Archiwum 07 października 2004


paź 07 2004 Powiedział to!!!
Komentarze: 5

(Godzina 7:27)

Kurcze, Eljot, ale mi brakowało takiego porannego siedzenia przy kawie i stukania w klawiaturę. Teraz to już będzie luksus, nauka się zaczęła i mam inne rzeczy do roboty. Ale jeszcze dziś pachnąca Prima przede mną, wprowadzająca optymizm muzyka gra, chłopaki śpią i jest GREAT po prostu. Dla takich chwil wolę wstać pół godziny wcześniej.

 

...  rozbawiła mnie „kibelkowa korespondencja”, którą rano znalazłam w łazience. M., nowy współlokator, pytał czy nie wie z doświadczenia któreś z nas (ja albo Ł.) dlaczego ze zbiornika na wodę cieknie woda. Ja chyba wiem, prawdopodobnie trzeba będzie uszczelkę wymienić, ale to maleńkie piwo. Jak nie zapomnę kupię co trzeba i się tym zajmę.

Ale to dobrze, ze mnie coś jest w stanie rozbawić. Przecież wczoraj nie marzyłam już o niczym innym, jak tylko o cieplutkiej kołderce. Ze zmęczenia nie czuję głodu, nie czuję pragnienia. Ja się zamęczę, a jeszcze według nowego, odwtorkowego, planu moja grupa ma mieć dwa razy w tygodniu zajęcia do 21:45. to ma być chyba cena, jaką mamy płacić za najwyższy poziom zaawansowania angielskiego.

 

... studia na pewno zapowiadają się ciekawie, ale ciężko. To, ale mnie to kręci, bawi, a to chyba najważniejsze. Więcej Ci opowiem w przyszłym tygodniu, bo na razie i grupy prowizoryczne i chaos z dezorganizacją jakąś panuje.

Na razie to zdążyłam się zorientować, że facet od łaciny mówi cicho, ale stosuje ulgę wobec pań. Co tydzień robi kartkówki, ale jak ktoś je pisze pozytywnie to nie ma problemu z zaliczeniem semestru. Pani od mówienia i pracy z tekstem rzuca na głęboką wodę, ale w sumie to dobrze bo się człowiek osłucha i szybciej przyswoi co trzeba. Inna rzecz, ze wygląda na wymagającą. Jedyne dobre, że nie stawia przez pierwsze kilka miesięcy dwój. Czyli, ze mam rozumieć, ze wszyscy zaliczają??? Jak tak to spoko. A pan, z którym mamy wykład ze wstępu do językoznawstwa jest wielbicielem (i znawcą???) dam, wszelkich damskich ozdób i od razu zaznaczył, żeby panowie nie wychodzili przed panie. Może nie we wiedzy, ale jeśli przyjdzie do zaliczenia czy egzaminu – panie wchodzą pierwsze.

 

Przez to szaleńcze tempo załatwiania spraw przeróżnych jem jeszcze mniej racjonalnie i z jeszcze mniejszą regularnością niż  jadłam. Nie wspomnę już o piciu. Hm, może dziś jak wieczorem przyjdzie Esio to na niego zrzucę obowiązek przygotowania mi kolacji. Przy moim obecnym trybie życia mogę się, i to całkiem serio, nabawić jakiegoś osłabienia. I żeby na tym się skończyło...

 

Ale chociaż sprawę firmy modelingowej ruszyłyśmy do przodu. Po prostu poszłyśmy na policję. Najbardziej nas zdziwiło, że sama pracownica wrocławskiego „oddziału” nas tam wysłała i kilka razy powtórzyła, że możemy z panami policjantami wrócić i ona wszystko powie. Może też ma jakieś „porachunki” z szefostwem. No w każdym razie trochę nerwów nas to kosztowało, komisarz niewiele na razie powiedział, zobaczymy jak to będzie.

 

(O, Esio smsa wysłał. Życzy mi słonecznego dnia i przypomina, że widzimy się wieczorem). Super, bo już mi się tęskni... Wczoraj przed północą mi fajnego wysłał. Na początku nie skojarzyłam od kogo to bo podpisał się jako „Mąż”. Dopiero jak się wczytałam to się domyśliłam. No, ale ostatecznie pora też była późna i ja zmęczona bardzo.

