Archiwum 04 października 2004


paź 04 2004 Jakoś to będzie.
Komentarze: 8

... Jakoś to będzie Aniele, musi jakoś być. Każdego dnia mam szkołę (prze)życia, ale się nie poddaję i staram się nie narzekać. Porażki mnie umacniają i motywują do jeszcze większego wysiłku.

 

Tylko te panie w dziekanacie mnie wkurzają. Zamiast wywiesić informację to człowiek musi stać ponad godzinę w kolejce w dusznym i zatłoczonym korytarzu żeby zostać odprawionym z kwitkiem. Bez sensu coś takiego. Skąd niby student pierwszego roku ma wiedzieć, że zaświadczenie dla banku dostanie dopiero po 13 października i tylko jeśli zostawi indeks. Witajcie studia, hehehe!!!

No, staram się nie tracić werwy i dobrego humoru. Już jutro zaczynam. Łaciną i praktyczną nauką języka kierunkowego, a dokładniej pracą z tekstem.  Hm, bez znajomości alfabetu, bez umiejętności jakiegokolwiek poruszania się w języku rosyjskim od razu praca z tekstem. Ale i tak się cieszę.

 

I mój nowy słownik tak ładnie wygląda na półce. Co prawda równie dobrze mógłby to być słownik polsko-chiński i w drugą stronę, bo i tak ni cholery nie umiem go rozszyfrować. Jeśli o słowa po rosyjsku chodzi oczywiście. Jedno wpadło mi w oko – „pierniczek”. Nie mam pojęcia dlaczego właśnie ono, tym bardziej, że i tak nie umiem go przeczytać w cyrlicy.  Ale co tam, „pierniczek” jest „pierniczek”. Jutro postaram się dowiedzieć jak to poprawnie wymawiać. Ale się cieszę... Nie mogę normalnie.

Z tym słownikiem to też mi się udało, nie ma co. Normalna cena była 59,80 zł. Ze zniżką studencką 10% zapłaciłabym 53,83 czy jakoś tak. Dałam pani stówę, a ona że nie ma wydać. W końcu coś tam postukała w komputer i powiedziała, ze mam zapłacić 50,83 zł. Czyli chyba policzyła mi według zniżki nauczycielskiej 15%. Albo w legitymacji zobaczyła, ze filologia kierunkowa i dlatego. Nie wiem, nie narzekam w każdym razie.

 

... ale dziś miałam wariacki dzień. Tyle chciałyśmy z E. załatwić, nie wiele się udało. Ale najważniejsze, że jakoś idzie do przodu, prawda??? Jutro też dzień mamy wypełniony po brzegi, a ja dodatkowo zajęcia mam na uczelni. Great!!! Ale cieszę się, ze w końcu zacznie się coś dziać.

Najpierw wystałyśmy się w dziekanacie, potem nic nie załatwiłyśmy w firmie modelingowej, a na koniec pojechałyśmy do Kolegium Nauczycielskiego żeby spotkać się z ludźmi z naszej grupy. Okazało się, że egzaminy zdali wszyscy, ale z braku miejsc dostali się na dzienne (po wybuleniu 3600 za rok nauki w SJK – super). W takim wypadku jedna dziewczyna poszła na dziennikarstwo prywatne, jeden chłopak na logistykę, a jeszcze inna dziewczyna wybrała wieczorową anglistykę na uniwerku. I zostały takie dwie sierotki...

A swoją drogą ten, co wybrał logistykę to błąd zrobił. Bo on zanim poszedł do SJK przez rok był na AR na rolnictwie. Nie musiał rezygnować, mógł przecież wziąć dziekankę, iść na rok do SJK, zdawać do kolegium, a jakby się nie udało wracać na Akademię. Mam rację Eljot???  A tak zamknął sobie drogę... Jego wybór.

 

Esio też się ze mną zgodził, że mógł wracać na rolnictwo. Hm, tylko rozumując  w ten sposób ja już cztery lata temu mogłam iść na słowiańską. Życie lubi zaskakiwać, ale nie narzekam, niczego nie żałuję.

