Komentarze: 7
Przed swoim przyjazdem Mój Leniuszek Ukochany zadzwonił z zapowiedzią, że krokietów nie będzie bo mu się nie chce robić, i że szafy nie złożymy z tego samego powodu. Tylko wstrzymałam powietrze, ale nic nie powiedziałam. W rezultacie krokietów nie było bo Esio postanowił, że przechodzi na 2-tygodniową dietę (???!!!), a szafę ostatecznie złożyliśmy. Miało nam to zająć dwie godzinki najwyżej, skończyliśmy po czterech. Trochę się poirytowaliśmy na siebie i na szafę, ale warto było. Jest piękna, z ciemnego drewna, dostojna i bardzo fajnie komponuje się z dość nowoczesnym wystrojem pokoju. I jakoś jaśniej się zrobiło, choć mniej miejsca mam.
Sączyliśmy z Esiem niebieskie pomarańczowe curacao z sokiem, składaliśmy szafę i było bardzo sympatycznie. No, może poza tymi wyjątkami kiedy ze dwa razy spuściłam mu (niechcący zupełnie) ciężkie drzwi na stopę, albo kiedy prawie (też niechcący) zmiażdżyłabym mu palce (tym razem u rąk) tymi samymi drzwiami. Na koniec popatrzył na „swoje” dzieło i stwierdził: „ale ja zajebisty jestem...”, na co musiałam mu odpowiedzieć, że „najwyraźniej bogowie już tak mają”. Skąd ci bogowie??? Ano bo jakieś dwa tygodnie temu staliśmy sobie (razem z O.) w CELTICU i nagle Esio się mnie pyta czy boga widziałam. Ja mu na to, .że nie, ale najprawdopodobniej mam go przed sobą. I Esio i O. zastanawiali się skąd ja to wiem... A ja mam po prostu ZAJEBISTEGO faceta i toćka.
Dowiedziałam się też, co mnie miło zdziwiło, że Esio chciał przyjechać do mnie jeszcze w niedzielę, ale ponieważ się nie zapowiedział wcześniej to zrezygnował z pomysłu. A przecież on może zawsze... No, w każdym razie nie miałam wczoraj zupełnie okazji żeby go zapytać o to i tamto w związku z jego w Londynie pobytem.
Zapaliłam The SUN – niech nada swój słoneczny klimat, niech przyniesie pozytywną energię. Ale mi fajnie... Słucham Dido, która przypomina tęsknotę i czekanie, ale uświadamia jednocześnie, że to już za mną choć od czasu do czasu jakaś łza się w oku zaszkli.
I jeszcze taki krótki dialog mi się przypomniał, który miał miejsce w ostatnią sobotę. Zaczęliśmy się z Esiem przekomarzać, tuż przed wyjściem do ALIBI, on twierdził, że się ociągam i że znowu mam jakieś pretensje (a minę miał przy tym taką, ze mmm...). Ja:...no, i co jeszcze, i co jeszcze mi powiesz, co???. Esio: jak to co??? Kocham cię.
... zmęczona zasnęłam przytulona do eiowych ramion. I tylko chciałabym, żeby on kiedyś przyjechał i już został...