W niedzielę moja kuzynka zaprosiła nas na swoje urodziny. Esio nie wiem czy będzie mógł bo jego rodzice mówili, że może do babci pojadą wszyscy czworo. No tak, znowu sama... A czy ja coś mówię Aniele???   Przecież ja rozumiem, uspokój się już. Pójdę sama, ale najpierw zobaczę jak mi się „dyżur” u B. ułoży. Ale na pewno chociaż na chwilkę wpadnę, A. do mnie przyjechała więc nie wypada odmówić, nie???

Choć i tak mam jakieś niejasne przeczucie, że to podwójne zaproszenie wystosowała bo bardzo chce Mojego Esia poznać.

 

... jak mi błogo, Aniele Mój. Deszcz za oknem siąpi, muzyka nadal wprowadza mnie w pozytywne wibracje, zajadam pyszną bułeczkę, popijam jeszcze pyszniejszą kawą. Uwielbiam takie poranki!!!

Można ubrać się w ulubiony cieplutki sweter, opatulić szalikiem, na głowę nałożyć pozytywnie czerwony beret, od razu przyjemniej po mieście się chodzi. Nawet w taka pogodę.

A jeśli w perspektywie ma się wieczór w towarzystwie „męża” to nawet cztery godziny ćwiczeń na uczelni nie są straszne.

........................................................

(Godzina 22:40)

E. ma pracę, ja nie mam bo stwierdzili, że się nie nadaję. Mam za to przed sobą trzy lata masakrycznie ciężkich studiów, ciężki orzech do zgryzienia co zrobić z kursem pilotów, za który trzeba zapłacić, a na który pieniędzy nie mam.

Mam też Chłopaka...

 

... na uczelni w miarę dziś było. Od wtorku formujemy się już we właściwe grupy. Hm, ciekawe jak to będzie... Na razie pełna euforii jestem po zajęciach z pisania. Pani doktor wygląda na kobietę życiową i taką, która rozumie, że póki co cyrlica to dla nas nic nie znaczące szlaczki. Mówi po polsku i powtarza, że mamy się nie martwić bo w ciągu miesiąca mniej lub bardziej zrównamy się z tymi, którzy jakiś kontakt z rosyjskim już mieli.

Zaraz powiem Ci, Eljot, wierszyk o tym, że już umiem alfabet. Esiowi powiedziałam, wymiękł przy trzecim (z czterech) wersów.

 

Esio...

 

„Poprzez palce moich rąk widzę, że wszystko się wymyka i traci sens...”

 

... z Esiem prawie się nie widujemy, prawie nie będziemy się widywać. Ryczeć mi się chce.  Przyjechał dziś do mnie po zajęciach, nawet zrobił mi kolację. A potem położył obok siebie i powiedział, że bardzo się cieszy, że mógł mnie zobaczyć, przytulić się... No w międzyczasie tak zwanym powiedział, że bardzo lubi mnie w jeansach. Ale że też lubi mnie w jasnych i czarnych spodniach. A potem, że w tamtych i tamtych też. Czyli we wszystkich generalnie, bo ja przecież spodniara jestem. A ostatnio to sama skóra i kości bo jeszcze schudłam od tego stresu.

 

... coraz bardziej zbliżamy się do siebie i coraz trudniej jest powstrzymać się od dopisania tych kilku(nastu) nut.

Na pytanie Esia czy jestem zmęczona (i nie miało ono nic wspólnego z koncertem, tak to nazwijmy), odpowiedziałam, że jestem ciężko uczącą się studentką filologii rosyjskiej i mam prawo być zmęczona. A wiesz Aniele Mój co on odpowiedział???!!! Przytulił się jeszcze mocniej i powiedział, że on jest ciężko uczącym się, pracującym i ZAKOCHANYM we mnie facetem. Zamarłam, nie wiedziałam co mam robić, przecież ja też tak czuję, przecież też chcę mu TO powiedzieć.

