Komentarze: 11
... dziwnie się czuję po wczorajszej rozmowie z Esiem. Wróciłam po zajęciach do domu i w ciemnym pokoju, jedząc chińską zupkę jarzynową kolejny raz układałam w głowie to, co chcę mu powiedzieć. Vonda Shepard śpiewała i nie słyszałam domofonu, dobrze że któryś z chłopaków Esia wpuścił.
Od progu zapytał czy coś się stało, że tak po ciemku siedzę i dumam, że nawet nie słyszę dzwonka. Tylko westchnęłam, a on zaczął „przeżywać” brak Witaminek. Trudno, czekaliśmy tyle to jak poczekamy jeszcze trochę to się nic nie stanie. Mam nadzieję... Zresztą myślę, że zdrowie jest ważniejsze. Najpierw się wyleczę, a potem będzie czas na przyjemności.
Esio przyszedł i od razu włączył komputer co by mi pokazać na stronie autogiełdy znalezione auto do ewentualnego kupienia. Jakaś czerwona mazda, nie znam więcej szczegółów, temat samochodów zostawiam facetom. Kiedy on przeglądał zdjęcia autka, ja położyłam się na łóżku i czekałam aż skończy. Chciałam w końcu zacząć mówić. A on siedział odwrócony tyłem i w żartach mówił, że to ja się do niego odwróciłam. A potem nagle zapytał czy chcę mu coś powiedzieć. Chyba miał na myśli mój opis z gg. Nic wtedy jeszcze nie powiedziałam.
... Esio skończył, położył się przy mnie, przytulił. Zaraz zgasiłam światło, przyciszyłam radio. Spytał co kombinuję. Ja na to, że nic, że tylko chcę tak poleżeć. A potem popatrzył na mnie i zapytał czy go kocham. I powiedział, że kiedy na moje milczenie sprzed dwóch tygodni w Celticu odpowiedział „rozumiem”, to miał na myśli to, że mogę jeszcze nie wiedzieć, a mogę też mieć trudności z powiedzeniem tego. I że on wie, że nie powinno się pytać o takie rzeczy, że on czuje, że się zakochałam, a może nawet trochę go kocham. I ma nadzieję, że kiedyś mu to powiem, że to ode mnie usłyszy. To mi pomogło. Opowiedziałam mu, że odkąd pamiętam jestem powściągliwa w okazywaniu uczuć, ze ciężko mi je wyrazić, że mam z tym kłopoty i nie wiem z czego wynikają, że nad sobą pracuję.
I jeszcze powiedział, że słowo „kochać” jest przez różne osoby różnie pojmowane. Czyli co miał na myśli??? Musze się go o to zapytać koniecznie.
... i w tym swoim wywodzie doszłam do listu Mamy. Do tego, że czasem mam wrażenie, że sobie nie radzę, nie dam rady, nie starczy mi siły. Że tęsknię, że czasem czuję się potwornie sama. I powiedziałam jak doszło do tego, że Mama taki list napisała. Przed przyjazdem Brata wysłałam jej smsa, żeby mi podali przez P. list bo za nimi tęsknię. I miałam na myśli to, żeby napisali co się u nich dzieje i tym podobne. A Mama popełniła, co popełniła bo myślała, że musze bardzo za nimi tęsknić i musi być mi bardzo źle. Esio to skomentował w taki sposób, ze „tam, gdzie w grę wchodzą jakieś emocje to człowiek słowa/gesty/zachowania odbierze tak, jak chce”. I ma rację. U mnie też pewnie nie raz emocje zbyt nachalnie dochodzą do głosu, ale staram się być obiektywna. Dbam, żeby wszystkie relacje, jakie zachodzą między mną a nim, były opisane jak najbardziej bezstronnie. Czyste fakty. Wiadomo, że tam, gdzie rządzi miłość czasem ciężko o obiektywizm i podąża się za „własną” prawdą, nie mniej się staram. Bardzo.
