trzy, plus praktykant i gadałyśmy o tym i o owym. Od poniedziałku prawdopodobnie mam być sama z szefową. Ale dobrze jest, kobieta super babka, serce na dłoni ma, zginąć mi nie da. Mam nadzieję przynajmniej.
Wczoraj z M. oglądałyśmy wieczorem „Czekoladę”. Film akurat na obecny czas, nie wymagający myślenia, a jednocześnie sympatyczny, ciepły i w jakiś sposób dodający otuchy. A po filmie poszłam spać. Sny miałam kolorowe, wiadomo czego, a raczej kogo dotyczące. I nadal są we mnie. Te myślątka cudne. Przypomniałam sobie pierwsze spotkanie, drugi spacer, późniejsze spotkania też. I tak ciepło mi się zrobiło. Gdybym zwariowała do końca, pewnie rozbiłabym namiot na dworcu i już czekała. Te całe 28 dni. Już tylko tyle, a z drugiej strony jeszcze aż tyle... Nie martwcie się Moi Kochani, za te 28 dni skończy się Wasza męczarnia czytania o moich paranojach Eśka dotyczących. Prawda, prawdą, ze jakaś energia mnie rozpiera, że na samą myśl, ze to już 28 dni zostało mam ochotę skakać, śmiać się, śpiewać, tańczyć. Mam ochotę opowiedzieć każdemu, że...
Dzisiaj w biurze usłyszałam piosenkę, nieznanego mi wcześniej zespołu. Korzystając z pojemności Internetu szybko miałam ją na dysku swojego komputerka (po powrocie do domu). Słowa tej piosenki, chyba można nazwać ją/to piosenkę, bardzo pasują do tego, co mi w duszy/głowie gra.
Jesteś dla mnie wszystkim, wszystko jest Tobą Nie mogę zebrać myśli, kiedy jesteś obok. Jesteś dla mnie wszystkim, wszystko jest Tobą W radości i w smutku, chcę byś był obok. Spokój, cisza - tylko my i cztery ściany, zatopieni w objęciach jak w atlantyku Titanic, Baby, snejki, baby z "tak ty da mi", tomsonami, tylko ja i mój a'mix, press z telefonami, Dziś romantic z płomykami świec, rysu naszych twarzy, zalewa nas półmrok za oknem deszcz, czy też tak chcesz? Chcę! Bo ja bardzo chciał(a)bym, razem z Tobą odciąć się, odseparować, gdzieś zaszyć. I niech nic nie martwi, nie trapi. Ja i Ty. Nasze serca wyznaczające swój własny rytm, Przy kolacji wina lampki, z uśmiechem na ustach snuć plany i marzyć... Będąc nierozłączni, jak Bonnie i Clyde dziś w harmonii ze sobą... i światem tak podłym. Wiesz jedyne co mogę, to do tego dążyć, bo dużo dał(a)bym właśnie za to, by tak spędzać wieczory! Jesteś dla mnie wszystkim, wszystko jest Tobą Nie mogę zebrać myśli, kiedy jesteś obok. Jesteś dla mnie wszystkim, wszystko jest Tobą W radości i w smutku, chce byś był obok. Zgasło światło, zapalona świeczka muzą, nie ma z kim zamienić słowa, w około pusto, zagubiony/a w swym świecie nie mogę usnąć... Choć powieka smutno, spogląda na łóżko, z piwa puszką, jedynym rozmówcą lustro - jak beton spijające toastów mnóstwo! Łyk po łyku, minuty krążąc w noc długą, gwiazdy i księżyc dające półmrok. Już północ, godzina duchów, eSeMeS podniesie na duchu, któż źle cóż, w ręku sześć lat kacetu, nie mogę się skupić, tysiąc szans, dziś odpada i Grzesiuk. On nielicznym dałby wiele, by być tu w tym miejscu, delektować się wolnością, radością w sercu... A ja sam(a) jak palec, tęsknię w ten smutny wieczór, wiele dał(a)bym, żeby z dniem słońca blask nas, szedł już. Jesteś dla mnie wszystkim, wszystko jest Tobą Nie mogę zebrać myśli, kiedy jesteś obok. Jesteś dla mnie wszystkim, wszystko jest Tobą W radości i w smutku, chce byś był obok. Pytasz czym jest miłość? Łączy ludzi jak Era, pytasz czym ja i Ty? Dwie połówki - dwa serca, które wędrując w świecie, poprzez kolejny etap, na drodze - pisane im pokrewieństwa, nie bacząc na przeciwieństwa, chcę razem, by kres na zawsze tam gdzie Ty, jak Lady Pank, razem w objęciach, budzić się i chodzić spać. W bezkresach nieba, które razem chcę stworzyć, z Tobą cholerka! Jesteś dla mnie wszystkim, z Tobą płakać i śmiać się, Wszystko jest Tobą, ja i Ty, czytaj - razem! Wspólny spacer, pożycie jak wstążka, krętych ścieżkach, malowniczych jak Rembrandt, czy brutalnych jak Wietnam, z Twą pomocą przetrwać, jeśli dasz mi szansę, kobieta taka jak Ty, ze zwykłym chłopakiem. Nie, nie - Nie zwykłym chłopakiem! Jesteś dla mnie wszystkim, wszystko jest Tobą Nie mogę zebrać myśli, kiedy jesteś obok. Jesteś dla mnie wszystkim, wszystko jest Tobą W radości i w smutku, chce byś był obok. [Teka – „Jesteś”]