 

A Esio??? Mówi, że dziś w nowej pracy nie narobił się za bardzo. Ale i tak w głosie wyczułam zmęczenie, kiedy zadzwonił żeby powiedzieć, ze zaraz do mnie rusza. Powiedziałam, że jeśli jest bardzo zmęczony to może niech nie przyjeżdża. A on mi na to, wiesz co odpowiedział??? Powiedział: „Misia, no powiedz jak ja mogę być zmęczony żeby do ciebie jechać, co???” To chyba mu choć trochę zależy, hm??? Jak Ty myślisz Aniele???

Akurat byłam w trakcie jednego z „moich” wieczorów. Wiersze, świece, kadzidełko i Norah Jones z Joss Stone i Wielkim Carlosem do spółki w odtwarzaczu. Esiulek wszedł. Powiedział tylko „o jak ładnie świeczki...I ty misia też bardzo ładnie wyglądasz, jak zawsze zresztą...” i zmęczony się położył. Mój Mężczyzna Pracujący hehehe. I znowu tak jakoś inaczej było... Nie trzeba było słów, wystarczył dotyk, ciepło oddechu, zapach.

 

... słowo daję Eljot, że w końcu nie wytrzymamy i się w sobie zatracimy. Tylko jak dotąd warunki średnio sprzyjające... Żeby chłopaków nie było... Eh. A tu jeszcze Mój Brat Kochany z dziewczyną przyjeżdża. Ale przywiozą dużo dobrego jedzonka. No i te cynamonki do porannej kawy. Esio już powiedział, ze on wtedy przychodzi na noc i prosto doe mnie jedzie do pracy. Nie ma problemu, ja jestem na TAK. „Młodych” położy się na łóżku (tylko żeby się mamusie nie dowiedziały hehehe), a my z Eśkiem na materacu. Moje Kochanie powiedziało, ze mam go pilnować żeby się nie zaczął do mnie dobierać...

 

(... oj Anioł, co Cię tak rozbawiło, co??? Powiedz to może się razem pośmiejemy...)

 

... no w każdym razie w mojej główce od razu pojawiła się wizja wspólnego oglądania filmu, jedzenia popcornu, który Mój Kochany Brat praży genialnie po prostu i w ogóle fajnej zabawy. Wrócę zmęczona po zajęciach co prawda, ale ostatecznie odeśpię to sobie, odprawię „męża” do pracy, a sama wrócę pod kołderkę. Ale mam plany ambitne, niech mnie...

 

I tak sobie leżał Esio, ja obok. Mówić nam się za bardzo nie chciało bo on zmęczony i ja zmęczona. Trochę się w Preludium rozładowaliśmy, i było bardzo... ekhm... no bardzo było i już. Choć kilku nut do Symfonii brakuje, tego nie będę ukrywać.

A potem poszedł zrobić nam czekoladowe cappuccino, i powiedział, ze jak będę chora to przyjedzie zaaplikować mi specjalny napój, którego ja osobiście nigdy nie praktykowałam. Hm, może też dlatego, że ja w ogóle niewiele choruję. Dziś jakoś sennie było...

Może spotkamy się w tygodniu. Może przyjedzie po mnie na zajęcia. Nie żeby mi specjalnie właśnie na tym zależało, najbardziej to zobaczyć go... uściskać... choć przez chwilę być obok. Mniej się boję, ale i tak jakiś niepokój we mnie jest. Ze coś się może skończyć, że to wszystko takie kruche jest, że...

 

... i znowu nic nie powiedziałam. Nawet się nie zająknęłam na wiadomy temat. Hm, no może coraz bardziej się otwieram, coraz bliżej daję siebie podejść, ale to i tak nie to, o co mi chodzi. Ale ważne, że są postępy, prawda???

 

... dobra Aniele idę spać bo jutro czeka mnie dzień pełen wrażeń, a oprócz tego przemieszczania się w tempie ekspresowym z jednego końca miasta na drugi. Wyjdę z domu przed 8, wrócę na 21 gdzieś. O rany!!! Od jutra pracuję nad średnią żeby na dzienne się przenieść.

 

... jakoś to będzie Eljot, musi być. To tylko kolejny płot, który trzeba przeskoczyć. Dam radę... 

 

 

 

 

 

 

alexbluessy : :