Emocjonalnie...
... mówiłam, czasem przerywałam żeby połknąć łzy, albo wytrzeć oczy. Czasem robiłam przerwę przerażona, ze może za dużo mówię, że może nie powinnam. Ale skoro zaczęłam to chciałabym skończyć. I jeszcze powiedziałam, ze podobno po trzech miesiącach w związku nadchodzi kryzys. Esio spytał czy go czuję, ten kryzys nadchodzący. Powiedziałam, że chyba nie, a on że z jego strony kryzys nam nie grozi. i dodał, że jak kiedyś zdarzy mi się walnąć focha to on pojedzie do domu, potem zadzwoni czy już mi przeszło i jeśli minęło to wróci. Bo on się nie obraża nauczył się też nie reagować na babskie fochy. To nie jest do końca właściwe postępowanie – sam to przyznał, ale zdążył się przez lata uodpornić. I mogę być pewna, że jeśli „coś” (foch) nie zaistnieje z jego winy to nic złego się nie stanie. Bo on podchodzi do „nas” Poważnie. A jak ja podchodzę to się okaże – tak powiedział mając na myśli moje problemy z wypowiedzeniem tych dwóch słów. A zaczęło się od tego, że przyznałam Esiowi wczoraj, że czasem czuję że wytwarzam między nami sztuczną barierę z obawy przed zranieniem. Że czasem wydaje mi się, że robię krok wprzód i dwa w tył. Że czasem zaczynam się podświadomie bronić. Że strach bierze górę. Esio zapewnił, że nic takiego nie wyczuł. Że po sposobie w jaki przytulam się do niego czy jego przytulam nie odniósł wrażenia bariery. Że z takich gestów moich ciepło płynie. I że w sposób pozawerbalny to przekazuję mu, że coś tam do niego czuję. I że, jak wcześniej wspomniałam, ma nadzieję, że kiedyś to usłyszy ode mnie.
... i tak jakoś się złożyło, że od słowa do słowa doszliśmy do naszych niedzielno – poniedziałkowych stanów depresyjnych. I Moje Kochanie powiedział, ze czuje że mu depresja wraca. Spojrzałam zdziwiona, i bardzo brzydko się zachowałam. Bardzo, aż mi jest strasznie głupio. Palnęłam bez pomyślunku zupełnie, że sama mam chandrę i nie potrzebny mi facet w depresji jeszcze, no on się odwrócił plecami i tylko powiedział „dzięki”. Aż mnie zabolało. Moja wina. Przytuliłam się do niego mocno, mocno. A on zaraz powiedział, że idziemy spać, że on musi iść spać. Ale przynajmniej dowiedziałam się, że ten jego stan z ostatnich dwóch dni nie ma ze mną nic wspólnego (a jeśli kiedykolwiek będzie to mi o tym powie), ze to bardziej dotyczy sytuacji w rodzinie, w domu, ale że on nie umie o tym mówić i chyba nigdy nie będzie umiał. Serce mi się pokroiło, pomimo ciemności zobaczyłam jakiś ból w jego oczach. I nie mogłam zrobić nic, nie mogłam mu pomóc bo nie znałam i nie znam nadal, przyczyny tego bólu. Nie chcę żeby wracały do niego „stany lękowe” – jak to określił, chciałabym go ukołysać... Bo przecież jak się kogoś kocha to serce samo się rwie kiedy się widzi smutek/ból tej osoby, prawda???
... on poszedł zapalić, ja posłałam łóżko. Przed zaśnięciem, już pół we śnie, mruknęłam „osiem miesięcy z facetem z Internetu mmm...”, a Esio na to „a właściwie czemu nie...?”. No właśnie, czemu nie??? Położył się tak, żebym mogła zatopić nos w jego szyi. Powiedziałam, że tak się bezpiecznie czuję, że tak mi dobrze. I tak zasnęliśmy, i ilekroć budziłam się w nocy to z nosem w szyi Eśka właśnie. I było mi cały czas bezpiecznie... i ciepło. Tam, gdzieś wewnątrz.
