Archiwum 18 października 2004


paź 18 2004 Cholernie.
Komentarze: 8
(17-10-2004)

Jestem tak cholernie szczęśliwa. Tak bardzo szczęśliwa i zakochana, że mam ochotę płakać z tego szczęścia.

… słucham Natalie Cole, piję gorącą i mocną herbatę i w tej chwili nie liczy się nic innego tylko wspomnienie. Wspomnienie wczorajszego wieczora i dzisiejszego dnia. Nie kilku wyrwanych godzin, nie pojedynczego wieczora czy pojedynczego poranka, ale 24 godzin spędzonych z Esiem. Chcę zasypiać stroskana, wstawać zakochana i codziennie widzieć czerwień maków.

Wczoraj były naleśniki na kolację, było sączenie drinków, naprawianie mojego komputera, w kocu wyjście do miasta. Za nim się zebraliśmy i dojechaliśmy do Piwnicy Świdnickiej, gdzie czekała na nas siostra Esia. Już dochodziliśmy do przystanku, kiedy Moje Kochanie spostrzegł, że nie zabrał dokumentów. Musieliśmy wracać, a po drodze kombinowaliśmy, jak tu zrobić żeby jak najszybciej je dostać. W żartach Esio powiedział, żebym ja weszła bo on mnie tak kocha (!!! ??? !!! ???),  że by wszedł gdybym ja czegoś zapomniała. Ja naprawdę chciałam wejść, ale Esio powiedział, żebym się nie wygłupiała, bo przecież M. jest w mieszkaniu i może mu dokumenty zrzucić. I tak się stało…

W końcu dotarliśmy do Rynku i spędziliśmy bardzo miły wieczór. Najpierw chwilę w Piwnicy Świdnickiej, potem w „13”, a na koniec zostawiliśmy towarzystwo i poszliśmy potańczyć. Było rewelacyjnie, miałam na niego ochotę… Już nawet nie będę się kryła przed napisaniem tego.

Na trzecią byliśmy w domu. Ale wieczór się jeszcze nie skończył. Dopisaliśmy do koncertu kolejne nuty, ale nadal go nie skończyliśmy. Choć mogliśmy.

Błogo było zasnąć przy ciepłym Esiulku, czuć jego zapach i bliskość. A rano obudzić się od ciepła jego ramion i pocałunków. I tak aż do rozbudzenia…

… o 9 Esio słuchał sobie „Śniadania z Moniką Olejnik”, a ja poszłam wykąpać się i zrobić pranie. Potem wspólnie zrobiliśmy śniadanie, po nim Esio czytał gazetkę, a ja instalowałam programy w nowym komputerku. Choć nie wiem czy nie skończy się to wszystko ponowną instalacją systemu bo coś od czasu do czasu dziwnego się z moim komikiem dzieje.

Muzyka cicho grała, Esio czytał, ja działałam z instalkami. Ale coś musiałam napsuć bo Moje Kochanie musiało przerwać lekturę i mi pomóc. Kilka godzin się męczyliśmy z tą bezduszną maszyną. No, może nie aż tak bezduszną bo w końcu dzięki niej Esia poznałam. Bo jestem szczęśliwa, jestem zakochana i jest mi cudownie.

… a wczoraj, kiedy J. L. Wiśniewski podpisywał mi „Samotność…” i „Los Powtórzony” powiedziałam mu, że Mojego Chłopaka poznałam właśnie w Internecie. Popatrzył, uśmiechnął się i zapytał jak się układa. Zgodnie z prawdą odpowiedziałam, że coraz lepiej, że znamy się w Realu już 7 miesięcy jest cudownie po prostu. Usłyszałam, że ludzie nie wierzą, że można się zakochać w ten sposób i że to nie prawda bo można. I że on się cieszy, że „Samotność…” przeczytamy razem. Mieliśmy zacząć wczoraj, ale jakoś się nie złożyło. Przekazał też dla Esia pozdrowienia, które mężowi oczywiście przekazałam.

Może w środę będzie okazja do wspólnego czytania…

A dziś ta Natalie Cole i gorąca herbata oddalają zmartwienia. Nie myślę o wtorkowej kartkówce z łaciny, nie myślę, że jutro zaczynam pracę w przedszkolu. Dziś liczy się tylko to wszystko, te ostatnie 24 godziny. Chcę je przeżyć jeszcze raz.

Mama Esia zrobiła pyszny obiad, wypiliśmy po lampce czerwonego wina, poszliśmy na spacer. Kiedy staliśmy i czekaliśmy na mój autobus Esio zapytał kiedy może się do mnie wprowadzić. Zapytałam czy on na poważnie pyta, odpowiedział, że tak i że wprowadzi się jak kupi samochód. A mi się tak jakoś zrobiło…

Bo chcę mieć go przy sobie, bo każdego dnia bardziej. W autobusie miałam ochotę wysłać mu smsa treści wiadomej od dawna. Nie wysłałam z racji pustego konta, teraz z domu też nie wysłałam.

Wczoraj miałam się otworzyć, nie otworzyłam. Nie powiedziałam znowu nic. Może w środę… Czując jego ciepły policzek przy swoim. Na razie mam jego rękawiczki, które mi pożyczył bo zapomniałam swoich. Są cieplutkie i pachną jego zapachem. Chyba z nimi zasnę…

Esio powiedział, że mogę je sobie wziąć, ale powiedziałam, ze tylko pożyczam. Hm, ale teraz tego taka pewna nie jestem. Może się skuszę… Teraz sobie w nich piszę (wariatka???) i mi ładnie pachnie Esiem. Przed oczami przesuwają się obrazy z okresu, kiedy Esio był w Anglii. To już za mną, teraz jeszcze lepsza przyszłość…

A nad zaśnięciem w rękawiczkach pomyślę całkiem poważnie. Kto by pomyślał, przecież to tylko nie-zwykłe rękawiczki.

