Archiwum 12 października 2004


paź 12 2004 Zawód.
Komentarze: 3

No więc zawiodłam się. To, w co wierzyłam okazało się nieprawdziwe, brakuje dowodów i tak dalej. Bez sensu, to nie może być prawda, miało być zupełnie inaczej. A oto wczoraj wieczorem czytając „Historię Rosji” Ludwika Bazylowa dowiedziałam się, że mało prawdopodobne, ze to moi kochani Wikingowie założyli podwaliny dzisiejszej Rosji.

W co ja mam teraz wierzyć??? Tyle lat żyłam w przeświadczeniu, że wszystko od dzikich, nieposkromionych i budzących żądze Normanów się zaczęło. Guzik z pętelką...

 

Jedyne pocieszenie znajduję w tym, że mąż z przedwczorajszego nie-idealnego, wczoraj już stał się mężem idealnym. Tylko ciekawe czemu zawdzięczam taką nagłą przemianę... Ja bym z tą jego idealnością polemizowała, jako że ciekawski jest okropnie. Mówię mu „poczekaj, zobaczysz, że nic strasznego się nie stanie...”. A on swoje „powiedz mi, powiedz co się jutro stanie.”

Bo o tą kartkę chodzi. Jak wymyśliłam, ze ją wyślę to Eśko akurat u mnie był i zobaczył, że uśmiecham się pod nosem. Jak zapytał co się stało to powiedziałam „poczekaj, góra we wtorek się dowiesz”. A on swoje, powiedz i powiedz. Niech poczeka, bardziej będzie się cieszył, większą będzie miał niespodziewankę. No chyba, że on się niepokoi. A w ogóle to jestem ciekawa na jakiej podstawie wywnioskował, że ja chcę mu coś dzisiaj powiedzieć. Wielce zastanawiające to wszystko jest. Ale wtorek już dzisiaj, wróci z pracy to przesyłka powinna już czekać...

 

... o Pana Doktora to Moje Kochanie może być zazdrosny. Platonicznie rzecz jasna, ale nie powiem żebym nie była zachwycona. Facet ma podejście do kobiety, daje jej komfort psychiczny, a przy tym jest bardzo zabawny. „Witaminek” póki co nie mam, najpierw muszę połykać jakieś inne specyfiki. A poza tym prawdopodobnie dostanę też skierowanie na usunięcie moich barwnikowych znamion na szyi i plecach. Bo pan Doktor jest onkologiem, a oni w klinice robią takie wycięcia za darmo. Za dwa tygodnie powiem mu żeby mi takie skierowanie wydał. A kto mieszka we Wrocławiu to ja Pana Doktora polecam, zresztą sama dowiedziałam się o nim od koleżanki.

 

... już mam cały scenariusz sobotniego wieczoru z Esiem. On przychodzi zmęczony po zajęciach, robi sobie herbatkę albo kawę wedle życzenia. Ja już czekam na niego z kolacją, na którą będą naleśniki z warzywami i topionym serkiem. On otwiera butelkę Słonecznego brzegu czy stoku, nie pamiętam. Zapalamy świece, włączamy Vondę Shepard, siadamy na łóżku. Może jeszcze budyń na deser z wiśniami będzie.

I cholera w końcu zaczynam mówić.

 

No, ale to dopiero w sobotę. W czwartek wychodzimy z Moim Bratem Kochanym i jego dziewczyną. Oj, to już jutro przyjeżdżają. Muszę posprzątać w pokoju, jakąś pościel im przygotować. Rany, jak ja się za nim stęskniłam!!! Za rodzicami też, Mamę zobaczę za miesiąc, a Tatę dopiero na Boże Narodzenie. Tak to jest przy odległości 600 kilometrów.

 

... w sobotę ja robię naleśniki dla zmęczonego nauką i pracą męża nie-idealnego, a dziś moi współlokatorzy robią mi na kolację pyszne pierogi. Bo wyjedli mi trochę pysznego smalcu, który dała mi mama Esia. Myśleli, że to ich (dokładniej to jeden z nich myślał) bo mają w domu takie same miseczki. Drugi za brata przeprosił, i w zamian za zrobi mi na kolację pierożki. Ja to mam dobrze, nie???

W sobotę dostaną po naleśniku... („picia” im nie dam bo zamierzam się upić, a Esio ma tego dopilnować chociaż zastrzega, ze on swojej dziewczyny upijać nie będzie. Ale ja i tak się upiję. Szczęściem i zakochaniem, no „piciem” pewnie trochę też).

 

... i powiem mu, że „Samotność...” to chcę z nim przeczytać... W sobotę będzie już podpisana, gotowa na kolejne czytanie. A na taki romantyczny wieczór we dwoje to wiersze Achmatowej też genialnie pasują. Jestem nią absolutnie zachwycona. Może ja jakąś specjalizację z jej twórczości zrobię... Chociaż nie, będę się kłócić o moich Wikingów. Podejmuję się ryzyka, wiem. Ale przecież nie ma nic ten, kto nie ryzykuje. A zresztą to przecież jeszcze dużo czasu.

 

Słucham wybranych piosenek z „Ally McBeal” i jakoś tak radośnie mi się robi. Dziś już wtorek, obudził mnie sympatyczny sms od Mojego Mężczyzny. Zjadłam pyszne śniadanko, potem M. wyszedł z propozycją tych pierogów na kolację, słońce nawet świeci. Jestem „hooked on a feeling...” I jest GREAT!!!

Jutro przyjeżdża P. Dziś chyba w miarę ciekawe zajęcia, jutro też. Może jakąś chwilkę dla siebie z Esiem wykradniemy do czwartku. Bo ta tęsknota mnie zje...

Hm, już nie mogę się doczekać jego reakcji na kartkę, normalnie ciekawość mnie zjada. Ciężko będzie wysiedzieć do popołudnia, ale myślę, że warto...

 

 

 

 

 

 

 

 

 

alexbluessy : :