A tu kurwa mac, nie mogę. Kiedy w końcu jest okazja, kiedy on się pierwszy otwiera mnie coś paraliżuje. Ja pierniczę...

 

Obejrzeliśmy program gogusia Tomasza Lisa. To znaczy Esio obejrzał, ja czytałam „Greka Zorbę”. I jakoś na płacz mi się zebrało, zrobiło mi się tak potwornie smutno... A Esio mnie przytulił, spojrzał na mnie i...:

 

E.: To jak, zakochałaś się już we mnie?

Ja.: A czemu ty się tak dopytujesz?

E.: Bo chciałbym poznać odpowiedź na moje pytanie.

Ja.: ...

E.: Nie przejdzie ci to przez gardło, co?

Ja....

E.: Nie musi...

 

... Boże, Eljot jak ja chcę to z siebie wyrzucić!!! Dlaczego nie umiem??? czemu się boję, czemu uciekam??? On powiedział, otworzył się, mimo zarzekań, że już nigdy... A ja??? Głupia jestem. Podła, zła, niedobra, niewdzięczna... Co z tego, że on czuje, że dostaje sygnały, to nie to samo co usłyszeć przecież.

 

W wakacje chciałabym na miesiąc wyjechać do Petersburga na Wakacyjną Szkołę Języka Rosyjskiego. Jak Esio usłyszał, że to kosztuje tylko 360 dolarów i w tym jest kurs z zakwaterowaniem, że na miesiąc staje się studentem tamtejszego uniwersytetu co daje mu darmowy wstęp do muzeów i tym podobnych to sam stwierdził, ze chętnie by się wybrał. Ale nie wie jak urlop i w ogóle. A potem się zapytał czy ja z nim na wakacje wyjadę. Ty wiesz Aniele za ile te wakacje będą??? Kupa czasu, a on już o tym myśli. To chyba znaczy, że myśli poważnie o mnie, nie??? No, chyba że ja za daleko teraz poszłam w swojej babskiej filozofii. A ja to z Esiem chcę być, z Esiem.

 

.. tylko jak mu to powiedzieć???

 

Wiesz, jak teraz nie widujemy się codziennie to ja tęsknię za nim bardziej niż jak wyjechał, bardziej niż wtedy, jak był daleko. Wiem, ze zobaczymy się w sobotę, wiem, ze będzie cudownie, wiem... Chwile ulotne...

 

... i jak taka siedziałam smutna to on zapytał co mi jest. Czy jestem zmęczona, czy to smutek. Powiedziałam, ze jedno i drugie. Zapytał czemu się smucę. nie dostał odpowiedzi tylko smutne spojrzenie. Wtedy powiedział, raczej wyszeptał żebym napisała dlaczego, jeśli tak mi łatwiej będzie.

 

... a może gdyby on się wprowadził, gdybyśmy razem zamieszkali byłoby łatwiej, lepiej??? Jak myślisz Aniele Mój, hm???

 

... Już sama nie wiem co robić. Zrezygnować z kursu, poprosić rodziców o opłacenie mimo wyrzutów sumienia. Nie wiem... Może zamiast szukać pracy powinnam przysiąść i ryć żeby mieć odpowiednią do stypendium średnią??? Wiem, ze mam zadzwonić do rodziców, do B. przecież też, ale jestem taka zmęczona, czas mi płynie tak szybko, nawet nie wiem gdzie on jest.

Nie dosypiam, nie dojadam. Chodzę z podkrążonymi oczami i jedynie na zajęciach nie myślę o problemach, które nade mną zawisły. Nie chcieli mnie dziś do telemarketingu. Pewnie stwierdzili, ze się nie nadaję. Okej, ich prawo. Może rzeczywiście to nie dla mnie. E. mówi, że myślała, ze razem będziemy pracować, że nie wie czy się zdecydować. Powinna brać, co dają bo nie wiadomo kiedy następna praca się trafi. Ja mam 230 złotych do końca miesiąca na przeżycie...

 

Ale wiem, że dam sobie rade, wiem, ze przeżyję...

Muszę.

 

 

 

 

 

alexbluessy : :