Bardzo długa, ale bardzo „moja”. Bo taka jest prawda. Od jakiegoś czasu (narasta to im bliżej do powrotu Esia) chciałabym już go mieć. Dla siebie, przy sobie. I nie wypuszczać go. Hm, M. wyjechała na weekend do domu. Wróciłam do domu, do czterech pustych ścian. Co z tego, że własnych. Chciałabym żeby Esio był, żeby przytulił, wypił ze mną herbatkę, wysłuchał. On umie słuchać. A potem pamięta to, co do niego mówiłam, naprawdę pamięta. Cudowne uczucie... Ale czekał na mnie nagrzany od słońca pusty pokój i cisza wszędzie panująca. Okropne uczucie. Chyba już odzwyczaiłam się od samotności po dwóch latach mieszkania z kimś. Może Ł. niedługo z Hiszpanii wróci, przynajmniej ktoś za ścianą będzie. Zawsze to inaczej. A teraz panuje niczym nie zmącona cisza. No, nei do końca – przerywa ją stukanie moich palców na klawiaturze.
Nie marzę o niczym innym, jak o śnie. Po ośmiu godzinach siedzenia i nic nierobienia jestem wykończona. Przez chwilkę biegałam po mieszkanku w samej tylko podkoszulce, potem wzięłam prysznic, spod którego zostałam wyrwana dźwiękiem telefonu. Dzwoniły babcia z mamą. Mówiły, ze mam nie przesadzać, ze to praca, że nie ma lekko. Ja się z nimi całkowicie zgadzam, tylko po jaką cholerę robić coś, co cię męczy??? Co z tego, ze praca jest ciekawa, skoro wracasz do domu wykończona psychicznie. Fizyczne zmęczenie jeszcze jakoś pokonasz, ale z psychicznym łatwo już nie jest. Przynajmniej z moim. Mama dodatkowo zmartwiła mnie tym, ze prawdopodobnie w tym roku nie będzie dofinansować z uniwersytetu do wyjazdów. Ale kurde, rok temu przecież załatwiałam sobie wyjazd do Sopotu na wariackich papierach. W ciągu kilku dni wszystko miałam gotowe. To, ze na 2 dni przed wyjazdem okazało się, że biuro z Gdańska nie zarezerwowało mi hotelu to już inna rzecz. Ostatecznie pojechałam do rewelacyjnego pensjonatu w Sopocie i to jeszcze nad samym morzem. Nie ma złego, bez dobrego. Przecież warunek jest taki, ze ma to być wyjazd zorganizowany. Mój brat w tym roku nie dostał bo do Londynu jechał na własną rękę. A ja... chciałabym pojechać do tej Chorwacji. Ale czy mi się chce, tak na wariata wszystko załatwiać??? Z jednej strony byłoby fajnie, z drugiej trochę mi się nie chce. Dokładnie zagłębiłam się z ofertę i mimo, że jest bez wyżywienia to da się przełknąć. Jest jeszcze możliwość wyjazdu do Bułgarii. A może do Krainy Mojego Dzieciństwa??? Żeby tak oni dali się namówić. No i żeby dziadkowie się zgodzili... Czas pokaże, się zobaczy. Nic na siłę. Wczoraj rozmawiałam z M. Ona jest tego zdania co ja. Nie ma co załatwiać wyjazdu skoro nie ma jeszcze Eśka i na dobrą sprawę nie wiadomo jak to się ułoży. Z jego pracą i sprawami na uczelni, po powrocie będzie musiał trochę pobiegać po mieście. Według mnie lepiej chyba byłoby odłożyć kasę na jakiegoś fajnego sylwestra albo inny wyjazd podobnego typu. A Wy jak myślicie??? Swoją drogą to przecież mama nie pracuje na uniwerku i na dobrą sprawę to nie jest osobą kompetentną do udzielania mi informacji na temat dofinansowania. Nie ujmując niczego mojej mamie oczywiście.
Chciałabym tylko być z Eśkiem. Pójść na spacer, żeby było ciepło (w środku), żebym się śmiała i tak dalej. Na razie to marzenia ściętej głowy. Tak samo, jak z wyjazdem (być może) zresztą.
Dopiero 21, a ja nie mogę się skupić. Nie mogę zebrać myśli, oczy mi się zamykają. Idę wobec tego do łóżeczka. Jutro rano trzeba wstać, przejrzeć zaktualizowane strony biur podróży i iść na 4 godzinki do pracy.
Tak więc niniejszym: Dobranoc.