Komentarze: 1
... padły jakieś słowa, poleciały jakieś łzy...
Generalnie weekend minął leniwie, wspólnie, kochliwie. Jeszcze dwa dni wolnego przede mną – trzeba będzie w końcu coś na uczelnię przygotować, bo trochę się w tej miłości zatraciłam...
... chyba miałam swój czas, przez co odczuwałam lekki, poranny dyskomfort – i głowa trochę bolała, i w gardle coś było nie tak. Ale bawiłam się fajnie, nie żałuję.
...odmówiłam poproszenia Mikołaja w liście o nową komórkę (wymarzoną Nokię 6610), głupio bym się czuła, bo mnie nie stać póki co na obdarowywanie Ukochanego tak drogimi prezentami. W tym roku dostanie poduszeczkę, piżamkę i coś słodkiego. Taki kochany prezent – jak to określiła D.
Od jutra zaczynam kompletowanie dodatków do sylwestrowego stroju. Potrzebny mi czarny kapelusz, czarne korale i kolczyki. Te przed(i)ostatnie jak najdłuższe... Zabawię się w gwiazdę kabaretu... D. i B. już zapowiedziały, że się wezmą za mnie... I chwała im za to.
...ja robiłam śniadania, on kolacje z winem, waniliową świecą i filmem. Obiad dzieliliśmy na pół. I tak mi błogo i spokojnie było. Nawet Fiodor przychodził, kładł się przy Eśku i zasypiał. Taka nasz trójka mała... Wczoraj Ukochany się śmiał, że naprawdę zastępuję Maleństwo Kocięciem. Nie zaprzeczyłam J
... JA CHCĘ WIĘCEJ TAKICH DNI...
P.S. Jestem Szczęśliwa, cholernie Szczęśliwa. Amen.