Komentarze: 4
Być może i słońce wstaje każdego dnia... No, w każdym razie dzisiaj mnie obudziło. Zapukało prosto w okno, połaskotało po nosie, uśmiechnęło się. Mimo tego, że wczoraj zepsułam sobie discmana nie mogłam się nie uśmiechnąć. Przeciągnęłam się, rozejrzałam dookoła. Poczułam, że jestem w domu.
Tego discmana to rozwaliłam na własne życzenie. A może przez to, że jestem ostatnio kłębkiem nerwów i wszystko mi leci z rąk??? Niechcący zrzuciłam go z szafki i przestał grać... Na szczęście w przyszłym tygodniu będę miała profesjonalną ekipę do naprawienia mojego komputera. Dwójka kolegów taty przyjeżdża na jakąś konferencję informatyków to poproszę ich żeby uzdrowili mi zabaweczkę. Zostawiłam dziewczynom na 2 tygodnie dostęp do komputera i zastałam mały bałagan. Sama dopełniłam całości...
A z Esiem to nie jest tak, że on mnie irytuje. To we mnie jest coś dziwnego. Bo się boję. Za 3 dni wszystko się okaże... W niedzielę rano będzie Dzień Zero. Trzymajcie kciuki, please!!! Tak bardzo boję się tego dnia, tego co będzie potem, ze wymyślam coś, tworzę coś w mojej głupiej głowie. A tak naprawdę w głębi czuję, ze bez niego nie ma sensu, że na niego czekałam, że to on jest tym... Dlatego się zamykam. Zamykam bo jest we mnie piosenka Kelly Rowland „Haven’t told you...”
Look in my eyes What do you see Only me Got nothing to hide Seek and you’ll find What’s on my mind This happened so fast Not a part of my plan so I’m leaving my heart in your hands Haven’t told you just how much I love you Only by dreaming I show my feelings Haven’t told you just how much I love you Time for revealing And I will give you something too A love from me to you Look in my eyes You know me so well Can’t tell you That I’m way into deep I’m going down So catch me now (…) I feel you Everyday I breathe you Every single moment from the start I see you Constatntly I feel you You move me so No letting go You smile at me My heart is your to keep Have I told you baby I love you baby I show my feelings And I will give something too A love from me to you…
Ta piosenka we mnie śpiewa. A może to miłość we mnie śpiewa??? A może jedno i drugie??? Jakiś paradoks jest we mnie. Wczoraj kiedy pisałam o tym, ze czuję się znieczulona miałam jednocześnie ochotę wysłać smsa, którego treść jest Wam od dawna dobrze znana. Jak zwykle nie wysłałam.
Chciałabym móc zaśpiewać, żeby we mnie śpiewało wszystko... Żeby było jak w piosence Rynkowskiego „Śpiewająco”. Ale niestety, życie składa się z problemów. Hm, w zasadzie tylko z tego. przynajmniej moje. No, ale gdyby nie one to pewnie nie czułabym, że żyję.
Bilans dnia dzisiejszego??? Zrobione pranie, przeprowadzona inwentaryzacja szafy, zjedzenie zupki z torebki i jednej słodkiej bułki, wypite 3 kawy i litr wody mineralnej z gazem. Aha, zmieniłam wygląd mojej korkowej tablicy z ułożonego i niezmąconego nienagannością na nieład artystyczny. Efekt wyszedł całkiem niezły. No i grałam w Simy. Ale moja para (Nowela i Serial Filmowiec) nie chcą się mnie słuchać tylko cały czas by spali labo myśleli o dzieciach. Jak prawidłowo zauważyła moja Koleżanka, ta gra nie jest tak prosta, jak się wydaje. Ale się nie poddaję.
Poza tym od rana słucham Sade i Kelly Rowland. Nawet trochę pokołysałam się w ich rytmie. Chciałabym...
...chciałabym żeby nadszedł wieczór. Taki, na jaki czekam... Taki ciepły i pełen czegoś. Jakiejś magii. I bliskości Eśka. I muzyki. I jeszcze wina czerwonego albo szampana. Żeby było pijano od szczęścia, bliskości, ciepła.
To przyjdzie, ja wciąż w to wierzę. A na razie...
... na razie „Cieszę się, że on za kilka snów będzie znów bliżej”.