Komentarze: 8
... kiedyś napisałam o moim Tacie wypracowanie, to było chyba w VIII klasie podstawówki. Nauczycielka była zachwycona, ojciec po przeczytaniu wzruszony. Temat wypracowania brzmiał: „Człowiek, którego podziwiam”. Już nie mam tego wypracowania, a szkoda bo chętnie bym je tu zamieściła choć od tamtego czasu moje stosunki z Ojcem trochę się zmieniły.
Wczoraj zaczynałam się już martwić. Miał być o 16, przyszedł prawie godzinę później. Zdążyłam się zasmucić, popłakać, zdenerwować że coś stać się mogło, poskarżyć się Esiowi, że mi smutno choć zaledwie kilka chwil wcześniej postanowiliśmy zarzucić wszelkie stany lękowe i ponure nastroje. Niestety, jestem oporna...
Ale w końcu zadzwonił domofon, aż podskoczyłam. Wszedł mój Tata. Elegancki jak mało kiedy go widziałam. Czarne spodnie, ciemny golf, marynarka. Tylko włosy coraz bardziej siwe... Przywiózł mi kombinezon, rękawice, nie przywiózł książki. Szkoda, bo zależało mi na niej. Dzisiaj obdzwoniłam księgarnie, nawet do wydawnictwa na uczelni Taty, nigdzie jej nie ma. W takim razie będę miała ksero, Tata zrobi jak wróci do B-stoku. I spoko.
Od wczoraj wypiliśmy ze 3 wina, zjedliśmy olbrzymią pizzę, obejrzeliśmy dwa bzdurne filmy i jest fajnie. Tylko jakoś dziwnie się czuję bo jutro mam kartkówkę z łaciny, a nawet zeszytu nie otworzyłam. W weekend nie dotarłam na kurs pilocki i mam wyrzuty sumienia. Na sobotę mam napisać program wycieczki, a nie otworzyłam żadnego przewodnika, nie napisałam ani jednego zdania. a czasu coraz mniej, chyba w środę nie pójdę spać. Bo w środę nie będę widzieć się z Esiem. Bo jutro to ja się muszę z nim zobaczyć, Tatuś kupił wino, którego już nie zdążymy wypić, a ja wczoraj Esiowi napisałam ze chętnie bym z nim wypiła kieliszek. I się przytuliła. I dlatego choć wiem, ze czas mi ucieka, to musze się z nim zobaczyć. Się uzależniłam normalnie. Bez niego usycham. No...
Pomyślałam, że z okazji Mikołajek wezmę Eśka do kina na „Złego Mikołaja”. Może okazać się totalnym badziewiem, ale z Esiem obok przyjemnością jest nawet oglądanie beznadziejnych filmów. Oczywiście są granice wszystkiego. Bo ja sę bardzo cieszę, że on mnie wtedy znalazł, że został ze mną i przy mnie, że pozwolił mi ze sobą być. Że akceptuje mnie, że uczy dystansu i odkrywa poczucie humoru, że pozwala się przytulić tak po prostu i nie śmieje się z moich łez. No i wystarczy. Tak chyba miało być. Tak musiało być.
Jutro raniutko Tata wraca do B-stoku, znowu zostanę sama ze współlokatorami, myślami o Esiu i studiami. Z zawaloną łaciną i nie napisanym programem wycieczki. W środę nie idę spać.
... Dowiedziałam się, że moi kochani Rodzice dostali zaproszenie na Sylwestra na Warszawską Politechnikę. Podobno zapraszani są wszyscy, którzy jeżdżą na poznańskie konferencje fizyków, a Tata jest na każdej. Ja na ich miejscu bym pojechała. Piękna sala, orkiestra kameralna przygrywa, pyszne jedzonko i trunki. Zabawa do białego rana, a oni się wahają. Stroje mają, wystarczy że dojadą do stolicy, przenocują u cioci. Ja bym pojechała. A oni wolą lepić bałwana i palić ognisko ze znajomymi pod blokiem. Eh... Ja już się nie mogę doczekać mojego wyjazdu, tym bardziej, ze prawdopodobnie dostaniemy z Esiem „dwójkę”. :D :D :D.
A co do części osobistej esiowiego prezentu gwiazdkowego to wymyśliłam, że z masy solnej, przy pomocy E. rzecz jasna, zrobię mu aniołka z papieroskiem w usteczkach. Powiesi go sobie Esio pod sufitem albo gdzie będzie chciał, a aniołek będzie go pilnował, żeby się Esiowi nic nie stało. No i tyle. I powiem Wam, że niesamowitą frajdę i radość mi sprawia samo myślenie, wymyślanie prezentu dla Mojego Mężczyzny i wyobrażanie sobie jego reakcji. Super uczucie.
Zmieniłam wygląd Bloga jak widać. Jest w zasadzie jeden powód tej zmiany – szczęście. Jestem tak szczęśliwa, że za ciemno mi było. Po prostu musiałam jakoś Bloga mojego ożywić, trochę na cześć Esia bo to on mnie namówił do powrotu, mimo, że pół zdania nie przeczytał. No.
„Bo mnie na uśmiech zawsze stać, nie wolno życia brać tak serio, serio zbyt...” Eh...