Obudziłam się czulej niż zwykle... Cokolwiek to znaczy i jakkolwiek bym starała się to wytłumaczyć nie umiem. To gdzieś we mnie jest, to uczucie. Czulej...
... mogłabym tak leżeć, Esiowi chyba też nie chciało się wstawać – takie odniosłam wrażenie. On wyszedł do pracy, ja wróciłam do łóżka na następne dwie godziny choć chciałam poleżeć tylko pół jednej obudził mnie telefon od mojej koleżanki P. Pytała czy chciałabym udzielać konwersacji z angielskiego. Czemu nie, o ile podołam. Jakoś dziwnie mi się z nią rozmawiało, w końcu jakieś pół roku nie miałyśmy kontaktu ze sobą. Wyraziła nadzieję na rychłe spotkanie, musze się zastanowić czy chcę. Skąd mam mieć pewność, ze znowu nie usłyszę jakichś ciekawych rzeczy na swój temat. P. zrobiła się bardzo pewna siebie, jakby chciała górować nad innymi. A mi się to nie podoba. Jestem dorosła ostatecznie i wiem co jest dla mnie dobre, a co złe. Jeśli coś spieprzę to będzie moja wina, i odwrotnie. Wiem, że moja postawa jest niejednokrotnie egoistyczna – nastawiona na „ja”. Zauważam, że zdarza mi się często w notkach używać zaimków „ja”, „mój”, „mnie”, „moje” itp. Powiedziałam to wczoraj Esiowi, ale on zaoponował. Powiedział, że jakby ostro w pamięci poszukał to coś by tam znalazł, jakieś „źdźbła”, jak to określił. I że mam się nie przejmować i głowy sobie nie zawracać. Esio mądry facet jest więc trzeba go słuchać.
Tylko czemu tak się na Pana Doktora wkurza... ??? I wypytuje o szczegóły badania, a na koniec stwierdził, że jakby mnie Pan Doktor „tam” dotknął to on by go chyba rozszarpał. No cóż...
Chciałabym jutro Esia na spacer wyciągnąć jeśli byłaby taka mniej więcej ładna pogoda jak teraz. I oczywiście jeśli nie pojedzie pod Poznań auta oglądać. Bo jak nie jutro to dopiero w piątek wieczorem się zobaczymy. Gdzieś do miasta pójdziemy, a potem do niego. A rano pobudka – Ola na kurs, Esio do pracy. I great. Mam nadzieję, ze Mama nie obrazi się, że ją zostawiam na wieczór i całą noc. No, ale jak chłopaki wyjadą to będzie sama w swoim mieszkaniu – ostatecznie ma tu stałe zameldowanie.
... Esiowi wysłałam smsa około 10-tej, że już wstałam i oczka przetarłam. I że nie wszystko mu wczoraj powiedziałam choć taki miałam zamiar. Ale że mam nadzieję, ze uda mi się to powiedzieć jutro albo w piątek. I że „oby”. A na koniec dodałam, że proszę żeby się nie smucił a jakby mu było źle to ma się do mnie przytulić. Przesłałam buziaki-przytulaki. Nie mam jak dotąd odpowiedzi, wiem ze ją dostanę, że z pracy nie ma jak pisać. Bardziej martwi mnie to, że może teraz siedzieć i zastanawiać się/martwić co takiego chciałam mu jeszcze powiedzieć. Stanowczo za dużo się martwię. Jak stwierdziła Znajoma z Blogów nie powinnam tak się zamartwiać, bo tylko szkodzę. Ma rację. Muszę się za siebie zabrać.
Precz irracjonalny emocjonalny strachu. Jestem szczęśliwa i tak ma zostać. I bc.