… Natalie Cole się skończyła, herbata też wypita. Ale to nic, mam jeszcze Patricię Kaas, piosenki z „Ally McBeal” i moje kołysanki.

Rozmawialiśmy dziś o Sylwestrze. Najprawdopodobniej zamiast jechać na narty pójdziemy gdzieś na bal. Nie na dyskotekę, ale na prawdziwy bal, gdzie trzeba ubrać się w garnitur i balową sukienkę. Już ją widzę w wyobraźni. Siebie i Esia, a szczególnie siebie w jego ramionach też widzę. I jest mi cudownie, ciepło i bezpiecznie.

I całą noc trwa szampańska zabawa…

Boję się myśleć, że zaczynam wychodzić na prostą, że jest dobrze. Boję się, że jeden nieuważny ruch, jedna chwila i wszystko się zawali.

A przecież jestem szczęśliwa. Tak cholernie szczęśliwa. Mam wspaniałego Faceta, jutro zaczynam okres próbny w przedszkolu, Mama też zadzwoniła i powiedziała, że mam się nie martwić, bo wszystko jakoś się ułoży tylko żebym nie zaniedbała studiów z powodu pracy.

Kocham i jestem kochana. Wzruszająca jest esiowa szczerość. Wczoraj miałam ochotę go tak bardzo mocno przytulić na środku ulicy i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze, że jestem przy nim, że ma się nie martwić. Bo jakoś tak się złożyło, że rozmowa zeszła na śmierć dziadków, Esio opowiedział o śmierci swojego. W pewnej chwili, ku mojemu absolutnemu zaskoczeniu, położył mi głowę na ramieniu i powiedział, ze kończymy temat, bo mu gardło się zaciska. Mi też się zacisnęło…

Zauważyłam, ze daję nie chcąc nic w zamian, ze sprawia mi to radość. Że stałam się spokojniejsza, że… Kurde zakochałam się.

………………………………

Są szanse, że mnie znajdziesz dzisiejszej nocy gdzieś na swojej drodze Wygląda na to, że zawsze kończę jadąc przed siebie Odkąd cię poznałam jesteś na mojej drodze i wszystkie zasady logiki nie mają zastosowania pragnę cię zobaczyć w nocy i być z tobą do wschodu słońca

Dokładnie pamiętam jak wyglądałeś, kiedy pierwszy raz się spotkaliśmy Potrafię przypomnieć sobie twój śmiech i uśmiech Pamiętam jak sprawiłeś, że czułam się tak swobodnie, pamiętam cały twój wdzięk i styl A teraz jesteś wszystkim, co pragnę zobaczyć, zacząłeś znaczyć dla mnie bardzo dużo…

Są szanse, że dzisiejszej nocy zobaczę cię w moich snach Będziesz się uśmiechał jak wtedy, kiedy się spotkaliśmy pierwszy raz Są szanse, ze cię zatrzymam i oddam wszystko, co mam Kochanie jesteś najlepszym mężczyzną, jakiego spotkałam

I będę marzyć o przyszłości I mieć nadzieję, ze będziesz przy mnie A rano będę czekać nocy. Są szanse, że zobaczę cię dziś w moich snach…[„Chances are” Vondy Shepard w moim tłumaczeniu]

Mogłabym tej piosenki słuchać na okrągło. Uwielbiam ją, nie mogę powstrzymać przy niej łez. Jest taka moja…

Wczoraj usłyszałam coś jeszcze. Jak zawsze utrzymywałam, że jestem inna. A Esio odpowiedział, że jestem inna. Popatrzyłam pytająco.

E.: pewnie, że jesteś inna.

Ja: ???

E.: bo jesteś moją dziewczyną… (buziak)

Ja.: aha, i ten fakt czyni mnie inną, tak? (miała na myśli, że jeszcze bardziej inną niż jestem)

E.: tak kochanie, czytaj lepszą…

Ja.:…

… a zaraz zasnę. I będę mieć różowe sny. A rano wstanie nowy dzień, to będzie dobry dzień.

Ale najpierw łacina…

Chances always are…

..................................................

(18-10-2004) ... to było wczoraj. Dzisiaj zostałam obudzona smsem zaczynającym się od słów: „kochana żono”. Nie mogłam odpisać ze względu na zerowy stan konta w komórce mojej ślicznej bordowej i na dziwne zachowanie komputera. Zdrowo wkurzona wzięłam sprawy w swoje ręce i sama sobie zainstalowałam od nowa system i jakieś tam programy. Jedynym problemem było ponowne ustawienie połączeń internetowych i wyszłam do przedszkola z przekonaniem, że dopiero wieczorem cokolwiek w Sieci zadziałam. A tu surprise, wróciłam i działało. Może współlokator studiujący informatykę maczał w tym palce. To się okaże, jak wróci z zajęć.

Dzieci nie dały się mocno we znaki. Bywało, że bardziej zmęczona wracałam od B., gdzie pod opieką miałam tylko dwóje rozbójników. A M., której mam pomagać mówi, że dzieci źle się dziś zachowywały. To chciałabym je zobaczyć jak są spokojne...

Myślałam o mężu i czekającej mnie jutro kartkówce z łaciny. Chyba pójdę się wykąpać i zacznę się uczyć. Na razie to strasznie chce mi się spać. Najchętniej włączyłabym Vondę Shepard, zamknęła oczy i przeniosła się kilkanaście godzin wstecz. Ale obowiązki wzywają...

Cholernie jestem szczęśliwa. Wyszłam z przedszkola i miałam ochotę śpiewać, tak z samego środka.

Cholernie szczęśliwa jestem...

 

alexbluessy : :