Archiwum 21 lutego 2005


lut 21 2005 PoMiłośnie.
Komentarze: 16

Płakałam, wczoraj znowu płakałam. Wypiłam dwa kieliszki ajerkoniaku dla dodania sobie odwagi. Kupiłam też dwupłytowy album Martyny Jakubowicz. Leżałam i płakałam, choć nie wiem skąd te łzy jeszcze miałam. I niepokój w sobie miałam.

 

A on zadzwonił i swoim zwyczajnym tonem zawiadomił, że już wrócił, że tylko się jeszcze wykąpie i przyjeżdża.

E: hej, już wróciłem

Ja: yhym

E: tylko się wykąpię i przyjadę, zamówimy pizzę...

Ja: yhym

E: a jak samopoczucie dzisiaj?

Ja: yhym...

E: ale ty ze mną fajnie rozmawiasz, ja się pytam a ty potwierdzasz

Ja: yhym

E: oj coś mój skarb chyba przysnął

Ja: yhym :]

 

I zapytał czy może zostać. Najpierw mnie wmurowało, potem powiedziałam, że w ostateczności mam jeszcze materac i karimatę, na co on stwierdził, że sobie pójdę na karimatę bo to zdrowo tak na twardym... Że nie wspomnę, że na twardym to oboje wylądowaliśmy koło 6 nad ranem. Nie powiem, że nie było warto... :D :D :D Mniejsza z tym w każdym razie, ten fragment zachowam dla siebie.

 

Plan był taki: Esio przyjeżdża, zamawiamy pizzę i oglądamy „Ocean’s eleven”. Pizzę sobie zamówiliśmy, a kiedy czekaliśmy na dostawcę Esio położył się i wyciągnął ręce w taki sposób, że chciał zebym położyła się obok...

E: nie przytulisz się?

Ja: a już ci przeszło?

E: prawie, już mi przechodzi

Ja: ciekawe na jak długo...

E:....

 

I stanęło na tym, że on postara się nie bać, a ja postaram się mniej emocjonalnie reagować. Do rozmowy jeszcze wrócę bo nie powiedziałam wszystkiego. Chciałam, ale jak go zobaczyłam to mi połowa rzeczy z głowy wyleciała (:/), a potem szansy za dużej nie dostałam... :D Zresztą mój Wirtualny Przyjaciel powiedział, że nie muszę mówić wszystkiego od razu. Mogę to „rozłożyć” na dwa, trzy razy, ale powiedzieć mam. I tak zrobię.

 

W ogóle Ukochany przyszedł, od razu się przytulił, dał mi czekoladowe serduszka (od babci), opowiedział jak na nartach było. Chyba dobrze, że nie pojechałam... Znaczy w sensie, że mieliśmy okazję pobyć bez siebie trochę. Filmu nie obejrzeliśmy, pizzę prawie całą zjedliśmy, włączyliśmy Martynę Jakubowicz. On przysnął przytulony a ja czytałam...

E: co robisz?

Ja: wyłączam muzykę

E: aha, ciągle czytasz?

Ja: tak, przeszkadza ci lampka?

E: nie, a tobie nie przeszkadza, że śpię?

Ja: nie, absolutnie nie, śpij sobie

Ale ani on nie zasnął już, ani ja nie doczytałam rozdziału bo... :D :D :D Bo jak ludzie siebie są głodni to tak się dzieje... Eh... (albo ah...) I pomyślałam, że w przyszłość nie ma co wybiegać, że lepiej żyć dniem dzisiejszym. I że, co może być trochę myśleniem na wyrost, my możemy nie pasować już do nikogo innego. I że kurcze, jak ludziom zależy i chcą razem coś tworzyć, jeśli razem coś tworzą to powinni walczyć o to, że nie mogą się poddawać, nie mogą działać pochopnie. Żeby potem nie żałować. I ja mu to powiem wszystko. Poza tym o dopasowaniu.

 

Ukochany w pracy, ja przed komputerem, Martyna Jakubowicz w odtwarzaczu. Idę pod prysznic, zszokuję moje naturally curly hair nową „edycją” pianki Superskręt Welli bo postanowiłam trochę zmienić fryzurę. Najchętniej zostałabym w tym PoMiłosnym zapachu przez dzień cały, ale uczelnia, ale inne sprawy. Witaj poniedziałku!!!

 

 

alexbluessy : :